PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10064427}

Ulica Strachu: Królowa balu

Fear Street: Prom Queen
2025
4,5 2,0 tys. ocen
4,5 10 1 1983

Ulica Strachu: Królowa balu
powrót do forum filmu Ulica Strachu: Królowa balu

Osobiście mam słabość do takich przerysowanych, kiczowatych slasherków, fakt nie jest to żaden specjalny slasher ale jak na krótki seans, do oglądnięcia dla odmóżdżenia to jest całkiem fajna rąbanka, jest dosyć krwawo, morderstwa są kiczowate i przerysowane, jeden z tych gdzie za jednym ruchem siekiery bez problemu można odrąbać łeb po czym z szyi strzela fontanna krwi, czy typek któremu odcięte zostały obie dłonie, czołga się i jeszcze jest w stanie podnieść i podejść do drzwi aby swoimi kikutami próbować otworzyć te właśnie drzwi, więc jeśli ktoś szuka powagi czy realizmu w kontekście takich scen, no to tu ich absolutnie nie uświadczy, nie ma tu też w sumie żadnej większej kreatywności, jest dużo odrąbanych kończyń i dźgnięć i jest to spoko no ale właśnie nic się nie wyróżnia, to nie głowa przełożona przez krajalnicę do chleba jak w poprzedniej trylogii a i machanie siekierą było nakręcone ciekawiej w trylogii, zwłaszcza finalna masakra na dwóch siostrach w 1978, co miało też mocny emocjonalny wydźwięk.

Wyraźnie jest tu dużo celowego kiczu, takiego samego w morderstwach jak i w kreowaniu poszczególnych postaci - w tym choćby dyrektora, który cały czas mówi "wowza", które jest traktowane z jakiegoś powodu jako powracający gag czy typowo płaskich i jednowymiarowych postaci, gdzie wszystkie królowe i królowie balu poza główną bohaterką, jej przyjaciółką (chociaż ta akurat nią nie była) i tą przydupaską Tiffany, Melissy bodjaże, która jeszcze okazała jakieś sumienie w jednym momencie to charakternie praktycznie jedna osoba. Każdą i każdego z nich można określić jako "sucz" i "ch*j" i to by w 100% podsumowało każdą z tych osób, nie mają nic więcej do siebie.

Samo rozwiązanie tożsamości morderców bardzo mi się podobało, przyznam szczerze że nie spodziewałem się takiego twistu, podejrzewałem raczej choćby tego typa - syna tej organizatorki z którego się na początku w szkole śmiali że wali konia czy coś tam i który dawał taki dziwny vibe, czy choćby tego chłopa głównej suczy, którym pomiatała jak wszystkimi, nawet duet dyrektora i organizatorki, ale nie spodziewałem się mordującej rodzinki, która ma taką obsesję na punkcie wygrywania i bycia najlepszymi że wymordują wszystkich żeby się upewnić że ich nazwisko wygra i by tylko nie byli "upokorzeni", podobało mi się. (DUŻY SPOILER DO TRYLOGII, NIE CZYTAĆ JEŚLI NIE OGLĄDALIŚCIE TRYLOGII) Należy też napomnieć że między napisami jest krótka scena gdzie krew z głowy matki Tiffany układa się w symbol, który jest "Znakiem Diabła" z poprzedniej trylogii co sugeruje że prawdopodobnie była kolejną osobą, której nazwisko zostało wpisane i złożone w ofierze przez rodzinę Goode, co wpłynęło by na jej mordercze skłonności. (KONIEC SPOILERA)!

Najlepszą stroną filmu jest zdecydowanie muzyka, która jak w trylogii trzyma poziom, są tu fajne klasyczne kawałki z lat 80 a i sceny ataku morderców mają fajny ambient jak z jakiegoś slashera z lat 80, wizualnie też źle nie jest. Najsłabszym elementem pozostają same postacie no i fakt że naprawdę nie ma tu nic wyróżniającego się, choć osobiście polubiłem Megan - przyjaciółkę Lori, lubiącą horrory, sama Lori to jedna z tych najbardziej typowych, schematycznych nie wyróżniających się final girls, która jest zaszczuta i nieśmiała ale pod koniec zyskuje pewność siebie, ok ale ponownie nic poza tym.

Mimo powtarzalności scenariusza i wszystkiego w filmie, to mimo wszystko oglądało mi się nieźle, nie zostanie mi na dłużej w pamięci i w porównaniu do trylogii wypada ZDECYDOWANIE gorzej w właściwie każdym aspekcie i to jeśli porównamy do jakiejkolwiek z tamtych 3 części, tam wszystko się składało w jedną dużą ciekawą dla mnie i intrygującą historię, tutaj jest to najbardziej typowy i schematyczny scenariusz, ale jak na jakiś szybki do oglądnięcia, przerysowany, bardzo głupiutki slasher z kilkoma niezłymi krwawymi scenami, dobrą muzyką, drobnymi elementami czarnego humoru i całkiem spoko twistem w kontekście morderców, taki do oglądnięcia i szybkiego zapomnienia, to było w moim przypadku bezboleśnie i nie nudziłem się. Plus brakowało mi ostatnio slashera właśnie z motywem takiego szkolnego balu.

Aczkolwiek mam nadzieję że przyszłe filmy Fear Street, które zostały potwierdzone w styczniu tego roku gdzie RL Stine ogłosił że trwają pracę nad kolejną TRYLOGIĄ, będą bardziej zbliżone do pierwszej trylogii która mi bardzo się podobała, najlepiej jakby znowu zajęła się nimi Leigh Janiak - reżyserka poprzedniej trylogii (która nie reżyserowała tej nowej części). Osobiście seria "The Cheerleaders" z Fear Street idealnie nadawałaby się na kolejną trylogię, był to podobnie nadprzyrodzony slasher jak pierwsza filmowa trylogia FS.

3