eee... yyy... nie wiem od czego zacząć, może od tego że film z książką wspólne ma tylko imiona bohaterów i może ze dwie sceny, a tak poza tym to jest to zero absolutne. Nie będę się rozpisywał, wspomnę tylko o królu, który jak się pierwszy raz pojawił to myślałem że to jakiś lokaj, o Konstancji która ma coś między 105 a 115 sekund czasu ekranowego i w sumie nie wiadomo po co tam w ogóle jest, o kardynale który spiskuje z Buckinghamem i o wątku Milady z którego nic nie wynika. Zaleta jest jedna i jest nią piosenka na napisach końcowych. Jestem niemal przekonany że rzygowiny Andersona z tymi wszystkimi statkami powietrznymi, wojownikami ninja i miotaczami ognia będą od tego czegoś lepsze.
1/10
Nie wiem jak film ma się do książki, ponieważ książki nie czytałam. Uważam jednak, że film jest całkiem dobry. Piosenka ( "All fof love"- jeśli się nie mylę) jest świetna.
Nie ma co do książki porównywać, ta "wersja" nie umywa się nawet do filmu z '73. Nie da się tego oglądać nawet, gdy na innych kanałach lecą reklamy (nota bene tam też totalne gówna) Teksty są poprostu żenujące, aktorsko na poziomie niemal zerowym (tylko Kiefer coś tam daje od siebie), de Winter jest fatalna, kardynał...a zresztą każdy, o'donnell powinien grać z tą mimiką w pornolach. Winno się powiesić wszystkich odpowiedzialnych za powstanie tej makabry!
Ja jakoś mam tak, że widziałam już kilka wersji Muszkieterów, książki, biję się w pierś, nie czytałam, ale mam zamiar nadrobić. W kwestii wierności wypowiadać się zatem nie będę. Mam jednak sentyment do wszystkich znanych mi wersji i ciężko jest mi wybrać ulubioną, aczkolwiek tę chyba faworyzuję - a to ze względu na Aramisa. Ale mniejsza o większość. Wiem, co czują wielbiciele książki, gdyż mam to samo z "Dumą i uprzedzeniem". Z tym że potrafię docenić walory artystyczne nielubianej przeze mnie wersji, wklepując sobie do czaszki, że film fajny, choć absolutnie niewierny. Z aktorstwem duża przesada - D'Artagnan, Kardynał (z całym szacunkiem do Tima C.) i król - przychlast to chyba najsłabsze ogniwa, ale pozostałe postaci mają swój urok. Są sceny, które faktycznie nieco irytują (nieco mi się przejadł humor tego typu), ale są i takie, od których nie mogę oderwać wzroku. No ale co kto lubi.