"Twórca" udzielił się w kinematografii jako spektakl z podwójnym przekazem. Na pozór na powierzchni jest to film akcji, z jak zawsze drewnianym, młodym Washingtonem, synem swojego ojca, w roli głównej, w którym efekty, zdjęcia i montaż angażują widza, w szczególności młodego, trzymając go w oddali od zniecierpliwienia i nudy, ale po dość łatwym zeskrobaniu tej powierzchni mamy tu inny przekaz, odrobinę głębszy, ale dostrzegalny jak tępa propaganda wiadomości TVP. Przekaz ten jest doniosły i ma większe znaczenie dla przyszłości rodzaju ludzkiego, gdyż kultura filmowa jest w mojej opinii najdonioślejszym, przekaźnikiem wszelkich idei, utrwalania wizji, pomysłów, wiedzy o historii, w umysłach ludzkich, czyli paremiowego "wbijania miliona gwoździ w milion desek". Mowa bowiem o przyzwyczajaniu nas, ludności całego cywilizowanego świata, do idei autonomii androidów i sztucznej inteligencji, prawa do koegzystowania na równych prawach z ludźmi. Tak jak firma Apple realizowała podobny przekaz w filmie "FINCH" z Tomem Hanksem tak robi to także reżyser "TWÓRCY". Tak ukazana fabuła sugeruje sposób postrzegania elit światowych mocarstw na kierunki rozwoju świata i nadchodzących szybkim krokiem zmian technologicznych, mających wpływać także na zmiany społeczne. Nie ukrywam, że są to w mojej opinii zmiany groźne dla ludzkości. Sądzę, że przekaz jest tu ważniejszy niż sama fabuła sci-fi, która z logiką i nauką "rozjeżdża się" wielokrotnie, stąd wniosek, że reżyserowi-twórcy nie leżała na sercu idea poważnych podwalin naukowych w filmie.