Unikam pisania tak o jakimkolwiek filmie - zasady - bo albo owego nie zrozumialem, albo byl nie dla mnie... jednak ten film to byl jeden z najgorszych gwałtów na moim umyśle.
W kinie ze mna i przyjacielem bylo w sumie 5 osob
Wiedzialem ze to bedzie gówno -jednak on upierdolił sobie ze musimy na to pojsc... bo opis byl fajny.
I co ? i siedzialem jak na tureckim kazaniu. Juz w polowie postanowilismy wyjsc, jednak jakims cudem zmusilismy się do dosiedzenia do konca. wyszlislmy w milczeniu, i z takowym wrocilismy do domu ;]
Ja mialem tylko wypisane na twarzy "a nie mowilem - juz nigdy nie wybierasz filmu".
Koszmar.
Nie wiem co autor chcial przekazac tym filmem...
Albo nic, albo ja jednak jestem glupi - dziwne bo ze zrozumieniem innych filmow nie mam problemu.
Moze zly dzien.
trzeba mieć jakąś wrażliwość na ten film. to nie jest film rozumowy, bo zrozumieć się go w pełni nie da, ale bardziej uczuciowy. ale to, że do ciebie nie trafił nie usprawiedliwia nazywania filmu nagrodzonego w cannes "gównem". bo to ignorancja, po prostu.
Trzeba znac jeszcze znaczenie slów ktore sie uzywa, zanim sie ich uzywa. Ignorancja to brak wiedzy lub brak zainteresowania takową. Trudno w tym kontekscie nazywac moja postawę ignoracją skoro ma to być film uczuciowy.
Ja dla mnie ten film moze byc nagrodzony na kazdym mozliwym festiwalu nie tylko w cannes, i i tak zostanie gównem. Trudno zeby wywolywal we mnie emocje film w ktorym nie mozna odniesc sie do postaci, i z gównianą fabułą.
Jezeli film jest zrobiony tak " ze zrozumiec sie pelni go nie da " jest dla mnie to tylko marnowanie tasmy filmowej.
A ja uważam, że słowo "ignorancja" tudzież "ignorant" jest w tej sytuacji jak najbardziej odpowiednie.
Jak dla mnie jest to film o nietolerancji rasowej. Ale pewien nie jestem :P
Widzisz, pewien nie jesteś. W tej sytuacji osoba X też mogła by nazwać Cię ignorantem.
Ale zgodzę się, słowo gówno jest może nie na miejscu, ale idealnie oddaje moje odczucie po seansie.
Co nie zmienia faktu - to ile film dostał nagród nie obliguje nikogo do jego uwielbienia, ani nie udowadnia jego cudownosci. Raczej pokazuje, ze trafił do pewnej "specyficznej/konkretnej" grupy odbiorców która takowe rozdaje.
"Nie wiem co autor chcial przekazac tym filmem...
Albo nic, albo ja jednak jestem glupi"
- Jesteś głupi.
Skoro jestem głupi - oświeć mnie zatem ach mądry panie...
Chyba ze nic mądrego w główce u Ciebie również nie ma, a chciałeś jedynie popisać się ciętą ripostą na poziomie 5 latka.
Proszę bardzo: argumenty i kontrargumenty do dyspozycji.
Czy "Ukryte" jest złym filmem, jedynie markującym udane kino?
Czy film jest rozwlekly, monotonny, nudny, wtórny...? (piotr kontra hauser)
Piotr:
NUUUDDDYYYYY !!! Film strasznie NUDNY!!! Nic sie nie dzieje. W filmie nie ma nawet muzyki. PORAZKA
Dla tych co pisza ze trzeba go zrozumiec, zinterpretowac itp. tu nie ma nic do interpretowania. Nudy przez 2 godziny. Rownie dobrze mozna filmowac przez 2 godziny jak trawa rosnie :P
Hauser:
Niestety, nie masz pojecia, o czym piszesz. W tym filmie jest napiecie i klimat, ale zeby to poczuć, trzeba oczekiwac od kina czegoś wiecej niz tylko pretensjonalnej rozrywki. Film znakomity, na pozór prosty i jednoznaczny, w miare rozwoju fabuła robi się coraz bardziej gesta i nerwowa. Haneke w znakomitej formie: swietne kino dla inteligentnego (niestety, nie jest to norma) widza.
Piotr:
Mam pojecie o czym pisze. Po prostu jest to nieudany film. Rezyser probuje wprowadzic nerwowa i tajemnicza atmosfere, ale mu sie to nie udaje. Wychodzi zwyczajnie dretwo. Chociazby syn emigranta przychodzi do telewizji, mowi ze chce porozmawiac, po czym w kiblu mowi ze nic nie chce. Motyw z tasmami wideo. Co na nich jest - nic. Nawet nie interesuje mnie kto je wysylal i jaki mial w tym cel. Ponadto w filmie jest sporo niepotrzebych i nic nie wnoszacych scen, jak chociazby na poczatku przewijanie w kolko tej samej tasmy, albo zaslanianie kotar w oknie przez 5 minut.
Jednym slowem KLAPA. Ponadto jakakolwiek bzdure nie opublikowac to zawsze znajdzie sie ktos taki jak ty komu sie to spodoba i tyle.
Hauser:
Przede wszystkim odnoszę wrazenie ze film oglądnałes dość niechlujnie. Gdyby było inaczej nie twierdziłbys, że "syn emigranta mówi, ze nic nie chce". Przeciwnie: chciał, i powiedział to b. wyraźnie.
Film cie znudzil,to zrozumiałem, ale wszystko zalezy od klasy odbiorcy: podobnie mozna znaleźć nieszcżesników ktorych nudzą takie arcydzieła jak "Mechaniczna pomarańcza" Kubricka czy "Lot nad kukułcvzym gniazdem" Formana. Co z tego znudzenia wynika dla samych filmow? Otóz nic, natomiast w mizernie bladym swietle stawia autorów takich opinii...
Co do reszty twych uwag: rzecz w tym, że nie dociera do ciebie szczególny klimat tego filmu. Jest to obraz przedstawiajacy prosta historie prostymi srodkami, bez fajerwekow formalnych i prob oszolomienia widza nagłymi woltami. Atmosfera narasta stopniowo, gestnieje wraz z kolejnymi epizodami... Moim zdaniem, fabuła jest poprowadzona znakomicie i nie nudziłem sie ani przez jedna minutę... Zaś scena zaciagania kotar, ktora tak ci zbrzydła (przy okazji zastanow sie jaka jest róznica miedzy 30 sekundami a 5 minutami...) tez ma swój sens. Ten film trzeba smakowc pomalu, wymaga skupienia i udziału inteligentnego widza. To, ze do Ciebie nie przemawia nie swiadczy bynajmniej o jego slabości, a zaledwie o tym, ze nie jest skierowany do takiego widza jak ty. Haneke potrafi wspaniale opowiedziec swoje historie, udowodnil juz to w "Funny games" i "Pianistce", ale zeby to sie udało musi znaleźć w widzu patnera a nie miłosnika tempa, kolorków i klimatu rodem z vivy.
Piotr:
Widze tutaj, ze niesamowicie dojrzaly, madry i inteligentny pan hauser, stosuje podzial wg ktorego komu sie film nie podobal, ten szuka pretensjonalnej rozrywki, fajerwerkow, kolorkow i klimatu rodem z vivy. Gratuluje podejscia.
Roznica pomiedzy 5 min a 30 sekundami to dokladnie 4 min i 30 sekund. Az dziwi mnie to, ze kots taki, dostrzegajacy tak wiele rzeczy w tym filmie, nie mogl dopatrzec sie w mojej wypowiedzi bardzo prostego przejastrawienia.
Bardzo bylbym wdzieczny za wyjasnienie sensu sceny zaciagania kotar, bo jakos widz taki jak ja, ktory wg ciebie w filmach szuka pretensjonalnej rozrywki itd. pojac nie potrafi. Z gory dzieki.
Hauser:
Można sie zastanowić, czy cały Twój komentarz nie jest "prostym przejaskrawieniem"... Dziekuję bardzo za bardzo precyzyjne wyliczenie różnicy miedzy 30 sekundami a 5 minutami... szkoda, ze przy swoich refleksjach na temat filmu ta precyzja nie miała miejsca. "Scena z żaluzjami" o ktorej pisałes... coz, nie sadze, zebym Cie mógl przekonac co do jej zasadnosci, skoro masz już ugruntowana opinię. Tylko w formie wyjaśnienia: można ją zinterpretowwać symbolicznie, jako ponowne wycofanie sie bohatera z konfrontacji z przykra rzeczywistoscia, zasłania okno, czyli zasłania się przed swiatem, udaje ,ze go nie ma. Mozna tez bez symbolizmu: zasloniecie okien jest epilogiem długiej sekwencji zdarzen, ktore przyniosly wiele dramatycznych wątków, stawiajacych pod duzym znakiem zapytania spojnosc rodziny i szczerosc relacji niedzy jej czlonkami. Zasloniecie okna jest jakby wyciszeniem, zamknieciem całosci. Tyle. Oczywiscie nie twierdze, ze te wywody sa rozstrzygajace i kompletne... ale są. Ty natomiast wolisz zadawalac sie pozorem i nie zadac sobie trudu wgryzienia sie w miąższ filmu. Prawda?
Piotr:
Niesamowita interpretacja. Nic dodac nic ujac - rece opadaja - pewnie i sam rezyser by sie zdziwil. Co do wgryzania sie w jakis tam miasz to nie mozna sie wgryzac w cos czego nie ma.
Hauser:
"Wgryzać się" jest w co, ale żeby się "wgryźć", potrzebne są "zęby"... a Ty ich najwyraźniej nie masz.
Serdecznie dziękuję za jak najbardziej uzasadnione wyrazy uznania wobec mojej interpretacji.
Marek:
Wiesz co hauser, twoj tok rozumowania mnie rozbraja. Wg twoich kryteriow jesli ktos jest inteligentny to ten film mu sie podobal. Nalezysz do tej grupy ludzi dla ktorych "Slowacki wielkim poeta byl" i koniec. Ja tez uwielbiam Haneke i jego tworczosc, "pianistka" byla swietna, ale "funny games" po prostu wmurowalo mnie w fotel, po skonczeniu filmu przez dlugi czas nie moglem nawet ruszyc palcem z przerazenia. Ale "ukryte" nie udalo mu sie wogole. Film mi sie podobal do poki nie okazalo sie ze to juz koniec. Lubie niedomowione zakonczenia ale w tym wypadku przegial, tak jakby film zostal uciety w polowie. I nie wciskaj mi ze "to wlasnie swiadczy o geniuszu Haneke". Po prostu probujac zachowac swoj styl tym razem przdobrzyl i wyszlo to co wyszlo. Jak na tak wielkiego rezysera film oceniam na 2+. Ale zawsze beda ludzie ktorzy bezkrytycznie przyjma wszystko co wypluje ich idol. Podejrzewam, ze gdybym ja nakrecil jakis film o zjezdzaniu po poreczy a Haneke podpisal by sie pod tym swoim nazwiskiem tez doszukiwalbys sie tam tego "co autor mial na mysli". Mozesz mnie nawet wyzwac od imbecyli a samemu zyc w blogim przekonaniu o swojej wyzszosci nad "malo inteligentna gawiedzia" dlatego, bo przeciez spodobal ci sie ten film a to znaczy ze jestes superinteligentny. Ja wiem swoje, ty wiesz swoje. A slyszales kiedys o tym ze o gustach sie nie dyskutuje?
Hauser:
Tak, cos słyszałem: o gustach się nie dyskutuje, nie komentuje się wyroków sądu, i co tam jeszcze...? Ty z kolei chyba nie słyszałeś, że posługiwanie się spłowiałymi truizmami nie jest żadnym sposobem na zamkniecie dyskusji.
Mógłbyś rownież łaskawie przyjrzeć sie argumentom mojego przeciwnika i uprzejmie zastanowic sie nad ich precyzja, jakoscia, polotem... Tam masz prawdziwe pole do popisu...
Nie bawi mnie czytanie cudzych jadek wypisywanych na filmwebie.
Po przeczytaniu :
"Niestety, nie masz pojecia, o czym piszesz. W tym filmie jest napiecie i klimat, ale zeby to poczuć, trzeba oczekiwac od kina czegoś wiecej niz tylko pretensjonalnej rozrywki."
Na poczatku juz autor zaklada z góry(bez pytania drugiego) o tym jakiej to rozrywki on oczekuje jednoczesnie ponizajac go w pewien sposob i bezczelnie zarzuca ze nie wie o czym pisze. Tak sie nie prowadzi powaznej dyskusji - sprowadzanie dyskutanta do poziomu parteru jest dla mnie zachowaniem godnym wieśniaka któremu słoma z butów wystaje. Kawalek dalej lepiej nie jest, a ja nie zamierzam czytac takich wypocin w całości. Nie stosuje sie argumentów ad personam (w dodatku nie wiedzac nic o dyskutancie) w powaznej dyskusji na KONKRETNY temat.
Generalnie rzygam atmosferą tego portalu prezentowaną przez ponad połowę uzytkowników tutaj - jesli jakis film komus sie nie podoba - to od razu jest idiotą, niewrażliwcem, ma beznadziejny gust, lub [wstaw negatywną ceche].
Ludzie puknijcie sie główki wasze - komuś moze sie coś nie podobać, zwyczajnie - film to tez sztuka tak samo jak i muzyka.
Wezmy np. dwoch koneserów muzyki klasycznej - kazdy z nich moze lubic innego kompozytora i styl. Co nie znaczy ze jeden jest gorszy od drugiego lub vice-versa. Tak ciezko to zrozumieć ze ktos moze miec inne zdanie, i (na boga!) ma prawo je wypowiedziec ?
Ciekawe, że jesteś taki "wrażliwy", sam tytułując swoja wypowiedź jakże wyrafinowanym i konstruktywnym terminem "gniot". To jest ten "wysoki" poziom dyskusji (i, pożal się Boże, "argumentacji"), który Ci odpowiada? Zajmij się swoją słomą, a potem przyglądaj się moim butom.
Ja nie twierdzę wcale, że jesteś idiotą, ale jedynie to, że nie potrafisz poznać się na świetnym, klimatycznym kinie, jakim jest "Ukryte". Chyba, że jest to oczywista cecha idiotów? Ale to już sam oceń.
Zaczynając - wrażliwość nie wyklucza ekspresji emocji i nie oznacza automatycznie ze ktoś jest "wyrafinowany", czy "konstruktywny". Ogladajac ten film (bardzo dawno temu) straciłem kupe czasu i byłem totalnie zawiedzony - i wyraziłem to tutaj w pewien konkretny sposób(co na tym portalu jest raczej standardem. Ale to jedna rzecz.
To czego nie toleruje, to obrażanie innych - a tego chyba nie zrobiłem - chyba ze FW czyta reżyser ukrytego, tudzież aktorzy; no chyba ze byłeś jednym z nich, to przepraszam - nie mialem zamiaru nikogo obrażać.
W przeciwieństwie do Ciebie - ty robisz to wręcz odruchowo.
Jak narazie wkleiłeś swoje elaboraty tutaj - generalnie jak widze jest tak (co wychodzi nawet w poscie do mnie) ze gdy ktoś nie zgadza się, nie popiera twojego zdania, punktu widzenia, to momentalnie zarzucasz komuś jakąś ułomność - ja rzekomo "nie potrafię się poznać", ktoś inny "oczekuje pretensjonalnej rozrywki". Wiesz - jest tak ze ponizając kogoś nie zdobywasz wiekszej wiarygodności - tylko robisz z siebie buraka, i tym bardziej sprawiasz wrazenie osoby której brakuje argumentów i z która nie bardzo jest sens pisać. I to nie jest atak na Ciebie - zwykla obserwacja.
Moze pora zrozumieć ze są ludzie ktorym to "świetne klimatyczne kino" zwyczajnie nie podchodzi, nie smakuje, nie jest w ich stylu, guście(bo są po prostu inni i maja do tego zasrane prawo). Za to znają kupe innego świetnego i klimatycznego kina ktore np. moze nie spodobać się Tobie - czy to pretekst do sprowadzania Ciebie do parteru, i mówiania ze ogladasz tylko szmire, nie wiesz o czym piszesz, jestes idiotą, nie potrafisz sie poznac, etc ?
Proponuję troche spuścić z tonu, i przemyśleć pare spraw. Podejrzewam ze nie bedziesz mial z tym problemów skoro zrozumialeś ukryte a podkreslasz ze to film dla zajebiście inteligentnych ludzi(ach zdobyłem sie na troszkę ironii).
A jak o moją słomę chodzi - staram się. Uwierz mi - potrafie być o wiele bardziej jadowity niż ty w swoich wypowiedziach. Tylko staram sie pamietać ze tam po drugiej stronie też siedzi człowiek.
EOT.
Dużo zdrowia.
"...byłem totalnie zawiedzony - i wyraziłem to tutaj w pewien konkretny sposób(co na tym portalu jest raczej standardem."
Wiesz, różnę są standardy. Te bardziej buraczane może faktycznie dopuszczają opinie typu "gniot" i argumenty typu "wynudziłem się". Bo chyba do tego sprowadzała się Twoja wypowiedź?
Do rzeczy:
Oprócz ewidentnych (niekoniecznie też potrzebnych)złośliwości w przywołanej przez mnie dyskusji są bardzo konkretne argumenty i odpowiedzi na zarzuty wobec filmu. Ja pisałem także o samym filmie, a nawet, jak sądzę, głównie o nim. A Ty? Bo mam spore wątpliwości, przeglądając Twoje wypowiedzi.
Zupełnie też pomijasz opinie mojego adwersarza - czyżby były bez znaczenia?
Niemal nie dostrzegam Twoich argumentów. Wynudziłeś się? Ale dlaczego? Tu już nie ma sensownej odpowiedzi. Twierdzisz,że powodem było to, że film jest beznadziejny. I nie przychodzi Ci zupełnie do głowy, że to niekoniecznie właściwa perspektywa.
Bo to nie my sprawdzamy dobre kino, ale dobre kino sprawdza nas. Ty tego konkretnego egzaminu nie zdałeś. I to nie jest atak na Ciebie - zwykła obserwacja. Masz do tego prawo? Masz. Może Ci się nie podobać? Może. Ale określaniem filmu terminem "gniot" (kim są ci wszyscy, którym ten "gniot" się podobał i uznają go za dobre kino?) i argumenty typu "wynudziłem się" nie stwarzają bynajmniej wrażenia, ze masz na temat filmu cokolwiek interesującego do powiedzenia (bo po prostu filmu nie zrozumiałeś), choć to ponoć ja, Twoim zdaniem, nie mam argumentów. Oceniam to nieco inaczej, jak się domyślasz.
Wszyscy mamy prawo do własnych ocen, ale nie każda ocena równo waży. Tak to widzę i myślę, że to prawdziwa teza.
"Wiesz, różnę są standardy. Te bardziej buraczane może faktycznie dopuszczają opinie typu "gniot" i argumenty typu "wynudziłem się". Bo chyba do tego sprowadzała się Twoja wypowiedź?"
Jeśli mój standard wypowiedzi jest buraczany - to jak nazwiesz swój ?
Moja wypowiedź niesię za sobą pewną specyficzną wiadomość przekazaną w emocjonalny sposób - dalej tego nie rozumiesz?
[teraz mógłbym tak jak ty - zawalić cie argumentami na TWOJ temat, o Twoich DOMNIEMANYCH brakach które to widzę, o niezrozumieniu mojej wypowiedzi, która przeciez jest tak górnolotna, wielopoziomowa, głeboka, etc - coś mi to przypomina]
Byc moze sie powtórze, byc moze o tym jeszcze nie pisałem - ogladałem film w kinie - proponuje popatrzeć na datę wejścia.Od tego czasu ilość filmów obejrzanych mogę liczyć w dziesiątkach dziesiątek.
To prawda że niemal nie dostrzegasz moich argumentów - bo ten temat z zalozenia nie miał być wielką batalią czy dysputą czy ten film jest dobry (której z reszta teraz bym sie nie podjął patrząc na szacunek prezentowany przez co poniektórych, dwa nie toczę ich raczej bo uważam ze kazdy ma prawo do wlasnego smaku).
Trudno abym rozwodził się nad każdą sceną gdy film widziałem 5lat temu. Oddałem uczucia towarzyszące wtedy - być moze ktoś bedzie miał podobne, być moze nie. Człowiek inteligentny i relatywnie mądry czyta kilka opinii, oglada kilka dzieł danego tworcy, a dopiero potem wybiera czy idie na film czy nie(wiec moja opinia mu raczej nie zaszkodzi) uprzedzajac twoj zlosliwy komentarz ze najwyrazniej nie jestem - to nie ja film wybierałem.
A dlaczego sie wynudziłem - film miał dla mnie po prostu słabą fabułę, to całe budowanie napięcia o ktorym tutaj w kilku tematach pisano - do mnie nie przemówiło. Dlaczego ktoś się nudzi ? Bo nie ma rzeczy która go zainteresuje - widocznie takiej nie było.
"Bo to nie my sprawdzamy dobre kino, ale dobre kino sprawdza nas. Ty tego konkretnego egzaminu nie zdałeś."
Co niby sprawdza ? I jaki egzamin ?
Ja się na żadne egzaminy nie zapisywałem to raz.
Dwa - jest masa ludzi która uważa coś za dobre kino - nie jest to dla mnie żaden wyznacznik.
Trzy - jest 150 rodzajów dobrego kina (od komedii po SF, o różnicach w technikaliach czy środkach ekspresji nie mówiąc) - nikt nie ma obowiazku kochać czy lubić ich wszystkich - a gdy nie lubi - nic to nie znaczy, poza tym ze jest złym targetem.
"(kim są ci wszyscy, którym ten "gniot" się podobał i uznają go za dobre kino?)"
Nie dokonywałem żadnej oceny czy wartościowania sympatyków tego filmu.
Dokonuję często oceny sympatyków Hannah Montana, choć wiem ze to z mojej strony i tak niestosowne, bo nie jestem odbiorcą tego filmu czyli kilu(nasto)letnią dziewczynką.
Nie wymagaj odemnie nie wiadomo jak wielkiej ilosci argumentów po filmie który widziałem lata temu. Byc może mam za mało argumentów i tu sie zgodze - ale ty znowu masz za duzo ich wzgledem mnie, jak i przedmówców - nie twierdzę ze do filmu Ci ich brakuje. Film zrozumiałem - być może inaczej niż ty, co jest też istotą kina(a zwłaszcza takiego "uczuciowego") - zwyczajnie mi się nie podobał.
Moge natomiast obiecać, że gdy trafię na niego znowu (choćby w TV) to obejrzę, zweryfikuję, i napiszę tutaj wrażenia i argumenty za/i/lub przeciw.
Wszyscy mamy prawo do wlasnych ocen - tak. Ale to portal filmweb.pl i oceniamy tutaj filmy, a nie mozliwosci intelektualne, uczuciowe, rozumowe, poznawcze, [wstaw] drugiego czlowieka. W realnym zyciu takie zachowanie też nie jest w dobrym smaku.
A za samakosza się uważasz...
Gasz, powtarzam się, ale może tak trzeba.
Tu już nie chodzi o to, czy się wynudziłeś czy nie. Nuda może być przecież estetycznym chwytem - długie ujęcia pełnią tutaj taką funkcję. Oprócz oczywiście budowania realizmu poprzez zdjęcia zbliżone do ludzkiej percepcji. Chodzi o to, co napisałeś. Że reżyser nie miał nic do przekazania. Przytoczę kilka zdań.
"Haneke prowokuje do zastanowienia się nad społecznymi patologiami, nieuzasadnionymi morderstwami i dewiacjami seksualnymi skrywanymi wśród rodzin z wyższych klas społecznych. Dlaczego wybitna pianistka jest jednocześnie sadomasochistką? Dlaczego nastolatek postanawia zabić dla zabawy swoją koleżankę? I w końcu: dlaczego sześcioletnie dziecko posługuje się kłamstwem i pała nienawiścią do swojego rówieśnika pochodzenia algierskiego. Poza tym należy dodać, że Haneke jest zwolennikiem rozliczenia swojego narodu z antysemityzmu. "
"Taśmy video, przysyłane do Laurentów są niewiadomego pochodzenia, nie znamy ich autora, osoby która nim kierowała. Gdy rodzina ogląda nagranie a następnie wyłącza video widzimy wiadomości. Są one równie anonimowe, co przesyłki. Telewizyjne newsy są pełne skrótów, niedopowiedzeń, często wprowadzają widza w błąd, nie nakreślają kontekstu problemów. Problem jest zarysowany w jeszcze jednej scenie – montowania zarejestrowanego w studio materiału. Georges skraca wypowiedzi gości, zmienia ich kolejność. Nawet jeśli nie zmienia przez to ich sensu, to jednak problem zostaje zarysowany."
"Pod koniec tej bardzo realistycznej sceny (samobójstwa Majida) w Ukrytym bohater grany przez Daniela Auteuila kieruje się w stronę wyjścia i następuje cięcie. W następnym ujęciu widzimy kino i wychodzącego z niego bohatera. Mamy wrażenie jakby Georges uczestniczył w seansie filmowym, którego główną atrakcję jest drastyczne samobójstwo. Trudno o bardziej sugestywną scenę. Sposób jej ukazania odsyła nas do niezliczonych scen o jeszcze wyższym okrucieństwie, którym przepełnione są współczesne filmy sensacyjne i horrory. Wrażenie autotematyzmu jest jeszcze silniejsze, gdyż, jak wiemy, spotkania Majida i Georgesa były stale filmowane z ukrytej kamery. Jednak nagrania z ostatniej wizyty dziennikarza w domu znajomego z dzieciństwa nie widzimy."