W zasadzie to raczej głupota nad głupotami 'made in USA'. Jak się do czegoś zabiorą Amerykanie, to albo wypada schować się pod stół ze wstydu, że ktoś mógł coś takiego wymyślić, albo płakać ze śmiechu. Mnie do śmiechu tym razem nie było. Jeszcze pół biedy, gdyby to był amerykański pomysł, ale ,o zgrozo, to przecież ekranizacja Dumasa. Ekranizacja to dla takiego filmu komplement nad wyrost, więc go odwołam, to coś co bazuje na powieści tegoż pisarza. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miałam po tym filmie skłonności i myśli mordercze i dobrze, że nie nawinął mi się jakiś Ameryknanin, bo bym za siebie nie ręczyła. Nawet nie wiem, od czego by tu zacząć, więc od razu z grubej rury.
Ta nieziemska głupota płynąca z ekranu, to niewątpiwie wina scenarzysty, dlatego dies irae skupi się na nim.
JA naprawdę mogę wiele wybaczyć, ale nie sojusz Kardynała (oo,do niego jeszcze wrócę, tego sobie nie podaruję) z Buckinghamem. O ile mnie pamięć nie myli, to milord miał toczyć wojnę z Francją 'o przecudne dłonie Anny A.', ale kimże ja jestem, żeby poprawiać imć pana scenarzystę. Tak przy okazji Anna Austriaczka, choć Austriaczka pochodziła , proszę państwa i tu niespodzianka, z ... Hiszpanii. A jeszcze bardziej przy okazji - okazało się, że ta sama biedna Królowa napastowana przez Tima Curry'ego ( nie godzi się mnieszać nazwiska Kardynała) wyszła za mąż za swojego... syna. Tak, Ludwik XIV był nikim innym jak jej rodzonym pierworodnym. Mamy więc i kazirodztwo- ależ ci Amerykanie są perwersyjni!!!
I wracając do Kardynała. Ja zrozumiem, gdy się go pokazuje jako żądnego władzy intrganta, a niech tam, ale ten obleśny erotoman to już stanowczo ponad moje nerwy. Nie dość, że był wybitnie niewyżyty, to jeszcze miał probelmy z tarczycą, wiadomo w XVII w. medycyna nie była dobrze rozwinięta (ach, ten jego wytrzeszcz). Poza tym prowadził on dość orientalną politykę, o którą nie pokusił się nawet sam Dumas. Bo oto ten perwersyjny człowiek nie dość, że pożąda żony bliźniego swego, to jeszcze, bezczelny, chce zasiąść na tronie (Boże uchowaj o takiego króla, toż to Sodoma i Gomora) i przy okazji skrócić Ludwika XIV o głowę ( a to byłby cios)
C.D.N.
Brawo, brawo! Zgadzam się :D Mnie jednak film śmieszył głupotą - może i dobrze bo przynajmniej nikogo nie chciałam pomordować. Atos jak na mentora d'Artagnana po prostu - BUAHAHAHA. Chociażby i z samego wyglądu. No i d'Artagnan... Chociaż do O'Donella żywię sentyment i nawet powiem, że sympatię bo za złego aktora go nie uważam to jednak nie pasował do tej roli. I nie znosze gdy "d'Artagnan" wymawia się z amerykańskim akcentem coś na styl -
dar(amerykańskie r)teńięn.
Z ksywki widzę, że jesteś chyba fanką Dumas... No! Miło spotkać kogoś o podobnym guście. Jak coś to można u mnie na 'blogu' zostawić jakieś info.
Nie rozumiem, co masz do Kiefera Sutherlanda jako Atosa. Jak dla mnie był idealny. Uwielbiam tego aktora.
bo to jest amer. lekcja jak cos schrzanic =) przez caly film to powtarzalam i mialam ochote czyms rzucic w telewizor =/ o zgrozo! zabic tego, kto powiedzial, ze to jest ekranizacja - toz to obraza dla Dumas'a. pakt Richelieu z Buckinghamem - toz to przeciez Buckinghama zabito na rozkaz Kardynala! Anna Austriaczka zona Ludwika IV, a wlasnie - juz sama nie wiem: pomylili im sie krolowie czy kardynalowie? =?
śmieszne... (komentarze)
a gra aktorska, muzyka, to że film nie nudzi?
nie widzićie naprawde innych aspektów tego filmu?
Widzimy. Widzimy ze otóż zgromadzono w jednym miejscu Tima Curry, Kiefera Sutherlanda, Charliego Sheena, Rebeccę DeMornay, Oliviera Platta i Michaela Wincotta, czyli grono bardzo zacnych aktorów, podparto się Dumasem i, mimo tego, wyprodukowano kupę do kwadratu. To się nazywa wielkie marnotrawstwo i za to powinno się chłostać.
Ale cóż, scenarzysta był duchowym bratem tfurcy tego czegoś co zastępowało scenariusz w "Draculi 2000", co oznacza że nie był zdolny do wyprodukowania czegoś zawierającego logiczny ciąg zdarzeń.
NIe oglądałem filmu, ale nie macie prawa ośmieszać scenarzysty, to nie jest film dokumentalny, w historii kina scenarzyści często pracując nad scenariuszem na podstawie powieści zmieniali wątki, zakończenia lub poprostu połowe powieści wypir#@&*#:), często nawet w arcydziełach takich jak np."Śniadanie u tiffaniego". FIlm rządzi się innymi prawami, prawda czasu, prawda ekranu bla bla. FIlm to Film, prawda historyczną prawdą historczną, tyle. Ten film to jedynie wierzchołek góry lodowej, spójrzcie na taki "Kod da Vinci":P Pozdrawiam.
Rozwalaja mnie takie komentarze....A czego wyscie sie spodziewali? Barry Lyndona? Przeciez to typowy film "akcji" w stylu Piratów z Karaibów. Taki sam rodzaj senscjii, tyle ze w innej oprawie. To tak jakby zarzucic ahistorycznosc Komandosom z Navarony:)
Intencja twórców nie było stworzenie realistycznego filmu w duchu epoki.
Przecież jest napisane że film jest tylko luźno związany z powieścią, a nie jest jej adaptacja.......więc nie wiem o co wam chodzi.... po prostu nie oglądajcie:)
Hm, film nie jest za mądry. Ale to samo można powiedzieć o książce. Dumas stworzył swoją przygodową wersję historii, Amerykanie podkolorowali ją tylko swoją ignorancją. W zasadzie chyba żadna wersja muszkieterów nie wzbudziła u mnie głębszych uczuć (no może trochę rosyjska, ale wtedy miałm z 8 lat i prawdę mówiąc już jej nie pamiętam), bo opowiastka wydaje mi się naciągana u podstaw.
Jeśli lubię ten film oglądać to dlatego, że Kefir tam gra. Nie jest to jego rola życiowa, ale Kefir dobrze wypada nawet gdy się trochę wygłupia. Reszte można znieść, jeśli nie pragniemy się uczyć z tego filmu histori Europy :)
Przychylam się do opinii, że to kiepska opowieść o przygodach trzech muszkieterów - chyba najsłabsza jaką obejrzałam. Byłam rozczarowana i zdegustowana. Może jak ktoś nie czytał książki to ją "przełknie", ale dla mnie momentami była tak głupawa, że aż denerwująca.
Ktoś już tu wspomniał o radzieckim (tak, tak :) ) filmie z końcówki lat 70-tych - to dla mnie póki co najlepsza ekranizacja powieści Dumasa, nawet francuska nie była tak dobra.
a mnie się film podobał i nikt mi nie wmówi, że film to kupa psiego łajna :):) <jakże pięknie potrafie mówić>
atos jak na atosa był świetny, i tak dalej i tak dalej
mam nadzieje, że nie będzie dalszego ciągu tego pierwszego komentarza bo chyba bym się zabiła, później orzywiła i później znów zabiła
:):):)
Co z tego, że książka Dumasa też się mija z historią, dla niego nie ona była najwazniejsza. Do tego Francuz mija się z prawdą, ale jej nie przeczy, przedstawiona przez niego historia ma znamiona prawdopodobieństwa historycznego (jak cholera trudne słowo). Ten film natomiast to już wariacja absolutna, zupełne nietrzymanie się faktów, ale już mniejsza z tym, ten dobijający O'Donnell jako d'Artangan, jak tylko miał się pojawić już robiło mi się gorzej, rola z głupawych uśmieszków i tępych odzywek. Dobrze, że Dumas tego nie dożył.
no ale przecież pisze:
"Film luźno oparty na powieści Dumasa"
więc dlatego ten film nietrzyma się faktów
no może nie cały film, ale niektóre sceny i wogóle
ale z jednym się zgadzam, O'Donnell mnie rozbroił :):)
Nie, dlatego nie trzyma się Dumasa. Faktów też nie musi się ściśle trzymać, w końcu to nie Discovery. Ale ten film nawet jako luźna adaptacja kuleje. Większość kluczowych wątków pozmieniana, postaci zupełnie inne od książkowych. Zestawiając to z wersją z 1973 wygląda to naprawdę słabo:
d'Artagnan: Michael York - Chris O'Donnell, porównania nie ma żadnego, York miał klasę, styl, urok, O'Donnell nie mac, zupełnie zasłużona nominacja do Maliny, nie ma sceny przekazania miecza przez ojca, nie ma pierwszego zetknięcia z muszkieterami, Konstancję poznaje zaraz we wsi rarując ją od gwardzistów (sic)
Atos: Oliver Reed - Kiefer Sutherland, no tak, Kiefer jest dobry, ale to jest chyba najbardziej zmieniona postać, Atos w tej wersji to skrżyżowanie Atosa z Aramisem
Aramis: Richard Chamberlain - Charlie Sheen, lubię Charlie'go ale porównania ze smukłym i eleganckim Richiem nie ma, to chyba wogóle nie jest ten religijny i dystyngowany Aramis jakiego znam czy z książki, czy z roli Chamberlaina, czy nawet Ironsa
Portos: Frank Finlay - Oliver Platt, błąd castingowy w obu wersjach, Portos miał być kawałem chłopa, który jedną ręką łamał podkowy, a tu jednak chuchra
Richelieu: Charlton Heston - Tim Curry, najwięksi krytycy Charltona uznają tą rolę za świetną, a Curry, toż to parodia, co ten gość wyprawia, Richelieu był szują i gnidą, ale na Boga nacjonalistyczną szują i gnidą, a tu spisek na tron, z Anglikami, grrrrr....
Rochefort: Christopher Lee - Michael Wincott, Wincott to dobry aktor, ale nie ma klasy Anglika, nie ma jego wzrostu, wyglądu i choćby się zapalił na śmierć - głosu, tego chyba zwłaszcza, pozatym Rochefort to była postać dziłająca w ukryciu, a nie otwarcie rozwiązująca muszkieterów
Milady de Winter: Faye Dunaway - Rebecca de Mornay, to chyba jedyna większa rola, gdzie jestem w stanie uznać wyższość tej wersji, Faye wielką aktorką jest, ale Rebecca jakaś taka bardziej seksowna
Praktycznie wygląda to tak, że reżyser powieścią Dumasa to sobie chyba buty wycierał, to już jest tylko wykorzystywanie znanego tytułu to zrobienia kasy. I napisze o tym jeszcze raz bo wyjątkowo mnie gość wkurzył, skupienie całej akcji na tym bezmózgim d'Artgnanie, gr....
według mnie postać atosa nie była aż tak zmieniona jak postać d'Artagnana czy Portosa.
no i musze się zgodzić z twoim ostatnim zdaniem
tym o d'Artgnanie
według mnie O'Donnell "zepsuł" tę całą postać.
ani nie był śmieszny, ani fajny, ani mądry
nie wiem skąd się wziął w tym filmie no ale dobra
Ja właśnie uważam, że nie dobra. Zaangażować go mogli zaraz po dobrym występie w "Zapachu kobiety". Może nawet i O'Donnell potrafiłby lepiej zagrać, ale chyba nie tego chciał reżyser.
Nie wiem czemu wszyscy się czepiacie. Jest tyle ekranizacji tej powieści (4, 5 lub nawet więcej) nie podoba wam się ta, to obejrzyjcie inną, może inne według was nie będą aż tak bardzo odbiegać od książki(to była ironia gdyby ktoś nie złapał).Żegnam.
Akurat Portos w tej wersji ma 192 wzrostu i jest dobrze zagrany. Tamten był niewydarzony.
Mi osobiście film się bardzo podobał. Wybaczcie mi mój ograniczony,, konsumencki umysł, ale uważam to za najlepszą ekranizację książki Dumasa, nawet jeżeli nie jest jej wierna. Piękna scenografia, świetni aktorzy, zgrabna- choć nie wymyślna fabuła- to jest to czego widz taki jak JA oczekuje. Czekajcie na ekranizację w 2012- być może ona zadowoli wasze wymagania. Do tych czepiających się gry O'Donnella- wielkiego talentu to on może w tym filmie nie pokazał, ale ludzie- ta produkcja nazywa się TRZEJ muszkieterowie- coś wam się kolebie w głowach? To nie o nim jest ta historia. On tylko towarzysz głównym bohaterom.
Kolejny plus- piosenka gwiazd sceny muzycznej- NIEZAPOMNIANA...
I tu się mylisz. Tytuł nie sugerował o kim jest historia. Ponieważ była to powieść o przygodach Gaskończyka o imieniu D`artagnan, który chce wstąpić do muszkieterów. A na swojej drodze spotyka właśnie tę trójkę przyjaciół. I każda kolejna powieść o muszkieterach jest pisana z głównym naciskiem na D`artagnana - i to ON jest głównym bohaterem.
Czytałeś książki?
pozdr.
Nie, nie czytałam. Skoro byłeś w stanie przetrawić moją wypowiedź, to powinieneś zauważyć, że wypowiadam się na temat filmu, a nie książki o czymkolwiek by nie była.
Ale wypowiadasz się o filmie, że jest najlepszą ekranizacją książki Dumasa. Jak możesz wydać taki osąd nie czytając książki? Nigdy nie piłem koniaku ale to najlepszy alkohol na świecie.
Nie neguję Twojego prawa do lubienia tego filmu. Każdemu może się podobać lub nie.
Film jest składową gry aktorskiej, scenografii, muzyki i wielu innych elementów. Ale w momencie gdy scenariusz oparty jest na książce, książka ta staje się również częścią filmu. I nie można rozgraniczyć filmu od książki. A książka była o czterech przyjaciołach ale tylko trzech muszkieterach. I opowieść ukazana jest z punktu widzenia D`artagnana.
pozdr.
Czy ja się wyrażam jakimś nieznanym światu językiem?? ,,NAWET JEŻELI NIE JEST JEJ WIERNA". A porównywanie koniaku do książki jest conajmniej... niekonsekwentne. Można wiedzieć o czymjest powieść nie czytając jej od deski do deski, smaku koniaku jednak nie da się poznać bez spróbowania go.
Jedynie to łączy whiskey i tę książkę, że obie są mi nie w smak.
:D
"Tak przy okazji Anna Austriaczka, choć Austriaczka pochodziła , proszę państwa i tu niespodzianka, z ... Hiszpanii."
http://pl.wikipedia.org/wiki/Anna_Austriaczka_%281601-1666%29
"Anna Habsburg, hiszp. Ana María Maurícia de Habsburgo (ur. 22 września 1601 w Valladolid, zm. 20 stycznia 1666 w Paryżu) – infantka hiszpańska, królowa i regentka francuska"