stwierdziłam, że fajny filmik. Nigdy nie przepadałam za "dziełami" panów Dumasów. Długie to i zazwyczaj na bakier z historią, więc gdy ktoś kracze, że Amerykanie przerabiają je tak jak nie należy, śmiech mnie bierze. Żadna adaptacja Dumasów mnie nie porwała, może oprócz Hrabiego Monte Christo z Depardieu, ale to dzięki Depardieu a nie Dumasowi.
Minusy tej adaptacji są takie jak zwykle. Za dużo biegania, kobiety głównie są ozdóbkami w ładnych szmatkach, muzyczka obowiązkowo symfoniczna hałasująca w momentach napięcia. Czyli jak zawsze te same powody dla których wolę kostiumowe dramaty, a nie kostiumowe filmy przygodowe. Poza tym:
* niestety jest tu D'Artagnan (w końcu to adaptacja Muszkieterów), a ten gówniarz pyszałkowaty idiota. Fakt, że gra go O'Donnell nie pomaga, zresztą aktor miał pod górkę...jak się gra idiotę, nic nie poradzisz na debilne teksty...
A teraz plusy:
* gra tu Kiefer Sutherland i na dodatek moją ulubioną postać, czyli Atosa (w innej adaptacji w tej roli występował chyba Oliver Reed, też wspaniale); w każdym razie, jest dobrze już na wejściu.
* czarny charakter jest grany przez Michael Wincotta. Cool. Więc grają tu dwaj faceci o najpiękniejszych chrypach. Wprawdzie Wincott głośniej charka, Kiefer za to jest subtelniejszy, trzeba tylko żeby lektor zamknął mordę bo nic nie słychać.
Podobał mi się pojedynek tych dwóch - szkoda że idiota D'Artagnan musiał zastąpić Sutherlanda...no ale idiota jest głównym bohaterem, fuck...
* trzej muszkieterowie są zabawni...Platt dobry...i nawet chyba Sheena polubiłam :)
* w filmie o muszkieterach nie ma spinek???? może to być lekki suprise, ale z drugiej strony ogląda się historię troche inną od tej którą już zaooglądalismy w cholerę...
...więc, nie jest źle...może ten film nie zasługuje na ochy i achy, ale przynajmniej jest rozrywkowy...uffff...
Zgadzam się z przedmówczynią :) Co do chrypki Michaela Wincotta to min dla tego wolę ogladac filmy z napisami... Film może nie wybitny ale naprawdę przyjemnie się ogląda.