i się ogarnąłem. na bok sentymenty. Bay skopał sprawę na całej linii. odebrał temu filmowi klimat, a Transformersom osobowość. w jedynce roboty miały swoje indywidualne osobowości, a tutaj jest po prostu mix zadym i wybuchów. jakiś Bot coś powie, drugi strzeli, coś się rozpieprzy w drobny mak i na tym się kończy ich rola. Bay odebrał filmowi to "coś" z jedynki.
efekty są bardzo dobre, ale przesadzono z ilością, zwłaszcza w walce na pustyni, gdzie jest całkowita siekanka.
humor o wieeeleee gorszy niż w jedynce. o ile Wheeliego i bliźniaków można jako tako ścierpieć, to naćpana matka, jaja Devastatora i goła dupa Simmonsa to gruba przesada.
fabuła i scenariusz są pełne błędów, ale aż tak jak niektórzy piszą tragicznie nie jest.
ocena z 9/10 leci 7/10 za efekty, niezłą muzykę i sentyment do robotów.
ech, jeszcze dwa pytania. gdzie jest Barricade?! i czemu do ciężkiej cholery nie mogli wskrzesić tym kawałkiem kości z bazy Jazza?!
p.s. jak ktoś się rozczytał z mojego bełkotu to gratulacje :D