Najnudniejszy film jaki kiedykolwiek przyszło mi zobaczyć. Gniot. Jedyne co zostaje w pamięci to widoki i kompletny brak sympatii jaki czuje się do głównej bohaterki, która sprawia wrażenie straszne marudnej i kłòtliwej zołzy.
Wytrzymałem niecałą godzine czekając na pojawienie się jakiejś fabuły ale się niestety nie doczekałem. Okropnie nudny
Zgadzam się w 100%. Ten film to dwie godziny katorgi dla widza. Fabuła płytka (chociaż jak widzę na forum, to niektórzy dopatrują się tutaj przeróżnych interpretacji...), a do tego film tragicznie zrealizowany. Statyczna kamera i nieprawdopodobnie długie ujęcia, a także irytujący, non stop powtarzany ten sam motyw muzyczny, są głównymi wadami tej produkcji. Film oceniłem na "2" tylko ze względu na brodacza, który jako jedyny w całym filmie mówił z sensem i nie był postacią odrealnioną (jak chociażby żona gł. bohatera), mimo, że mógł sprawiać wrażenie żyjącego w swoim świecie. Główna bohaterka to totalne drewno i baba, z którą żyć się nie da. Przez cały film miałem wrażenie, że radość sprawia jej psychiczne gnębienie męża. Gdyby nie dzieci, to powinien ją dawno kopnąć w dupę, bo z kimś takim nie można wytrzymać.
Film jest przede wszystkim nudny, fatalnie zrealizowany, za długi i durny. Bohaterowie, jak już wspomniałem, są odrealnieni. Czy ktokolwiek z was ma wśród znajomych małżeństwo, które "rozmawia" ze sobą, jak to przedstawione w filmie? Oni właściwie wcale nie rozmawiali. Tak na prawdę ani pomiędzy sobą, ani z dziećmi. Czy ktokolwiek z was widział rodzeństwo, które non stop milczy, a już zwłaszcza na wakacjach, w miejscu pełnym atrakcji? Dzieciaki w takich miejscach krzyczą, szaleją, wygłupiają się. A tutaj widzimy rodzinę składającą się z samych przymułów, którzy budzą się, idą na narty, a następnie idą spać (ewentualnie sen poprzedzają niesamowicie sztucznymi rozmowami, jak ta przy kolacji, czy brodatym i jego blondyną). Ja rozumiem, że twórcy chcieli pokazać małżeństwo, które ma kryzys. Jednak bohaterowie to osoby zupełnie nieprzekonujące, przede wszystkim ze względu na swoje nierealne zachowania. Przez cały film liczyłem, że ktoś im "sprzeda" kopa w dupę na odmułę (jak to się kolokwialnie mówi), ponieważ nie dało się na nich patrzeć.
Na koniec dodam, aby uprzedzić ludzi z komentarzami typu: "Idź oglądaj American Pie", że kocham dramaty i to mój ulubiony gatunek filmowy. Jednak nigdy nie dam wyższej oceny niż 2, produkcji, która jest tak tragicznie i topornie zrealizowana, a bohaterowie w niej przedstawieni są wyssani z palca. O wiele bardziej polecam m.in. "Droga do przebaczenia", "Miasto gniewu", czy "Bez mojej zgody", gdzie bohaterowie również zmagają się z różnymi kryzysami (w tym także z własnymi demonami), ale jednocześnie oglądając film, współczujemy im, przejmujemy się ich losem, a sam film oglądamy z zaciekawieniem, ponieważ filmy te są poprawnie zrealizowane, a bohaterowie w nich występujący, nie zachowują się irracjonalnie.
Zauważ jednak, że takie przymulenie jest typowe dla skandynawskich filmów. We wszystkich jakie widziałem bohaterowie nie byli jakoś szczególnie gadatliwi. Takie społeczeństwo widocznie.
Dobry film, tylko trzeba umieć się wkręcić w taki klimat. Mi się udało.
Widziałem różne skandynawskie filmy, ale w żadnym nie było tak zamulonych i sztucznych bohaterów. Ot, np. "Życie na kredycie".
Obraz dla Skandynawów.
Nuda, śnieg, nuda, sikanie, płacz, śnieg, nuda, spanie, sikanie, skandynawski dialog, śnieg.
Nie znam Szwedów, ale im współczuję temperamentu.
Najbardziej śmieszą teksty, że..płytka fabuła! Kino świetne, niestety panowie chyba mają z czymś problem...
Jeśli ten film jest dla kogoś nudny, oznacza to zupełne nierozumienie go, patrzac na rzeczy jakie dzieją się na przestrzeni całego filmu mogą wydawać się dość mocno abstrakcyjne, ten film daje do myślenia, porusza kwestie traumy, lęku i pięknie pokazuje jak wzajemne niezrozumienie, patrzenie na niektóre spray z jednej perspekwtyw potrafi zmieniać sposób postrzegania rzeczywistości, film zadowala i nie jest nudny, kto tak uważa- spodziewał się po prostu czegoś innego
To ja wam powiem o czym był film w skrócie - o tym, by postawić sobie w życiu ważne pytanie, a mianowicie: co zrobilibyscie w chwili śmiertelnego zagrożenia, czy chronilibyście własną skórę czy bliskich. A z pozoru nijaka, mało ekspresyjna forma filmu to tylko atut! Poza tym to jest kino skandynawskie czyli ambitne i skłaniające do myślenia, nie amerykański gniot, z nadmuchanymi, durnymi lalami, wiecznie się szczerzącymi sztucznymi zębami i budzącymi się w pełnym makijażu.