(niestety ważne sprawy wyciągnęły mnie z kina)po której starsznie żałowałem że nie dam rady oglądnąć do końca,wszystkim znajomym polecałem ten film i nie mogłem się doczekać kiedy zobacze co się stało z bohaterami-aż nastał dzień w którym dorwałem kasete i dooglądałem do końca-aż nie chce wyrażać jak bardzo się rozczarowałem i jaki miałem żal do twórców filmu o takie cukierkowe zakończenie,ten dzieciak był tragiczny,liam też znajduje claudie schiffer(no jeszcze jemu wybacze),a co z wątkiem adoratora keiry?-nic!!po prostu nic!koleś pogodził się z faktem że nigdy nie będzie mu dane znaleźć się u jej boku ale zamiast usunąć się młodej parze z drogi i zapomnieć o keirze on przyczepił się jak gówno do statku i mówi płyniemy!nie no tego nie mogłem darować!! w ogóle wszystkie wątki mogłyby być niezłe ale wydaje mi się że twórcy za szybko film skończyli-po prostu czegoś mi brakowało.jednak jeden wątek bardzo mi się podobał-mianowicie colina firtha-gdyby wszystkie były takie....6/10
Jak coś to adorator Keiry nie przyczepił się do jej związku, chciał tylko jakby oczyścić się wewnętrze i wyznać co naprawdę do niej czuje, w ten sposób godząc się, że nigdy z nią nie będzie. Pozdro.
Adorator miał na imię Mark i wydaje mi się, że na jego przykładzie można zobaczyć jak wygląda prawdziwy przyjaciel i ten wątek podobał mi się bardzo, zresztą tak jak i inne. Cukierkowe zakończenie? A czy jest ktoś na tym świecie, kto nie chciałby, żeby jego miłość po wielu wzlotach i upadkach nie kończyła się happy endem? Po to są komedie romantyczne, żeby mimo wszystko wierzyć w szczęśliwe zakończenia...