Gigantyczny wręcz. Choć nie jestem miłośniczką melodramatów, to widziałam już ze 30 bardziej przekonujących, z "Mrocznym przejściem" na czele. Film pusty, szkielet w postaci tajnej organizacji (aniołowie to nie są, bo Biblia zawiera wyraźny przekaz o wolnej woli człowieka, którą Bóg szanuje pomimo bardzo wysokich nieraz kosztów), która okazuje się de facto mniej skuteczna od urzędnika skarbowego, a żeby dojść do pokazanego na końcu morału, można było zrobić o wiele ciekawszą historię. Nudy na pudy, ledwośmy z mężem wysiedzieli, śmiejąc się co chwila z niedoróbek scenariusza. A to przecież podobno nie komedia.