PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=521206}

W ciemność. Star Trek

Star Trek Into Darkness
2013
7,1 86 tys. ocen
7,1 10 1 85568
6,4 30 krytyków
W ciemność. Star Trek
powrót do forum filmu W ciemność. Star Trek

Nudny film pełen głupawych, nieśmiesznych gagów z przerysowanymi postaciami, które przez
większość czasu działają na nerwy. Do tego jeszcze infantylne relacje między członkami załogi na poziomie pierwszej miłości 12stolatków.

Cała fabuła jest podporządkowana akcji, głupia do bólu i wypełniona patetycznymi scenami.
Nie warto nawet wymieniać idiotyzmów, bo te zaczynają się od pierwszych minut, kiedy Kirk
niczym Indiana Jones z jakiegoś powodu kradnie relikwię obcej cywilizacji, mimo że nie ma
prawa się z nią kontaktować. Nie ważne czemu i po co, ważne że można nakręcić otwierającą
scenę pościgu dla rozbawienia nastolatków w kinie. Co gorsza, idiotyzmy potrafią ciągnąc się
przez kilkadziesiąt minut, kiedy widz ma ochotę podpowiedzieć oczywiste rozwiązanie
'superinteligentnym' członkom Gwiezdnej Floty, przez co film mimo dużej ilości scen prania się
po mordach (tak bardzo oczekiwanych w SF) ciągnie się niczym flaki z olejem.

Ten Star Trek nie przekracza już żadnej nieznanej granicy i niczym nie zadziwia.

ocenił(a) film na 9
Volker

Rzecz gustu. Nie lubisz sci-fi, to nie chodź na takie filmy.
I tak widać, że to raczej za trudne dla Ciebie. Jak nie można zrozumieć pierwszej sceny? Wystarczy troszkę ruszyć głową, ale w sumie nie każdemu się chce. Do oglądania filmów typu Zmierzch nie potrzeba myślenia.

Wytłumaczę Ci zatem pierwszą scenę, jak nauczyciel uczniowi:
1. Kirk i McCoy byli PRZEBRANI (od stóp do głów) tak, by miejscowi nie zorientowali się po ich wyglądzie, że to przybysze z obcej planety. Mieli myśleć, że to tylko sprytni złodzieje, może z innego klanu na tej samej planecie. Kirk i Bones nie kontaktowali się. Wykradli tylko ich świętość.
2. Dlaczego zabrali ich święty papirus i uciekli? Ponieważ wiedzieli, że całe plemię pobiegnie za nimi, bez względu na wszystko, by go odebrać. W ten sposób chcieli ich wyprowadzić z dala od wioski, by mogli przeżyć, bo raczej byli nieświadomi tego, co się dzieje (erupcja wulkanu).

Widzisz? To nie takie trudne, jak się wydaje. Naprawdę polecam Ci taką gimnastykę mózgu. Cudownie odświeża.
W zamian za korepetycje chcę mój uczniu, byś nie rozpowiadał opowieści dziwnej treści a propos tego filmu.

Drryń! Koniec lekcji.

ocenił(a) film na 9
Epoxide

mistrz!!;)

ocenił(a) film na 9
narayan1982

Dzięki za uznanie ;)

ocenił(a) film na 6
Epoxide

Jak jesteś takim znawcą to proszę wyjaśnij:
Dlaczego członkowie załogi spadali szybciej niż sam statek Enterprise podczas swobodnego spadania? (pomijając fakt że było widać że są na wyższej orbicie niż międzynarodowa stacja kosmiczna, która jakimś cudem nie spada "jak kamień")
Film jest zrobiony dla fanów Star-Trek i dla 12 latków co jest jego największym minusem.

ocenił(a) film na 7
Metal_Rider

Przyrównuje fanów Star Trek i 12latków ? Interesujące zważywszy, że większość tych pierwszych ma ponad 30 na karku. Fani Star-Treka będą raczej zawiedzeni, film jest kierowany do współczesnego masowego widza, dlaczego? Bo inaczej na siebie nie zarobi, prawa rynku i naszego rynku konsumpcyjnego. Nie zmienisz tego.

Masz rację co do spadających ludzi w statku który również spadał, prawie. Winda spada, ludzie nadal stoją, nie unoszą się w powietrzu, kochamy układy inercjalne. W statu sprawa wygląda tak. Jeśli nie działają układy, które mają zapewniać sztuczną grawitację ludziki powinni sobie swobodnie lewitować, gdy statek ma nadaną pewną prędkość oni również otrzymują identyczną energie kinetyczną, poza tym, taki statek spadałby wolniej niż człowiek, dlaczego? Bo stawia większy opór, działa to jednak tylko w naszej atmosferze, w przestrzeni kosmicznej wszyscy powinni sobie swobodnie latać. Możemy sobie tłumaczyć zachowanie spadających ludzi tym, że system zajmujący się generacją sztucznej grawitacji zawodził i generował nieodpowiednia pola.

Jakim cudem stacja kosmiczna nie spada? Ponieważ znajduje się na orbicie okołoziemskiej, co tworzy z niej nienaturalnego satelitę.

ocenił(a) film na 9
Gartak

Masz rację jeśli chodzi o spadających ludzi i wyłączenie generatorów sztucznej grawitacji na statku.
Ale Enterprise mógł spaść.
Żeby statek kosmiczny mógł oderwać się od Ziemi i unosić się na orbicie, musi uzyskać 1 prędkość kosmiczną. Przy czym energia kinetyczna tego statku nie może być ani za wielka, ani za mała, by mógł się tam utrzymać. Satelity na niskich orbitach są blisko Ziemi, więc otacza je znikoma ilość gazów, która powoduje minimalne tarcie. Taki satelita będzie się utrzymywał na orbicie do momentu, gdy to tarcie doprowadzi do jego lekkiego wyhamowania, co spowoduje, że nastąpi zmiana energii kinetycznej i satelita spadnie na Ziemię. Dlatego co jakiś czas trzeba im nadać trochę prędkości.
Zakładamy, że Enterprise miał własny generator sztucznej grawitacji, który mógł działać trochę jak np. Harrier w stosunku do Ziemi. Gdy generator zawiódł, Enterprise miał zbyt małą energię kinetyczną, by utrzymać się na jakiejkolwiek orbicie, nie posiadał 1 prędkości kosmicznej. I spadł jak kamień. Wcale nie był za daleko od Ziemi! Przecież już koło Księżyca działa siła grawitacji Ziemi, ale bardzo słaba. Pod jej wpływem statek o małej en. kin. też będzie spadał, początkowo powoli, potem coraz bardziej przyspieszając. Bo jak wiemy- wartość siły przyciągania grawitacyjnego działającej między dwoma ciałami jest wprost proporcjonalna do iloczynu mas oddziaływujących ciał i odwrotnie proporcjonalna do kwadratu odległości między ich środkami.

ocenił(a) film na 6
Epoxide

Rzecz gustu, zgoda, ale tu nie chodzi o sci-fi, a o infantylizm scenariusza (zresztą obecnie większość superprodukcji z Hollywood taka jest - widocznie to się sprzedaje).

To nie jest ambitne kino sci-fi w rodzaju "Odysei kosmicznej", "Mechanicznej pomarańczy", itd. to film obliczony na efekt, dużo akcji, pozerstwa, przerysowane postacie, efekty specjalne, wszystko to kosztem fabuły i jakichkolwiek głębszych wartości. Film jest z kategorii sci-fi o tyle że się w przyszłości i w kosmosie dzieje.

A więc rzecz gustu, jednym taka poetyka odpowiada, inni uznają ją za zwyczajnie głupią i nieznośną, film kierowany jest do określonego typu (niewymagającego) odbiorcy i nie ma się co obruszać że ktoś ma inne o nim zdanie.

ocenił(a) film na 9
khonsu

Wiem, że wszystkich was rażą błędy w filmie dotyczące fizyki. Myślicie, że mnie nie?
Ja bym dodała jeszcze do nich dźwięk w kosmosie.
Ale to tylko film, prawda? Nie kongres fizyków. NIKT nie powinien go traktować jak źródło naukowe. Do tego macie Scientific American, wykłady Feynmana itp.
Więc wyluzujcie, ok?
Prawda, że to nie jest BARDZO ambitne kino sci-fi, jak np. "Blade Runner", "Odyseja Kosmiczna 2001". Ale każdy od czasu do czasu lubi odetchnąć od trudnych tematów w nich poruszanych (roboty i ludzie, człowieczeństwo). Ja jestem wielką fanką sci-fi, uwielbiam Isaaca Asimova, przeczytałam mnóstwo książek Orsona Scotta Carda, uwielbiam Gwiezdne Wojny i Odyseję Kosmiczną. Wierzcie mi, taki film jest dla mnie niczym orzeźwiający prysznic. I chrzanię w tym momencie fizykę. Jeśli chcecie, by fizyka nadal przeszkadzała Wam się dobrze bawić, to lepiej idźcie spać.

ocenił(a) film na 7
khonsu

Zgadza się, ale jednak infantylizm tez może mieć swoje granice. Poprzednia cześć tez była kinem rozrywkowym itp., a jednak zdecydowanie na wyższym poziomie jeśli chodzi o scenariusz, głębie bohaterów itp.

ocenił(a) film na 6
Ivan_The_Maskarator

Zawsze kiedy słyszę o "głębi bohaterów" w kinie rozrywkowym, to mi się śmiać chce. Poprzednia część może i była fabularnie lepiej dopracowana w tej za to było więcej super-mega-hi-fi-fajnych efektów specjalnych.

To proste równanie chcesz "głębi bohaterów" -> nie oglądaj kina rozrywkowego, chyba że masz na myśli "głębię" z rodzaju tej w "Deep Insid Jeenna Jameson ", ale to specyficzny gatunek "rozrywki".

ocenił(a) film na 7
khonsu

Przesadzasz. Nie mówię o głębi na poziomie filmów z kanału tvp kultura, ale chociaż o czymś więcej niż waleniu sie po mordzie. Star Trek do czegoś zobowiązuję. Nie miałem pretensji,że nie było żadnej głębi w Transformers czy wielu innych rozrywkowych filmach. Jednak saga Star Trek zawsze miała coś więcej do przekazania niż grupę kolesi biegających z pistoletami po okręcie kosmicznym:)Nie bez przyczyny na tym serialu wychowało się całe pokolenie wybitnych naukowców z Doliny Krzemowej szukając tam i dając temu serialowi masę inspiracji. I tyle.

ocenił(a) film na 4
Epoxide

Lubię SF, przy czym mianem SF określam Blade Runnera czy choćby ST NG, nie operę mydlaną dla ludzi u których nadmiar myślenia przez 1,5 mógłby spowodować krwotok z nosa. Widowni wychowanej na Harrym Potterze i tańcu z gwiazdami sprzedaje się więc filmowe fast foody, śmieciową kinematografię pełną nielogiczności, bo filmową głupotę i tak usprawiedliwią własną ignorancją.
1. Ucieczka pieszo przed wybuchem wulkanu? Nie sądzę abyś wiedział czym jest choćby lawina piroklastyczna.
2. Straciłeś przytomność w tej części, gdzie Spock powstrzymał erupcję wulkanu?

ocenił(a) film na 9
Volker

Swoje objawy tak opisujesz?
Zajrzało się do Wikipedii! Gratulacje!
1. A widziałeś tam lawinę piroklastyczną? Właśnie działania Spocka miały nie dopuścić do kompletnej erupcji wulkanu i innym skutkom temu towarzyszącym!
2.Może obiła ci się o uszy nazwa bomba wulkaniczna? Nawet je tam było widac, jak zniszczyły wioskę tubylców. Lepiej być wtedy poza zasięgiem, prawda?

ocenił(a) film na 6
Epoxide

Nie wiem o co wy się tak kłócicie, że film jest głupi? Jest. Że nielogiczny? Jest. Nikt chyba nie przeczy że choć efektowny to nikt o realizm się tam był zbytnio nie starał i to nawet taką jego odrobinę którą - przy założeniach konwencji - dałoby się zachować.

Nie zmienia t o też faktu że film był "lekki, łatwy i przyjemny" i - przynajmniej mi - oglądało się go bez bólu i z przyjemnością.
Arcydzieło to to nie było i nie ma co się doszukiwać jakiegoś drugiego dna, w szczególności nie ma sensu wymyślać jakichś wydumanych usprawiedliwień dla scen które w oczywisty sposób są obliczone na efekt (vide latające ludziki w spadającym Enterprise, albo scena z wulkanem).

ocenił(a) film na 9
khonsu

Jak już mówiłam- rzecz gustu.

ocenił(a) film na 4
Epoxide

Logika to rzecz intelektu nie gustu.

ocenił(a) film na 9
Volker

Bo ty wiesz coś na ten temat... Spocku.

ocenił(a) film na 5
Volker

Aż sobie zapisałem, cudowna riposta i niemal cytat ze Spocka (tego z TOS ) :)

ocenił(a) film na 6
Volker

Logika owszem ale sztuka, kultura (szczególnie ta "pop-") nie musi być logiczna żeby się podobać, inaczej wchodząc do galerii sztuki zamiast aktów oglądalibyśmy wzory i dowody matematyczne, to chyba na Wulkanie tylko byłoby możliwe.

ocenił(a) film na 6
Epoxide

[q]2. Dlaczego zabrali ich święty papirus i uciekli? Ponieważ wiedzieli, że całe plemię pobiegnie za nimi, bez względu na wszystko, by go odebrać. W ten sposób chcieli ich wyprowadzić z dala od wioski, by mogli przeżyć, bo raczej byli nieświadomi tego, co się dzieje (erupcja wulkanu). [/q]

Heheheh.... uciekli z wioski by mogli przeżyć.... erupcję mającą zniszczyć całą planetę (co zostaje w filmie powiedziane kilkakrotnie). Tak, tego typu logiką wyjaśnić można wszystko :)

ocenił(a) film na 9
Lomion_peredhel

Bosze...
dobra, wersja dla Ciebie:
Wyprowadzili tubylców poza zasięg tego lodowego urządzenia, które odpalił Spock. Chrzanić wulkan.

ocenił(a) film na 6
Epoxide

Tego samego, w którego "zasięg" sami musieli wlecieć, aby ściągnąć Spocka z powrotem? No no, ciekawa teoria.... :)

ocenił(a) film na 9
Lomion_peredhel

A co powiesz na to: Ludzkie lub "stworkowe" ciało jest mniej wytrzymałe, niż statek kosmiczny, który przecież musi być na tyle mocny, by móc wejść w atmosferę, a poza tym ma tzw. osłony.

ocenił(a) film na 6
Epoxide

No tak, jak się postarać to można wymyślić jakąś wersję, która z grubsza trzyma się kupy. Tylko czemu robić to musimy ty czy ja, a nie twórcy filmu?

ocenił(a) film na 9
Lomion_peredhel

Chcesz, by twórcy filmu wszystko Ci wyjaśniali? Tak było z Blade Runnerem: kiedy wszedł do kin w 1982 roku spotkał się z bardzo ostrą krytyką, bo ludzie nie rozumieli większości scen. Na seanse przychodziło nie więcej niż kilka osób. Twórcy postanowili więc zrobić wersję filmu, gdzie Harrison Ford tłumaczy (głos z offu) każdą scenę. Jednak to bardzo niszczyło film, który był już i tak perfekcyjny, tylko niezrozumiany i niesłusznie niedoceniony.
Czasami lepiej, by zostawić trochę pola dla wyobraźni.
W SF trzeba się po prostu pogodzić z faktem, że tam technologia jest bardziej zaawansowana niż dzisiaj. Może nawet udało im się obalić twierdzenia wielkich naukowców naszych czasów, co doprowadziło do przewrotu w dziedzinie fizyki i ustalenia nowych praw?

ocenił(a) film na 6
Epoxide

Nie, nie chcę by twórcy wyjaśniali mi wszystko - wystarczy że nie będą mi wciskać kitu, który potem trzeba na siłę wyjaśniać. I nie ma to nic wspólnego z łamaniem praw fizyki, tylko zdrowego rozsądku. Terrorysta mógł się teleportować "magiczną skrzynką" na Kronosa, ale ludzie już nie mogli z niej skorzystać (wiem, kwantowo - mechaniczne zabezpieczenia na poziomie molekularnym). Do centrum przestrzeni Klingońskiej można dolecieć promem na podświetlnej (wiem, silne fale grawitacyjne umożliwiające to w tym regionie przestrzeni). Wokół Ziemi nie ma żadnego okrętu ani orbitalnej stacji obrony (wiem, super-tajna rasa obcych eksperymentowała na admiralicji i przekonała ich - za wyjątkiem jednego admirała - że Klingoni są pokojowo nastawieni). Wszystko da się wyjaśnić tego typu pseudonaukowym bełkotem, tyle że nie pomaga to filmowi. nie powiesz chyba że tak samo musiałeś się gimnastykować na Blade Runnerze?

ocenił(a) film na 9
Lomion_peredhel

Chyba żartujesz... Blade Runner to thriller SF, a Star Trek to film akcji SF. Dwie zupełnie różne rzeczy. A poza tym fabuła Łowcy androidów nawet nie dzieje się w przestrzeni kosmicznej, no i porusza problem robotów, o którym w ST nie ma ani słowa. Nie porównuj więc tych dwóch filmów.
Ale jakby się uprzeć jak Ty, możnaby siedzieć godzinami i wynajdywać nieścisłości w fizyce, mechanice itp. Tylko czy nie lepiej jest wrzucić na luz i dać się ponieść opowiedzianej historii?

ocenił(a) film na 6
Epoxide

A czy wymienione przeze mnie nieścisłości odnoszą się do fizyki? Bo według mnie raczej do zdrowego rozsądku, czyli właśnie do opowieści. A Blade Runnera przywołałem bo ty Ty pierwszy się do niego porównałeś.

ocenił(a) film na 9
Lomion_peredhel

Z tego, co widzę ("kwantowo-mechaniczne zabezpieczenia na poziomie molekularnym", "silne fale grawitacyjne") poleciało tu w Twojej wypowiedzi trochę fizycznych określeń. A większość Twoich wątpliwości ma ścisły związek z fizyką (teleportacja, lot promem na podświetlnej). Czy mam coś przeciwko nim? Nie.

Blade Runner miał być przykładem, jak ludzie przez czepianie się zlekceważyli jedno z najlepszych dzieł SF.

Któryś raz już mówię, że SF to rzecz gustu. Można by tak wywlekać godzinami jakieś wady... i zalety... Po co się tak skupiać na tym? Wszyscy wiemy, że kinematografia istnieje dla rozrywki. Część filmów pozwala się nam odprężyć, część nas naucza, wywołuje u nas okreslone emocje. Na przykład: po co istnieją horrory? Nie wszyscy ludzie lubią ten gatunek. A mimo to istnieje, jest ceniony, bo zaspokaja nasze pierwotne potrzeby. Naszym celem jest szukanie tego, co nam się podoba. Każdy powinien kierować się swoim gustem. Co Twój zdrowy rozsądek podpowiada, to Twoja sprawa.

ocenił(a) film na 6
Epoxide

Większość moich wątpliwości ma ścisły związek ze zdrowym rozsądkiem, a nie z fizyką - nie trzeba być geniuszem fizyki, żeby za terrorystą udać się tą samą drogą którą uciekł, tak na przykład. Fizyczny technobełkot to tylko próba wyjaśnienie tych oczywistej wpadek logicznych, z założenia naiwna i niezbyt sensowna.

Niemniej masz rację - wszystko jest kwestią gustu. A mój gust mówi mi, że bardziej ceni sobie filmy których twórcy nie poszli na wojnę ze zdrowym rozsądkiem, takie jak na przykład Blade Runner czy B5. I tak jak ja mam prawo ubolewać nad tego typu oczywistymi brakami logicznymi, tak ty masz prawo czerpać z nich radość. Tylko nie udawajmy że ich nie ma bo to jest pozbawione sensu.

ocenił(a) film na 9
Lomion_peredhel

Tak, tak oczywiście. Na pewno.

ocenił(a) film na 1
Epoxide

Och... tylko, że w nowym Star Treku nie ma w zasadzie NIC. Z SF - zostało samo "F". Abrams ćwiczy się do Gwiezdnych wojen, które tak btw - TAKŻE SF NIE SA. Star Treka tu ratuje tylko nawiązanie do przyszłości ludzkości - gdyby nie to, byłoby to po prostu fantasy, jak Gwiezdne Wojny (i boję się mocno o los uniwersum GW, ale to nie tutaj). Ten film? Jest po prostu głupi. Serio - "Jak otworzę śluzę zamarznę, umrę i wybuchnę"? (By Scott) - uwielbiam uniwersum Star Treka, ale pan Abrams je po prostu niszczy, przekraczanie granic? Nowe wizje ludzkości, ras i filozoficzne przemyślenia przemycone w wydarzeniach na ekranie? Zapomnijmy - tu jest tylko akcja, terroryzm, akcja, dużo wybuchów i sztucznymi dialogami.

Gdzie tu jest Science Fiction? Nawet tego science nie ma - jest Action Fiction, jest Michael Bay's BOOOM fiction, ale science w tym nie ma.

Drrryń. Koniec lekcji.

ocenił(a) film na 9
Cedrik

Humor jest chyba dla ciebie czymś nieznanym. Czy w prawdziwym życiu wszystko, co ktoś dla żartu powie też bierzesz na serio?
A co do jednej, ostatecznej definicji SF- nie ma takiej. Granice tego gatunku są bardzo płynne i MA on prawo czerpać trochę z fantasy, byleby w innych kwestiach zachował podstawowe prawa nauki znane dzisiaj.
Specjalnie dla Ciebie mam coś z mojej prezentacji maturalnej o robotach (jedna z wielu definicji):
Science fiction to ta literatura fantastyczna, w której elementy właściwe naukowemu spojrzeniu na świat przeważają nad tymi bliższymi baśniowej i irracjonalnej w swoim charakterze fantasy.
W książce o literaturze amerykańskiej XX wieku jest ciekawy rozdział o SF. Polecam też "Fantastykę i futurologię" Lema.

Do malkontentów: wy naprawdę nie umiecie się bawić. Fizycy i znawcy SF z Bożej łaski. Skoro nic wam się nie podoba, to lepiej już siedźcie przed swymi komputerami narzekając na słabą grafikę za oknem.

A dzwonek jest dla nauczyciela, nie dla uczniów.
Teraz możecie już wyjść.

użytkownik usunięty
Epoxide

I naprawdę wierzysz, że on to zrozumiał?! Optymista...

ocenił(a) film na 9

Wygląda na to, że nie.
Ale wierzę w niego. Da radę.

ocenił(a) film na 4

Głupota i ignorancja chodzą w parze. Za dużo literek masz do sylabilizowania w tym wątku?

użytkownik usunięty
Volker

"Sylabilizowania"??? Wow. Jestem onieśmielony.

Volker

Genialny film dla ludzi z wyobraźnią, teraz już wiesz czemu ten film Ci się nie spodobał.

ocenił(a) film na 4
Lukotoni

Bo trzeba mieć wyobraźnię aby oglądać 1,5 prania się po mordach i zinfantylizowanej fabuły dla nastolatków.
Śmieszne jest, że miłośnicy filmburgerów czują się osobiście dotknięci uwagami pod adresem ich jadłospisu. Na tym polega czar filmburgera; skoro ja to lubię, to wszyscy lubić to muszą, bo kto nie zagryzie filmburgera? Przygotowuje się więc jeden produkt sprowadzony do najniższego wspólnego mianownika, wg szablonu: kungfu superman, głupawy romans, a gatunek służy za tło. Komedia - kurort, fantasy - las, SF - kosmos. I to jest główny grzech filmburgerów - wszystko kanibalizują. Zamiast być lekkim urozmaiceniem, zastępują gatunki i istniejące serie. Nie opłaca się inwestować w coś ambitniejszego, skoro można sprzedać śmieciową fabułę w superprodukcji tym, którzy i tak nie znają nic lepszego.

Volker

To jest tylko twoja opinie, rozumiem to i doceniam. Ale i tak uważam że wobec tego filmu jesteś za bardzo krytycznie nastawiony. Faktem jest że ma masse błędów i kuriozalnych scen ale liczy się dobra rozrywka. A ponieważ jestem miłośnikiem kina S-F ten "filmburger" w pełni mój apetyt zaspokoił :)

ocenił(a) film na 9
Lukotoni

Zgadzam się z Tobą. Wiem, że jest wielu takich, którzy twierdzą, że im starsze, tym lepsze. Mi też o wiele bardziej podobają się stare Gwiezdne Wojny od nowszych, ale te nowsze też mają swój klimat (pomijając żałosny wątek romansowy). A jeśli chodzi o ten film trzeba przyznać, że JJ Abrams ma swój własny styl. I nie pomylił się co do obsady. Głównie jeśli chodzi o brytyjskich aktorów (Simon Pegg, Benedict Cumberbatch, Alice Eve). Ale wiadomo- nie każdy lubi nowości, starej historii przepisanej na nowo, ale w rzeczywistości alternatywnej.
Musicie zrozumieć też różnicę- to nie jest serial. W serialu wszystko może się ciągnąć tak długo, jak reżyser chce. Można na spokojnie rozważać każdą zaistniałą sytuację, powoli poznawać bohaterów. W filmie akcja siłą rzeczy płynie szybciej, bo nie można jednej historii opowiedzieć tak długo, jak w serialu. Wystarczy spojrzeć na "Przystanek alaska"- tam każda kwestia, problem były rozważane w osobnym odcinku. Tu nie można rozciągnąć historii zanadto, bo film będzie trwał 5 h. Jest więc tutaj zostawione pole do popisu dla reżysera- jak opowiedzieć historię w ciekawy, acz przystępny sposób, by widz nie dostał "krwotoku z nosa".
I nie sądzę, żeby ten film był "filmburgerem".

Volker

Dokładnie. Lepiej tego bym nie ujął.

ocenił(a) film na 5
Volker

Rzecz gustu, lub nie - ten film po prostu dalece odbiega od całego uniwersum Star Trek. Oglądając wszystkie te heroiczne, przekoloryzowane sceny, gdzie główni bohaterowie drą się i piorą po mordach w rytm patetycznej muzyki, w tle ogień, szybkość i zbliżenia na wściekłe twarze rodem z pierwszego, lepszego (w tym przypadku może jednak gorszego?) filmu akcji odnosi się wrażenie, że postanowiono nakręcić kolejną, filmową tandetę dla mas. I tak też jest.
To nie jest film, który jak większość produkcji Star Trek oczarowywał nieznanym, pokazywał nowy świat i sprawiał, że widz faktycznie czuł, że ma do czynienia z ludźmi przyszłości. Ma za to do czynienia z przerostem formy i w dodatku(!) treści. Gra aktorska - wiadomo, to rzecz bardzo subiektywna - ale dla mnie większość była po prostu kiepska, nie pasująca do klimatu filmu. Postacie zostały strasznie uwspółcześnione, trochę brutalne, niby logiczne ale przy tym nieco idiotyczne w swojej śmieszności.
Zgadzam się całkowicie z tym, co ktoś wyżej powiedział - trzeba dostosować kino do współczesnego widza, bo zysk musi być. Smutna prawda i niestety, jak najbardziej rzeczywista. Żal mi jedynie wszystkich starszych produkcji, które wciągały mimo braku tylu dobrych efektów specjalnych i nowoczesnych animacji. Aktorzy po prostu spełnili swoje zadanie, niekoniecznie marszcząc brwi i udając herosów zdolnych przebiec bez szwanku przez środek walki na fazery, LOL. I mimo, że występowało wiele momentów wzniosłości i tryumfu, to nie były one do tego stopnia rozemocjonowane. A tutaj emocjonalność wylewa się w niemal każdej scenie i nie chodzi mi o romantyczność, miłość, cierpienie i inne patosy. Raczej ciągłe piski, wrzaski, łomot, łzy i głośna muzyka. Takie po prostu pokazywanie, że się coś gra, aby widz czasem nie musiał zacząć myśleć. No tak, dla masówki fajnie.

Przyznaję, że pierwszy raz miałem styczność z oryginalnymi seriami Star Trek dopiero po obejrzeniu Star Trek 2009. Byłem ciekaw, bo film mnie wciągnął. Obejrzałem wtedy wszystkie sezony Star Trek: Enterprise i przyznaję, że poczułem się zawiedziony tym, co zobaczyłem. Ale zdecydowałem się obejrzeć jeszcze cały Star Trek: The Next Generation i Star Trek: Voyager, no i pierwszy sezon Star Trek, do tego produkcje filmowe zaczynając od Star Trek IV: Powrót na ziemie do Star Trek: Nemesis włącznie. No i absolutnie tego nie żałowałem i rozumiałem mniej lub więcej, o co chodzi w uniwersum Star Trek. I nie mówię, że wszystko było genialne i idealne. W "Powrocie na ziemię" wiało niekiedy tandetą, trochę sztuczną grą i paroma dialogami, które wbiły mnie w kanapę. Ale weźmy pod uwagę to, że te trzydzieści lat wstecz, takie właśnie było kino, a Star Trek i tak wniósł sporo nowego i przede wszystkim dobrego. W każdym razie, potem raz jeszcze obejrzałem Star trek 2009 i W ciemność (czyli około miesiąc temu) i zobaczyłem, że są one po prostu masówką. Nie wzbudziły już we mnie żadnego, nawet najmniejszego zachwytu - wręcz przeciwnie, ogromny zawód, że z czegoś tak świetnego, ktoś był w stanie zrobić coś tak przeciętnego. Dla masowego widza, jest ok. Dla kogoś, kto jest większym albo mniejszym fanem Star Trek i ma jakieś o nim pojęcie - niekoniecznie.

ocenił(a) film na 9
DarkoKermit

Rzecz gustu, rzecz gustuuu!! ♫ ♪ ♫

Volker

Chciałbym przypomnieć, że Kirkowi oberwało się za jego poczynania, które dla mnie też były pogwałceniem Pierwszej Dyrektywy. Jeśli chodzi o kradzież zwoju, to sam też nie wpadłem na to, o czym pisał Epoxide. Co do oczywistych rozwiązań - jak dla mnie było tylko jedno. Mianowicie zastrzelić Khana, tak jak chciał tego Admirał Marcus. Jest to jedyne słuszne i skuteczne rozwiązanie, choć dla wielu niemoralne. Jak dla mnie pozwoliłoby to oszczędzić sobie wielu kłopotów. Z innej beczki - mi ten film wcale się nie dłużył i nie uważam, żeby był nudny.

ocenił(a) film na 9
alistair80

Kolejny rozsądny głos.
A co do zastrzelenia Khana mam parę uwag:
- byłoby to zbyt oczywiste. W większości filmów na końcu główny bohater zabija tego "złego". Zwykle czarny charakter jest zły do szpiku kości, bezwzględny i nieludzki, bez sumienia i aż prosi się swym zachowaniem, by ktoś "dobry" go ukatrupił. Czy nie lepsze jest więc w tej sytuacji takie podejście, jakie na przykład miał Gandalf do Golluma ("wielu z tych, którzy żyją zasłużyło na śmierć. Niejeden też z tych, którzy zasłużyli na życie umarł. Czy możesz tym umarłym zwrócić życie? Nie szafuj więc śmiercią w imię sprawiedliwości, bo narażasz własne bezpieczeństwo. Nawet najmądrzejsi mędrcy nie wszystko wiedzą"). Fajnie, że twórcy wyszli ze schematu.
- Khan nie był jedyny- miał jeszcze swoją załogę, z tymi samymi "właściwościami", co on. Czy Gwiezdna Flota powinna ich też bezwzględnie uśmiercić jak zarazę? Czy może trwając w swoim stanie nie stanowili zagrożenia? W takim razie czemu nie zahibernować też Khana?

Epoxide

Gollum to zupełnie inny przypadek. Z człowieka zrobił się biedny potwór, bardziej jakieś dzikie zwierzę, mimo że z pewną inteligencją. Takiej istocie można współczuć. Ostatecznie stał się ofiarą pierścienia i nie miał silnej woli, by się przeciwstawić. Inaczej ma się sprawa z ludźmi, którzy bez skrupułów są w stanie zabić masę innych ludzi. Wobec takich "ludzi" nie odczuwam litości. Są rzeczywiste przypadki morderców, którzy po wyjściu z więzienia znowu kogoś zabili. Takich ludzi powinno się eliminować. Przeciwnicy kary śmierci to często ludzie krzyczący o prawach człowieka, którzy zapominają o ofiarach. Przeszłych i przyszłych. Zwłaszcza tych przyszłych. Zabijając takiego "potwora" ratujemy życie jego przyszłych ofiar. Kwestia pojawienia się innego "potwora" to temat do innej dyskusji. Jestem zwolennikiem kary śmierci. Jedyną rzeczą, która mnie powstrzymuje przed jej całkowitym zaakceptowaniem, jest nieudolność (a często działanie z premedytacją) wymiaru "sprawiedliwości", który często ze sprawiedliwością nie ma nic wspólnego. Gdybym mógł być pewny, że wyrok będzie sprawiedliwy, że oskarżony jest na 100% sprawcą zbrodni, to z całą stanowczością byłbym za karą śmierci. A tak po prawdzie, to nie za karą, bo wyrok śmierci nie jest dla mnie żadną karą, ani zemstą. Jest tylko zwykłą eliminacją ludzi stanowiących śmiertelne zagrożenie dla innych, tak samo jak zabija się wściekłe zwierzę. Posiadanie inteligencji nie jest dla mnie żadnym elementem stanowiącym o wyjątkowości człowieka, który powinien (ten element) wpływać na zniesienie kary śmierci jako nieludzkiej i niegodnej człowieka.

Pamiętam jak czytałem książki Karola Maya (westerny o Indianach i białych traperach z Dzikiego Zachodu, gdyby ktoś nie wiedział). Główni bohaterowie woleli zastrzelić konia pod bandytą zamiast tego bandyty. Zawsze mnie to denerwowało, bo przecież koń w niczym nie zawinił. Jedynie tym, że nie posiadał wystarczającej inteligencji by porozumiewać się i tworzyć. Ale przecież "zwierzę też człowiek". Potrafi czuć - kochać, nienawidzić, czy w końcu czuć ból. 10 razy bardziej wolałbym uderzyć człowieka, który by na to zasłużył niż kopnąć psa. Z wyjątkiem sytuacji, gdyby zależało od tego moje życie czy zdrowie.

ocenił(a) film na 9
alistair80

Ufff...
To bardzo kontrowersyjny temat.

ocenił(a) film na 8
alistair80

Też kiedyś czytałem Maya , bardzo się nimi zachwycałem. Do czasu gdy zdałem sobie sprawę z tego , że to stek bzdur mających tyle sensu co nie przymierzając "twórczość" Marksa.

ocenił(a) film na 6
alistair80

A cóż to za cytat "zwierzę też człowiek", skąd ty to wziąłeś? Toż to wywraca systematykę gatunków do góry nogami, żal mi ciebie jeśli w to wierzysz.
Jesteś winien zabójstwa za każdym razem kiedy muchę lub komara zabijesz, ludobójstwa kiedy wdepniesz w kolonię mrówek, kanibalem kiedy zjesz kotleta, jak ty możesz ze sobą żyć człowieku? Sumienie pewnie cię po nocach straszy.