Którą z par polubiliście najbardziej, która z historii najbardziej was urzekła?
Mnie przypadła do gustu para dublerów, oczywiście Alan Rickman i Emma Thomson, no i podstarzała gwiazda rocka i jego menager byli wprost ujmujący :)
A jak było z wami?:)
Colin Firth z tą nieangolojęzyczną dziewoją,
Hugh Grant z sekretarką
i rockmen z menadżerem.
I jeszcze Sam i Joanna. Zawszę płaczę na momencie kiedy dzieciak przeskakuje ochroniarza i leci do ukochanej:)
Alan i Emma ... kocham ten duet. Ale w tym filmie najbardziej polubiłam Colina Firtha+ dziewczyna.
historia Colina Firtha i jego dziewczyny była naprawdę zdumiewająca ( 'dogadywali' się ze sobą w innych językach) i urocza ( zaręczyny <3). wspaniale dopełniała film ;)
Gwiazda rocka oraz Jego menager byli boscy, a Colin Firth z Aurelią przeuroczy ...
Każdy w pewnym momencie urzeka. Oczywiście Emma T. jest genialna, ale jej historia jest bardzo smutna. Premier i specjalistka od żywienia cudo. Motyw z nauką języka bardzo mi się podobał. Był... naprawdę romantyczny.
Mark i Juliet , Premier i Natalie. I ta ostatnia scena jak ona na niego wskakuje i ten jego komentarz, haha :d
Lubiłam wszystkie, ale najlepiej zrobiona moim zdaniem para Mark i Juliet - dlatego, że miłość nie zawsze jest szczęśliwa. Dobrze, że w tym filmie była też pokazana ta mniej optymistyczna i radosna strona miłości - w przeciwnym wypadku byłby to film nierealny, zbyt cukierkowy. W komediach romantycznych ogólnie tego brakuje.
Właśnie jestem po oglądnięciu i uważam, że najlepsza para to Mark i Juliet. Z jednej strony właśnie byłoby zbyt cukierkowo, gdyby byli razem, ale z drugiej strasznie mi było szkoda Marka. On ją kocha, a ta została z mężem. Chyba taki z tego morał, że trzeba jak najszybciej mówić ludziom, że się ich kocha. Ich historia pokazała, że mimo miłości z obydwóch stron, nie zawsze się udaje, bo są komplikacje, w tym przypadku małżeństwo Juliet. Ale mimo wszystko chciałam ich razem... Poza tym Natalie i David, po prostu boscy i w tym przypadku zakończenie szczęśliwe :)
"Ich historia pokazała, że mimo miłości z obydwóch stron (...)" - przecież to była jednostronna miłość, tylko Mark kochał Juliet.
A ja nie chciałam. Wolałam, żeby została z mężem, mimo że Marka też mi szkoda. Ale pokazuje w końcu problem nieodwzajemnionej miłości, której raczej niewiele w komediach romantycznych (kiedyś podobny motyw widziałam w "Holidays" - swoją drogą też bardzo sympatyczny film). Poza tym również wzruszył mnie problem zdrady w małżeństwie - łzy kobiety, która domyślała się, że mąż ją zdradza, bo kupił piękny wisiorek innej. Strasznie mi jej było żal - o ile pamiętam jednak tutaj skończyło się to tak, że jednak byli potem razem, ale szczerze to już nie pamiętam. Dzisiaj święta i leciał ten film w tv, ale niestety nie było mnie w domu - może załapię się jutro na jakąś powtórkę, a jeśli nie to po Nowym Roku odpalę sobie online. :) Ogólnie urzeka mnie ten film, bo jednak miłość nie jest pokazana w taki cukierkowy sposób - a dodatkowo jest niesamowicie zabawny.
Dokładnie. Całkowicie się z Tobą zgadzam co do Marka i Juliet. Mimo że było mi strasznie szkoda Marka, to przecież Peter i Juliet byli tuż po ślubie. Peter ją kochał i ona go chyba też, a pocałowała Marka żeby dać mu namiastkę tego, czego pragnął. Poza tym gdyby Juliet zdecydowała się zostawić męża dla niego, to całkowicie zniszczyłoby to przyjaźń między Peter'em a Markiem która jest bardzo mocna, to widać. I chyba właśnie dlatego Mark nigdy wcześniej nie powiedział jej nic o swoich uczuciach (dopóki się sama nie domyśliła) bo nie chciał niszczyć ich szczęścia i stracić przyjaciela.
wątek małżeństwa był niesamowity ze względu na to, że Karen była tak niesamowicie silną, zachowującą się godnie kobietą, która przeżywa swój żal w ukryciu, a tak naprawdę jest jak dziewczynka, potrzebuje miłości i wsparcia, widać to w scenie w którym przytula się do brata (premiera) i mówi że nigdy nie dotąd nie chciała go bardziej zobaczyć.
mnie bardzo urzekła historia Juliet i Marka - moja ulubiona scena kiedy Juliet ogląda taśmę z filmu, potem Mark wybiega..piękne i smutne.
Lubię też bardzo historię z Colin Firth z Aurelią.
Też lubię historię Juliet i Marka;) Są tacy prawdziwi i ta relacja między nimi jest fajnie przedstawiona. Często się zdarza w życiu, że ktoś kogo znamy, może się w nas skrycie od dawna podkochiwać, ale że boi się to ujawnić, udaje że nas nie lubi itd... Dlatego ta scena gdy Juliet ogląda film ze ślubu, jest moją ulubioną. Zawsze gdy ją oglądam wyobrażam sobie wtedy Marka, gdy właśnie kręci ten film i patrzy tylko na NIĄ ;) Coś wspaniałego... Może szkoda, że jednak nie są razem;)
Lubię też bardzo parę Colin i Aurelia oraz premier z Natalie;]
najpiękniejszą parą byli Juliet i Mark-zakochany w żonie najlepszego przyjaciela. najpiękniejsza scena z karteczkami :] podobali mi się również premier i asystentka :)
scena z karteczkami owszem piękna ale nie wiem czemu mnie bardziej wzruszyła cała ta scena kiedy już po obejrzeniu tej taśmy Mark wybiega z domu i nie wie co ze sobą zrobić czy wrócić czy iść dalej, w końcu facet więc nie chce się upokorzyć ale z drugiej strony chciałby jej powiedzieć co czuję. Widać jego udrękę miłości, bezradność - naprawdę uwielbiam tą scenę - do tego ta piosenka Dido. Przejmujące.
To ciekawe co napisałaś, że "nie chce się upokorzyć" ;) , bo właśnie czuję jak pewien facet, któremu się podobam nie potrafi mi tego powiedzieć i widzę jak się męczy z tym. Czyli jednak mężczyźni boją się okazywać uczucia, boją się upokorzenia? To co ja mam zrobic? hmm...;)
męska duma to naprawdę ciężka sprawa :) Jeżeli też coś do niego czujesz to po prostu pomóż mu w tym aby się przełamał. Może jak zobaczy że nie jest ci obojętny to będzie mu łatwiej.
Mi i scena z karteczkami, i z kasetą się podobała. Tą scenę, kiedy Mark pokazuje kartkę z napisem "To me, you're perfect", widziałam przed oglądnięciem filmu, to już chyba w pewnym sensie klasyk, który się zapisze do najlepszych scen miłosnych ;] Ale scena z kasetą jest równie przejmująca, tylko bardziej smutna. Najbardziej mi się chyba podoba, kiedy Juliet uświadamia sobie, że Mark coś do niej czuje, bo tylko ona jest na kasecie. I kiedy ona mu mówi "But you never talk to me. You always talk to Peter. You don't like me." No i okazało się, że jednak lubił. Ogólnie strasznie szkoda, że nie byli razem, ale gdyby coś takiego zdarzyło się w prawdziwym życiu, to ich pocałunek wcale by nie oznaczał końca. Zauważyłam, że na samym końcu Mark i Juliet w ogóle się do siebie nie odzywają, jakby był taki dystans, gdyż boją się odżycia uczuć. Btw., film świetny, jedyna porządna komedia romantyczna, ale szkoda, że nie poznaliśmy za dobrze wszystkich bohaterów. Np. właśnie Mark i Juliet mieli zaledwie 3 sceny w całym filmie...
zdecydowanie za mało, a ich wątek bardziej mnie zainteresował niż np. tej pary co kręciła pornosa;]
No dokładnie! ;d Nie potrzebnie ich w ogóle wcisnęli do tego filmu, chociaż lubię Freemana
może właśnie o to chodziło żeby nie przedstawiać ich bardziej a tylko te jedną kwestię - że Mark od zawsze kochał się w Juliet. Też żałuję że nie byli ze sobą i oglądając kiedyś pierwszy raz ten film cały czas z niecierpliwością czekałam na rozwinięcie ich wątku szczególnie po tym pocałunku. Niestety nie doczekałam się.
Ale plus filmu taki, że chociaż to k. romantyczna to nie był zbyt cukierkowy, że wszędzie happy end (właśnie Mark i Juliet, czy Karl i Sarah), a poza tym nie było mdłych tekstów. Haha, cały czas mam w głowie "Nie kupujcie prochów. Zostańcie gwiazdami rocka, a będziecie je mieć za darmo" :D
ja nie mogę wyjść spod wrażenia jakie na mnie wywarł Hugh Grant :) On i Natalie to moja ulubiona para. Znacie jakieś filmy o podobnym wątku? Facet podkochujący się w podwładnej?
Karen i Harry, czyli Thompson I Rickman. Przejmujące. Prawdziwe.
Scena z kartkami - Mark i Juliet - bardzo smutna. Też ciekawy wątek, i bardzo dobrze, że taki lakoniczny.
Kondensacja wzmacnia przekaz.
Mnie się bardzo podobała zbudowana relacja Sama z przybranym ojcem. Wątek miłości Sama do tej dziewczynki tak naprawdę zbliżył chłopca do ojca, który miał z nim słaby kontakt. Czułam ogromne ciepło w serduchu oglądając ich.
Bardzo poruszyły mnie oczywiście sceny z Markiem i Juliet ... Zarówno kartki, jak i film ze ślubu. Przejmująco smutne, i piękne zarazem.
Także sceny z Karen i Harrym, Sarah i jej brat, oraz niemożność stworzenia związku z tego powodu.
Czemu nikogo nie zachwycili John i Judy? Wydaje mi się, że to jeden z najbardziej humorystycznych wątków.