Właśnie wróciłem z zielonogórskiego Cinema-CIty. Ogólnie rzecz ujmując film wygląda tak: 2 razy więcej akcji, 2 razy więcej humoru (bardziej odważnego niż w jedynce), 2 razy więcej efektów. Czyli to co wymagane jest od sequeli wielkich blockbusterów zostało spełnione.
Sama fabuła nie grzeszy oryginalnością, a jak wnikać w film mocniej to można łatwo poczuć się urażonym, faktem że scenarzyści jawnie mają widzów za nic nie myślące maszyny do pożerania popcornu. O dziwo jednak uważam, że filmu to nie psuje, bo ma być to rozrywka i rozwałka wielkiego kalibru, i takim właśnie działem ten film jest.
Wiele osób pisało, że walki były chaotyczne, film przesycony patosem, itp. Ja totalnie się nie zgadzam, walki były ciekawie poprowadzone, krótkie ale treściwe, wszystko było widoczne i klarowne, i o dziwo rozróżniałem od siebie te wszystkie roboty. Patos był, owszem, lecz jak na Baya to zupełnie mała ilość, nie wkurzająca tak jak w innych jego filmach.
Film w swojej klasie, czyli rozrywkowego kina sci-fi oceniam na maksymalne 10/10. Zdecydowanie największe widowisko kinowe, i myślę że wizualnie tylko grudniowy Avatar go pokona. Film polecić moge tym którzy idą na film po wizualne fajerwerki i 2,5 godziny relaksu w postaci dobrej nie wymagającej myślenia rozrywki, dla osób wymagających inteligentnej rozrywki zdecydowanie filmu nie polecam, bo wyjdą nieusatysfakcjonowani.