PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=501993}

Władcy umysłów

The Adjustment Bureau
2011
6,8 90 tys. ocen
6,8 10 1 90076
5,5 27 krytyków
Władcy umysłów
powrót do forum filmu Władcy umysłów

Zacznę od tego, że nie czytałam opowiadania, więc oceniam tylko film. A ten zaczyna się świetnie. Młody polityk u progu kariery, zakochuje się w przypadkowo (?) poznanej dziewczynie a następnie odkrywa, że losy nie tylko jego żywota ale i całej ludzkiej populacji są kontrolowane przez wąską grupę ludzi. Owi, zabraniają mu kontaktów z wybranką serca, co prowadzi do próby wyrwania się spod ich kontroli. Wszystko pięknie.

Najciekawsze jest samo Biuro Korekt. Dość fajna to metafora na obecne opiniotwórcze media i religię, które to, tak dzielnie wmawiają nam codziennie, co jest dobre a co złe. Świetne też zdanie mówiące, że nie mamy wolnej woli. Mamy tylko poczucie, że ją mamy. I tu już każdy widz powinien zacząć zadawać sobie pytania: Czy czasem Thompson nie ma racji? Kim są ludzie z Biura? Czemu są długowieczni? Kim jest w końcu sam Prezes? Bogiem? Jeszcze kimś innym? W końcu, czy naprawdę to my kierujemy naszym życiem i sami dziergamy własny los, czy też może, co raz, lasują nam mózgi zastępy panów wystrojonych jak angielski boyband na planie teledysku do romantycznej ballady, w której zapewnią tę jedną jedyną, że ich miłość będzie wieczna?

Tak czy inaczej, film jest świetny do momentu .... właśnie do momentu pod tytułem "And I will always love you" jak śpiewała kiedyś Withney Houston. Pocałunek na dachu budynku i nagle całe Biuro daje sobie spokój. Co tam plan tworzony od wieków. Pal licho ludzkość i jego los, nie ważne to w momencie kiedy miłość znowu przezwycięża wszystko. Misternie budowana całość rozlatuje się, bo on i ona "przeszli przez drzwi". Nie ważne, że być może on jako późniejszy prezydent uchroni kraj przed wojną, głodem i zarazą.
Tak przecież ważne było, żeby oboje nie zostali razem. W okół tego wątku toczyła się cała akcja filmu i to ona go napędzała, ale w pewnym momencie jest: "Wiecie co? A bądźcie sobie razem, nam to już wisi"

W podsumowaniu - mogłoby być to świetne kino, gdyby skończyło się inaczej. Po pocałunku jednak agenci łapią kochanków, Thompson mówi, kręcąc głową z politowaniem: "A mogliście być wielcy" i resetują im mózgi. Złe zakończenie sprawiłoby że naprawdę człowiek by usiadł i podumał jak to jest z jego losem? Czy on by zaryzykował? Niestety jednak filmowi została dorobiona końcówka jak z tandetnej komedii romantycznej i to totalnie popsuło mi jego odbiór. Bo na film o miłości to to całe ich uczucie jakieś takie naciągane było. I proszę bez "Miłość jest ważniejsza od wszystkiego innego. Co im z karier i chwały jakby byli samotni?" gdyż żaden związek nie jest skazany na sukces. Kto wie, może rozeszli by się po kilku latach, ona by przytyła, on się rozpił i ani karier ani miłości ani nic :)

Więc jak zepsuć dobry film? Z dobrze zapowiadającego się kina akcji z próbą zmuszenia nas do pytania "kto rządzi ludzkim losem?" zrobić tanie romansidło :)