jeżeli ktoś lubi kino w stylu Yimou Zhang-a to się nie zawiedzie - Peter Chan i 40 mln dolarów budżetu to
jednak nie przelewki :)
film osadzony w realiach XIX Chin jeszcze za dynastii Ts'ing - dobrze oddane nastroje społeczne, dobre sceny
batalistyczne i nawet ciekawa historia
motyw głowny filmu czyli morderstwo głównego bogatera nawiązują do faktów - w realu morderstwa nigdy
nie udało się wyjaśnić - Peter Chan tworzy więc własną wersję zdarzeń
jak dla mnie warto wybrać się do kina
Ja zaś odradzam oglądania, zmarnowane 2 godziny życia, już lepiej obejrzeć sobie "Trzy królestwa". Jedyny plus tego dzieła to sceny batalistyczne, ale i tak w porównaniu do innych chińskich produkcji były średnie.
Skąd tak niska ocena? Pierwszy tego typu (chyba) film chiński z jakąś fabułą, i dobrze zaprojektowanym scenariuszem. To duży plus. Batalistyka moim zdaniem dużo lepsza - dokładnie odwzorowano całkiem bliską epokę, autentyczne mundury, zbroje, broń, a nie jak to często w takich produkcjach puszczone na wiatr rozbujane wodze fantazji. W porównaniu z hermetycznymi i Chińskimi aż o bólu "Trzema Królestwami" film bardziej zrozumiały, niosący uniwersalne przesłanie, a co ważniejsze przedstawiające prawdziwych ludzi, z ich uczuciami, ambicjami i wadami, a nie chodzące (i zabijające skutecznie niczym maszyny kung-fu) chodzące laurki, które naprawdę nikogo nie interesowały. Wreszcie film o szorstkich męskich relacjach, które nie zawsze się układają. Film o życiowych planach, ambicjach i urzeczywistnianiu ich. I o tym jak łatwo można to wszystko zaprzepaścić jednym ruchem. Długo czekałem na taki film.