PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=106461}

Upiór w operze

The Phantom of the Opera
2004
7,6 80 tys. ocen
7,6 10 1 80485
5,5 15 krytyków
Upiór w operze
powrót do forum filmu Upiór w operze

Erik poprawil na sobie pelerynę, nasłuchując śpiewu Aminty, dobiegajacego zza kurtyny. Wziął głęboki oddech i poczekał aż jego niespokojnie bijące serce wyrówna rytm. Teraz nadchodził jego moment. Sięgnął w kierunku zakladu kurtyny, zrobil krok...
...I znalazł się w ciemnościach.
- Ej, co jest? - zapytał, i postapił krok do przodu. Obił sobie golenie o jakiś mebel i zaklął.
- Kto tu jest? -zapytał niewieści glos z ciemności.
- Upiór z Opery!- odezwał się głęboki baryton - A ty? Kim jesteś?
Coś pstryknęlo i jasne światło zalało pomieszczenie. Erik zmrużył oslepione oczy. Miast na scenie znajdowal się w dziewczęcej sypialni, pełnej pluszowych maskotek. Na scianie królował wielki plakat, przedstawiający czlowieka w bialej masce, tulacego do siebie dziewczynę.
- Co ja robie na tej ścianie? Z...z..z moją Christine! - Upiór wpatrywał się w wielki kinowy plakat, jego zielone oczy płonęły.
- Oooo... - krągła blondyneczka zerwala sie z łózka. - To ty?
Podeszła do Erika i przyjrzała mu się, gryzac różowe usteczka drobnymi białymi zębami.
- Ty naprawdę jesteś Erik! - zachichotała, popychając go w kierunku łózka.
Usiadl, oszolomiony i pozwolił jej umościć sie na jego kolanach.
- Co ja tutaj robie? Kim ty do cholery jesteś?- wyszeptał, po chwili na jego usta opadły pełne wargi blondynki. Wepchnęłą mu do ust swój język.
Jej niecierpliwe ręce rozpinały koszulę i gładziły porośniety włosami tors. Wzdrygnął się i odepchnął dziewczynę. Wylądowała na puchatym turkusowym dywanie.
- Ojej, niemiły jesteś - powiedziała, podnosząc się. - A zaspiewasz mi coś? Skoro jestes Upiorem to musisz śpiewać!
- Nie! - wrzasnął Erik. - Nie bedę śpiewac, chcę do mojej opery! - podniósl rekę w obronnym geście, widzac że dziewczyna do niego podchodzi. - I nie dotykaj mnie!
- Ależ Eryczku..- przysunęła się i poczęłą mruczeć jak rasowa kotka.- Zaśpiewaj mi.- Jej ręka spoczęła na umieśnionym udzie Upiora. Delikatnie piesciła skórę przez materiał, posuwając się powoli w górę.
- Ja mam spektakl... do zaspiewania... - wymamrotał słabo Erik, czując ze jego serce bije coraz szybciej. - Muszę oszczędzać głos...
Dłoń dziewczyny spoczęła na wypukłości między nogami Upiora. Jęknął dośc głośno.
Za ścianą coś stuknęło.

Dość obsceniczne, wszystko kreci w koło dupy, że ta powiem... Czy wy musicie koniecznie uwidaczniać swoje seksualne obsesje?

ocenił(a) film na 9
mervil

Tak! Tak! TAAAAAAAAAAAAK! Ogłaszam oficjalnie wszem i wobec: jestem zboczoną wyuzdaną erotomanką z obsesją na punkcie kudłów na klacie i kształtnych męskich pośladków, zwłaszcza tych należących do Uwe Kroegera, ale innymi tez nie pogardzę (Borchert! Butler! Portki w dół!). I kocham uwidaczniać! Wręcz wynajmę platformę, telebim i megafon i wyjadę na ulice miast i wsi!

Czy to oświadczenie załatwia sprawę?

EineHexe

Oświadczam iż twarzy panu Upiorowi z Opery w tarapatach nie użyczył Św Gerard James Butler.
Dziękuję :)

ocenił(a) film na 9
Sabcia

Doprecyzowuję: dupy, klaty i innych detali tez nie użyczał :>

EineHexe

Część 25

Wreszcie nadszedł Sylwester. Wcześniej śmiertelnie obrażona Christine, która dotąd wyszła ze swojej sypialni tylko raz, aby kupić strój na maskaradę, nagle wróciła do swojej pozy świegocącego ptaszka.
- Och, Eryczku, zaraz będę gotowa - zapiszczała do przechodzącego Erika przez uchylone drzwi.
- Nie spiesz się - mruknęła Wiedźma z dołu, poprawiając fałdy krwistoczerwonej sukni. Sein Majestat, Der Tod wyłonił się cicho z salonu tuż za jej plecami. Poły czarnego aksamitnego plaszcza zamiataly tuż nad podłogą, jasne włosy lśniły w półmroku, podobnie jak błękitne, nienagannie umalowane oczy.
- Du gehorst nur mirrrr - zamruczał, chwytając Wiedźmę w objęcia.
- Naturlich, mein Schwarze Prinz - ucałowała go czule w usta.
- Gdzie reszta? - zapytał.
- Ja już jestem gotów! - Erik w białej masce zakrywającej pół twarzy, fraku, i pelerynie zbiegł ze schodów. Uwe i Wiedźma jak na komendę gruchnęli śmiechem.
- Świetnie dobrane przebranie - pochwaliła Wiedźma.
- Teraz już tylko przebranie - uśmiechnąl się szeroko Erik.
- Errryyyczkuuuu! - coś bialoniebieskiego i przeraźliwie piszczącego sfrunęło po schodach. Christine w stroju Kopciuszka, z wielką blękitną kokardą na głowie, uwiesiła się na szyi Erika. - Jakiś ty seksowny!
- Gnieciesz mi pelerynę - rzekł chłodno, odplątując jej ramiona z szyi. - Gdzie Sabina?
- Idę - odezwała się Sabina z góry. Coś zaszeleściło i na schodach ukazała się Sabina, w czarnej sukni z obcisłym stanem i kwadratowym dekoltem. Ramiona okrywał jej czarny płaszcz, z wysokim kołnierzem. Kiedy się poruszała spod spodu błyskała czerwona podszewka. Dekolt Sabiny zdobił naszyjnik z jarzących się krwawym blaskiem kamieni, a w wysoko upiętych włosach migotała spinka w kształcie czerwonej róży. Twarz kryła za trzymanym w obleczonej w długą rękawiczkę dłoni, koronkowym wachlarzem, również czarnym.
Wszyscy czworo gapili się na nią, gdy schodziła powoli na dół. Twarz Christine przybrała barwę bladą z interesującym zielonkawym odcieniem.
- Wyglądasz zabójczo - rzekł Erik.
- Potwierdzam - Uwe skinął głową. - Za kogo się przebrałaś?
- Nie mów! - Wiedźma uniosła dłoń - Juz wiem! Pani na Czachticach, Elżbieta Batory?
Sabina skinęla głową. Kolczyki z czerwonymi kamieniami zakołysały sie w jej uszach.
Christine domknęła z wysiłkiem usta.
- Ta suknia jest... i w ogóle - bąknęła. - A poza tym czarny postarza. Prawda Eryczku?
Erik w ogóle nie zwrócił na nią uwagi, podając wlaśnie ramię Sabinie.

Cokolwiek pękaty Zorro w raybanach wbitych na maskę rozglądał się w wypełniającym salę tłumie.
- I gdzie oni są? - zapytał glosem detektywa Rumianowskiego. - Gdzie ta redaktorka?
- Nie wiem - odpowiedziała cherlawa wersja Jacka Sparrowa, nieudolnie kamuflująca trójgraniastym kapeluszem trzymaną pod pachą kamerę.
- Jestem! - Blondynka w bialej sukni, przepasanej blękitną szarfą przepchnęła się do nich pomiędzy ludźmi. Zorro zapatrzył sie w jej rozległy dekolt, zastanawiając się która pierś wyskoczy z niego jako pierwsza.
- Gdzie się gapisz? - warknęla pani redaktor, waląc Zorro w kapelusz.
- Pszpraszam - stęknął detektyw, wracając do rzeczywistości.

Na bal sylwestrowy w Operze Wiedeńskiej pojawili się znany celebryci, gwiazdy musicali, aktorzy i piosenkarze. Bilety w astronomicznych sumach rozeszły się niczym ciepłe bułeczki, całkowity dochód miał zasilić sierocińce i domy samotnych matek.
Uwe zamówił na tą okazję czarną limuzynę, żeby wszyscy spokojnie się zmieścili a panie nie pogniotły sobie kreacji. Pierwszy wysiadł Uwe- Tod, biorąc pod ramię Wiedźmę – Sarę, jej czerwona suknia wyglądała wprost zabójczo. Zaraz za nim Erik, który pomógł wysiąść okrytą w białe futerko Christine- Kopciuszka. W koncu wysiadła mroczna Sabina- Elizabeth Batory, podała ramię swojemu Upiorowi i razem weszli na schody opery.
Sala balowa była utrzymana w czerwieni i złocie. Czerwono złote girlandy zdobiły przepastne okna, na stołach złote obrusy, oraz krwiście czerwone róże. Ich zapach przesiąknął całą salę. Kunegunda obserwowała uważnie wejście, obok niej Zorro i Jack Sparrow, który co rusz zaglądał w biust redaktorki śliniąc się niemiłosiernie.
W drzwiach pojawił się Uwe z Wiedźmą za nimi szedł Kopciuszek. W koncu pojawił się on Upiór w operze w towarzystwie damy ubranej w czarną suknię. Jest!
- Proszę państwa, zmierzamy do obławy na oszpeconego gwałciciela- Kunegunda mówiła wprost do kamery.
- Stać! Poddaj się Upiorze z Opery!- krzyknął tłusty Zorro wymachując plastikową szabelką.
Oczy wszystkich na sali skupiły się na Eriku i Sabinie.
- Ściągnij maskę złoczyńco krzyknęła Kunegunda Ćwiek Wiśniewska- podbiegła do Erika i zerwała maseczkę. –Aha!..eeeee?- wlepiła wzrok w przystojna twarz mężczyzny bez śladu blizn.
- Co jest do…- burmistrz Wiednia przepychał się przez tłum, podszedł do sprawców zamieszania i niechcący przydepnął suknię pani Ćwiek Wiśniewskiej. Kobieta wyszarpnęła się gwałtownie, sukienka poleciała w dół obnażając jej silikonowe piersi.
Sala gruchnęła śmiechem, Zorro czym prędzej okrył sterczące balony, redaktorki swoją peleryną.
- Zapłacicie mi za to- krzyczała, wybiegając z sali za nią opasły Zorro i kamerzysta Sparrow.
Obnażone popiersie widzieli nie tylko uczestnicy balu, ale także połowa Austrii i Polski, która oglądała to w telewizji.

ocenił(a) film na 9
Sabcia

Część 26

- Kto to był, ta półnaga baba? - z tłumu wyłonił się Thomas Borchert w stroju don Juana de Marco. Panie obrzuciły aprobującym spojrzeniem rozchełstaną białą koszulę, ukazującą w pełnej krasie pierś znakomitego niemieckiego aktora musicalowego. Również Uwe miał przez chwilę lekkie problemy z utrzymaniem spojrzenia na twarzy przyjaciela.
- To była redaktor Ćwiek -Wiśniewska - rzekła Sabina. - Usilowala zdemaskować Erika.
- Była redaktor - sprecyzowała Wiedźma. - Niech ja pierzem porosnę jeśli jej nie wyleją.
Thomas uniósł brew we właściwym sobie nieco ironicznym grymasie.
- Mam wrażenie że to ją zdemaskowano - rzekł.
Całe towarzystwo, prócz gapiącej się w tors Thomasa Christine, wybuchlo śmiechem. Wiedźma, wyjąc histerycznie, zwisła na ramieniu Uwe. Erik i Sabina dyskretnie ocierali łzy rozbawienia.
- Kim pan jest? - zapytała Christine, wreszcie spoglądając na oblicze Borcherta.
- To jest Thomas - Uwe dokonał prezentacji. - A to panna Christine Daae.
- Jakże mi przyjemnie - zaświegotała Christine.
- Mnie również - rzekł Thomas, z wdziękiem unikając wybicia zębów wyciągniętą do pocałunku rączką panny Daae.
Orkiestra zagrała walca. Parkiet zapełnił się wirującymi parami. Wiedźma, z błogą miną walcowała w objęciach swego Toda, Upiór tańczył z Elżbieta Batory, a Don Juan z nieustająco świegocącym Kopciuszkiem. Wreszcie muzyka umilkła.
- Zatańczy pan ze mną jeszcze raz - zakwiliła Christine, usiłując opleść się na Thomasie.
- Przykro mi - rzekł, dwornie sprowadzając ją z parkietu. - Teraz chciałbym poprosić do tańca tę urocza Czarną Damę - skłonił sie przed Sabiną.
Minęli w pędzie Wiedźmę, tym razem w objęciach Jespera Tydena, przebranego za huzara..
- Czy panna Daae zawsze tyle mówi? - zapytał Thomas.
- Nieustająco - odparła Sabina. - Ale nie mówmy o niej...
Uwe i Christine wypłynęli na środek parkietu.
- Interesujący ten pan Borchert - zauważyła. - Ale Eryczek jest chyba piękniejszy.
- Obaj są przystojni - zauważył Uwe, dość zdawkowo.
Nagle coś gwizdnęło. Coś ciężkiego zwaliło się na Uwe, który gruchnął jak długi na parkiet, wypuszczając Christine z ramion.
- Co u diabła? - jęknął. Jasnowłosy młodzieniec w beżowym surducie gramolił się obok z podłogi.
- Jestem Raoul, wicehrabia de Chagny! - rzekł dumnie. - Gdzie Christine!
- Och, Raoul... - rzekła niechętnie Christine.
- Raoul? - jęknął siedzący na parkiecie Uwe, któremu kochająca Wiedźma rozcierała już stłuczony bark.
Klusek?!- Sabina z Wiedźmą gapiły się w Raoula ze zdziwieniem.
- Christine! Co ty tutaj robisz? To nasza noc poślubna!- robił wyrzuty Kopciuszkowi, rozglądnał się po zgromadzonym towarzystwie i dostrzegł Erika.
- Upiórze! Zabiję cię!- rzucił się z pięściami na Erika, lecz stojąca na drodze Sabina podstawiła mu nogę, Erik zdążył uskoczyć a de Chagny padł plackiem na twarz.
- Zaraz ja zabiję ciebie, jak nie odczepisz się od niego!- Elżbieta Batory stanęła nad boleśnie jęczącym Raoulem.
Przez kolorowy tłum,pędził Herbert z Tańca Wampirów, przepchnął się i stanął koło Uwe.
- Hej kochanie!-wepchnął się między Uwe i Wiedźmę.- Co tam nowego u ciebie, ja cały czas w Berlinie leczę te pikawki.- zaśmiał się po kobiecemu.- Słyszałem plotki że się zaręczyłeś.- popatrzył Todowi głęboko w oczy. - Przedstawisz mnie?
- Kochanie…Sabino, Christine, Eriku, Raoulu... to Christopher, mój znajomy.
- Siemanko!- odkrzyknął Herbert.
- Wiedźmo! To jest szczur!- Sabina konspiracyjnie zniżyła głos, Christine nastawiła radary żeby podsłuchiwać.
- Christine idziemy!- Raoul odciągnał Christine i przez przypadek potrącił Herberta, który uczepił się jego surdutu. Zajrzeli sobie głęboko w oczy. Na usta Herberta- Christophera wypłynął uwodzicielski uśmiech. Raoul spłonił się niczym pensjonarka.
- Co to za okazja?- zapytał Raoul żeby zatuszowac swoje zawstydzenie.
- Ah, dziś jest tu bal, muzyka gra przy świetle świec….będą romanse niuanse, w ramiona chcę cię wziąć i przetańczyć w nich całą noc.!- Christopher złapał wicehrabiego i wybiegł z nim na parkiet, tańcząc upojne tango.

ocenił(a) film na 9
EineHexe

Część 27

Bal toczył się dalej bez przeszkód. Wiedźma z dziką przyjemnością odtańczyła tango z Thomasem, Christine na kilka tańców porwał Drew Sarich w stroju Draculi, a Erik nie wypuszczał z ramion Sabiny.
- Moja kariera! - szlochała rzewnymi łzami redaktorka, siedząc na podłodze toalety, tak sie złożyło koedukacyjnej. - Zniszczona! Wylali mnie!
Z otwartej kabiny dobiegło chrząknięcie. Kompletnie pijany Rumianowski usiadł przez pomyłkę na muszli z uniesioną deską i utknął na dobre.
- Moszesz smienić ssafód - wybełkotał.
- Na jaki? - jęknęła redaktorka. Rozmazany makijaż nadawał jej pewnego podobieństwa do Alice Coopera. - Ja przecież nic nie umiem!
Drzwi toalety uchyliły się i do środka wpadli spleceni w czułym uścisku mężczyźni.
- Jesteś cudowny - powiedział Christopher.
- Ty też, mój herbatniczku - odparł Raoul.
- Ja tu siedzę! - wrzasnęła redaktorka. - I potrzebuje prywatności!
- A pani kto? - zapytał Raoul.
- Bezhhrobotna - zabulgotał Rumianowski z kabiny. Redaktorka ponownie się rozszlochała.
- Widziałem pani wejście - zauważył Christopher. - Istna diva.
- Diva? - zainteresował się Raoul. - To świetnie się składa, bo Carlotta ostatnio znowu odeszła z mojej opery. Spłynęło na nią cudowne oświecenie. Mieszka w komunie, gdzieś w Teksasie z jakimś guru i sadzi marchewkę. Może wróci pani z nami?
- Nie umiem śpiewać - smarknęła eks redaktor.
- To nie szkodzi, wystarczy ze jest pani cycatą suką. Reklama dokona reszty - uśmiechnął sie Raoul. - To co, idzie pani? Mnie i Chrisowi spieszno do mej garsoniery.
Herbert uśmiechnął się szeroko, szczerząc radośnie kły.
- Idę - zdecydowała się Ćwiek-Wiśniewska.

Christine obserwowała salę balową, wyciągnęła z małej torebeczki saszetkę z białym proszkiem i wsypała do wysokiej szklanki z kolorowym drinkiem.
Uśmiechnęła się zadowolona ze swojego iście szatańskiego planu. Wiedźma padła na krzesło zmęczona tańcem, złapała szklankę z napojem i wypiła duszkiem gasząc pragnienie.
Erik odprowadził z parkietu Sabinę, która również sięgnęła po napój z tym że jej zawierał zielonkawą ciecz a Wiedźmy mocno czerwoną.
- Mmm, pyszna jest ta morska bryza.- Sabina oblizała usta ze smakiem.
- Panie wybaczą muszę na chwilę was opuścić.- Erik wstał od stolika i udał się do toalety.
Wiedźma zaczęła niebezpiecznie chwiać się na krześle, w końcu zsunęłaby się na podłogę, gdyby siedzący koło niej Thomas nie zareagował.
- Ewo, Ewo!- klepał nieprzytomną po policzku, przypadła do niego Sabina rozsuwając jej suwak na plecach.
- Wiedźmo!- potrząsnęła nią. Żadnej reakcji. Zobaczyła kątem oka że Uwe przeprosił żonę znajomego i pędzi do nich z drugiego końca sali.
- Kochanie co ci jest?
- Napiła się napoju i po kilku minutach ją zmogło.- Sabina tłumaczyła.- Powinniśmy ją szybko zabrać do domu. Uwe biegnij po samochód, my ją wyniesiemy. Za 5 min przed wejściem. – wybiegła do szatni po okrycia.
Gdy zapakowali Wiedźmę do samochodu, z tyłu razem z nią usiadł Uwe. Sabina siadła za kierownicę.
- Thomas, przekaż Erikowi co się stało, żeby zabrał Kryśkę i czym prędzej wracali do domu.- powiedziawszy to przygazowała i włączyła się w ruch uliczny.

Christine obserwowała całą sytuację ukryta za kolumną, uśmiechnęła się sama do siebie i weszła do toalety.
- Eryczku!- zrobiła zmartwioną minkę.- Wszyscy pojechali bez nas!
- Jak to bez nas?- zapytał zdziwiony
- Pojechali do Thomasa a nas tu zostawili.- jej różowe usteczka zadrżały od powstrzymywanego płaczu.- Ale mam dobre rozwiązanie.- uśmiechnęła się, wtulając się w niego.- Wiem jak możemy przenieść się do naszych czasów, bez tych dziwolągów.- zrobiła zniesmaczoną minę.
- Wiesz?- zdumiał się Erik, odsuwając ją od siebie, ta jednak znów do niego dopadła.
- Wiedziałam jak Raoul, Ćwiek Wiśniewska i Christopher się przenoszą. Pomyśl tylko, jesteś piękny, utalentowany, świat będzie stał przed nami otworem. Otworzymy operę!- kusiła.
- Ale Sabina?Ja nie mogę jej zostawić!- szepnął
- A po co ci ona? Poszła z Thomasem i na pewno szybko się nim pocieszy!- Christine niemalże krzyczała, ciągnąc go za sobą. Nagle w ścianie zrobił się ciemny otwór z którego wydobywały się kłęby dymu, Erik szedł za Christine. Ona weszła pierwsza, już miał do niej dołączyć, gdy w ostatniej chwili wycofał się.
- Nie mogę, żegnaj Christine! Za bardzo ją kocham!
Z głębi dało się słyszeć jęk Christine, który powoli ucichł, wszystko wróciło do normy. Portal w przestrzeni zamknął się.

EineHexe

Lecz się! Co prawda służba zdrowia nie jest idealna, ale, myślę przyodrobinie wysiłku z bydwu stron skutki mogą być zadawalające.

mervil

Macie nieodapartą potrzebę uzewnatrzania swoich pragnień! I dobrze! Ale dlaczego w FiomWebie? Może blog byłby lepszy? Tylko tam nie ma takiej widowni? Co?

mervil

Jak mawiała moja św. babcia. Nie masz czego czep się wiatru...
Zaglądanie na filmweb nie jest przymusowe, jeśli się pani coś nie podoba w zachowaniu Wiedźmy, czy innej osoby. To nie lepiej iść na majówkę do kościoła? Coś dla wrażliwych duszyczek ku pokrzepieniu serca.
Dlaczego ma się leczyć? I kim jesteś żeby komukolwiek to sugerować. Jak ci się nie podoba to nie czytaj. Koniec kropka po problemie.

ocenił(a) film na 9
mervil

Ależ czuję sie znakomicie pławiąc się w sosie mych dewiacji, dziękuję. a ponieważ jestem bardzo uprzejmą nimfomanką, to przypomnę ze lektura żadnego z wątków nie jest obowiązkowa. Jeśli się nie podoba można po prostu nie czytać.

Pani wybaczy, pośladki czekają...

użytkownik usunięty
EineHexe

Domyślam się, kto użyczył... Czy był to może mój tłuściusieńki pulpeciorek Damianek? Zgadłam!? Prawda, że zgadłam?

<krzyczy w stronę sąsiedniego pokoju>

-Już idę, tłuścioszku! I zgadnij, co dla ciebie mam!

<chwyta talerz z karkówką>

Nie o to chodzi... Piszecie jakieś pierodoły.. OK, wasze prawo.. Tylko to się kupy ani dupy nie trzyma. Reministencje z Butlerem jako obiektem do rźnięcia w tle. Chore. A przy tym pamietam wasze pełne oburzenia wypowiedzi na temat fantazji na temat takowego....

mervil

Piszcie swoje seksualne fantazje na jakimś blogu. Obracać Butlera w ten czy w inny sposób moźecie jak wam się podoba, ale dlaczego tutaj?

ocenił(a) film na 9
mervil

Dużymi okrągłymi literami w kolorze czarnym, na białym tle: nikt tu nie obraca Butlera. Savvy?

Tak przy okazji, ciekawe że nie bulwersuje cię udział Uwe Kroegera w tym opowiadaniu, jak też i goła klata gościnnie występującego Thomasa Borcherta :>

ocenił(a) film na 9
mervil

No to czytaj z naszych zbiorowych ust: ciała Erikowi NIE użyczył Butler. A to opowiadanie to jednak trochę co innego niż lizanie krocza lalce, mam wrażenie (nie potępiałyśmy zaś fantazji jako takowych, ale raczej sposób ich uzewnętrzenienia).

Dla pewności tudzież jasności powtórzę jeszcze raz: Erik to NIE Butler. Uprzedzając, nie jeden Gerard jest wysoki, ciemnowłosy i zielonooki. Jasne, czy mam to rozrysować?

EineHexe

Głodnemu chleb na myśli....albo może raczej głodnej. Ani słowa o rźnięciu tez nie było...G.J.B nie ma wyłączności na bycie Upiorem. A czytając chociażby książkę nie mam obowiązku sobie go tak wizualizować!
Dziwne też jest że nie czepiasz się o sceny z Uwe Kroegerem tylko akurat domniemanym Butlerem?!
I gdybyś była tak łaskawa odstosunkować się od tego oto opowiadania. WIem, wiem że zazdrościsz talentu... Który posiada Wiedźma, bo ja się dopiero uczę jak opisywać PIERDOŁY! Cóż może kiedyś...?

I ogłoszenie parafialne:
OSWIADCZAM IŻ GERARD JAMES BUTLER NIE JEST ERIKIEM Z OPOWIADANIA!!!
Mogę to napisać jeszcze po angielsku i hiszpansku jesli nie rozumiesz?!

ocenił(a) film na 9
Sabcia

Mogę jeszcze dorzucić moja łamaną, ale jakże wdzięczną, niemczyznę. Tak dla pewności.

EineHexe

Tym bardziej, Dlaczego tutaj?
Pieprzysz! Do lekarza, proszę!!!

mervil

'' Tym bardziej, Dlaczego tutaj?
Pieprzysz! Do lekarza, proszę!!! ''
Wcześniej bo mi się tu podobało, teraz?? Hmmm żebyś się wściekła!
Dziękuję za uwagę.

ocenił(a) film na 9
mervil

Wintermie, lecz się sam. To znaczy, sama. To jest forum filmu "Upiór w operze", a nie Gerarda Butlera. Tematyka dotyczy Upiora. Nie zaś wyłącznie Gerarda. Się nie podoba, się wątku nie czyta. Proste jak punjab Upiora, no.

mervil

Jeżeli Butler nie jest pierwowzorem Erika to może piszcie to opowiadanie w bardziej wirrtualnej wicistrości

ocenił(a) film na 9
mervil

Mila jestem, uczynna, to jeszcze trochę potłumaczę. Forum dotyczy filmu "Upior w Operze", którego bohaterem jest... Upiór! Pomysł na opowiadanie wziąl sie z idei rzuconej w jednym z tutejszych wątków. Bohaterem opowiadania jest Upiór. Butlera można uwielbiać skolko ugodno w innych wątkach. W czym jest więc problem?

EineHexe

w niczym.... Możesz gadać ile chcesz, ale to i tak nie zmieni postaci rzeczy. Popiprzone jesteście!

ocenił(a) film na 9
mervil

Ja tylko tak dyskretnie wspomnę, że swego czasu na tym forum brałaś czynny udział w pisaniu pewnej powieści, gdzie obiektem do rżnięcia (jak to wdzięcznie ujmujesz) był nie kto inny jak Upiór-Butler. Czyżby coś tu zalatywało obłudą?

EineHexe

Szybko się z tego projektu wycofałam, nie wiem, czy pamietasz?

ocenił(a) film na 9
mervil

Co nie zmienia faktu że przez jakiś czas brałaś w tym aktywny udział, a i po wycofaniu jakoś nie protestowałaś przeciwko profanowaniu GerPiora.

mervil

A ty pojeb****
I kółko się zamyka.......zdrowia życzę!

Sabcia

A zainteresowany państwa obscenicznym opowiadaniem pt.. Upiór w tarapatach''
Zapraszam do odwiedzenia wieczorkiem w celu przeczytania dalszych losów.
Dobranoc lub dzień dobry :):):)

użytkownik usunięty
Sabcia

Winterm, calm down... Złość piękności szkodzi.

<rozdaje wszystkim po kubku melisy>

Część 28

Erik wysiadł z taksówki przed willą Uwe. dom byl ciemny, paliło się tylko światło nad drzwiami i w oknie glównej sypialni. Drzwi były zamknięte, zadzwonił więc. Otworzył Uwe, ciągle jeszcze w aksamitnym wdzianku Toda, choć już bez plaszcza.
- No, wreszcie dotarłeś - rzekł, ustepując mu z drogi.
- Co z Wiedźmą? - zapytal Erik, wchodząc do środka.
- Muszę do niej lecieć - Uwe zmierzwil jasną czuprynę. - Odzyskala przytomność, ale jest na jakimś dziwnym haju. Ciągle chichocze i robi dziwne rzeczy. Gdzie Christine?
- Odeszła - odpowiedział Erik beznamiętnie.
- Jak to odeszła?
- Do naszego... swojego czasu - sprecyzował.
- Uuuweee - zagruchalo slodko na górze . Po chwili na schodach pojawiła sie Wiedźma,spowita w płaszcz Toda, mocno na nią przydlugi. Metry bieżące aksamitnej materii ciągnęły się za nią, gdy schodzila po schodach. - Uwe, mój Todziku, gdzie jesteś?
- Oho! - Uwe podbiegł do niej, na czas, bo zachwiała się niebezpiecznie i bylaby zleciała ze schodów na łeb na szyję, gdyby jej nie zlapał.
- Uuups - zachichotała rozkosznie. - Mam cię, moja blond bestio.
- Idziemy spać - zakomenderował Uwe. Jednym gestem przerzucil sobie Wiedźmę przez bark, co wywolało kolejne kaskady rozkosznego, perlistego śmiechu.
- Pa pa Eryczku! - Wiedźma pomachała Erikowi, w ogóle nie skrępowana tym ze z wypiętym tyłkiem zwisa z ramienia Uwe. Po chwili uznała że machanie nie wystarczy i jęła mu posyłać calusy.
- Pa pa - odpowiedział machinalnie Erik. - To znaczy, dobranoc.
- Dobranoc - powiedzial Uwe, otwierając drzwi sypialni. Wiedźma znowu zachichotała słodko. Nagle rozpostarła ręce, na tyle, na ile pozwalała futryna drzwi i zaczęła śpiewac, głośno i fałszywie.
- Du bist das Wunder, das mit der Wirklichkeit versöhnt! Mein Herz ist Dynamit, das einen Funken ersehnt! Toootale Finsterrrrniiiis...
- Ależ oczywiście kochanie - mruknął Uwe, wchodząc do środka. Drzwi zamknęły się za nimi, jeszcze przez chwilę dobiegał zza nich śpiew Wiedźmy.
Zmęczony Erik, zagryziony myślą o nocnych rozrywkach Sabiny, poszedł spać. Nie zasnął jednak, przewracając się z boku na bok. Po jakims czasie we znaki dalo mu się pragnienie, być może za dużo drinków osuszył na balu. Wyszedł z łóżka, wsunąl nogi w kapcie i poczłapał na dół.
Kuchnia była kompletnie ciemna, Erik jednak nie zapalił światła, tylko podszedł od razu do lodówki i wyjąl z niej sok. W mdłym świetle padajacym z hallu znalazł własciwą szafkę i wyjął z niej czystą szklankę. Potem usiadł przy kuchennym stole, cicho popijając swoj sok. Był przyzwyczajony do mroku, lubił go. Ciemności pozwalały mu się odprężyć i zapomnieć o kłopotach.
Nagły rozbłysk światła wyrwał go z zadumy. Erik zmrużył oslepione oczy.
- Jesusie Nazareński! - jęknął.
- Jaki tam Jezus - burknąl znajomy głos. - Zaledwie Sabina.
W progu stała Sabina w czerwonej w czerwonych spodenkach i zupełnie nie pasującej niebieskiej koszulce z tygrysem a pod spodem widniał napis ‘’Bryknij mnie’’.
Zapuchnięte od snu oczy i zwichrzone loki, które wcześnie były ułożone jako misterna fryzura. Erik dopadł do niej i złapał w ramiona wirując z nią po kuchni.
- Kochanie, nie wychodziłaś nigdzie? Cały czas byłaś w domu?- pytał uszczęśliwiony.
- No przecież Thomas miał ci powiedzieć, że Wiedźmę ktoś nafaszerował narkotykiem i wróciliśmy, nie było czasu żeby cię szukać. Gdzie Kryśka?- zapytała podnosząc na niego zaspane oczy.
- Wróciła do Paryża, do XIX wieku, portal się otworzył, Christopher, Raoul i Kunegunda Ćwiek Wiśniewska wrócili wczesniej. Później Christine proponowała mi żebym odszedł z nią. Powiedziała że wyszłaś z Thomasem…..
- A to podła su….-przerwał jej pocałunkiem, gdy się od siebie oderwali Sabina zapytała.- Nie odszedłeś z nią, chociaż miałeś taka możliwość.
- Nie mógłbym, bo cię….ja cię kocham…


Minął przeszło rok. We wiedeńskim Raimund Theater dobiegal końca kolejny spektakl "Anny tysiąca dni". Ów przebojowy musical szturmem podbił sceny Austrii, Niemiec, Węgier i Polski, oczarowal wybredną publiczność na londyńskim West Endzie, a teraz miał miec premierę również na Broadwayu. Michael Crawford chciał zagrać Henryka VIII, ale na stanowcze żądanie Wiedźmy, autorki libretta, wspartej przez kompozytora, Erika Dammerig, został odsunięty od tego projektu. Plotka głosila że dowiedziawszy się o staraniach Crawforda librecistka doznała prawdziwego szału, a języka którego używała nie powstydzilby się marynarz z wieloletnim stazem.
Wśrod aplauzu na scenę wyszedł Henryk VIII w akpiacym od zlota wamsie. Ukłonił się dwornie, deszcz kwiecia sypnął się na niego z pierwszych rzędów. Po chwili artyści zeszli za kulisy, światła pogasły.
- Jedziemy do domu! - Wiedźma niecierpliwie przebierała nogami w miejscu. - Sabina i Erik już czekają!
Uwe, przeistoczony już z Henryka w samego siebie, zasmial sie, zadowolony z kolejnego udanego spektaklu. Razem pomaszerowali do tylnego wyjścia, gdzie czekało już stado piszczących fanek Uwe, oraz zamowiona taksówka. Czekała także duża blondyna z dyktafonem w dłoni. Przedarła się przez fanki jak pancernik przez wzburzone fale i zalopotała rzesami.
- Był pan genialny - wionęła namiętnym szeptem do Uwe. Wiedzma rozwazyła w duchu możliwość podstawienia jej nogi. - Uwielbiam pana głos... Cudowny, doprawdy, cudowny.
- Dziękuję - rzekl Uwe, zawsze lasy na pochwały, nie mogący jednak opanowac jakiejś niejasnej obawy przed ową kobietą.
- Czy umówi się pan ze mną na wywiad? - blondyna złożyła usteczka w ciup.
- A to pani pracuje w jakiejś gazecie, przepraszam? - zapytala Wiedźma cierpko.
Blondyna nie poświęciła jej uwagi, bez reszty koncentrując sie na wpatrywaniu się w Uwe. Wiedźmę zacząl trafiac szlag.
- Idziemy - pociągnęła Uwe w stronę taksówki.
- Przepraszam panią... - wymamrotał i podążył za ukochaną kobietą.
Kolacja, uroczysta i przy świecach, czekala już na stole w jadalni.
- A to jakaś specjalna okazja? - zapytał Uwe.
- Tak! - oznajmiły chórem Wiedźma i Sabina. - Bardzo specjalna!
Erik, uśmiechając sie pod nosem nalewał wino.
- Widzisz, "Anna..." zarobila tyle pieniędzy, że dziewczyny postanowiły otworzyć swój wymarzony teatr - powiedział. - A ja się dołożę.
- A mogę liczyć na angaż? - zaśmiał się Uwe.
- Badź grzeczny, naucz się polskiego i omijaj nachalne blondyny, to się zastanowię - odparla blyskawicznie Wiedźma, uprzedzając Sabinę
- Znalazłam idealne miejsce. Na krakowskim Kazimierzu, blisko centrum, fajny klimat. Nawet umówiłam się z jednym architektem na rozmowę.
- Przystojny?- zapytała Wiedźma, patrząc na reakcję Erika.
- A no chyba przystojny, nie wiem nie widziałam się z nim jeszcze.- odpowiedziała- Tylko ja mieszkam w kraju, bo Erik siedzi z wami to załatwiam wszystko.
- To się już niedługo skończy.- Erik zrobił tajemniczą minę.- Jutro lecimy razem do Krakowa. Nic mnie już tutaj nie trzyma a chce być z tobą. – dwornie ucałował jej rękę, drugą dotykając ją w kolano.
- Ciekawe gdzie będziesz mieszkał? W moim pokoju śpi jeszcze jedna dziewczyna, a na jednym łóżku się nie zmieścimy.- pokazała mu język, na co on uśmiechnął się jeszcze bardziej.
- Nie wiem jak ty ale ja, będę mieszkał w nowym domu, wybudowanym na gotycką modłę w Zielonkach pod Krakowem.- Erik upił łyk wina, zaskoczona Sabina patrzyła na niego z rozdziawioną buzią.
- Wiedzieliście? – zapytała chichoczącą Wiedźmę i dziwnie wesołego Uwe.
- Wstępny projekt w tamtym roku, no i zdjęcia jakie przysyłali nam architekt, architekt zieleni i dekoratorka wnętrz.- Wiedźma spokojnie wytłumaczyła.- A poza tym ktoś musiał powiedzieć Erikowi co lubisz najbardziej.- puściła do Sabiny oczko.
- No ale to nie mój dom, tylko Erika.- wystawiła język.- Wiesz że jestem okropnym mieszczuchem.
- To będziesz się musiała zrobić wsiową babą moja kochana. Bo nie ma mowy żebym sam mieszkała w tym domu.- uśmiechnął się zabójczo Erik.
- Spiskowcy, ale zobaczę jak wyszedł wam ten domeczek.
- Oj nie taki domeczek, ale sama zobaczysz.- Uwe przyniósł na paterze wielki czekoladowy tort.
- Dobrze że nie jest w lukrowej różowej polewie jak ta wielka beza, która się do ciebie podwalała- zakpiła Wiedźma, krojąc smacznie wyglądające ciasto i podając talerzyki.
- A ja coś czuję, że ona ci nie da żyć. Już jesteśmy tacy boscy, że nas płeć przeciwna nie chce zostawić w spokoju.- uśmiechnął się, wpychając sobie do ust wielki kawałek czekoladowego ciasta i mrucząc.

ocenił(a) film na 9
Sabcia

Część 29

Teatr Otchłań szykował się do pierwszej premiery. Sabina wkroczyła na widownię i gospodarskim okiem ogarnęła trwającą akurat próbę kostiumową. Patrzyła przez dłuższą chwilę, coraz mocniej marszcząc brwi.
- Co to ma być do licha?! - wrzasnela nagle. Aktorzy zamarli jak gromem rażeni. Rezyser i librecistka obrócili się na fotelach a fotograf, uwieczniajaca przebieg próby o malo nie wypuściła aparatu z rąk.
- C... co? - zapytał słabo reżyser.
- To! - oskarżycielski palec Sabiny wskazał dlugi ogon odprutej falbany, wlekącej się za aktorką odtwarzającą główną rolę zeńską. - Co to jest, ja się pytam i gdzie, do cholery jest szwaczka? Znowu gada ze sprzataczką?
- Zaraz ją znajdę - rezyser zniknąl jak zdmuchnięty.
- Aga - kontynuowala Sabina. - Spróbuj nie zwisać przez cały czas z Thomasa. Uwe, nauczże się do stu diabłów polskiej wymowy, bo kaleczysz aż uszy puchną! Wiedźma! - obejrzala sie na librecistkę - Jak ty go do cholery uczysz?!
- Bardzo starannie - odparła Wiedźma. - Nie moja wina ze ma dębowe ucho do akcentów.
- Wcale nie mam dębowego! - zaprotestował Uwe.
- Milcz! Gdzie moja aspiryna- krzyknęła, asystentka, podbiegła szybko i podała jej dwie tabletki i kubek z wodą.- Ludzie, do roboty! Błagam was!- zamknęła się w gabinecie nad papierzyskami.- Martusiu, nikogo nie łącz a jak przyjdzie szwaczka ze sprzątaczką to każ im wejść.
Sprzątaczka, sześćdziesięcioletnia Wintermina Rzep i szwaczka Danuta Goździk stawiły się w gabinecie.
- Drogie panie.- dyrektor zwróciła się nader uprzejmie, cichym spokojnym głosem.- Czy ja płacę wam za plotkowanie po kątach czy za robotę?- zapytała zsuwając okulary z nosa i postukując czerwonym paznokciem o blat dębowego biurka.
- Nie pani dyrektor, ale myśmy tylko…- Wintermina próbowała się tłumaczyć, lecz Sabina krzyknęła i ustawiła ją do pionu.
- To proszę wykonywać moje polecenia, albo szukać innej pracy! To wszystko! Rozejść się!-kobiety w pośpiechu opuściły pomieszczenie. Lepiej było nie wchodzić dyrektorce w drogę jak jest wściekła.
Do gabinetu cichutko wsunęła się asystentka Marta.
-Dzwoniła jakaś kobieta z tygodnika, Gwiazdy na orbicie. Jakaś Donatella, chce przeprowadzić wywiad z Uwe.
- Tylko z Uwe?- zdziwiła się Sabina.- A Thomas i Aga? Przecież to oni grają główne role. Nieważne spław ją jakoś, coś jeszcze.
- Tak, pojutrze jest casting do Elizabeth, Wiedźma, Erik i Antonii pytają czy będziesz przesłuchiwać razem z nimi.
- Tak będę, poproś do mnie Zene, musze rzucić okiem na zdjęcia do plakatów.
- Dobrzę, zaraz poproszę.- Marta cicho opuściła gabinet.
- Czy ona musi się tak drzeć? - fotograf poprawiała coś w ustawieniach aparatu. - Nie po to zgodziłam się robić fotografie promocyjne dla was żeby wrzasków słuchać. Mam mnóstwo innych zleceń!
- Ciiicho Zenuś - łagodziła Wiedźma. - Powrzeszczy i przestanie, nie zwracaj uwagi.
- Zena, Sabina chce cię widzieć - Marta pojawiła się na widowni.
- To niech tu przyjdzie - warknęła Zena.
- Zenuś, nie zaogniaj! - Wiedźma uniosła dłoń.
- Uwe! - Marta zamachała do aktora. - Jakaś Donatella chce z tobą przeprowadzić wywiad.
- Jaka Donatella? - oczy Wiedźmy zwęzily się w szparki. - I dlaczego tylko z nim?
- Spław ją, błagam, nie mam siły! - zajęczał Uwe. - Sabina to kat!
- Thomas! -Zena, wychodząc, odwróciła się i wycelowała palec w Borcherta. - Wieczorem widzimy sie w moim atelier! Tylko futra nie zapomnij!
- Jasne! - Thomas uśmiechnął się szeroko. Solistka zmarszczyła gniewnie brwi.
Wintermina Rzep mamrocząc pod nosem napełniła kubeł wodą i dolalł płynu.
- Pani Gożdzikowa - rzekła do szwaczki - Toż to przecież skaranie boskie z tymi artystami jest! Tylko jedno im w głowie! Dyrektorka obmacuje po kątach kompozytora, ta sopranistka co główną rolę ma strzyże oczyma do tego jak mu tam... Borcherta, a ta pisarka to już w ogóle, zboczona jakaś!
- Pani Rzepowa kochana, a toż ja tę pisarkę razem z tym jej tlenionym małpiszonem przedwczoraj w magazynie z kostiumami nakryłam! Nie powiem co robili, ja przyzwoita kobieta jestem, przez usta mi nie przejdzie! - szwaczka przeżegnała się ze zgrozą.


EineHexe

Część 30

Nadszedł dzień, premiery i zarazem otwarcia Otchłani. Wszystko lśniło czystością i pachniało nowością. Znani krakowianie przyjęli zaproszenie, Erik Dammerig był znany jako genialny kompozytor, także librecistka, jak i obsada.
Przedstawienie wypadło genialnie, Almos, Perełka, Nicolae, Livia oraz demoniczna pani z Jaru. Po przedstawieniu ukłony i przemowa dyrektorki i librecistki i kompozytora.
W Sali balowej na ostatnim pietrze miało się odbyć przyjęcie, goście już czekali razem z głownymi bohaterami. Sabina ściągnęła perukę i zmyła ciemny makijaż, rozczesała opadające na ramiona jasne włosy. Erik w stalowoszarym garniturze i błękitnej koszuli wyglądał zabójczo. Młode dziewczyny co rusz puszczały mu oczka.
- Nie patrz tak, na te dziewczyny!- Sabina nachyliła się nad jego uchem z uśmiechem lecz w jej głos nie był taki słodki.
- Pani dyrektorowo!- na salę wpadła zaaferowana Wintermina.- Niech pani zejdzie do Sali widowiskowej!
- Sabina w towarzystwie Erika i Thomasa zeszli na dół i stanęli jak wryci.
Librecistka z Uwe Kroegerem postanowili uczcić sukces w inny sposób.
- Sciągaj gacie panie Kroeger! –w głosnikach słychac było kobiecy głos
- Mrrr ależ oczywiście już ściągam- dołączył do niego drugi męski, po chwili z popłynęły pełne miłości wyznania, przetykane trzaskaniem a pozniej jękami.
- Ah Uwe, szybciej gamoniu! Musimy to skończyć bo trzeba wyjśc do foyer.
- Nie poganiaj mnie on tego nie lubi!- stęknął Uwe
- Zemdleje! Kurwa ja wam mówię zemdleje, ale najpierw zabiję, niech ktoś im powie żeby Uwe wyłączył mikroporyt.
Do sali natychmiast wbiegła, Zena, Aga, sprzątaczka żegnała się w kącie mrucząc pod nosem Sodoma i Gomora.
-Uwe całuj mnie kochany- krzyczała Wiedźma, po chwili wszyscy usłyszeli przeciągły krzyk obojga , po czym nastała martwa cisza.
Sabina wpadłą za kulisy gdy Kroeger miał już wciągnięte pory ,wczesniej postarała się o wylaczenie mikroporytu Uwe.
- Cholera! Czy wy się nie macie gdzie seksic? Wszyscy słyszeliśmy wasze jęki, macie przerąbane
- O kurwa! Kroeger ty niewyżyty samcze ty- wsciekła się Wiedźma
- Ja? A kto mi kazał ściągać gacie?- zapytał Uwe dumnie wypinając pierś
- To po kiego się dałeś- Wiedźma dalej zarzucała mu winę.
- No jakbym się nie dał to byś powiedziała że jestem impotent!
Sabina, patrzyła na tą iście małżenska sprzeczkę, po chwili rozdarła się na całego ryjca, tak że słyszeli ja wszyscy podsłuchujący pod drzwiami, łacznie z Thomasem i Erykiem.
- Dośćććććć! Oboje jesteście winni! Oboje to robiliście! Na tym koniec sprawy, wyszła z dumnie uniesioną głową trzaskając drzwiami i chichocząc pod nosem.

ocenił(a) film na 9
Sabcia

Mnie osobiście rozwaliła rozmowa sprzątaczki i krawcowej o, powiedzmy, zażyłościach tworzących się w zespole. genialne, dosłownie genialne. Czekam na dalsze części, bo ten teatr to jednak bardzo ciekawa sprawa. A ile się można pośmiać...

użytkownik usunięty
Yvette

Ale mnie zaszczyt kopnął :D Gram z Borchim, oł. Za takie pomysły was kocham :P

Rozdział 31

Przyjęcie rozwijalo sie w najlepsze. Solistka czarowala Thomasa Borcherta, ku irytacji pani fotograf, Uwe swoim zwyczajem czarowal wszystkich w krąg, a zachwycone damy wodziły spojrzeniami za Erikiem.
Wiedźma, jeszcze wściekła po incydencie z niefortunnym mikroportem, poczula ze się musi napić. W barze kazała zaserwowac sobie potężne Cuba Libre z lodem. Odebrała od barmana oszronioną szklankę i siorbnęła sobie błogo. Starannie ignorując roztaczajacego dookola urok swej osobowości Uwe, otoczonego wieńcem rozchichotanych osob płci obojga, jęła się przechadzac po sali. Zamieniła pare słów z napotkanymi znajomymi, odnotowąła że fotograf kokietuje wysokiego, przystojnego bruneta, ktoremu zza rozpiętej koszuli wyglądalo imponujące czarne owlosienie i kontynuowala swój spacer dalej. Kiedy znalazła sie pod balkonem dla orkiestry, pustym tego dnia, coś na nią kapnęło. Spojrzała na swe obnazone ramię i zobaczyla kroplę czerwonej cieczy.
- Kie licho? - zdziwiła się.
Następna kropla spadła z balkonu, rozpryskując się na posadzce.
- Na co tak patrzysz? - zapytała znienacka Aga, solistka. Thomas otoczyl ją swobodnie ramieniem.
- Coś się rozlało na balkonie - odparła nieuważnie Wiedźma. - Kapie.
Aga staneła obok niej i spojrzała na posadzke, a potem na balkon, na ktorego spodzie nabrzmiewała już kolejna kropla.
- Faktycznie - powiedziała.
- Trzeba to sprawdzic - rzekł Thomas.
- Idziemy - zadecydowała Wiedźma. - Kto ma klucze?
- Ta sprzątaczka... zawsze żegna się na mój widok krzyzem - uśmiechnąl się Borchert. - Rzszepowa?
- Pani Rzep - skrzywiła się Wiedźma.
Znaleźli sprzątaczkę w kanciapie, zajętą słuchaniem Radia Maryja.
- Pani Rzepowa, niech pani weźmie klucze i idzie z nami na balkon - zaządała Wiedźma. - Coś się tam rozlało i po gościach kapie.
- Litania sie nie skończyła - zaprotestowała sprzątaczka.
- Nie płacą pani za odmawianie litanii - warknęla solistka. Pod wpływem jej groźnego spojrzenia Wintermina Rzep sięgneła po klucz.
Drzwi na balkon dla orkiestry nie były jednak zamkniete na klucz.
- Pani Rzepowa! - brew Wiedźmy uniosła się w gniewnym grymasie.
Sprzątaczka wzruszyla ramionami i otworzyła drzwi na oścież. Weszli wszyscy gęsiego na balkon i zamarli. Po lewej stronie od wejścia leżał mężczyzna, z głową tuż przy drewnianej balustradzie. Glową, dodajmy, okrwawioną i niewątpliwie rozbitą. Przez szparę pod rzeźbionymi deskami balustrady wyciekała krew.
- Jezusie Nazareński... - rzekła biala jak giezło Wintermina. - Ja wiedziałam ze to tak będzie. Wy wszyscy jesteście popieprzeni!
Aga zbladla i jęla się slaniać. Przytomny Thomas objął ją wpół i wyprowadził z balkonu. Szklanka z niedopitym Cuba Libre wymknęła się z rąk Wiedźmy i roztrzaskała sie u stóp przechodzącej dołem dyrektorki.
- Zwariowałaś?! - wrzasnela Sabina.
- Sabina, mamy trupa - rzekla Wiedźma. - Dzwoń po policję.
Sabina nie wierzyła wlasnym uszom. Przez tłum przetoczyła się fala nerwowych szeptów i okrzyków. Jakaś blond dama slusnzych rozmiarów zemdlała wprost w objęcia Uwe. Ten, zaskoczony, nie utrzymał rownowagi i wraz z omdlałą runął na podłogę.

Sabina wezwała policję, goście pośpiesznie opuścili przyjęcie zostali tylko pracownicy teatru.
Wiedźma wkurzona jeszcze bardziej, gdyż omdlała dama, niejaka Donatella Bunler, łkała że boi się sama jechać do domu, wiec Uwe jak na gentelmana przystało odwiózł ją.
Sabinie zrobiło się niedobrze na widok krwi, więc wyszła z pomieszczenia, zahaczając o gabinet. Wyciągnęła z szuflady paczkę Malboro i wyszła z budynku, gasiła właśnie trzeciego papierosa, gdy przed Otchłań zajechał radiowóz, z którego wytoczył się znajomy krępy blondyn z dwoma barczystymi osobnikami.
- Komisarz Śledź, wezwano mnie w sprawie morderstwa.- machnął jej przed oczami odznaką.- Gdzie mogę znaleźć dyrektora tego teatru?
- To ja.- odpowiedziała Sabina
-Pani?- zapytał wybałuszając oczy, jakby nie dowierzał że kobieta może zarządzać.
- Tak, ja proszę za mną do mojego gabinetu.- Śledź, zupełnie jakby był znawcą architektury i zarazem dekoratorem wnętrz oceniał korytarze teatralne które przypominały gotycki zamek. Lampy w kształcie pochodni, nie dawały zbyt dużo światła. Jednak zobaczywszy gabinet zupełnie stracił rezon, ciemne ściany, krwiście czerwony dywan a na środku pokoju wielki dębowy stół. Półki zapełnione różnymi książkami, czerwona kanapa i wielkie lustro. W gabinecie paliła się pojedyncza lampka. Sabina klasnęła w dłonie. Po chwili górne światło rozbłysło.
- Przepraszam, wezmę tylko klucze, zamknęliśmy pomieszczenie, żeby nikt nie pozostawił tam niepotrzebnych śladów. – wyciągnęła z szuflady pęk kluczy, po czym zaprowadziła ich na miejsce zbrodni.
- Kim był ten męzczyzna?- zapytał rzeczowo komisarz Śledź
- Był u nas stróżem, ale dzisiaj miał wolne, nie wiemy co tu robił.- powiedziała Wiedźma
- Kto go znalazł?
- Zobaczyliśmy krew i wspólnie weszliśmy do pomieszczenia. Normalnie jest ono zamknięte a klucz ma sprzątaczka. Dzisiaj było otwarte.
- Słucham, co pani ma do powiedzenia?- Śledź niczym Tommy Lee Jones zmierzył groźnym spojrzeniem Wintermine.
- Panie milicjancie, nie wiem jakim cudem to było otwarte.- tłumaczyła sprzątaczka.- Ja tu tylko sprzątam a jak odbywało się ta libacja to ja żem sobie tylko litanii słuchała. Nie mam nic wspólnego z tym siedliskiem zła i szatana, nie chcę żeby mnie grzech opanował- złapała się za głowę, po czym zaczęła energicznie się żegnać.
- No cóż, przyśle tu kogoś do zabezpieczenia śladów a państwo zostaną wezwani na komendę w celu złożenia zeznań.- komisarz zamknął notes.

Sabcia

Rozdział 32

Następnego dnia w teatrze panowała istna sodoma i gomora. Na balkonie urzędowali technicy kryminalistyki, w calym budynku zaś pełno było policji. Przed wejściem od teatru roiło się od dziennikarzy, była również ekipa TVN24, z następcą Ćwiek-Wiśniewskiej, Mariuszem Kojotem. Telefony sie urywały, mord w teatrze stał się ogólnopolską sensacją.
- Ja skladam wymowienie! - wrzasnął Antoni Warzywo, rezyser "Triskelionu". - Ja się nie godziłem pracować w takich warunkach!
- Ciszej proszę! - odparla dyrektorka, tonem od którego kwiaty więdły w wazonach, a muchy padały w locie.
- Nie będę ciszej! - reżyser tupnął nogą. - Nie umiem tworzyć w takich warunkach, jakieś trupy tu się po kątach poniewierają!
- No to idź do diabła! - warknęła Sabina. Reżyser zadarł nos i wyszedł, ostentacyjnie trzaskając drzwiami.
Wiedźma stała przy wejściu na balkon, dręczona straszliwym pragnieniem, wynikłym z nocnego przedwakowania whisky,mając nadzieję że kierownik techników nie będzie jej wypytywał zbyt długo.
Z balkonu wylonił się meżczyzna w średnim wieku. Miał siwe kręcone wlosy i zmęczona, sympatyczną twarz.
- Gilbert Grysimowski, kryminalistyk - rzekł. - Przepraszam ze kazałem pani czekać. To pani znalazla zwloki?
- Dokładniej rzecz biorąc ja, Thomas Borchert, nasza sopranistka Aga i sprzątaczka, pani Rzep. - sprecyzowala Wiedźma.
Grysimowski podniósł plastikowy woreczek w ktorym znajdowal się ozdobny nóż do papieru.
- Poznaje to pani? - zapytał.
- Tak, to z biurka Sabiny - rzekła zaskoczona Wiedźma. - To znaczy dyrektorki.
Zaczęla objaśniac mu zwyczaje dyrektorki w kwestii zamykania gabinetu i przechowywania przyborów biurowych. Grysimowski chciał rownież wiedziec kto ma klucze do balkonu i czy ktoś mógł wejść do jej kanciapy niezauważony.
Na dole schodów pojawił się Uwe.
- Długo jeszcze? - zapytał, niezadowolony. - Ja jadę do domu.
- Poczekaj chwilkę! - Wiedzma zamachała ręką.
Kwadrans później dołączyła do niego.
- O czym tak długo gadaliście? - Uwe był wyraźnie zły. - I musiałas się tak wdzięczyć?
- Nie wdzięczylam się bardziej niż ty do tej blondyny wczoraj - rzekła jadowicie Wiedźma. - Och pani Donatello, och pani Donatello! - przedrzeźniała.
- Panie Uwe! - Donatella wyrosła jak spod ziemi. - Co z tym okropnym trupem? Kiedy znowu pan zaśpiewa? Brakuje mi pańskiego cudownego głosu - gruchała jak golębica.
- Diabli nadali - wymamrotała Wiedźma pod nosem.

Erik przeszedł podziemnym korytarzem ze swojej pracowni do gabinetu Sabiny przechodząc przez lustro. Dziewczyna siedziała pochylona nad papierami, ze strapiona miną. Nie zauważyła jak wszedł. Bezszelestnie podszedł i stanął za nią schylając się żeby ją pocałować.
- Erik…przestań….- odsuwała się od niego, lecz on dalej szeptał jej coś do ucha zatapiając ręce w jej włosy.
- Mmm pięknie pachną.- mruczał, gładząc włosy i zsuwając się niżej na szyję.
- Przestań do czorta! Nie widzisz że mam robotę?- huknęła wstając od biurka i zabierając zeń papierosy. Drżącymi rękami odpaliła jednego, po czym zaciągnęła się dymem.
- Ja też mam robotę ale jakoś znajduję dla ciebie czas, ale widać już cię nie obchodzę królowo śniegu.- powiedział rozgoryczony, nalewając sobie whisky z barku.
- Ja ci nie przeszkadzam, gdy tworzysz te swoje wiekopomne dzieła. Nie widzisz co tutaj się dzieje? Mamy na głowię policję, odszedł reżyser. Cały czas dzwoni prasa a ja nie mam nawet czasu usiąść i zjeść.- wyliczała
- Może powinnaś to zlecić komuś innemu! Teatr nie jest najważniejszy!
- Może ty zleć komuś napisanie muzyki?! Łatwo ci mówić, mnie się dostała najbardziej parszywa robota, niestety kochanie ktoś to musi robić!- nastała głucha cisza, Erik odwrócił się do okna, Sabina zasiadła z obrażoną miną na kanapie dopalając papierosa. Nigdy nie paliła ale od kiedy została panią dyrektor, nabyła ten wstrętny nawyk. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Praktycznie się nie widywali, ona do późna w teatrze, gdy przychodziła kładła się na łóżko jak zabita.
- Nie będę ci przeszkadzał!- mruknął i wyszedł do swojej pracowni.
Po chwili do gabinetu weszła podminowana Wiedźma, bez słowa nalała sobie koniaku i rozsiadła się na kanapie.
- Przeklęta idiotka! Panie Uwe, kocham pana muzykę, ma pan cudowny głos….- mruczała sama do siebie.
- Ty znowu z kieliszkiem? Za niedługo będziesz alkoholiczką.- Sabina cynicznie uniosła brwi, obserwując wścieknięta Wiedźmę.
- Mam potrzebę to piję, nie twój zakichany interes, palaczko!-odwarknęła, nalewając sobie kolejną szklaneczkę.
- Ohoho, wielka madame. Papierosy kupuje sobie sama za ciężko zarobione pieniądze a ty spijasz mój alkohol.- krzyknęła
- Odkupię ci to jak już tak wyliczasz!- odstawiła z trzaskiem kieliszek, koniak,
rozlał się na stoliczku.
- Nie musisz, aż takiej biedy nie ma. Powiedz tylko o co ci chodzi, wpadasz tu jak burza, łapiesz za butelkę? Co jest?
- Ta cycolina Donatella czy jak jej tam, bezczelnie na moich oczach podrywa Uwe!-huknęła.- Codziennie tu przyłazi. Panie Uwe, kiedy pan zagra i kiedy pan zagra. Wyrwę jej te tlenione kudły!
- I po co się tak pieklisz. Powiem na recepcji, żeby jej nie wpuszczali gdy nie ma przedstawień i po problemie. – Sabina najspokojniej na świecie znalazła rozwiązanie.

Sabcia

Witermina skonfudowana i przerażona klepała bezmyślnie zdrowaśki. Odrzegnywała się od tego ogniska rozpusty i błagała Pana by odpuścił jej uczestnictwo w tym bezeceństwie.Ale wiedziała, że to nie na wiele pomoże. Musiała gdzieś pracować, Gronadka głodnych dzieci i wnucząt oczekiwała na te marne pieniadze... Chryste, jak długo uda jej sie tu wytrwać?

użytkownik usunięty
mervil

Winterm, na cholerę ty się ciągle czepiasz?

Eeeeee? Czepiam? Współuczęstniczę!....

mervil

Przecierz Wintermina, sprzątaczka, wielbicielka Rydzyka, to ja!!!!!!

mervil

Rozdział 33

Erik, zrezygnowany, odlożyl pióro. Nici z komponowania, zdecydowanie nie był w nastroju. Wyszedł z pracowni, przed wejsciem do teatru wpadając na szczupła osóbkę z burzą brązowych loków i oczyma jak spodki.
- Och, przepraszam! - powiedziała. - Pan Dammerig?
Erik poczuł się polechtany.
- To ja przepraszam - odparł. - Tak, jestem Erik Dammerig.
- Och, od razu pana poznalam! - wykrzyknęło dziewczę, jej oczy staly się jeszcze okrąglejsze. - Jestem Malwina! Dzisiaj mial się zacząć casting do "Elisabeth"?
- Przykro mi, casting się nie odbedzie - rzekł Erik.
- Jak to?
- Wie pani co, tu obok jest fajna kmala kawiarenka - usmiechnął się. - Wszystko pani wyjasnie przy kawie i ciastku.
Wintermina Rzep energicznie wyżęła mopa i zaczęła pucować podloge w hallu. Thomas, z pania fotograf pod rękę przemkąl jej tuz przed nosem.
- Do widzenia, pani Rzep! - zakrzyknąl wesoło.
Rzepowa wymamrotala pod nosem coś co bardziej brzmiało jak "odstap Szatanie" niz "do widzenia", nie przerywając posuwistych ruchów mopem. Po chwili po mokrej posadzce przeleciała wściekła solistka, zderzajac się z równie wściekłą librecistką.
- Kurwa mać! -wrzasneła jedna.
- A niech to chuj strzeli! - ryknęla druga, siadając z impetem na podłodze.
Sprzątaczka spojrzała na nie ze zgorszeniem.
- A u spowiedzi byly? - zapytala karcąco. - Wstyd tak kląć.
Solistka wyglądala przez chwile tak, jakby miała ochote zamordowac Rzepową gołymi dłońmi.
- Nie chodzę do spowiedzi - odburknęła librecistka. - Jestem czcicielką diabła i pośladków!
Podała rękę solistce.
- Coś taka wściekła? - zapytała, nie zwracajac uwagi na oniemiałą ze zgrozy sprzątaczkę.
- Thomas gdzieś mi z Zeną odpłynął, pewnie na następną sesję w futrze. Pan Hyde, szlag by to..!

- I mówie pani Goździkowo kochana, jak nic powiedziała że czci czorta- Wintermina przeżegnała się głaszcząc swojego wielkiego burego kocura o imieniu Tadeusz.
- Droga pani Rzepowo, toż jak oni tam takie bezeceństwa wystawiają to ja się nie dziwie, że diabeł w nich siedzi. Właśnie skończyłam szyć kostiumy do jakiejś Elajzabet czy coś takiego. Tam jakiś szatan wcielony wodzi królowa na pokuszenie.- Goździkowa upiła łyk melisy, podkręcając radio.
- Mówię pani, jak to dobrze że wytrwałam w czystości bo jak widzę co grzech sodomski z tymi ludźmi robi to mi się płakać chce.- Rzepowa zawodziła z żałością- Dobrze że chociaż płacą dobre pieniądze to będę mieć na tą wycieczkę do Lichenia. I na datek do radia starczy.
- EEee mój Kazek to połowe przepija a i komunia wnuczki się zbliża, trzeba coś kupić. Pani to ma dobrze pani Rzepowowa. Kot dużo nie wymaga.
- Ależ co pani mówi, Tadeuszek musi dobrze zjeść, mięsko od rzeźnika mu zamawiam specjalne bo inaczej go wzdyma i cierpi nieboraczek.- Wintermina głaskała kocura, który mruczał z zadowolenia.

- Thomas, odsłoń trochę to futro. O tak!- Zena ustawiła obiektyw i pstryknęla zdjęcie.- Jesteś świetnym modelem.
- Wiem- Thomas uśmiechnął się przebiegle, poprawiając zmierzwione włosy.- Może tak umówimy się później na kawę?- zaproponował
- Niestety dzisiaj nie mogę, muszę skończyć obróbkę zdjęć Uwe do jakiegoś miesięcznika teatralnego, ale kiedy indziej chętnie.- uśmiechnęła się pakując sprzęt.
Telefon Thomasa nagle się rozdzwonił, szybko odebrał, uśmiechnął się i pośpiesznie żegnając wyszedł. Zena zasiadła przed komputerem uruchamiając program do graficznej obróbki zdjęć.

Sabina leżała przewracając się z boku na bok. Sen nie chciał nadchodzić, zupełnie jak Erik. Od czasu ich sprzeczki rzadko ze sobą rozmawiali, chyba że na tematy zawodowe.
Po chwili materac koło niej ugiął się, Erik położył się na drugiej stronie łóżka.
Nawet nie pocałowal jej na dobranoc, czuła że wszystko wali jej się na głowę.

ocenił(a) film na 9
Sabcia

Mam jakieś skrzywienie psychiczne bo mi się od razu Malwina z Kryśką skojarzyła... Pani Rzep wymiata, tylko szkoda, że Ćwiek Wiśniewskiej już nie będzie. Myślę, że dogadałaby się ze sprzątaczką.

Yvette

Część 34

Wiedźma lekkim wężykiem wkroczyła w progi wynajmowanego mieszkania.
- Choć burza huczy wkolo nas...! - zaintonowała.
Rozczochrany Uwe w piżamie pojawił się w sypialni.
- Ciszej, na litośc boską! - jęknął. - Gdzieżeś ty była?! Wiesz ktora jest godzina?
- Koiłam smuutki w butelce woóódki! - odśpiewała Wiedźma. - A mówiąc poważniej prowadzilam sledztwo. Ktoś w końcu musi.
Cisnęla torebkę pod wieszak i zdjęla plaszcz.
- Gdzie je prowadziłaś, w barze? - zapytał Uwe.
- Równiez, mój drogi Watsonie, również - rzekła Wiedźma z godnością. - Rozmawialam z tym krylimi... krymilani... no, z Grysimowskim.
Weszla do sypialni i z rozmachem siadła na łóżko.
- Ponieważ ty całe popołudnie slużyles jako podpórka do balonów pani Donatelli, musiałam się czymś zajać. Tego nieboszczy.. Hik! ...szczyka nie zabito na balkonie. Ktoś go zadźgał gdzie indziej i tam przywlókł.
- Nie służylem jako zadna podpórka, pojechalem do domu - Uwe zacisnął ksztaltne usta. - I przestan gadac o trupach, bo mam zamiar iść spać.
- Ależ oczywiście, moje najdroższe kochanie - rzekła Wiedźma, całując go w czoło. - Znajde tego mordercę... ale najpierw się prześpię. Idę się umyć i zaraz wracam. Czekaj tu na mnie, milości moja.
Uwe westchnąl glęboko i wlazł pod kołdrę. Sam nie wiedzial co wlasciwie go tak bardzo pociągało w tej wariatce.
Następnego dnia od rana rozpoczęły się castingi do "Elisabeth". W sali przesłuchań zasiadly ponura jak noc listopadowa dyrektor, obok niej lodowaty Erik, przy nim niewyspany Uwe i librecistka, sciskajaca w dłoniach półtoralitrową butelkę wody mineralnej.
Marta weszła z notatnikiem w ręku.
- Pierwszy kandydat do roli Toda, pan Aleksander - oznajmiła.
- Za jakie grzechy! - jęknęła Wiedźma, chowając głowę pod połę marynarki Uwe.
- Zachowuj się! - syknęla Sabina. Aleksander wyszedł na scenę.
- Aha, to przyszlo poranną pocztą - Marta podała Sabinie kartkę papieru z tekstem stworzonym z wyciętych z gazety wyrazów.
- Zamknij teatr, albo czeka cię katastrofa... - czytala Sabina. - Co to w ogóle jest?!
Wiedźma wyrwała jej kartkę i przeczytała jeszcze raz, za nią Erik i Uwe.
- To anonim!- wykrzyknął Erik,
- Daj spokój nie mamy czasu, ktoś sobie jaja robi.- Sabina wyrwała kartkę zwinęła w kulkę i rzuciła za siebie wprost pod nogi sprzątaczki.-Panie Aleksander proszę zaczynać!
Damian tak się wczuł, że fałszował jak potępienieć, Erik zrobil skwaszoną minę, Wiedźma zatkała uszy, tylko Uwe i Sabina chichotali pod nosem.
- Dziękuję panie Damianie, odezwiemy się do pana. Następny!- Sabina wezwała następnego kandydata, niestety był gorszy od poprzedniego i tak ze wszystkimi.
- Błagam już więcej nie mogę!- jęknęła Wiedźma masując sobie skroń.- Niech mi ktoś przyniesie coś na głowę!
Marta przybiegła z paczką Etopiryny i usłużnie podała Wiedźmie.
- Masz to od pani Gościkowej?- zapytał rozbawiony Uwe, patrząc jak Wiedźma opróżnia butelkę.
- Nie od Gościkowej tylko Goździkowej, ale nie sama kupiłam w aptece.- Marta uśmiechnęła się promiennie wracając na swoje miejsce.
- Dobra to z Todem, sprawa jest jasna Uwe masz tę rolę!- Sabina wydała polecenie ku ogólnej aprobacie.- Teraz Elizabeth, pierwsza kandydatka.- Zofia Nowakowska!
Zofia miała czysty, delikatny głos ale czegoś jej brakowało, więc została szybko odrzucona zaraz za nią pojawiła się Malwina Kusior. Zaśpiewała poprawnie, posyłając uśmiechy do rozanielonego Erika. Sabina zmroziła go spojrzeniem.
- Dziękujemy! Odezwiemy się- powiedziała, Malwina zeszła ze sceny.
- Bierzmy ja jest idealna!- ekscytował się Erik, Uwe machnął aprobująco głową a Wiedźma powiedziała że można ją wziąć jako jedną z solistek.
- Wobec tego bierzemy ją ale Aga pozostaje w pierwszym składzie.- Sabina wypisała coś na kartce. Lukini oczywiście nie musi mieć przesłuchań bo już wcześniej ustaliłyśmy z Wiedźma kto go zagra. Sprawa jest załatwiona. Zamykam nasze przesłuchanie.- wstała od stołu nie zaszczycając Erika ani jednym spojrzeniem.
- Co jej jest?- Wiedźma zapytała Dammeriga
- Udaje królową śniegu!- zły Erik wyszedł pospiesznie do siebie, pogrązając się w pracy.

Sabina schodziła do podziemi teatru, z butelką wina w dłoni, mając nadzieję pogodzić się z Erikiem i zasypać te szczelinę która niespodziewanie otworzyla sie między nimi. Obcasy butow Sabiny stukaly na kamiennych stopniach, tajemnicze cienie czaily sie w kątach.
Pchnęla drzwi i zamarła. Na wielkim czerwonym łożu z baldachimem znajdowały się dwie osoby, Erik i wpółleżąca na nim rozchichotana Malwina.
- Pocałujesz mnie jeszcze raz? - zapytala. Zaczęli się calować.
Sabina odstawiła butelkę na stół czując że wszystko w środku zaczyna sie jej gotować.
- Czy ja wam aby nie przeszkadzam? - zapytała ze złowieszczą grzeczoscią.
Erik zerwał sie jak oparzony.
- Sabina! To nie tak jak myślisz... - wyjąkał.
- A jak? - zapytala Sabina, wciaż nieziemsko grzeczna. - Udzielala ci pierwszej pomocy? Nie wyglądasz na poszkodowanego.
Malwina wycofywała się rakiem w stronę drzwi.
W oczach Erika cos błysnęło.
- A co, wydaje ci się ze mozesz mnie odpychac, ot tak? - zapytał. - Nie jestem twoją zabawką.
Sabina bez slowa trzasneła go na odlew w twarz. Roztarł szczękę.
- Coś jeszcze? - zapytał uprzejmie.
Odwrócila się i wyszła.
Jak w transie przeszła do gabinetu, po czym złapała torebkę i wybiegła z teatru ocierając płynące po policzkach łzy. Przed Otchłanią wpadła na Wiedźmę wracającą z lunchu z Uwe.
- Przepraszam..- chciała ja wyminąć, ale koleżanka złapała ja za ramię zaglądając w opuchnięte zaczerwienione oczy.
- Dlaczego płaczesz?- zapytała
- Erik…on, on..ja..zastałam go w łóżku z tą nową Malwiną!- wyszeptała zbielałymi drżącymi od płaczu ustami.
- Że co? Przespał się z nią?- Wiedźma czuła że zaraz coś w niej eksploduje. CO za cham!
- Nie, wiem…leżała na nim i całowali się, Wiedźmo błagam jedź ze mną muszę zabrać swoje rzeczy z Zielonek.
- A gdzie będziesz mieszkać?- przyjaciółka zapytała rzeczowo, prowadząc ją do nadjeżdżającej taksówki.
- Zainwestowałam oszczędności w małe mieszkanie kilka ulic dalej, wprowadzę się tam. – odpowiedziała
- Wobec tego ruszajmy!- wsiadły do taksówki i w pół godziny zajechały do wsi pod Krakowem. Sabina zgarniała swoje rzeczy z szafy, podczas gdy Wiedźma zapakowała wszystkie kosmetyki.
- Wystarczy, resztę zabiorę kiedy indziej. Nie chcę go tu zastać.- właśnie zmierzała do drzwi w których stał Erik z kluczami w ręku.
- Co robisz?- zapytał spoglądając na Sabinę z walizką a za nią Wiedźmę z drugą.
- Jak to co?! Odchodzę! To twój dom, nie mój. Możesz powiedzieć Malwince że zrobiłam jej miejsce w szafie i w twoim łóżku!- próbowała go ominąć, złapał ją za ręke.
- Nie możesz! Przecież wiesz że cię kocham!- wyznał żarliwie w jego oczach płonął gniew przemieszany z czułością.
- Tak! I za moimi plecami obracasz inną! Faktycznie, to się nazywa miłość. Pieprz się! Nie mamy sobie nic do powiedzenia. Po resztę rzeczy przyjdę jak nie będzie cię w domu. A w sprawach zawodowych kontaktuj się ze mną przez Martę. – wyszarpnęła się i wyszła do czekającego na ulicy samochodu.
- Dupek!- warknęła Wiedźma i także wyszła.
- A niech to szlag!- Erik złapał kryształowy wazon i cisnął w lustro stojące w holu rozbijając je w drobny mak.

ocenił(a) film na 10
Sabcia

och błagam na kolanach całujac stopy wasze i oddając hołd.... czy mogłabym też pojawic się w waszym dziele? prooosze, prrooosze! najlepiej z Gerrarrdem... Mrau.

Jesteście mistrzyniami literatury humorzasto-kryminalnej.

użytkownik usunięty
Countie

Zostałam w pierwszej obsadzie, milutko. Mogę jakoś dogryźć Malwuni? Choćby za to wycie w Tańcu Wampirów ^^

ocenił(a) film na 9
Sabcia

Część 36

Nowy członek zespołu aktorskiego teatru Otchłań, Grzegorz Butla, swobodnym krokiem prawdziwego luzaka szedł przez foyer. Nieco pomięta, ale wciaż jeszcze dość świeża (przynajmniej zdaniem samego Butli) koszula rozchylała się kusząco na jego męskim torsie, niebieskie dżinsy zaś ciasno opinały dlugie nogi i kształtne pośladki. Zielone oczy Butli były nieco podpuchnięte po imprezie zakończonej o piątej nad ranem.
- Dzień dobry panie Grzesiu - rozpromieniona Wintermina Rzep przerwala podlewanie kwiatków. - Świetnie pan dziś wygląda!
- Dziękuję - odparł Butla, automatycznie darząc sprzątaczkę jednym ze swych słynnych uśmiechów.
Dyrektorka teatru okazala się mniej sympatyczna. Znacznie mniej. Dopadła go na korytarzu, a srogi mars na jej czole nie wróżył nic dobrego.
- Panie Butla - rzekła, podejrzanie spokojnie. - Spóźnił się pan. Pierwszego dnia pracy w moim teatrze.
Butla zaserwował jej jedno ze swych glębokich i supermęskich spojrzeń.
- Sama pani rozumie, szefowo - zamruczał namiętnym basem. - Życie artysty...
Ku jego zaskoczeniu Sabina pozostala niewzruszona.
- Nie obchodzi mnie co pan robi po pracy, panie Butla - rzekła lodowato. - Do pracy jednak proszę przychodzić punktualnie. I w czystej odzieży, jesli łaska.
Grzegorz Butla spojrząl po sobie.
- Jestem brudny? - zdziwił się.
Dyrektorka uniosła dloń.
- Nie mam czasu, panie Butla, proszę iść do sali prób numer dwa. Całe próbne śpiewanie Księcia Ciemności przez pana leży!
Zmył się pospiesznie nie czekając na ciąg dalszy.
- Pani Goździkowa kochana, a co to za złoty chłopak jest, ten pan Grześ, - rozanielona Rzepowa powoli rozwijała z papieru swoje kanapki. - Zupełnie inny niż te wszystkie zbereźniki. Usmiechnie się zawsze i widać że ma dobre serce.
- No sympatyczny to jest - szwaczka powoli mieszała herbatę. - Nie jak ten Borchert, ten to jak na człowieka spojrzy to ciarki przechodzą, musi diabla ma za skórą.
- No sama pani widzi - Wintermina pokiwała głową. - I prawdziwy artysta, jak zagra to łzy z oczu idą. Sprzątałam kiedyś w takim teatrze gdzie on pracowąl, ale krótko jakoś. Te dyrektory się na nim nie poznały, bo za dobry, nie szmaci się jak inni. To powiem pani, podglądałam zza kulis jak grał - przycisnęła kanapki do łona. - Serce sie z piersi rwało...
Sabina siedziała za biurkiem wpatrując się w lustro. Miała wrażenie że zaraz się otworzy i stanie w nim uśmiechnięty Erik. Z zadumy wyrwało ją pukanie, do gabinetu weszła Marta.
- Przyszedł Mateusz Węgier. Mam go zaprosić?- zapytała
- Tak, tak zaproś go do środka i zaparz kawy dobrze?- uśmiechnęła się, poprawiając się w fotelu. Chwilę potem w drzwiach ukazał się jej dawny znajomy Mateusz. Wysoki, dobrze zbudowany, włosy falami opadały mu na ramiona a do tego miał piękny uśmiech i kobaltowe oczy.
- Sabina, witaj.- uśmiechnął się ściskając jej rękę.- Kopę lat, pamiętasz te imprezy po koncertach.
- Pamiętam tłum wielbicielek co się za tobą ciągnął.- widok starego przyjaciela poprawił jej humor, Marta weszła podała kawę, uśmiechając się szeroko do Mateusza.
- Ładnie się tu urządziłaś, powiem szczerze że zdziwiło mnie że o mnie pamiętałaś.
- No wiesz co, nie zapomnę jak pomagałeś mi kręcić filmiki o zabytkach. Tylko później musieliśmy ciąć bo zawsze uwieczniłeś jakaś ponętną turystkę. – Sabina śmiała się serdecznie z oczu poleciały jej łzy.
- No to wobec tego jeśli mnie zatrudnisz cały jestem twój.-puścił jej oczko, tymczasem do pomieszczenia weszła wkurzona Zena. Za nią Marta, wymachująca ołówkiem.
- Ja tak dalej nie mogę pracować! Jak ja mam zrobić zdjęcia do plakatów, jeśli Aga cały czas zabiera czas Thomasowi.- krzyczała pani fotograf.
- Zena, spokojnie, załatwię to. Ale na razie poznaj naszego nowego reżysera. Mateusza Węgra. Mateusz to nasza fotograf Zena.- przedstawiła ich sobie.
- Witam, Mateusz, dla pięknych pań i przyjaciół Mate.- schylił się by ucałować jej dłoń, uśmiechając się szeroko. Zena zarumieniła się, bardzo jej się spodobał nowy reżyser.
- No to Mate, jak już wszystko mamy załatwione. Jutro podpisujemy umowę i do roboty. A teraz wybaczcie, musze porozmawiać z Wiedźmą. – wyszła stukając obcasami, gdy tylko znalazła się na korytarzu zaczęła chichotać, po czym pomknęła do pokoju librecistki.





ocenił(a) film na 9
EineHexe

Część 37

Ten okazał sie jednak pusty, librecistka bowiem doglądała próby ukochanego musicalu "Elisabeth. Usiadla pod ścianą sali prób numer jeden z notatnikiem w ręku i przyglądala się aktorom drugiej obsady. Nowy reżyser szalał na środku sali, tlumacząc aktorom swoją koncepcję przedstawienia. Gestykulował energicznie, jasna czupryna falowala mu niespokojnie, z ust zaś nie schodzil szeroki, chłopięcy uśmiech. Zena fotografowała zawzięcie, dziwnym trafem koncentrując sie głównie na obliczu pana Węgra.
Po chwili przystąpiono do prób. Janusz Kruciński, drugoobsadowy Tod, i Malwina kręcili się wokoł siebie w dworskim tańcu.
- Panie Januszu, dobrze, bardzo dobrze! - zakrzyknął Mate. - Pani Malwino, prosze nie patrzeć na Śmierć wzrokiem sploszonej łani, jest pani niezależną silną kobietą, która go wcale nie potrzebuje!
Malwina popatrzyla na niego jeszcze bardziej łzawo. Wiedźma w kącie wymamrotala coś niezbyt cenzuralnego i chyłkiem wymknęła się z sali. Po drodze wpadla na sprzątaczkę, podsłuchującą pod drzwiami sali numer dwa.
- Pani Rzepowa! - wysyczala straszliwym szeptem. - Co pani wyprawia!
- Cicho! - zgromiła ją Rzepowa. - Pan Grzesio próbuje!
- Musze z pania porozmawiać! - wyświszczala Wiedźma. - Natychmiast i na osobności!
Z ociąganiem Wintermina ruszyła do swej kanciapy, librecistka za nią. Usiadły na twardych krzesełkach, a Wiedźma starannie zamknęła drzwi.
- Niech mi pani powie, co ten stróż tu robił? On wolne miał przecież.
Rzepowa wzruszyła ramionami.
- A bo ja wiem? On taki trochę nie tego na umyśle był i włamania się bał. Pewnie chciał sprawdzic czy wszystko dobrze pozamykane przed nocą.
- A klucz od balkonu kto brał?
- Mojego nikt! - Wintermina się nastroszyła. - Jak już to dyrektorki, jej gabinet otworem stojał jak premiera była, wchodził kto chciał. Dyrektorkę wszyscy widzieli to ona ma to jak mu tam... alibi.
- Ja też mam - rzekła odruchowo Wiedźma. - Też mnie widzieli.
- Albo i słyszeli - zachichotała zlośliwie Rzepowa. - Panią i tego paninego...
Wiedźmie zrobiło się ciasno w głowie.
- Niech pani lepiej nie kończy - warknęła.
- A pani niech go lepiej pilnuje - odcięła się Rzepowa. - Mało że za chłopami się ogląda, to na wlasne oczy widzialam jak z tą blondyną, tą dziennikarką na lunch wychodził.
Wiedźma zabulgotała jak czajnik pełen wrzątku i wyprysła z kanciapy.
Sabina przeszła korytarzem prowadzącym do podziemnej pracowni Erika, stanęła u wylotu schodów nasłuchując nostalgicznej pieśni. Dammerig nieświadomy że ktoś tam jest śpiewał nisko, przesyconym cierpieniem głosem. Zasłuchana pani dyrektor bezwiednie wypuściła klucze, które upadły dzwoniąc o płytki.
- Kto tu jest?-Erik momentalnie przestał śpiewać i odwrócił się ku schodom, mignęła mu sylwetka uciekająca do wyjścia. Pędem ruszył za nią, lecz drzwi prowadzące do gabinetu Sabiny zatrzasnęły się. To była ona! Wiedział to, nikt inny nie przechodził tym wyjściem.
Trwała próba Triskelionu, na scenie stał odtwórca hrabiego Almosa, Thomas Borchert i dyrektor Sabina w roli Pani z Jaru.
Sabina przypięta do linki poczęła unosić się nad ziemią i niskim cynicznym śmiechem śmiała się z wściekłego Almosa. Nagle u góry słychać było głuchy trzask, linka puściła i Sabina runęła na ziemię z głośnym hukiem. Thomas jako pierwszy dopadł do nieprzytomnej dziewczyny zaraz za nim blada jak papier Aga i Uwe zza kulis.
- Sabina, Sabina! Obudź się!- krzyczał Thomas, klepiąc ją po twarzy, ani drgnęła.
- Chyba nie ma nic połamanego.- Uwe delikatnie sprawdził nogi i ręce.
Na sale wpadła zaaferowana Wiedźma, przepchnęła się przez tłumek tancerzy. Dokładnie w chwili gdy stanęła obok zemdlonej koleżanki z góry sfrunęła koperta.
TO BYŁO DRUGIE OSTRZEŻENIE!!! ZAMKNIJ TEATR!
ZYCZLIWY
- Kurwa, co to ma być!- krzyczała.- Mate z Uwe idźcie sprawdzić co się dzieje.- wydała polecenie przyklękając przy dobudzającej się Sabinie.
- Moja głowa!- Sabina złapała się za głowę, zamorczona upadkiem, prawa ręka była nieruchoma.
- Boli cię głowa? A ręka?- zapytał Thomas
- Niewyraźnie widzę i nie mogę ruszyć prawą ręką, ramie mnie boli.- wyjąkała
- Karetka już jedzie.- Marta wpadła na salę, zaraz za nią niczym tornado wleciał Erik
- Kochanie,moja malutka co ci jest.- uklęknął obok niej odsuwając Thomasa i badając czy nic jej nie jest.
- Erik?! Jesteś…- zemdlała.

ocenił(a) film na 9
EineHexe

Ekhem... Co to jest Triskelion, bom niekumata w tej kwestii?

ocenił(a) film na 9
Lleleth

Triskelion to musical na podstawie znakomitej powieści pod tym samym tytułem, pióra znakomitej librecistki teatru Otchłań.