...który sprowadza się do stwierdzenia, że człowiek wszystko zniszczy.
Spokojnie można poczekać i obejrzeć na video.
Dajecie oceny po ilości gwiazdek, nazewnictwie oceny na Filmwebie czy na podstawie koniunkcji planet? "Gniot" = "niezły"? Ludzie nie potrafią przelać na ocenę swoich przemyśleń i potem mamy takie, a nie inne wyniki.
Depresyjny gniot? Film, zadający jedne z najważniejszych pytań w historii ludzkości jest gniotem? No nic, jak widać do takich tematów trzeba dojrzeć.
W tym filmie nie ma nic do dojrzewania. Który to już obraz traktujący o tym, że człowiek przegina z technologią i nie jest w stanie przewidzieć katastrofalnych konsekwencji? Ileż kino może dojrzewać do takich tematów? Mądro brzmiący tytuł i Depp w roli lokomotywy całkiem dennego (lub aż przeciętnego) filmidła z paroma jasnymi punktami to nie coś, co wymaga bycia koneserem, żeby mogło być docenione i zrozumiane.
Ale tutaj nie było nic o przeginaniu. Gdzie Ty niby widziałeś tutaj przegięcie z technologią? Widzisz, Twoja wypowiedź jasno pokazuje, że już masz sztywno wyrobione zdanie, że kolektywna świadomość ludzi i nadzór sztucznej inteligencji to coś z automatu złego i nie ma w tym nic dobrego. Film podejmuje dialog z tymi, którzy jednak chcą się dowiedzieć, czy może być w tym coś dobrego, a nie z tymi, co z góry mówią nie.
Widzę, że trafiliśmy na opornego fanboja, który do totalnie płaskiego i czarno-białego filmu dokłada filozofię ze swoich ulubionych gier. Cóż, nie da się prowadzić dialogu z zaślepionymi osobami, więc przebijanie się argumentami nie ma sensu. Podsumuję to krótko - większą złożoność problematyki i bardziej zawiłą fabułę miały chyba nawet Transformersy.
Czarno-białego filmu? Rozumiem zatem, że to co proponował Will, m.in. nowe techniki leczenia, to jest rzecz zła? Lub że odłączenie całego świata od sieci do rzecz dobra? Gdzie Ty tu masz czarno-białość filmu?
Fabuła nijak zawiła być nie musi. W większości filmów które stawiają na problematykę, nie ma zawiłej fabuły, ponieważ to nie fabuła tu gra pierwsze skrzypce, a właśnie poruszana problematyka.
Widzisz, z mądrymi ludźmi jest tak, że pod wpływem argumentów i dowodów zmieniają zdanie. Z idiotami się nie dyskutuje, bo zdania nie zmienią, a jedynego czego wymagają od filmu, to krwi, flaków i efektów specjalnych.
Niestety, ten film miał tyle niedoróbek, że problem tworzenia boga czy określania zamiarów postaci był zwyczajnie przyćmiony. "Eko-terroryści" chcieli wszystko powyłączać, pani Hall sama nie wiedziała czego chciała i w ciągu kilku minut postawy jej się zmieniały jak podczas menstruacji, a Bettany był marionetką-popie rdółką.
Tematyka, którą się tak podpierasz jest oklepana i wyeksploatowana do granic możliwości. Od pierwszych komputerów (a pewnie i wcześniej) powstawało pytanie "a co jak komputery nas zabiją/zniewolą". Ile razy można oglądać tak schematyczną akcję? Mieliśmy już Matrixy, Terminatory i masę innych rzeczy, które wtedy były odkrywcze. Teraz to był kolejny filmik o tym, jak niebezpieczne może być wytworzenie komputera z "ja". Tak czy inaczej o komputerze z własną osobowością czytałem u Deana Koontza w "Ziarnie Demona". Dodam tylko, że premiera w Polsce to 1998.
Problem tworzenia boga? Dżizas, gdzie Ty to niby w filmie znalazłeś? RIFT (nie ekoterroryści, tylko przeciwnicy technologii, znaj różnicę!) chciał wyłączyć wszystko, ponieważ to był jedyny sposób wyłączenia PINN.
Ale tutaj nikt nikogo nie chciał zabić, czy zniewolić. Może słabo oglądałem, ale nie pamiętam by w Matrixie, czy Terminatorze, komputer chciał wyleczyć ludzi ze wszystkich chorób, chciał dać nieśmiertelność, większą siłę, szerszą percepcję, uleczyć planetę i poprawić ludzkość do osobliwości. Nie wiem, jakoś w poprzednich filmach mi to zupełnie umknęło. Całe życie sądziłem, że Terminator opowiada historię zbuntowanego systemu, który chciał nas wymordować, zaś w Matrixie chodziło o wykorzystywanie ludzi do pozyskiwania energii.
W tym filmie zupełnie nie chodzi o to, że komputer może być niebezpieczny. Tu chodzi o pytanie o naszą ewolucję w przyszłości. Film nie ma pokazać ŻE komputer jest zły, ale zapytać CZY rozwiązania proponowane przez sztuczną inteligencję, będącą z definicji istotą myślącą na o wiele wyższym poziomie niż człowiek, mogą być rozwiązaniami godnymi przemyślenia, a nawet przyjęcia.
"Problem tworzenia boga? Dżizas, gdzie Ty to niby w filmie znalazłeś?"
Scena z początku filmu,podczas wykładu/prezentacji.
Btw.odnoszę wrażenie,że każdy wyciąga z tego filmu co chce i interpretuje to jak chce zatem dyskusja nie ma najmniejszego sensu.Ewentualnie z góry możemy się powyzywać i wrócić do swoich spraw.
Jasne, że to było powiedziane na początku, lecz nijak dalej nie było rozwijane w dalszej części filmu. W żadnym bowiem razie nie widać, by ludzkość dążyła do tworzenia jakiekolwiek nowego boga. Taki wniosek jest według mnie za daleko idący.
Nie chodzi o ludzkość ale o Willa/Pinn leczącego,stwarzającego i wskrzeszającego(!)
Może jednak obejrzyj jeszcze raz ale pod innym kątem ;)
Hm... nad tym się nie zastanawiałem. Faktycznie motyw wskrzeszania (o którym w sumie zapomniałem zupełnie) pasuje do tego. Jak zatem należy rozumieć RIFT? Jako ateistycznych anarcho-prymitywistów? ;)
Ten motyw wolę przemilczeć,krew mnie zalewa jak myślę o zmarnowanym potencjale.Sądzę,że całą 'drużynę' można by zupełnie inaczej ukształtować.Wyglądało to jak rozkapryszona bojówka skrajnej partii politycznej.
Cóż, sądzę że głównym celem twórcy było na początku podanie nam dwóch skrajnych opcji - super świetnego pomysłu sztucznej inteligencji, która ma leczyć choroby i popchnąć świat o stulecia do przodu, oraz jako złych przedstawić radykalnych terrorystów, walczących nawet z telefonami komórkowymi. Następnie jednak coraz bardziej psuje się pomysł sztucznej inteligencji, oraz wybiela RIFT. Pod koniec filmu widz już zupełnie nie pamięta, że RIFT zabił człowieka, drugiego porwał, pobił i więził, widz zapomina, że RIFT zamordował na początku kilkadziesiąt osób i zniszczyli dziesiątki lat badań naukowych z powodu swojej nienawiści do technologii. Widz pamięta jedynie, że RIFT ostatecznie działał w "imię większego dobra" i uratował świat. To z pewnością mnie w tym filmie boli, taka próba wybielenia pewnych postaw.
No nie jest tak do końca. Film ma bardzo ważne przesłanie i naukę dla nas ludzi wszystkich. Jednoznacznie pokazuje kto jest dobry, a kto zły. RIFT banda studentów, którzy na podstawie jednego eksperymentu (makak Caseya) i traktatu zagubionego naukowca (Maxa) dochodzą do wniosku, iż to do czego dążą naukowcy w tym Will będzie miało zgubne konsekwencję dla ludzkości. Zatem aby temu zapobiec mordują naukowców i niszczą ich pracę, a Willa zabijają w bardzo wyrafinowany sposób. Oni reprezentują ludzką naturę. Will już jako zwykły człowiek wyróżniał się swoim światopoglądem, co widzimy już od początku, gdy ubiera się na prezentację i denerwuje faktem, iż musi uczestniczyć w tym wydarzeniu, ponieważ darczyńcy finansów na badania na ogół śpią póki nie usłyszał słów "komercyjne zastosowanie", odrywa się od badań, choć on po prostu je lubi, podczas prezentacji, gdy mów o transcendencji o tym, że ludzkie myślenie nie zmieniło się w zasadzie od początku istnienia ludzi, że to jego żona chce zmieniać świat, a on chce go tylko zrozumieć to są ważne słowa, gdyż w świetle dalszych wydarzeń i już definiują Willa jako człowieka naukowca nieprzeciętnego. Idzie jednak na prezentacje bo wie, że to zapewni mu środki na kolejne 5 lat badań, potem dowiadujemy się, że nie współpracował nigdy z rządem, bo musiałby tym bardziej prezentować jakieś "wojskowe zastosowania". Jest człowiekiem oświeconym innego określenia na jego postawę nie znajduje. I bardzo kocha żonę. Sztuczna inteligencja, rozwój technologi to tylko otoczka, bo podobną kwestię mieliśmy w Odysei Kosmicznej 2001, gdzie historia była całkiem inna choć tez była kwestia sztucznej inteligencji. RIFT prezentuje pierwotny i obecny w każdym z nas strach przed tym co nieznane, niczym wieśniaki w średniowieczu łapią za widły i pochodnie idą palić wiedźmy, niczym inkwizycja wieszać wrogów porządku Kościoła i paląc ich książki. RIFT to ci którzy krzyczeli: "po co Gagarin leci w niebo do Boga", to Ci którzy wierzyli, że wybuch bomby atomowej spowoduje zapłon całego tlenu w powietrzu i zniszczy Ziemie, to ci co wierzyli że uruchomienie LHC zmieni pogodę na ziemi. Will i Evelyn reprezentują bezkresną miłość, która zmienia świat. Will po zdigitalizowaniu nie jest nowym bytem, czymś na miarę nowego Skynetu, to nadal Will, a przemiana jakiej obawia się Max (bo przecież to nie Will chciał zmieniać świat) i przemiana jakiej nikt nie był w stanie zrozumieć wynikała z miłości do Evelyn, ona zrobiła wszystko by go uratować, by nadal z nim być, on po przeniesieniu widząc moc i możliwości, zaczął spełniać marzenie żony, zaczął zmieniać świat. Kto inny jak żona może wiedzieć czy zdigitalizowany Will to jej maż, czy jakiś nowy niezdefiniowany byt. Ona wiedziała od początku, Max się zagubił (to rozdarta postać, co obrazuje traktat o konsekwencjach postępu technicznego, stający się biblią RIFT, jest po oświeconej stronie póki trwa przyjaźń z Willem i Evelyn, gdy zostaje ona nadszarpnięta przyłącza się do RIFT. Zdigitalizowany Will to już nie zwykły człowiek, ale też nie PINN, to co powstało to w myśl traktatu Maxa maszyna wspierająca człowieka, Will uwolnił się od ludzkich ograniczeń i granic ludzkiego mózgu, jego świadomość uzyskała wsparcie w postaci mocy obliczeniowej maszyny.
Jako człowiek kochający żonę, która zrobiła wszystko by nadal żył chciał również dać dowód swej miłości, i mający do dyspozycji taką moc zaczął realizować jej marzenie. Pokonał nawet śmierć. Will nikogo nie skrzywdził, nie pozbawił indywidualizmu (uleczeni byli kolektywem tylko w celach efektywniejszej pracy zespołowej sam Will mówi Evelyn o tym, a Martin postrzelony sam prosi aby go podłączyć do sieci Willa bo inaczej umrze) on chciał od początku ulepszyć świat. Niestety wiemy jak film się kończy. Prymitywny strach przed nieznanym wygrywa z potęga miłości i cofa cała cywilizację w rozwoju. Sceny pokazujące co Will mógł zrobić dla świata, znikające szkodliwe gazy w fabryce, czysta woda w rzece, czy rosnące drzewa, była po to by wzmocnić w nas uczucie tego co straciliśmy, przez ten nasz prymitywizm. Dziś ludzie uważają, ze osiągnięcia jakich dokonaliśmy, to do czego doszliśmy, nasza inteligencja i świadomość stawiają nas na szczycie ewolucji tej planety, ale niestety tylko tak nam się wydaję, bo nadal nasze myślenie jest prymitywne, a jedyną cechą jaka wyróżnia nas naprawdę od reszty zwierzęcego świata jest zdolność do bezkresnej miłości.
Bardzo trafne uwagi, mam podobne odczucia co do filmu:) Cieszę się, że na tej planecie są jeszcze myślący ludzie ;)
Zastanawia mnie tylko jedno - skoro Will-maszyna bazuje na Willu-człowieku, czyli tworze nieidealnym i przez to ostatecznie w końcówce wyżej niż ewolucję i rozwój ludzkości (czyli myślenie globalne) stawia jednak mimo wszystko jednostkę - siebie i żonę, to nie jest istotą w moim odczuciu idealną do prowadzenia świata ku lepszemu. Pojawia się tu pewna częściowo niebezpieczna hierarchia - bo mimo, że w koncepcji filmu każdy człowiek jest sobą, współpracuje z innymi, to jest jakaś nadrzędna jednostka sterująca, która lepiej byłoby gdyby była bezstronna... Tu mam właśnie problem, jak to rozstrzygnąć. Czy lepiej żeby hierarchia była, czy też nie?
Ja również się cieszę :) No to jest kwestia istotna. Jednak jak prześledzisz historię ludzkości, czy masz tez przykłady obecne w świecie natury zawsze jest ktoś na szycie hierarchii, ludzie od zawsze potrzebowali kogoś kto ich poprowadzi, zorganizuje, będzie królem, prezydentem, carem, tyranem, sami tworzyli chaos, bałagan, każdy dbałby tylko o siebie. W mrowisku rządzi królowa, w kopcu termitów również, a zobacz jak wielkie rzeczy potrafią wykonać i jak pracują. W stadzie wilków jest samiec alfa. W historii ludzkości przecież ludzie byli prowadzeni przez jednostki, które miały na celu dobro ogółu. Niestety byli to tylko ludzie i nie raz prywatne życie miało wpływ na ich decyzje. I widzisz tu pojawia się poruszona prze Ciebie na początku kwestia czym zatem był Will? Nie był już tylko człowiekiem, ale nie był też maszyną. Kochał swoją żonę bo to pamiętał, czy rzeczywiście ją kochał, ale emocjonalnie nie mógł tego wyrazić, bo był w maszynie niezdolnej do uczuć?
Dobrze, załóżmy, że jednostka nadrzędna jest koniecznością, pojawia się jednak zgrzyt w postaci "jej własnego interesu", który mnie, gdybym miała się osobiście dać "zdigitalizować" przez Willa, trochę kłuje. Bo musiałaby to być już na wstępie jednostka wybitna, krystaliczna pod względem podejścia do życia, świata, wartości moralnych i ponad wszystko stawiająca dobro wspólne kosztem własnego. Wtedy miałoby to sens, bo żaden ze zdigitalizowanych nie miałby podstaw do stawiania oporu w obrębie własnego ja. To tak już abstrahując od filmu :) Po prostu cała idea digitalizacji mi się bardzo podoba, tylko zastanawiam się co trzeba by było zapewnić ludzkości żeby na to przystała (prócz oczywiście praktycznie nieśmiertelności i nieograniczonych możliwości poznawczych i twórczych:p ), ponieważ wszędzie tam, gdzie pojawia się "władza", pojawia się podejrzliwość.
No niestety każda decyzja do wybór, coś za coś. Nie ma ryzyka nie ma korzyści :) Ale wracając jeszcze do filmu. Mówisz o jednostce wybitnej, krystalicznej, w filmie Will jeszcze jako zwykły człowiek był bliski ideałowi oświeconego człowieka oderwanego od prymitywizmu, od ludzkich ograniczeń, co udowadniał w wielu swoich wypowiedziach. Pozatym nie stawiał dobra ogółu poniżej własnego, realizował owe dobro w obu aspektach równocześnie. na tej podstawie sądzę, iż akurat zdigitalizowany Will pozbawiony był tych ludzkich prymitywnych zapędów jak chęć do władzy - rządzenia i dzielenia.
Max to sceptyk. Prawdziwy naukowiec. Nie jest naukowcem ten, kto nie dostrzega negatywów swoich działań. Will widział w tych badaniach wyłącznie samo dobro. Max widział w nich ogromny potencjał, szczególnie na polu medycyny, lecz jednocześnie przestrzegał przed nadużyciami tak potężnej technologii. To już nie jest bowiem budowa tostera, czy samochodu. Jest to budowa sztucznej inteligencji, wirtualnego bytu, który czuje, myśli, uczy się i naturalnie ewoluuje. Tylko głupiec by widział w tak potężnym osiągnięciu wyłącznie plusy. Zresztą, dalszy rozwój akcji w filmie udowodnił słuszność obaw Maxa. Zresztą, najbardziej nienaukowo zachowującą się osobą jest Evelyn. Transfer świadomości przeprowadzony bez żadnych wcześniejszych badań, a następnie wpuszczenie takiego tworu do globalnej sieci, było całkowitym zaprzeczeniem naukowego postępowania. To tak jak gdyby genetyk stworzył całkowicie nową bakterię i bez przeprowadzania badań, po prostu wpuścił ją do ekosystemu.
Evelyn w tym filmie reprezentuje raczej kogoś kto nie potrafi się pogodzić z odejściem ukochanej osoby i robi wszystko, by ją przy sobie zachować. Dziś niektórzy ludzie po śmierci bliskiej osoby idą do zaklinacza, który rzekomo potrafi rozmawiać z duchami zmarłych. Evelyn robi podobną rzecz. Tworzy komputerową kopię jej ukochanego i gdy ten nawet zachowuje się wbrew jego wcześniejszym ideałom, a nawet zaczyna odbierać ludziom wolność, ona wciąż nie może odejść od Willa, pomimo tego że widzi iż to co on robi jest złe.
Evelyn cały czas przebywa z programem komputerowym, wzbogaconym o osobowość człowieka. To nie jest człowiek wsparty przez maszynę, a raczej maszyna skażona przez człowieka.
Nie tu się z Tobą nie zgodzę w wielu kwestiach. Will jako fizyczny człowiek pozbył się ludzkich ograniczeń, umiał myśleć globalnie, ogóle dobro wynikające z nauki było jego celem, wiedział, że strach przed tym co stworzy naukowiec jest tym pierwotnym lekiem jaskiniowca. On już jako człowiek był wyzwolony od tego leku, a jako maszyna miał moc by zaświadczyć, iż nie możemy bać się wyników postępu. Oppenheimer jak ronił bombę atomową wiedział, że to będzie brań zagłady,ale wiedział też, że to pierwszy krok do okiełznania energii atomowej, bez tego co zrobił wtedy mielibyśmy elektrownie atomowe znacznie później, a takie coś jak bomba atomowa i tak było nieuniknione. Na tym polega wyjątkowość głównego bohatera, pewnie gdyby kto inny zdigitalizowany został i posiadł taką moc to wykorzystałby ją bardziej niecnie, ale nie on nie Will.Jakie obawy Maxa zostały pokazane? Maxowi, RIFT, Josephowi, Buchananowi wydawało się, że Will jest ziszczeniem ich obaw, ale tak nie było. Czy Will kogoś skrzywdził? Czy odebrał indywidualność? Will niczym Bóg emanował dobrocią wszystko co robił robił by polepszyć świat. Evelyn zachowywała się tak a nie inaczej bo w tej chwili nie była już naukowcem, a żoną walczącą o życie ukochanej osoby. Will nie zachowuje się wbrew wcześniejszym ideałom - jak powiedział "To moja żona chce zmieniać świat, ja chcę tylko go zrozumieć" Jako zdigitalizowany Will realizował oba te cele, przecież prze badania poznawał świat, a zarazem jako dowód miłości realizował marzenie żony, czyli go ulepszał. Evelyn dała dowód swej miłości ratując jego życie wszelkimi dostępnymi środkami, on podziękował jej. Jedynym ograniczeniem Willa był brak emocji jego zdigitalizowanej wersji, co pokazuje problem sumą ilu czynników jest człowiek. Czy emocje to wyraz ciała? czy wyraz ducha? Czy świadomość to tylko pamięć bez emocji? Czy emocje są tak niepojęte, że nie da się ich skopiować lub przenieść, a zostaje po nich wyłącznie pamięć? Zatem czym jest człowiek? To jest jedyna otwarta kwestia tego filmu. A na nie nikt nie zna odpowiedzi.
Problem z Twoim myśleniem zaczyna już się na samym wstępie. Ostatni raz Willa widzimy w momencie jego śmierci, dalej mamy do czynienia ze sztuczną inteligencją.
Mengele też się wyzbył strachu przed tym, co może odkryć i dzięki temu nie miał wyrzutów sumienia, mordując ludzi w imię nauki. W końcu robił to dla wyższego dobra, dla dobra nauki i postępu, dla zrozumienia rzeczywistości.
Faktycznie, ktoś inny by użył tej mocy do np. okradania ludzi. Ale nie Will. Will jedyne co chciał zrobić, to zabić 8 mld indywidualnych istnień ludzkich, przemienić je w organiczne marionetki wykorzystywane do swoich celów. Na Ziemi pod rządami Willa, istniałaby jedynie jedna forma życia - świadomy program komputerowy. Nie istnieliby ludzie, jelenie, zające, bakterie, czy nawet drzewa. Cały ekosystem stałby się jednym wielkim organizmem, sterowanym przez komputer.
Miał problem z emocjami? Nie, Will nie miał problemu z emocjami. Wiedział doskonale, że mocje są zwyczajnymi reakcjami chemicznymi w ludzkich mózgach. W emocjach nie ma nic duchowego. Jest to czysta biochemia. Co zresztą idealnie pokazuje scena, gdzie Will ujawnia, że przez cały czas skanował ciało Evelyn, wiedząc dokładnie co myśli i co czuje.
No to jeżeli Will był tylko maszyną w Twoim myśleniu kolejnym Skynet`em, to dlaczego robił wszystko by jego żona czuła się dobrze ? Dlaczego pokonał śmierć, wyhodował sobie swoje ciało i powrócił z cyfrowego świata? Nie jest tak jak Ty piszesz. Zdigitalizowany Will nie był już zwykłym człowiekiem, ale nie był też zwykłą maszyną, był czymś pomiędzy. Ludzka świadomość z definicja dobra i zła, wspomnieniami życia, ludzkiego realnego świata, wspomnienia dawnych uczuć i emocji, z mocą maszyny przekraczającą zdolności ludzkiego mózgu. Digitalizacja Willa pozbyła go jedynie możliwości wyrażania uczuć, gdyż moc ludzkiej świadomości można przeliczyć, natomiast uczuć nie, ale Will wiedział co to dobra i wiedział, bo pamiętał, że miłość do drugiej osoby jest dobrem. Nie mamy tu do czynienia, że sztuczną inteligencją - mamy tu połączenia człowieka i superkomputera. Po zatym nieuważnie oglądałeś film Will mówi przecież wyraźnie w filmie, że on nie odbiera ludziom ich indywidualności, kolektyw w sieci stanowią jedynie w pracy, pozyskiwaniu i wymianie informacji. Sam Martin jak RIFT i rządowi z Maxem go odłączyli od sieci Willa i postrzelili celem pobrania krwi, co powiedział Martin "Podłączcie mnie inaczej umrę" - tak mówi zniewolona jednostka pozbawiona wolnej woli? Skanował ciało Evelyn, ale nie po to by ją kontrolować.
Twoje myślenie jest niezwykle ułomne. To że coś jest sztuczną inteligencją, nie znaczy że będzie mordować i myśleć tylko o sobie. Myślisz w całkowicie ułomnych kategoriach. Sztuczną inteligencję można zaprogramować na konkretne działania, czyli pozwolimy jej dokonywać wyborów w ramach tego, co włożymy do programu. Obecnie są budowane autonomiczne drony, które same będą wybierać cele i je zabijać, ale jednocześnie budowane są autonomiczne roboty medyczne, które same będą analizować ranę i wybierać najlepszy sposób pomocy medycznej. Program robi to, co mu każemy robić. PINN był zaprogramowany na niesienie pomocy ludzkości. PINN został stworzony jako właśnie pomoc dla ludzi.
Pokonał śmierć? Chodzi Ci o te technologie odtwarzania tkanek ciała? Robił to, ponieważ na to był zaprogramowany. PINN miał wytwarzać lekarstwa i odkrywać nowe sposoby leczenia. To mówi już na początku Max. I właśnie to robił.
I nie, Will NIE POWRÓCIŁ z wirtualnego świata. Przecież WillPINN do końca jest programem komputerowym, a ostatecznie nawet Evelyn zostaje podłączona do niego. WillPINN wciąż kontroluje każdego nanobota, każde zainfekowane sobą ciało - w mieście to on steruje ciałami wszystkich mieszkańców i wszystkimi nanobotami.
WillPINN był programem komputerowym, do którego programu dostała się świadomość Willa - jego wszystkie odczucia, plany, marzenia, obawy i te dane PINN wbudował w strukturę swojego oprogramowania. Wszystko co się na nas składa - nasze marzenia, wspomnienia, pojęcie dobra i zła, plany, pasje, wiedza, zainteresowania, a nawet umiejętności - to wszystko jest zapisane w mózgu w postaci impulsów elektrochemicznych. Takie dane bez problemu można wgrać na komputer. Zresztą, obecnie trwają nad tym badania naukowe, tak samo jak trwają badania nad ludzką nieśmiertelnością.
Mhm... Czyli według Ciebie gdybym znał Twoje myśli, Twoje uczucia, mógł poruszać Twoim ciałem i miałbym możliwość włączenia, lub wyłączenia Twojej świadomości, to nadal byś był niezależnym indywiduum? Masz chyba dziwne pojęcie indywidualizmu. Na filmie jest jasno pokazane, że WillPINN steruje wszystkimi ciałami w ośrodku, a na koniec steruje także wszystkimi w wiosce.
No właśnie, i dopiero kiedy go odłączyli od sieci, mówił on, nie WillPINN. W dodatku widać było że stanął, gdy go otoczono siatką miedzianą, ponieważ WillPINN stracił kontrolę nad jego ciałem. A to że powiedział iż umrze bez połączenia - nanoroboty w jego ciele na bieżąco reperowały wszystkie uszkodzenia jego ciała. Jasnym jest zatem, że w wyniku strzału mógł umrzeć, zaś w wyniku podłączenia do sieci, rana by została zaleczona.
Samo skanowanie ciała, by znać myśli i emocje jest formą zniewolenia. No, chyba że według Ciebie wolność nie ma nic wspólnego z tym, że każdy wie co myślisz i czujesz...
Widzisz myślisz kategoriami RIFT i tych bojących się, nie jesteś w stanie zrozumieć, iż taka technologia nie musi stanowić zagrożenia, zniewolenia. Przede wszystkim nie rozumiesz, że zdigitalizowany Will to nie był już ani zwykły człowiek, ani PINN, nie był to sztuczna inteligencja, połączenie ludzkiej świadomości z maszyną stworzyło coś nowego.
Sądzę, iż zamiarem reżysera i scenarzysty było właśnie stworzenie takiej historii by zrodzić takie dyskusje jak nasza. Raczej się nie dogadamy :), gdyż prezentujemy dwie skrajne interpretacje filmu. Zatem tym wpisem kończę :), ale dziękuję za konstruktywną wymianę zdań :)
Widzisz, nie myślę kategoriami RIFT, ponieważ - tak gdybyś nie zuważył - mam w awatarze symbol transhumanizmu, czyli poglądu mówiącego, iż powinniśmy użyć nauki i techniki do przezwyciężenia ludzkich słabości i stać się panami naszej ewolucji. Nie znaczy to jednak, że uważam iż postęp nie ma wad, ponieważ je ma i to zostało dobrze pokazane na filmie.
Różnica między nami jest taka, że ja rozumiem jak działa cybernetyka, Ty nie rozumiesz. Jeśli wyślesz mi jakąś piosenkę na komputer, to ona nie znika z Twojego dysku. To nie jest tak, jak z rzeczami materialnymi, nie możesz mieć ciastka i zjeść ciastka. Nie mniej jednak dając mi plik, tak naprawdę pozwalasz mojemu komputerowi stworzyć idealną kopię tego pliku. To jest kopia Twojej piosenki, nie zaś ona sama. Tak samo wygląda proces przesyłania świadomości. Ta świadomość nie jest zabijana w nośniku A i przenoszona do nośnika B. Nośnik B kopiuje całą zawartość nośnika A. Gdyby Will umarł nieco później, miałby okazję porozmawiać z komputerem, który myśli że jest nim. Ty wierzysz - wbrew naszej naukowej wiedzy - że świadomość człowieka jest czymś działającym poza biochemią mózgu, z powodu czego wierzysz, iż Will przeniósł się do komputera i tam był nadal nim. Nie był i to mamy kilka razy w filmie pokazane, szczególnie w momencie, gdy Tagger zapytał o udowodnienie, iż jest samoświadomy, na co WillPINN odpowiedział mu słowo w słowo tak, jak PINN na początku filmu.
Jak wykasuje swoja piosenkę ze swojego dysku, to na Twoim pozostaje jedyna idealna kopia, idealna. Czym skopiowany plik różni się od oryginału Panie znawco cybernetyki? A skąd pewność, iż świadomość ludzka nie może działać poza biochemią mózgu? Jak na razie nie udało się skopiować ludzkiej świadomości, ograniczasz rozumienie filmu dzisiejszym stanem nauki i wiedzy. Co do udowodnienia świadomości tak było, ale widzisz ja uważam, iż to było niejednoznaczne - z jednej strony świadczyło, iż był samoświadomy, ponieważ ironizował spotkanie z Josephem w jego laboratorium, gdzie pokazywał mu PINN, a z drugiej strony rzeczywiście miał ten sam problem co PINN. Widać zatem, że taka dwuznaczność filmu była celem twórców.
Ot co, chociażby takimi rzeczami, jak np. czas powstania, czy też bardzo małymi wahaniami wielkości pliku, a co za tym idzie, wahaniami zawieranych danych. Zresztą, Twoje pytanie brzmi niczym "czym niby by się różnił klon człowieka od oryginału?". No choćby właśnie tym, że klon to klon, jest już oddzielnym organizmem, czymś zupełnie innym niż pierwowzór, pomimo tego że ma te same wspomnienia, wygląd i wszystko inne.
Skąd wiadomo? Ano stąd, że mamy całą masę zbadanych i opisanych przypadków uszkodzenia mózgu, w wyniku których dana osoba nie mogła odczuwać smutku, lub ciągle odczuwała smutek. Nie mogła kochać, lub nie mogła nic zapamiętać. Wszystkie emocje jakie odczuwamy są kierowane mózgiem, jest to naukowy fakt opisany w tysiącach prac naukowych. Póki co nie odkryto ani jednego zachowania, czy emocji, która by miała swe źródło poza mózgiem. Dodatkowo badania z rezonansem magnetycznym wskazały źródło miłości, nienawiści, strachu, fascynacji, a nawet wiary religijnej i poglądów politycznych, które też są sankcjonowane pracą mózgu.
Oczywiście, że mam naukowe podejście do tematu. Film opowiadał o nauce i o naukowych tematach. na film, który tak jawnie wypowiada się na temat nauki i transhumanizmu, trudno mi patrzeć inaczej, niż przez pryzmat naukowy.
Problem jest tak rozbudowany, że nie ma co ciągnąć dyskusji, ale dzięki za bądź co bądź - inteligentną i kulturalną wymianę opinii. :)
Jak wykasuje swoja piosenkę ze swojego dysku, to na Twoim pozostaje jedyna idealna kopia, idealna. Czym skopiowany plik różni się od oryginału Panie znawco cybernetyki? A skąd pewność, iż świadomość ludzka nie może działać poza biochemia mózgu? Jak na razie nie udało się skopiować ludzkiej świadomości, ograniczasz rozumienie filmu dzisiejszym stanem nauki i wiedzy. Co do udowodnienia samoświadomości to było to dwuznaczne, bo albo rzeczywiście powtórzenie słów PINN stanowiło o tym, iż miał nadal wady PINN, albo tez ironizował spotkanie z Josephem w jego laboratorium. Owa dwuznaczność jest celowa i zamierzona przez twórców. Ty masz swoje racje, bo tak rozumiesz film, ja wręcz odwrotnie. PEACE !!! :)
Jak wykasuje swoja piosenkę ze swojego dysku, to na Twoim pozostaje jedyna idealna kopia, idealna. Czym skopiowany plik różni się od oryginału Panie znawco cybernetyki? A skąd pewność, iż świadomość ludzka nie może działać poza biochemia mózgu? Jak na razie nie udało się skopiować ludzkiej świadomości, ograniczasz rozumienie filmu dzisiejszym stanem nauki i wiedzy. Co do udowodnienia samoświadomości to było to dwuznaczne, bo albo rzeczywiście powtórzenie słów PINN stanowiło o tym, iż miał nadal wady PINN, albo tez ironizował spotkanie z Josephem w jego laboratorium. Owa dwuznaczność jest celowa i zamierzona przez twórców. Ty masz swoje racje, bo tak rozumiesz film, ja wręcz odwrotnie. PEACE !!! :)
No kurde, widzę, że dyskutujemy nie tylko z fanbojem, ale dodatkowo kimś, kto ocenia film nie pamiętając podstaw, o które ten film zahacza.
W takim razie koniec tematu, bo to się zaczyna robić śmieszne... albo smutne.
Faktycznie, nie ma sensu. Nie dajesz żadnych merytorycznych argumentów, a dyskusja polegająca na przekrzykiwaniu się kto ma bardziej rację, jest idiotyzmem. Peace.
Ekstra riposta na końcu, winszuje i podpisuje się w całej rozciągłości, bo to prawda.
To pozostań na poziomie Transformersów i nie udzielaj się w tematach, które przerastają jak widać znacznie Twój intelekt kolego, skoro Transformersy są dla Ciebie jakimś odnośnikiem do czegokolwiek.
Widzisz niestety z ignorancją i głupotą nie wygrasz, jak widać. Film nie będzie sukcesem bo niestety jest za ambitny, a to jak widać przerasta pojmowanie wielu ludzi.
Na video mówisz :-) Eh to były czasy kiedy oglądało się na video filmy pożyczone od kolegi itd. Gniotem tego filmu bym nie nazwał bo wg mnie ani o chwilę nie ociera się o kicz chociaż jest na wskroś amerykańską komercyjną produkcją to całkiem zjadliwą.