PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=259289}

To nie jest kraj dla starych ludzi

No Country for Old Men
2007
7,6 248 tys. ocen
7,6 10 1 247651
8,3 86 krytyków
To nie jest kraj dla starych ludzi
powrót do forum filmu To nie jest kraj dla starych ludzi

Drodzy filmwebowcy. Mam kilka pytań odnośnie fabuły gdyż nie rozumiem do końca filmu.
Odpowiedzcie mi na kilka pytań prosze.
1. Dla kogo pracował Bardem?
2. Kim byli meksykańce zabici na pustynii i kto ich zabił?
3. Co oznacza że film konczy sie wypowiedzią o snach nic nie znaczacego dla filmu Jonesa?
4. Skąd meksykance wiedzieli że żona Brolina i teściowa jadą do jakiegoś motelu i jak je w
ogole znaleźli?
5. Kim było dwóch gości zastrzelonych w nocy przez Bardema na pustynii tuż obok trupow
meksykańców z początku filmu?
6. Czyja była walizka z kasą ?
7. I na koniec ? Czemu 4 oscary? Dla Bardema OK.

michalwalilko

Wybacz, że nie będę odpisywał w punktach, ale niektóre Twoje pytania się powtarzają, lub odpowiedź na nie wymaga małego flashbacka.

"To nie jest kraj dla starych ludzi" nie jest filmem realistycznym. I choć akcja dzieję się w czasach obecnych, a zasada prawdopodobieństwa jest zachowana, to przy interpretacji tego filmu należy pamiętać, że dozwolona jest tu szeroka symbolika metafizyczna.
Tak więc zacznijmy od Bardema. Ten jest typową personifikacją śmierci, choć nieco zmienioną wizualnie (kolejna głęboka myśl - obraz świata się zmienia, ale jego zasady - nie). Zamiast kosy kat zabija równie prostym wynalazkiem cywilizacyjnym - maszynką do uboju bydła. Śmierć dostosowuje się więc do nowych realiów i świetnie się w nich odnajduje - w przeciwieństwie to szeryfa, który jest uosobieniem wartości horacjańskich - stoicyzmu, epikureizmu i nutką pytań w kierunku Boga. Można go też postrzegać jako Chrystusa naszych czasów. Wskazują na to np. sny staruszka - o ile pamiętam - pierwszy oznaczał wątpliwości, niezrozumienie dla zła, które przejęło władzę nad światem (przychodzi na myśl słowa konającego Jezusa: "Eli, Eli, lama sabachthani", czyli "Boże, mój boże, czemuś mnie opuścił"). Warto dodać, że szeryf posługuje się mową wystylizowaną na język biblijny, co najlepiej widać właśnie podczas sekwencji finałowej.

Co do pytań 2, 5, 6 - to wszystko jest nieważne, a dokładniej rzecz ujmując, nieistotne. Zło nigdy nie ma logicznego powodu, nigdy nie jest uzasadnione i często wywoływane jest przez egoistyczne pragnienia - tak jak te finansowe - głównego bohatera.

Jeszcze tylko napomnę, że "To nie jest kraj dla starych ludzi" czerpie garściami z "Siódmej pieczęci" Ingmara Bergmana. Dialog obu dzieł jest widoczny niemal w każdym aspekcie. Począwszy od nastroju, sposobu narracji, a na tematyce, bohaterach, wnioskach, fabule(!) skończywszy.

"Siódmą Pieczęć" otwiera cytat z Apokalipsy św. Jana:"A gdy zdjął siódmą pieczęć, nastało w niebie milczenie na około pół godziny". Interpretując, możemy nawet stwierdzić, że cały nasz świat, cała nasza historia lawiruje właśnie w tych "trzydziestu minutach". Zarówno średniowiecze jak i czasy najnowsze to, patrząc z punktu widzenia ogromu sił, których nie rozumiemy, praktycznie ta sama chwila.

Śmierć w "To nie jest kraj dla starych ludzi" jest tą samą, którą znamy z dzieła Bergmana. Zaprezentowana ona została jako kat, kierujący się pewnymi, prawdopodobnie narzuconymi (przez kogo?) zasadami. I mimo, że i tak każdy człowiek jest skazany na spotkanie z nią, to będzie uciekał z nadzieją na ostateczne zwycięstwo.
Główną myślą filmu jest ukazanie różnicy, która zaszła w naszych duszach. Świat stał się jeszcze gorszy, a ludzie podlejsi, Motywacją dla podjęcia gry przez rycerza w "Siódmej pieczęci była przecież chęć poznania Boga. Bohater Coenów kieruje się w swojej rozgrywce tylko i wyłącznie chciwością. Warto też zauważyć zmianę w formule samej gry.

Przepraszam za język, ale nie chce mi się tego sprawdzać.
Mam nadzieję, że da się to czytać.

ocenił(a) film na 10
Gooner94

Gonner, świetny tekst! Hej!

ocenił(a) film na 8
Gooner94

Fajny tekst, ale myślę, że przeinterpretowałeś ten film szczególnie myląc się w głównej swojej tezie, że jest on podobny do "Siódmej pieczęci". Istota filmu wielce, ale to wręcz przeogromnie różni się od "Siódmej Pieczęci". Rzekoma Śmierć pod postacią Bardema nie przychodzi do Brolina a zostaje "zaproszona" przez jego kradzież pieniędzy. Śmierć w ŚP przychodzi do niego sama z własnego wyboru, jest nieunikniona. Główny bohater wie, że nie da się z nią wygrać i przedłuża swoje życie grając z przeciwnikiem wręcz na remis. W TNJKDSL wystarczy wybrać dobrą stronę monety(bogu ducha winny właściciel stacji) by życie swoje zachować.
Nad sensem życia z dala od zagrożeń, zastanawia się STARY(podkreślę) szeryf który nie rozumie motywów ani tajemniczego mordercy, ani uciekającego z furą kasy kowboja, a nie główny, "podróżujący" nie do domu a właśnie z dala od niego bohater, który zastanawia się jedynie nad doczesnością.

Z założeniem apokaliptycznym się zgodzę. Bo studium nad upadkiem współczesnych ideałów niejako wspisuje się w tą tezę. Świetne dzieło.

Generalnie film spełnia według mnie zadanie kiedy się o nim myśli i interpretuje na swój własny sposób, także nie będę Ci mówił jak bardzo się mylisz bo to przeciez tylko moje zdanie ;p i jest tak samo poprawne jak i Twoje ;)

gizusm

"szeryf który nie rozumie motywów ani tajemniczego mordercy, ani uciekającego z furą kasy kowboja"
Zupełny absurd. Wybacz mi, że nie rozwinę mojej wypowiedzi bardziej, ale mam już dość jałowych dyskusji w internecie. Zobacz sobie rozmowy z młodym policjantem jeszcze raz.

gizusm

Wróciłem do tego filmu i naszych postów po ponad roku.

Co do zaproszenia śmierci, to jest to świetne spostrzeżenie. U Bergmana Żniwiarz pojawia się "naturalnie", życie Rycerza kończy się i jest to normalna kolej rzeczy. W filmie Coenów bohater sam, swoim postępowaniem, naraża się na spotkanie ze śmiercią. W pewien sposób przyspiesza swój koniec. Nasuwa się więc kolejna myśl: obecnie mniej cenimy życie, nie dostrzegamy jego wartości.

Co do walki Brolina z Bardemem - główny bohater nie miał szans na wygranie tej walki. Ludzie stali się na tyle zuchwali, na tyle uwierzyli w swoje możliwości, że nie boją się postawić wyzwania śmierci, ba, nawet są pewni jej pokonania. Moneta to kolejny symbol. Nie da się wybrać dobrze, czy źle. Zawsze prawdopodobieństwo jest takie samo, zawsze jest to ślepy traf. Zanim Bardem nią rzuci, wyrok i tak jest już wydany. Wygraną jest tylko odroczenie spotkania z ostatecznym.

Pozdrawiam!

Gooner94

Sorry, ale filozofię dorobiłeś do tego filmu. Nie mam ochoty oglądać Bergmana, żeby zrozumieć braci Coen. Książki też czytać nie muszę. Myślę, że nie jest to konieczne- film powinien bronić się sam. Już w szkole podstawowej uczą, że każde wypracowanie powinno mieć zakończenie spinające całość. W filmach rządzą się podobne prawa. W "To nie jest kraj..." brak sensownego zakończenia. mamy za to jakąś filozoficzną opowiastkę starego policjanta. Ameryka to nie jest kraj filozofów dlatego wypadło to słabo... Być może Coenowie mieli dość sztampowych zakończeń z happy endem, gdzie dobry zabija złego, więc zrobili coś czego jeszcze nie było czyli brak zakończenia. Chcieli być oryginalni na siłę? W dodatku reżyserzy porzucają pod koniec filmu główną postać, tak jakby dając nam do zrozumienia, że nic ona nie znaczyła. Są filmy, gdzie główny bohater też nieoczekiwanie ginie, np. "Infiltracja" ale mimo to film układa się w sensowną całość. W "To nie jest kraj..." trzeba dorabiać jakieś filozofie słabo trzymające się rzeczywistości jak to co napisałeś powyżej czyli za przeproszeniem typowe "lanie wody". Film wg mnie broni się tylko atmosferą, kreacją jaką stworzył Javier Bardem i sympatią jaką mam do Josha Brolina. Już nie wspomnę o masie nielogicznych sytuacji. I tak na marginesie choć to szczegół. Akcja filmu nie dzieje się w czasach obecnych. Wygląda mi to "na oko" na przełom lat 70 i 80 ubiegłego wieku.
Pozdrawiam.

mipal_2

"Nie mam ochoty oglądać Bergmana, żeby zrozumieć braci Coen. Książki też czytać nie muszę"
Nie oglądaj, nie czytaj, ale potem nie miej pretensji do twórcy, że nie rozumiesz kontekstualnej gry pomiędzy utworami. To tak, jakbyś znal tylko podstawy języka hiszpańskiego i denerwował się na Hiszpana, że ten zwraca się nieznanymi tobie słowami. Zresztą to jest chyba koniec naszej wymiany zdań - zapewne zostaniesz przy swoim i zadowolisz się obecnym stanem rozumienia źródeł kultury, i dalej będziesz obstawiał argumenty ad ignorantiam - jak to każdy powinien rozumieć wszystko od razu, a twórca, który wybija się poza zasób 50 słów, które znasz jest słaby i "się nie broni"

Gooner94

Mogłem się spodziewać, że nie dostanę od Ciebie konkretnej odpowiedzi. Zapewniam Cię, że jestem wystarczająco oczytany i obejrzałem sporo filmów, także tych bardziej ambitnych ale nie muszę udawać intelektualisty i chować się za Bergmana. Filmy powinny być dla ludzi. Niektóre jednak, np. sporo polskich, sprawiają wrażenie jakby reżyser nakręcił je tylko dla samego siebie. Mam odwagę powiedzieć, że taki film jest za ciężki w odbiorze, że taki film jest słaby. "To nie jest kraj..." nie jest w żadnym wypadku filmem ambitnym. To dobry dramat-thiller ze skopanym zakończeniem. Ty zaś też nie rozumiejąc za wiele popadasz w zachwyt, piszesz, że to arcydzieło. Napisałeś np. "Zanim Bardem nią rzuci (monetą), wyrok i tak jest już wydany. Wygraną jest tylko odroczenie spotkania z ostatecznym." Nic mądrego tu nie zawarłeś- każdy dorosły wie, że kiedyś umrze. Albo takie coś: "obecnie mniej cenimy życie, nie dostrzegamy jego wartości." Akurat jest odwrotnie- w dzisiejszych czasach ludzie bardzo boją się śmierci, są mniej ryzykowni w zachowaniach, chcą przedłużyć życie za wszelką cenę. Kiedyś śmierć była bardziej wszechobecna. Takich "kwiatków" jest w Twoich filozoficznych wywodach więcej. Masz prawo pisać takie filozoficzne sentencje, jeśli czujesz się przez to lepszym ale niech to mam sens i nie obrażaj się zaraz z tego powodu, jeśli ktoś wytknie Ci błędy.

ocenił(a) film na 10
mipal_2

Jeśli ten film nie jest dla Ciebie obrazem ambitnym, to chyba nie chce wiedzieć, jakie są wyznaczniki kina ambitnego w Twoim rozumieniu...

wurtz

Nie oglądam raczej kina ambitnego tak jak nie lubię bajek dla dorosłych typu "Shrek" i filmów gdzie jest tylko sama akcja czy prostacki humor. Ostatnim ambitniejszym filmem jaki widziałem to była "Pętla" z Holoubkiem. Co jest wg Ciebie takiego ambitnego w tym filmie braci Cohen? Nieszablonowy sposób w jaki zabijał ludzi główny antagonista? Samo nietypowe zakończenie nie może przesądzać o ocenie filmu.

ocenił(a) film na 10
mipal_2

Film jest fenomenalny, bo można go odbierać na różnych poziomach; dla jednego to tylko prosta historia, dla drugiego coś więcej niż zwykły thriller/dramat. Każdy ma prawo do własnej opinii, formuły w jakiej postrzega film i oceny, jaką na koniec wystawia.

Dla mnie to psychologiczne arcydzieło; film intelektualny, ale nie przeintelektualizowany (na co często narzekam w przypadku kina niezależnego/niszowego/ambitnego). Można tu dostrzec czarny humor, pastisz, groteskę, satyrę, symbolikę, alegorię, metaforę, elementy etosu - wszystko zamknięte w mrocznym i pesymistycznym filmie na temat ludzkiej natury. Nie szastam "dychami" na tym portalu, ale dla mnie to jest 10/10. Prawdopodobnie najlepszy film, jaki widziałem.

Pozdrawiam.

wurtz

Jak mocno się uprzesz to nawet "Chłopaki nie płaczą" możesz odbierać na wielu poziomach. To zależy tylko od Twojej wyobraźni, wrażliwości, etc. Dla mnie ten film był "fajny" dopóki nie zginął bohater grany przez Brolina, z którym sympatyzowałem. Wieloznaczne zakończenie też nie przypadło mi do gustu.

użytkownik usunięty
Gooner94

Powiedz mi... jakim cudem dokonałeś takiej interpretacji tego filmu? Skąd pomysł na takie wyszukanie "drugiego dna"?

Powiem szczerze, że jak przeczytałem ten tekst to "oświeciło mnie", i inaczej spojrzałem na ten film. I teraz zadaję sobie pytanie dość frustrujące mnie...
Albo ja byłem za głupi by doszukać się w tym filmie takiego tła - zazdroszczę że sam tego nie dostrzegłem
albo ty znasz dobrze Coen'ów i dostrzegłeś to, wywnioskowałeś wiedząc na co ich stać
albo to tło było tak zakamuflowane, że tylko nielicznym pod wpływem chwilowej weny udaje się to dostrzec.

Nie wiem, ale twoja interpretacja tego filmu mnie powaliła i przy okazji zrobiła ze mnie kretyna.

ocenił(a) film na 10

Pierwsze podejście = LOL, fajna historyjka! Dobrze się oglądało, chcę jeszcze raz!
Drugie podejście = LOL, drugie dno! Nie zauważyłem za pierwszym razem.

Uwielbiam Ingmara Bergmana, dlatego nie sposób było mi nie skojarzyć mojego ulubionego filmu, "Siódmej Pieczęci" właśnie z "To nie jest...". Co do "znajomości potencjału" Coenów, to masz rację. Bardzo lubię ich filmy, sposób prowadzenia utworów.
Co do interpretacji - Kino, jak każda sztuka, zawsze dzieliło się na dwie części. Tę, która ma być rozrywką, dawać radość, wzruszenie, smutek i przez to proste emocje, i tę drugą, bardziej intelektualną, gdzie ta emocja podszyta jest warstwą specyficznego "kodu". Żyjemy w czasach postmodernizmu, więc autorzy często mieszają ze sobą te dwie "sfery", o czym często zapominamy. Sam mam dopiero 18 lat i świadomym widzem jest dopiero od niedawna. Myślę, że jak sięgniesz do "korzeni" ergo Bergman czy nawet Allena, to łatwiej będzie Ci się poruszało w jęzku filmowym.

użytkownik usunięty
Gooner94

Ja mam 19 lat więc podobni rocznikowo jesteśmy;d Bardzo spodobała mi się twoja interpretacja a za Bergmana mam zamiar się wziąć, ale teraz chcę zobaczyć parę filmów Kieślowskiego puki mam wenę na jego twórczość.

Puk(n)i (j się w głowę).

A może to chodziło o białe muszelki z naturalnym otworem używane do wyrobu hawajskich ozdób? Zaraz, zaraz! Co mają muszelki do tego filmu? A może Odessa jest na Hawajach i tak Ci się skojarzyło? Jeśli tak, to przepraszam i zwracam honor. Ps puki to liczba mnoga, zatem powinno być raczej 'mają', o ile mowa jest o muszelkach...

użytkownik usunięty
doktorekkotwica

A ty co... zajoba trenujesz czy troll jesteś?

Wyjaśnij mi tok twojego myślenia bo nie wiem o co ci chodzi....

Sprawdź z łaski swojej w słowniku znaczenie słowa 'puki' a wszystko zrozumiesz... Mam nadzieję.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 8
Gooner94

dobrze rozumujesz dflatego mam jedno pytanie:

O co chodziło w tej ostatniej scenie gdy w Antona uderza samochod

nie widziałem tam kierowcy,tez nikt z niego potem nie wyszedł itd pewnie to jakas metafora a ja nie kumam ocb

ocenił(a) film na 7
Gooner94

Należą się słowa uznania za powyższy tekst. Przyznam, że musiałem walczyć z moimi obserwacjami, po przeczytaniu tego artykułu.

Ale... :)
Dla dobra widzów, którzy nie mają pomysłu na interpretowanie (w ogóle słowo "interpretacja" strasznie mnie irytuje), chciałbym tylko dodać, żeby nie patrzyli na ten film tylko okiem użytkownika Goonera. To jego droga poznania i rozumienia, nie Wasza. Nie żebym szerzył chaotyczne przekonania, że byle jaka interpretacja filmu jest prawidłowa. Ale wiele w tym prawdy, że każdy odbiera dany film inaczej, na swój sposób, a do tego filmu można podejść z zupełnie innej strony. Bo chociażby w tym filmie są podejmowane problemy społeczne, zadumy nad współczesnym światem, niezrozumienia świata, komplikacji życia, czy nieprzewidywalności zdarzeń. Wiele z tych zagadnień spotkamy i w poprzednich produkcjach braci Coen.

Jeśli nie wiesz od czego zacząć rozmyślenia po obejrzeniu tego filmu, a nie widziałeś za wiele innych w swoim życiu, to spójrz znowu na tytuł, dobrze pobudza. :) I nie bój się, że z czegoś nie zdałeś sobie sprawy, a ktoś zdał, bo obejrzał wcześniej filmografię kogoś innego (np Bergmana, czy Hitchcocka, bo i nawiązania do tego pana znajdziemy w filmie)

Witkowski

Dla dobra widzów, którzy nie mają pomysłu na interpretowanie (w ogóle słowo "interpretacja" strasznie mnie irytuje), chciałbym tylko dodać, żeby nie patrzyli na ten film tylko okiem użytkownika Goonera. To jego droga poznania i rozumienia, nie Wasza.

I najważniejsze - NIE REŻYSERÓW. Tylko użytkownika Goonera.

Chyba, że ktoś czytał BEZPOŚREDNIE wypowiedzi twórców filmu i ich wyjaśnienia w kontekście "co autor miał na myśli?".

A póki co..................każdy może sobie bełkotać co tam ma na myśli i nie ma to żadnej wartości merytorycznej, a czysto....rozrywkową. Od taka ciekawocha — "co się komu wydaje".
Taki eksperyment socjologiczny o tym jak "głupi" i nieprecyzyjny jest ludzki mózg, gdy setki osobników patrzą na te same "dane", ale w swoich mózgach widzą inne "wyniki" czy fakty (?) :D

ocenił(a) film na 8
Gooner94

Jestem pod wrażeniem, świetna interpretacja!

ocenił(a) film na 9
Gooner94

Interpretacja może i dobra, ale wątpię że autor pytał o interpretację widzianego obrazu. Bardziej chodziło o pewne braki/nieścisłości w odbiorze.

Gooner94

W prawdzie w ogóle nie zgadzam się z tym porównaniem do Bergmanna i uważam za uwłaczające dla jego Śmierci zestawienie z tą oślizłą gnidą jaką był Bardem, ale interpretacja świadczy o tym że dobrze znasz film więc... Czy scena rozmowy szeryfa z facetem na wózku i z kotami miała jakiś związek z akcją czy był to tylko egzystencjalizujący przerywnik? Bo chyba mi coś w tym momencie uciekło.

Gooner94

Bardzo dobry tekst.

ocenił(a) film na 5
Gooner94

No dobra, symbolika symboliką ale jakaś logiczna fabuła była by jednak wskazana. Skoro film jest skasyfikowany jako dramat, thriller to ja tu czegoś nie czaje.

ocenił(a) film na 8
michalwalilko

mnie natomiast ciekawi czy pan Bardem zdecydował pozbyć się żony pana Brolina.

ocenił(a) film na 7
vasyl_3

Po wyjściu z domu spojrzał na buty, czy nie są zabrudzone.

ocenił(a) film na 8
Witkowski

bardzo dziękuję. Przyznaję, że nie zauważyłem takiego szczegółu.

ocenił(a) film na 7
michalwalilko

Odp. na 4 pytanie - wiedzieli gdzie jadą bo meksykaniec zapytał się babki gdzie jedzie jak pomagał jej z walizkami. A jej miejsce pobytu ustalili zapewne powiązując dane męża które z znali z danymi matki szanownej małżonki - to akurat nie było trudne.