Jakkolwiek głupio to nie brzmi, wczoraj zasnęłam przed ostatecznym rozwiązaniem. Kto zabił?
Okazało się, że zabójcą jest żona Sabitcha, która umówiła się na spotkanie z kochanką męża , po czym upozorowała włamanie i gwałt.
Sabitch pod koniec filmu był już tylko narratorem opowiadającym o tym, iż nie zdradził władzom swej żony
A moim zdaniem lepsze zakończenie byłoby, gdyby okazało się, że to bohater grany przez Forda jest zabójcą (trochę na przekór tytułowi, no przecież "uznany za niewinnego", nie oznacza niewinny). Pamiętacie to oddalenie kamery, kiedy Ford myje te zakrwawione narzędzia? Jak dla mnie idealny moment na zakończenie, bo wtedy aż ciary przechodzą. A wymowa filmu taka sama - morderca zostaje na wolności. A tak Ford znowu gra good guy'a... Ale film jak najbardziej spoko, ode mnie ma 8/10 ;]
Zgadzam się z tobą Wiski. Gdyby nie ten tytuł byłoby ok, ale tak, to trochę nie rozumiem znaczenia tytułu.
Dokladnie. Scena jego rozmowy z zona, zamykajaca film, jest wg mnie zbyteczna. Idealnym momentem konczacym opowiesc byla sytuacja gdy wyjal ze skrzynki z narzedziami zakrwawiony mlotek, albo tak jak mowisz gdy myl go w piwnicy. Dawaloby to conajmniej dwa mozliwe rozwiazania - zabojca jest on, albo jego zona (co przyszlo mi do glowy zanim ona sie pojawila).
Ogolnie calkiem fajny film, pomimo tego zakonczenia i kilku innych mankamentow.