Mam pytanie co do tresci. Najpierw ekipa Richardsona twierdzila ze pocalunek zmienia caly plan. Jednak gdy David i Elis całowali sie i kochali plan sie nie zmienil. Dalej biuro próbowało go naprawic. Tłumaczylam sobie ze moze te akty milosne nie byly po prostu az tak szczerze i prawdziwe ( bo przeciez tylko prawdziwy szczery pocalunek mial zmienic plan). Jednak gdy David i Elis zostali osaczeni w drodze do Przewodniczacego ich zbliżenie zmienilo plan. Przynamniej tak mi się wydawało dopóki Harry nie wyjaśnił, że bohaterowie po prostu urzekli jego bossa i to juz w momencie gdy razem przekroczyli drzwi pod statuą wolności. To po co tyle musieli biegać żeby dali im spokój? Nie rozumiem juz kto kogo urzekł i czy aby o to chodzi czy to chodziło o pocałunek. Dlatego z tym zmienianiem planu przez fizycznie okazywanie uczuc to sciema, niedopatrzenie w fabule czy po prostu cos pominęłam?
To mial pocalunek z prawdziwej milosci. Ten czas kiedy niemogli byc ze soba, spotegowal ich uczucie zakochania. Dopiero pod koniec filmu, oboje sie poswiecili by byc ze soba, pokazujac przy tym jak bardzo sie kochaja. O taki pocalunek chodzilo.
Pisałam że też tak myślałam ale zmyliło mnie końcowe tłumaczenie Harrego, który twierdził że to Przewodniczący zmienił plan bo ujęło go zachowanie bohaterów. A wcześniej była mowa że pocałunek z miłości automatycznie zmienia plan. Czyli to automatyczne zmienianie miało polegać na łasce Przewodniczącego, która wynikała z uporu?
Łaska ta mogła polegać na tym, że niezresetował ich, lub poprostu odstapil od proby ich korekty. Upor zrobil swoje, a takze to ze wczesniej byli sobie pisani.
myślę, że jednak chodziło o pocałunek. Podczas aktu seksualnego, pocałunek może oznaczał pożądanie, a na dachu, w końcowej scenie- wielkie uczucie, oddanie, poświęcenie, okazanie, że są dla siebie całymi światami.
tak wg mnie, tak ja to odebrałam
film bardzo mi się podobał. Bardzo ciekawy scenariusz, nieprzewidywalny.
Cieszę się, że wolna wola jednak wygrywa, że są ludzie, którzy nie oddają się ślepo losowi:)