Świetna gra aktorska Natalie Portman. Film dość ponury, odwołuje się do czasów totalitarnych. Przy czytaniu tego listu przez Portman się popłakałam. Natomiast końcówka moim zdaniem była trochę banalna- wiadomo musiało się dobrze skończyć, ale jakoś to się aż za dobrze skończyło. Moim zdaniem cały film jest symboliczny. Jednak szkoda, że Natalia nie odsłoniła maski tego człowieka i go nie poznała.
Przecież on nie posiadał praktycznie twarzy. Dowodzi tego scena pożaru w Larkhill. Jakby zobaczyła jego twarz to pewnie zrobiłoby się jej niedobrze.
Właśnie cały urok tego filmu polega na tym, że do końca nie poznaliśmy twarzy V, który w pewnym sensie symbolizuje te wszystkie pokrzywdzone przez rząd osoby. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Utarte schematy, w których superbohater ściąga na końcu maskę są zbyt oklepane
wiem, ale mogła zobaczyć to. Zreszto jak on mógł widzieć skoro nie miał twarzy? Trochę bez sensu...
No może nie tak do końca nie miał.
Może miał -tylko bardzo poparzoną od tego ognia ale wzrok nie uszkodzony
no może, ale nawet ta babka, która na koncu zabil mowila, ze mimo iz nie mial oczu to czula jego wzrok na sobie. Trochę to pokręcone;]