Nie wierzę że to zrobiłem ale oceniłem 10/10:). Po prostu uwielbiam filmy o takiej tematyce,
zmienianie swojego przeznaczenia, rzeczy, które wszystkich ludzi nurtują, czyli kto nami
kieruje? Oczywiście na ocenę filmu wpływa wiele czynników tj. gra aktorska czy fabuła, które
oceniłbym powiedzmy na 7,8/10. Ale podczas oglądania człowiek zaczyna myśleć nad
innymi wariantami niż są w filmie, o rzeczach takich, które przyprawiają mnie o gęsią
skórkę:). Takie emocje wywołało u mnie parę innych filmów i dałem im maxa. Miłego
oglądania.
Napisałeś przyjacielu; "Takie emocje wywołało u mnie parę innych filmów i dałem im maxa". Czy mógłbyś napisać jakie to filmy?
zlukałem sobie twój profil
Nostalgia anioła 2009 dałeś 3/10 no to jesteś niezły :D chyba miałeś pomroczność ciemną hahahah
Mimo szacunku dla osób które oglądały "nostalgie anioła", mi się nie podobał, nawet nie oglądałem całego bo po ok.20 min. stwierdziłem że szkoda czasu i poszliśmy na piwo z kumplami. Nasze połówki oglądnęły do końca i żałowały że nie poszły z nami:)
Ja mam całkiem podobne odczucia, może dodałbym do tego jeszcze słabość do kapeluszy :P Jednak mimo naprawdę wielkich chęci ocenienia na dychę, zgrzyta mi parę rzeczy, tak więc jest tylko 8. Może to przez to, że był to reżyserski debiut Nolfiego, a scenarzyści, z resztą podobnie jak aktorzy, mają czasem krzywe spojrzenie na reżyserię (zerknijmy chociażby na "Dobrego Agenta" De Niro, czy nasze rodzime kino - "Weekend" Cezarego Pazury). To właśnie jej trochę mi w tym filmie zabrakło. Historia jest prosta, może nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że jest banalna. Taki sobie romans z domieszką akcji niemal na siłę ubrany w SF (opowiadania K. Dicka nie czytałem, przyznaję, ale postaram się po nie sięgnąć, z racji że jestem poniekąd fanem SF). Ale to dałoby się jeszcze przeboleć. Dałoby się, gdyby nieco inaczej opowiedzieć tę historię. Ja po prostu nie wiedziałem w jakie ramy objąć ten obraz. To co widziałem było bliżej nieokreśloną mieszanką romansu, film akcji, dramatu i SF. Niestety niezbyt udaną. To wszystko jakoś mi się nie kleiło, kiedy to oglądałem. Wiele scen można było pokazać inaczej, tym samym zmieniając nieco tempo i dramatyzm. Natomiast to co muszę pochwalić, to muzyka, a właściwie Thomas Newman. Od dawna nie napisał czegoś, czym mógłbym się zachwycić. Score do "Władcy Umysłów" jest wreszcie tym, na co czekałem. Charakterystyczny i wręcz niepowtarzalny styl tego kompozytora może lekko nie pasować do takiego obrazu, ale dla mnie, wielbiciela muzyki filmowej jak i samego Newmana, jest świetny. Klimatyczny, przemawiający. Momentami troszkę zbyt dopieszczony... taki gładki, nie wiem jak to określić :) Dam do porównania pompatyczną "Incepcję". Dobrze, że Newman nigdy nie ucieka się do patosu, ale w drugą stronę też przesadzić nie można. Ilustracja do tego filmu jest nieco zbyt łagodna i pozytywna, choć w dalszym ciągu prawdziwie newmanowska i cudowna. Ogólnie rzecz biorąc, tak jak kolega wyżej napisał, ja również lubię tego typu historie o przeznaczeniu. Lubię też Damona i Emily Blunt. Dlatego film ląduję u mnie w ulubionych :) Szkoda jednak, że nakręcenia tego obrazu nie podjął się ktoś inny.