Nie da sie uniknac porownania do filmu-"Ocean's Eleven",ale moge szczerze powiedziec,ze film jest dla mnie bardziej swojski od produkcji amerykanskiej.Przede wszystkim jeszcze nie "przejedzone" twarze polskich aktorow(okazuje sie,ze jest kilku jeszcze calkiem dobrych),niezle tempo,swietne dialogii-szczegolnie rozmowa Juliana z Hagenem w pracowni tego drugiego:),niewiele przeklanstw-co jest raczej rzecza niespotykana w polskim kinie,i co wazne osadzenie akcji w Krakowie(wiadomo,ze obraz Vinciego znajduje sie w Muzeum Czartoryskich wlasnie w Krakowie,co nie zmienia faktu,ze dawno nie widzialam tego miasta na duzym ekranie).
Nie sposob nie zauwazyc podobienstwa Cumy do postaci granej przez Georga Cooneya,jest tez kobieta,jest wierny kumpel do przekonania i stary wyga.Jednak nie przeszkada mi to wcale.Film Soderbergha jest dla mnie zbyt wymuskany,przesadnie elegancki-co nie znaczy,ze mi sie nie podobal.Jednak mam znacznie wiekszy sentyment do tworczosci Juliusza Machulskiego,niz do amerykanskiego rezysera.
Nie przecze,ze zdarzaja sie w "Vincim"gorsze sceny i dialogii ale mnie to wcale nie przeszkadza,bo sie ubawilam i usmialam-momentami nawet glosno:)Przyzwoita rozrywka-polecam.