Wiem, wiem! To nie jest film animowany. To film zrobiony techniką modeliny i stop-klatki. Film twórców znakomitych "Wściekłych Gaci". Tytułowe uciekające kurczaki, to więźniowie fermy należącej do złowieszczej właścicielki. Każda kura jest rozliczana z tego, co wyprodukuje. Najmniej produktywne idą na stracenie (czyżby rosołek?). Kiedy już hodowla jajkami przestaje się opłacać, demoniczna właścicielka wpada na równie demoniczny plan zakupu maszyny do produkcji ciasta z kurczaków. Los tak chce, że z pobliskiego cyrku wprost na fermę trafia latający kogut (głosu użycza sam Mel Gibson). Obiecuje on nauczyć kury latać, aby mogły zwiać z fermy. Czy jednak zdążą zanim przerobi się je na ciasto?
Film jest ewidentnym przeniesieniem historii rodem z II wojny światowej. Zamiast obozów koncentracyjnych mamy fermę, zamiast więźniów - kurczaki, zamiast ciężkich robót - znoszenie jaj. Nieproduktywne kury się zabija, tak jak było to z więźniami obozów, którzy nie wytrzymywali fizycznie. Zamiast Niemców są źli angielscy przedsiębiorcy. Mamy też historię o miłości, dążeniu do wolności za wszelką cenę. To wspaniały film w angielskim klimacie, bardzo zabawny, miejscami smutny jednak z happy endem. Polecam go widzom nie młodszym niż 10-latkowie.