PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=189}

Truman Show

The Truman Show
1998
7,4 523 tys. ocen
7,4 10 1 522570
8,0 83 krytyków

Truman Show
powrót do forum filmu Truman Show

Ten film to kwintesencja obrazu poetyckiego: obrazu, który poprzez metaforę sugeruje dwuwarstwowość rzeczywistości. Oto bohater żyje w świecie, w którego konkretność nie wątpi – bez wątpienia jest to świat rzeczywisty. A jednak, jak się okazuje, ów fakt, nie wyklucza możliwości, że istnieje świat bardziej rzeczywisty od tego, w którym żyje bohater. Casus jaskini. Trzeba się tylko wyzwolić. Nie, nie ma żadnych namacalnych więzów. Więzieniem jest sama świadomość. A raczej jej brak. Niewiedza. Świat zewnętrzny nie jest dla Trumana światem idei, ale jedynym prawdziwym światem. Jego znajomość uniemożliwia funkcjonowanie w świecie, jaki znał. Teraz uchodzi w nim za zagrożenie i dziwaka. Nie jest już zintegrowany ze światem i nigdy więcej nie będzie. Przed nim tylko jedna droga. Do całkowitej wolności. Do całkowitego poznania. I Truman to osiąga.
Rzeczywistość, w jakiej istniejemy, jest halucynacją, która nie chce nas wypuścić z rąk. Można się z niej uwolnić, ale trzeba zapłacić wysoką cenę. Cierpienie, nieprzystosowanie – oto waluta, jaką w takim wypadku zwykło się płacić.
Możemy sobie zadawać pytanie o naturę funkcjonowania tak urządzonego świata. Odpowiedzi nigdy do końca nie będą satysfakcjonujące. I zawsze będą metaforyczne, zawsze będą tylko obrazem sugerującym.
Osobiście uważam, że natura tego świata nie odnosi się do dwóch różnych światów, między którymi można wybierać. Tym bardziej śmieszy mnie pojęcie świata idei. Rzeczywistość jest pewną całością, owszem dwuwarstwową, owszem można ją redukować i zubażać, ale ślady prawdziwej rzeczywistości, a raczej pełnej rzeczywistości, pojawiają się w życiu każdego człowieka. Składają się na nią wszystkie te elementy, które z pozoru nie pasują do uporządkowanego obrazu świata, jaki tworzy na swoje potrzeby jednostka racjonalna. To z niego pochodzi wszystko to, czego nie rozumiemy, co nas przeraża. Istnienie to nie ma właściwie innej natury, jest to świat równoległy, a nawet jednoczesny z naszym, ale w jakiś niewyjaśniony sposób umyka on naszej uwadze. Czasami przeczuwamy jego istnienie, ale szybko porzucamy podobne intuicje, gdyż wydają się nam zbyt podobne do halucynacji, do złudzeń, a nawet przesądów.
Przychodzi mi do głowy taki obraz. Wyobraźmy sobie, że nasze działania, na które składa się tak logiczna i porządkująca wszystko kolejność przyczynowo-skutkowa, zostają oświetlone przez swego rodzaju stroboskop, wydobywający tylko niektóre aspekty naszego istnienia. Gdyby poskładać w spójną całość wydobyte przez stroboskop obrazy, utworzyłyby obraz prawdziwego, bardziej rzeczywistego życia. Składają się nań pewne postawy i wybory. Większa część tego, czym żyjemy, to pozór tylko i cień. Przelotny i nieistotny byt. To, co wydobywa stroboskop, jest wieczne, a więc i prawdziwe. Wobec wieczności prawdziwe może być tylko to, co w niej partycypuje, czego zniszczyć nie można.

*

"Truman Show" nie jest o uwięzieniu w świecie jakiejś jednostki. Jest o pozornym świecie w ogóle. W "Truman Show" możemy postawić pytanie: co robi gliniarz-statysta po pracy, po odegraniu swojego epizodu? Odpowiedź może być taka: wraca do domu, do rodziny, spotyka się z przyjaciółmi, pije i je, itd. Natomiast takiej odpowiedzi możemy udzielić tylko my. Wiemy, że Truman jest w programie telewizyjnym. Co wie, co widzi i co myśli sam Truman? Oto jest pytanie! Czy nie czuje się jak szaleniec? Jak obłąkany? Jakby za chwilę miał wylądować u czubków? Nie wie o żadnym programie telewizyjnym, wie tylko, że coś jest nie tak. Że rzeczywistość jest pozorna, że wszyscy przypatrują mu się, że czyhają na jego reakcje. Czuje się dziwnie. Jakbym był JEDYNYM człowiekiem, a cały świat był pozorny. I to jest bardzo głęboka obserwacja psychologiczno-mistyczna. Kto był na granicy obłędu, ten wie, że dokładnie tak jest. Mamy wrażenie, że uczestniczymy w spisku, że rolą ludzi jest utrzymywanie nas w świecie, byśmy nie chcieli się z niego wyzwolić – czyli umrzeć (jak np. w "Mesjaszu" Vidala), mają nas zachęcać albo straszyć (jak w biurze podróży) – wiedzą, że wszystko możemy, więc postawiono strach (jak w noweli Sienkiewicza "Dwie Łąki") na straży wyznaczonych nam granic. Cofamy się przed wyzwoleniem – a wyzwoleniem jest śmierć. Po prostu. Wierzący dodadzą: Chrystus tam czeka, kiwa głową z niedowierzaniem i nie może się nadziwić, że nie chcemy do niego dołączyć, zwłaszcza od kiedy już wiemy, że możemy. Że wystarczy wyciągnąć rękę. Takim opisem rzeczywistości jest właśnie "Truman Show", jest odwzorowaniem psychiki człowieka wpadającego w obłęd, bądź człowieka doświadczającego nawrócenia. Mamy jeszcze dalej idące wrażenie religijne. By zrealizować wezwanie Chrystusa, musimy odwrócić się od świata. Nie będzie łatwo, świat upomni się o swoje prawa. Będzie nam ciągle przypominał o sobie i o swoich „prawdziwych” wartościach. Żona będzie nam czyniła wyrzuty, że zajmujemy się nie tym co trzeba. Z drugiej strony będzie nam się narzucać wszystko, co prowadzi do PRAWDY.
Ale nie musimy się bać – wszystko możemy. Pokonamy burzę jaką zesłał reżyser. I tym reżyserem nie jest Bóg, raczej Szatan. Bóg czeka po drugiej stronie. Siłą, która może tam prowadzić jest miłość. Ale co to jest miłość? Łatwo ją pomylić z uleganiem instynktom, zamiast się wznieść, możemy spaść, to magia schodów, na których się znajdujemy. Szatan nie śpi. Ciągle operuje przeciwieństwami.

*

"Truman Show" czyli świat wykreowany przez człowieka dla człowieka. Oto jedna ze scen z filmu: Truman z wycinków gazet tworzy obraz swojej ukochanej. Próbuje powołać do istnienia nowy świat. I wystarczyłoby, aby twórcy Truman Show zasugerowali, że świat, w którym żyje Truman jest wymyślony przez… niego samego. Bo tak jest w rzeczywistości. Jesteśmy autorami wszechświata, tak jak sugerują filozofowie, ale w zupełnie innym sensie. Nie chodzi o poziom rozwoju cywilizacji, o kolejne stadia rozwoju, nie chodzi o poziome, chronologiczne następstwo, lecz o rozwój pionowy, duchowy, o poziom świadomości i urzeczywistnienia. To stan umysłu. Możemy w każdym momencie zrozumieć, że jesteśmy twórcami świata, że jesteśmy Bogiem, to tylko kwestia poziomu świadomości, a nie rozwoju cywilizacji. To co osiągnie cywilizacja, można osiągnąć w zaciszu swojego domu, w cichej kontemplacji. Możemy poczuć się Bogiem, stać się nim i nie jest to żadne proste porównanie, nie chodzi o sytuację, gdy czując się wyjątkowo dobrze, mówimy „czuję się jak Bóg”, chodzi o sytuację, że stajemy się Bogiem, naprawdę, bez żadnych przenośni i jest to stan, którego z niczym innym pomylić nie można. Odkrywamy, że świat jest tym samym, co my. Życie w Matrixie czy "Truman Show" (zbieżność tytułu filmu i tytułu programu telewizyjnego nie jest przypadkowa) polega na tym, że wydaje nam się, że żyjemy w świecie pozornym, nie wierzymy w prawdziwą rzeczywistość, rzeczywistość wszechmocy, Boskości i tworzenia. Utrzymujemy się w złudzeniach śmiertelności, ograniczenia, niemocy. W rzeczywistości jesteśmy Bogami, którzy nie wiedzą, że nim są. Tego uczył Chrystus, ale został oczywiście źle zrozumiany. Świat pozorny może odbierać tylko na swoim poziomie, może tworzyć tylko swoje złudzenia, dopasowując je do swoich ograniczonych (ograniczonych dlatego, że tak siebie postrzegamy, a nie dlatego że tacy jesteśmy) możliwości – nasza wiara jest tylko pogańska, czyli postrzega Boga jako transcendentnego, wykraczającego poza nas, istniejącego w odcięciu od nas, a Bóg jest transcendentalny – poza bezpośrednim poznaniem, trzeba przejść na inny poziom świadomości, by go poznać i zrozumieć, że jesteśmy nim.