no tak - i teraz dzieci uwierzą, że to prawdziwa historia Tristana i Izoldy... Gdzie tam król Marek, gdzie Branwen, gdzie Morhołt... Wiadamo, ze wszystkiemu winien Galeon (pardon, Ganelon). Żeby choć Morgana. Myślałam, że dobrze się kończący dzwonnik z Notre Dame i Anastazja to szczyt ostateczny. A gdzieżby! Tylko czekać Zbrodni i Kary, gdzie student Rodia chce zabić (ale nie zabija) złą babę, a odwodzi go od tego piękna barmanka Sonia. I Hamleta, gdzie Mr. H. (podobny do Nea) zabija Klaudiusza i szczęśliwie żyje z Ofelią (podobną do Salmy Hayek). Czasem nie warto "przybliżać dzieciom arcydzieł literatury". Dorosną. Same się zbliżą.