Film jest czwartą częścią cyklu, ale najsłabszą. Nie jest zły, nawet zabawny, grają w nim lubiani, znani z poprzednich części aktorzy, ale czegoś zabrakło. Brakuje tego sielankowego, słodko-gorzkiego klimatu znanego z poprzednich części, zamiast tego otrzymujemy komedię polityczną, jak słusznie ktoś zauważył bliżej jej do Nikosia Dyzmy. Scenariusz jest wydumany, historia nieprawdopodobna, jest to satyra na polityków, krytyka współczesnego świata i to jest główny wątek. Wątek romansowy wypada słabo i blado. Nieprawdopodobne są też motywacje bohaterów, zwłaszcza księdza, który nie dba o to, że kraj się rozpadnie, co dla mnie było zgrzytem. Najbardziej podobał mi się wątek Spiryny, świetna rola. Mimo wszystko warto zobaczyć.