Przyjemny film akurat doskonały na święta, kiedy miłość jak to mówią jest wszędzie.
bardoz go lubię i ze względu na świetną obsadę i ze względu na jego fabułe i przesłanie. nie jakies tam głupoty, tylko cąłkiem miły, ciepły, sensowny film by ogrzać sobie serduszko podczas zimowych chłodów.
polecam go wszystkim za równo na święta jak i na teraz.
Warto zobaczyc tu Alana Rickmana, Emme Thompson, Liama Neesona, Rowana atkinsona (niesmiertelny Jas Fasola)Hugha Granta, Keirę Knightley, Billa Nighyego... No po prostu plejada gwiazd i każdy spisał się znakomicie bez wyjątków. szeroki uśmiech pojawia się na twarzy tuż pod koniec filmu.
Bo...
TO WŁASNIE MIŁOŚĆ
:)
film jest absolutnie cudowny, taki ciepły... i przyznam się bez bicia, wzruszyłam się na nim, pierwszy raz w życiu płakałam "na filmie", właśnie oglądając Love Actually. wracam do niego czasem i polecam wszystkim tym, którzy jeszcze go nie widzieli. bo tego po prostu nie można nie obejrzeć.