Ja dałem 8/10 ,jak dla mnie wszystko ok ,wiadomo świetny jak zawsze Steve McQueen ,ale mam wrażenie że wszystko kończyło się za dobrze ,szło jak to mówią po maśle ,dodatkowo trochę przewidywalny scenariusz chociażby scena na dworcu z torbą .No ale reasumując oglądało się b.dobrze ,nie nudziło mi się ani przez moment .

Moim zdaniem nie szło po maśle, a zakończenie mnie zaskoczyło, myślałem, że będzie pesymistyczne i smutne jak w innych filmach Peckinpaha.
McQueen rzeczywiscie świetny, wcześniej uważałem go za takiego sobie aktora, co prawda widziałem z nim b. niewiele filmów, ale tu udowodnił swoją wilekość.

Chyba kpisz ? ,tu udowodnił swoją wielkość ,a Papillon ,Wielka Ucieczka ,Bullit ,Siedmiu wspaniałych to nic ? .Zagrał tu jak zawsze wspaniale ,zresztą który jego film jest kiepski -może tylko te z początku kariery .

Też piszę, że mało go widziałem. Z tych co wymieniłeś dwa tylko oglądałem (niestety), w każdym razie tu grał bardzo superancko a np. w "Siedmiu Wspaniałych" jakoś nie zwróciłem na niego uwagi.

Też dałem temu filmowi 8/10. Po raz pierwszy obejrzałem go dopiero wczoraj na TCMie. Wątek z żoną weterynarza był bardzo dobry. Były co prawda lepsze filmy z McQueenem - np. "Wielka ucieczka" i "Papillon" - ale "Ucieczka..." trzyma poziom. Też trochę zdziwiłem się, że tak optymistycznie się kończy.

MqQueen to moim zdaniem prawdziwa legenda. Na pewno większa niż James Dean, niby tak legendarny. Najlepsze role Mcqueena to właśnie Siedmiu wspaniałych (btw czy jest tu ktoś kto tak samo jak ja uważa że siedmiu wspaniałych jest lepszych od siedmiu samurajów?), Bullit, Tom Horn, Wielka ucieczka. Ale dwie jego największe role to Cincinnati Kid i zdecydiwanie Pappilon. Dla mnie absolutna legenda.