Do "Va Banku" albo "Deja vu" wiele mu brakuje, ale jeśli chodzi o rodzime kino typowo rozrywkowe z ostatnich lat (gdzie panuje posucha) to prawdziwy rodzynek. Film lekki i przyjemny w odbiorze, który nie stara być się na siłę śmieszny(jak kiepska "Superprodukcja"),z wartko poprowadzoną narracją, dobrze zagranymi rolami i ładnymi zdjęciami Krakowa (kurcze chciałbym mieć taki widok z okna jak Borys Szyc!). Miło też po raz kolejny zobaczyć Jana Machulskiego, który tradycyjnie pojawia się w filmie syna.