6,7 44 tys. ocen
6,7 10 1 44305
6,5 19 krytyków
W stronę słońca
powrót do forum filmu W stronę słońca

Ten film to po poprostu dno(scenariusz)!
No, może nie w całości, ale o tym za chwilę.
Już przesłanka, że ludzie mogliby cokolwiek dostarczyć na Słońce jest bez sensu, bo:
NIC, absolutnie NIC nie przetrwa w stanie stałym przechodząc przez koronę słoneczną (1 mln stopni). Wszystko musi wyparować! Wszystko z wyjątkiem Icarusa i jego załogantów, jak przekonują nas twórcy filmu.
W porównaniu do atmosfery słońca lub też zewnętrznych jej warstw, "powierzchnia " gwiazdy jest przyjemnie "chłodna" do 6 tys. stopni.(W końcu Słońce jest kulą gazów - o różnym stopiu "upakowania" - ciśnienie do 400 mld atmosfer ziemskich).
Powiecie - czepia się! No dobrze, bez tego film nie miałby racji bytu, mamy w końcu wyprawę na...Słońce.
W porządku - ludziom udało się skonstruować materiał osłony, która przetrwa wszystko :).
Jedno pytanie, dlaczego obudowali nią tylko osłonę bomby, a nie kadłub staku(dzięki czemu ma on możliwość spłonąć malowniczo pod koniec filmu).
Następna sprawa sama...BOMBA!
Bomba, jak bomba. Amerykanie bardzo lubią bomby i ładują je z sensem lub bez do różnych filmów (vide: "Jak pokochałem Bombę...", "Jądro Ziemii" itp.) W tym wypadku akurat "zrzucenie" bomby byłoby na miejcu, chociaz żeby gwiazdka jaśniej się do nas uśmiechnęła, potrzebaby nie przymierzjac 100 takich bombek(wielkości Manhattanu, jak mówi na wstępie główny bohater). Wtedy może udałoby się "mile połechtać" naszą gwiazdę. A tyle materiału rozszczepialnego to i w całym Ukł. Słonecznym byśmy chyba nie znależli.
Teraz rzecz kolejna scenariusz i dialogi!
Dialogami zajmę się za chwilę.
Kolejna sprawa: zmiana kursu (a więc i priorytetów misji)nie dość, że decyzja podjęta dość kolowialnie na podstawie skąpych przesłanek (kapitan - chyba niezdolny podjąć jakiejkolwiek decyzję
samodzielnie), to realizacja jej pozostawiona nawigatorowi(sic!), który ("głupi chinol") nigdy nie słyszał o "osławionych" amerykańskich procedurach.
Tak ważny rozkaz powinien być wykonany w przytomności (w tym przypadku niemożliwe)kapitana i to przez pierwszego pilota (w tym czasie umizguje się do fizyka), pod juryzdykcją komputera pokładowego (zasnął?!he,he).
Ten film byłby naprawdę śmieszny, gdyby nie był tak strasznie nudny.
Kolejna rzecz: Chief i płyn chłodniczy.
Czy główny mechanik musi się taplać w płynie chłodniczym i w końcu w nim zamarznąć, machając "starożytnymi" kluczami???
Czy agencji, która za ciężkie milirdy zielonych wybudowała statek międzyplanetarny nie stać na kombinezon ochronny, albo przynajmniej na parę rękawic???
Kolejna wpadka, albo całe morze najeżone gafami - Icarus I:
1.Prawie wszyscy załoganci Icarusa II przechodzą na pokład obcego statku, także i ci potrzebni do wypełnienia właściwej misji (fizyk)
2.Cała powierzchnię pomieszczeń mieszkalnych zajmuje naskórek(sorry - kurz)równomiernie powlekający każdy przedmiot. To bardzo ciekawe biorąc pod uwagę to, że główny komputer nie działa, a więc i zasilanie padło, a z nim systemy podtrzymywania życia: wentylacja, ogrzewanie, grawitacja wew. statku.
Jak u licha mógłby tu ktoś przeżyć i to 7 lat?!
O.K.- żarcie dla 1-go w spadku po pozostałych załogantach jest.
Tlen też, produkuje go zdziczała w dżunglę roślinność przedziału-szklarni. Ale system wentlacyjny padł! - powietrze stoi w miejcu, ale kurz unosi się wszędzie!
Coś tu mocno nie gra!
3.Kolejna rzecz żeby wytworzyć takie ilości naskórka przez 7 lat, potrzeba nie jednego człowieka (świecącego gołym tyłkiem), ani też całej załogi, ale chyba z 8 mln ludzi. (W końcu Icarus to b. duży okręt jak mówią bohaterowie).
4.Żeby dobić wielbicieli tego jakże ambitnego filmu, jeszcze jeden gwożdzik do latajacej trumny.
A nazywa się on Pinbacker - monstrum z horroru (to chyba ukłon w stronę pamiętnego Pinheada? - a może się mylę? W każdym razie wygląda jak Freddy Kruger z ulicy Wiązów. Tyle można wywnioskować z niewyrażnych, psychodelicznych zdjęć Alwina Kuchlera).
Do chwili pojawienia się tej kuriozalnej postaci, film można jeszcze traktować jako space operę, a tu poczwara z zupełnie innej bajki.
Jak u diabła zdołał przeżyć na martwym statku(zimno jak w psiarni)przez 7 lat! i to bez grawitacji,(może korzystał z grawitacji słonka, co w tak małej od niego odległości, czyni przeżycie niemożliwym), no i wreszcie jak zdołał przedostać się niezauważony na drugi statek i dokonać sabotażu(komputer Icarusa II znowu spał?)
To już horror,jakkakolwiek logika traci sens(dużo lepiej wybrnęli z tej sytuacji twórcy "Ukrytego Wymiaru"). Najmniej ważne dla realizatorów filmu jest to, że Pinbacker doznał takiego poparzenia, że nie ma nie tylko wspomnianego naskórka, ale i kawałka zdrowej skóry wogóle(rak skóry chyba mu już nie grozi i masywna infekcja również).
No i na koniec najlepsze "zrzutka" bomby dokonana ręcznie jest po prostu super! - Czysty horror-show!
Poza wspomnianym już Pinbackerem, który morduje pozostałą przy życiu załogę i porywa pilotkę (silny jak lew - w jednej chwili unosi do góry fizyka, a w następnej odpada mu ręka, a fe! - toż to się kupy nie trzyma), na Capie kończąc, który jest zdolny..?! Właśnie zdolny jest do czegokolwiek: poruszyć się i odbezpieczyć bombę przy ciśnieniu rzędu kilkuset mln atmosfer(które całą bombę sprasowałoby do grubości kartki papieru) o temperaturze nie wspominając, to nie lada wyczyn.
Poprostu rodeo na Bombie - Yeaaaa!(w stylu wspomnianego już filmu Kubricka).
I jeszcze jedno nie zdziwiło was, że Mace w po bijatyce z Capą (tej drugiej) ciężko dyszy (niby powietrze się kończy), ale wewnątrz bomby można swobodnie oddychać - tam jest dużo powietrza, całe hektolitry. W miejscu ,w ktorym nie powinno go być wcale!
Nawet taki jak ja laik zgrzyta zębami!
No dobrze zostawmy już tą fizykę!
Przecież scenarzyści hollywoodccy za nią nie przepadają.
No to teraz dialogi i postacie.
Dialogi jakie są każdy kto oglądał słyszał wie.
I czterolatek by im podołał.
A postacie papierowe i pozbawione życia.
Główny bohater - Capa (Cillian Murphy) może i się sprawdza w roli outsiderów i transwestytów ("Śniadanie na Plutonie", "Jak Harry stał się drzewem"), ale postać fizyka wcale mnie osobiście nie przekonuje.
Podobnie jest z pilotką - wymoczkowata Cassidy(Rose Byrne), coraz to bledsza(im bliżej Słońca)i bardziej sperlona zimnym potem (nic dziwnego, w końcu ściga ją potwór-psychopata :))
Powinna wrócić do niańczenia Brada Pitta (Troja).
Nie lepiej ma się rzecz z resztą załogi:
Searle (Cliff Curtis) - etatowy hollywoodzki psychiata(psychopata)- to on najszybciej spośród członków załogi ulega hipnotycznej sile Słońca (poparzona twarz),gdyby dać mu trochę czasu przemieniłby się w drugiego Pinbackera
O nijakim kapitanie nie warto wspominać(ot zapatrzył się za mocno i...wyparował).
Najciekawiej wypadają biolog i mechanik, ale aktorom nie udało się wykrzesać wiele ze schematycznego scenariusza i wytartych klisz. Są to w dalszym ciągu postaci płaskie (o trzecim i innnych wymiarach nie ma tym filmie SF mowy :))
Reasumując: To czy bohaterowie przeżyją czy zginą, ni ziębi, ni grzeje.
Na koniec wreszcie po tylu przytoczonych minusach i utyskiwaniach chciałbym dodać coś in plus (no bo na coś te 45 mln baksów poszło)
Przede wszystkim muza rewelacyjna i psychodeliczna i liryczna, bardzo miejscami elektroniczno-mistyczna. Postarali się panowie John Murphy i Paul Oakenfold (motyw z "Requiem dla snu"), że o Underworld nie wspomnę.
No i jeszcze zdjęcia i efekty specjalne.
O ile zdjęcia Alwina Kuchlera są miejscami irytujaco niewyraźne, o tyle ogólnie rzecz biorąc podkreślają nieziemską atmosferę.
I te rewelacyjne efety - aż sie chce "łyżkami jeść i pochłaniać wzrokiem". Świetnie wygląda też scenografia i kostiumy.(Coś jak: "Gwiezdne Wojny - Mroczne Widmo" - wszystko doskonałe poza samym filmem :D)
Gdyby panowie reżyser i scenarzysta odawlili taki kawał dobrej roboty jak ci wymienieni powyżej powstałby film doskonały!
Gdzie te świetne filmy SF z dawnych lat???
Z ostatniego 10-lecia Może wybrałbym "Supernovą" i 2 "Riddicki" (całkiem niezły space-western).
A może ktoś z was zna coś, co można bez wstydu za scenarzystów spokojnie obejrzeć?
Kończąc dla tych zmęczonych moim przydługim wywodem-recenzją polecam
na poprawę humoru posłuchajcie sobie "W stronę Słońca" 2+1

kwadracik

Ja napisze tylko tyle... Najpierw Cię zacytuje:

"Bomba, jak bomba. Amerykanie bardzo lubią bomby i ładują je z sensem lub bez do różnych filmów"

I odpowiem:
To jest brytjski film, a reżyserem również jest brytyjczyk.

Poza "kapitańskim błędem" cała reszta Twojego przydługawego posta, jest właśnie tym co napisałeś:
"czepia się"

fwank

Musisz to najpierw obejrzeć w kinie, (jak sam napisałeś), apotem oceniać posty!

kwadracik

Wydaję mi się, że merytoryka nie ma nic wspólnego z obrazem. Bo oczywiście może mi się to wizualnie podobać, jakkolwiek pod względem klimatu/fabuły już nie.

fwank

Niestety atmosfera filmu to nie wszystko.
Temu obrazowi niestety brak logiki i spójności.

ocenił(a) film na 10
kwadracik

to obejrzyj discovery. Film jest swietny, ale jak ktos jest naukowcem to mu sie nie spodoba... Bo tak nie moze byc, a jak moze. Film to rozrywka czy to dramat o dzieciach z Albani czy o ludziach ktorzy zucaja petarde na slonce zeby 'zaswiecilo'... Mi film bardzo sie spodobal, troche dramatyzmu, moze zbyt nachalnego, ale jezeli sie wczujesz to fim jest bardzo dobry, ale glownie to zasluga muzyki.

ocenił(a) film na 2
kamil_d444

Jak by tu...hmm... naukowcem nie jestem a uwazam ten obraz za jeden z najgorszych ostatnich lat. Prawie w calosci zgadzam sie z autorem przydlugawego tekstu, ktory jednak lepiej sie czyta niz sam film oglada.
Wczuc sie bardzo chcialam jednak co dialog to glupszy i nic z tego nie wyszlo.
Na miejscu wlascicieli praw autorskich do Ukrytego Wymiaru i Armageddonu pozwalabym scenarzyste za plagiat stulecia i obraze publicznosci.
Choc przynajmniej chlopaki od efektow specjalnych sobie zarobili...

Pozdr.
Hek.

ocenił(a) film na 10
Hekatee

Jakby kazdy z producentow mial podejscie takie jak Ty tzn oskarzac o plagiaty to w ostatnich kilkudziesieciu latach pojawiloby sie z 5 filmow. Dlaczego czepiacie sie szczegolow...

ocenił(a) film na 2
kamil_d444

to nie jest czepianie sie szczegolow to odczucia wlasne.
jesli ci sie nie podobaja to nic z tym nie zrobie ale nie staraj sie przekonac innych ze ten film byl dobry jesli tak nie uwazaja. Istota forum polega na tym aby kazdy mogl sie wypowiedziec na temat tego co czuje. Ja czuje ze ten film to dno troche zbyt podobne do dwoch wymienionych przeze mnie wyzej filmow zeby byl to czysty przypadek ty myslisz inaczej. ale prosze, nie wmawiaj mi ze sie czepiam...

Pozdr.
Hek.

ocenił(a) film na 10
kwadracik

to obejrzyj discovery. Film jest swietny, ale jak ktos jest naukowcem to mu sie nie spodoba... Bo tak nie moze byc, a jak moze. Film to rozrywka czy to dramat o dzieciach z Albani czy o ludziach ktorzy zucaja petarde na slonce zeby 'zaswiecilo'... Mi film bardzo sie spodobal, troche dramatyzmu, moze zbyt nachalnego, ale jezeli sie wczujesz to fim jest bardzo dobry, ale glownie to zasluga muzyki.

fwank

Co do brytyjskości filmu, to nie zaprzeczam, że reżyser i ekipa to anglicy.
Podałem jedynie przykład hollywoodzkich filmów o podobnej tematyce, a twoja ocena to nadinterpretacja.

kwadracik

w paru momentach twojej długiej wypowiedzi się zgadzam, a w paru nie, ale przez większość po prostu: "czepia się":)

Krolik_Pudding

UUU!!! Ale mi krytyka, czuję się po prostu zdruzgotany.
Nie wyśiliłeś się wcale...

kwadracik

królik pudding nigdy się nie czepia i nie krytykuje, on sie wypowiada.

;)

a film jest po prostu średni. dobrze że jest, szkoda że nie jest lepszy

kwadracik

No to dorzucę swoje 3 grosze:
Dlaczego do konstrukcji tej bomby zużyto cały materiał rozszczepialny z Ziemi? Czy nie łatwiej byłoby zbudować bombę wodorową, gdzie ładunek rozszczepialny (uran albo pluton) jedynie inicjuje termojądrowy wybuch. Wodoru na Ziemi jest pod dostatkiem - można go otrzymywać np z wody.

LV426

no własnie tak jak w temacie to jest film SF..wiec nawet najdziwniejsze rzeczy sa mozliwe....
MI akurat ten gatunek filmu niezmiernie odpowiada...pozwala sie oderwac od rzeczywistosci ukazując nasz swiat inaczej...

LV426

A mnie zastanawia dlaczego w ogóle jakakolwiek bomba była potrzebna. Pomijając szacunki naukowców co do realnego wygaśnięcia gwiazdy (ok. 5 mld lat), na Ziemii nie ma tyle materii mogącej przedłużyć/reanimować życie gwiazdy. Nie na tyle na pewno aby jakakolwiek misja miała sens. Chociaż jestem wielkim fanem S-F to do końca nie mogłem się pogodzić z tym, że taki stateczek może cokolwiek zdziałać (ceteris paribus wartości fizyczne zbliżone do orbity Ziemiskiej, czyli pomijając grawitację, temperaturę, wiatr słoneczny, protuberancje, rozbłyski itp itd :)). Przy masie słońca to wyglądałoby tak jakby do Ziemii zbliżała się pestka albo bąk astronauty. Pomimo tych fundamentalnych niezgodności film oglądało mi się przyjemnie - efekty świetne.

ocenił(a) film na 9
kwadracik

Danny Boyle po części jest gwarancją ciekawych filmów, ale po Sunshine rzeczywiście można było się spodziewać trochę więcej. Ale ludzie, pokarzcie mi jakiś dobry film s-f z ostatnich kilku lat... Ja sobie jakoś nie przypominam. Dlatego marudzenie, że ten film jest taki, to jest takie, a to też jest złe jest dla mnie takim polskim narzekaniem na wszystko wokół i przypomina mi recenzję statystycznego polskiego krytyka filmowego, którzy sami wiedzą lepiej i wszystko lepiej by zrobili.
Macie niezły film s-f to miast się z niego cieszyć potraficie tylko marudzić, że fabuła słaba itp.
Boyle to wizjoner i on wasze opinie ma głęboko w poważaniu ;)
Tak w zasadzie to współczuję co niektórym, bo mnie się ten film podobał - ale reszta malkontentów chyba nigdy nie poczuje satysfakcji wychodząc z sali kinowej (albo jeszcze lepiej - oglądając takie produkcje na ekranie monitora), bo ich wyobrażenie filmu idealnego psuje im wszystkie projekcje. Smutne to, ale to nie mój problem. Pozdro.

ocenił(a) film na 6
_dominic_

Dobry filmów s-f?? Choćby "Ludzkie dzieci".....

ocenił(a) film na 6
milczacy

Nie mam pojęcia skąd w mojej poprzedniej wypowiedzi wzięło się to "-ów". Sorry za ten błąd ;)

milczacy

Sorry może nie wyraziłem się jasno...
Chodziło mi oczywiście o filmy kosmiczne, czyli space operę.
Ponawiam więc pytanie czy ktoś widział ostatnio jakiś dobry, nowy film z tego gatunku, dajcie namiary.

ocenił(a) film na 2
_dominic_

Moze i bym sie nie czepiala...ale...
Ja sobie przypominam pare filmow tzw sci-fi ktore wg mojej skromnej osoby zasluguja na zapamietanie:

batoru rowaiaru 2000
cela 2000
pitch black 2000
impostor 2002
solaris 2002
28 dni pozniej 2002
wonderful days 2003
paragraf 46 2003
kroniki riddicka 2004
efekt motyla 2004
autostopem przez galaktyke 2005
ludzkie dzieci 2006

to tylko pare z paru ostatnich lat...

Pozdr.
Hek.

Hekatee

Dzięki, za informację.
Obejrzałem prawie wszystkie, (na niektórych spałem :)), lecz chodziło mi raczej o dobrą space operę, a tych na lekarstwo, nawet wśród tych wymienionych przez Ciebie.

ocenił(a) film na 2
kwadracik

to byla lista dla dominic'a - prosil aby przedstawic mu kilka propozycji calkiem niezlych filmow sci-fi, ktore jakims cudem on przegapil choc nie mozna sie bylo pozbyc wrazenia ze przesladuja cie ich plakaty rozlepiane na kazdym przystanku przy okazji promocji...

ocenił(a) film na 9
kwadracik

Jeśli Ludzkie Dzieci (skądinąd świetna produkcja) według ciebie są filmem s-f to widzę, że sobie porozmawiamy - no LOL normalnie mnie rozwaliłeś ;)))

Mylisz pojęcia bo film z elementami fantastycznymi (choć nie wiem, gdzie ich niby tak szukać w Ludzkich Dzieciach) to nie jest film science fiction, w którym akcja dzieje się w kosmosie i vice versa...

ocenił(a) film na 6
_dominic_

Science fiction to nie jedynie filmy, których akcja rozgrywa się w kosmosie.
Choćby z wiki:
"Fantastyka naukowa najczęściej opisuje wydarzenia umiejscowione w przyszłości wobec czasów autora (lecz niekoniecznie!) i opiera się na hipotetycznym rozwoju nauki i techniki. [...] Najważniejsza jest hipotetyczna zgodność wydarzeń ze współczesnym stanem wiedzy o nauce i technice. Najbardziej charakterystyczne motywy utworów s-f to umiejscowienie akcji w innych galaktykach, zamknięcie jej na pokładzie statku kosmicznego, wędrówka w czasie, kontakt z obcą cywilizacją. Akcja utworów s-f może się jednak również odbywać w całości na naszej planecie w nieznacznie tylko zmodyfikowanych przewidywaniach realiów bliskiej nam przyszłości, czy też w czasie równoległym do naszej rzeczywistości."

Poza tym, do jakiego wtedy gatunku filmowego zakwalifikowałbyś choćby "Raport mniejszości" czy "Equilibrium"??

milczacy

Powiem tak. Czyli po prostu są różne rodzaje sf`u i tyle. Ekwilibrium nigdy nie postawie w tej samej linii z Sunshine. Oba filmy futurysteczne ale o innej tematyce/klimacie. Tak jak muzyka elektroniczna ma swoje podgatunki, tak samo mają gatunki filmowe, w sfie będą to np. cyberpunk (tu bym zaliczył Equilibrium, Akirę), kosmiczne (właśnie Sunshine, czy Alieny, Riddicki) filozoficzno-psychologiczne (np. Źródlo). Dodatkowo każdy z tych podgatunków można jeszcze dzielić i mieszać... i tak w nieskończoność, albo do wyczerpania ludzkiej wyobraźni (ale chyba niemożliwe:)

ocenił(a) film na 5
fwank

"Źródło" jest filmem S-F? hmm nie zauważyłem... Poza drzewem o niezwykłych możliwościach regenerujących organizmy żywe, nie ma tam w ogóle motywów, które zahaczają o fantastykę-naukową...

pozdrawiam

R_U_R_

Jeżeli Twoje pojęcie o sf`ie jest ograniczone, to Fountaina oczywiście nie zaliczysz do tego gatunku. No wiesz, jakbym miał wybierać pomiędzy sf`em, a quasi filozoficznym obyczajem/dramatem, to więcej czynników przekonuje mnie do sf`u. Jakkolwiek elementu obyczaju/dramatu także w nim się znajdują. I właśnie stąd wziął się mój powyższy post, który dzielił czysty SF, na podgatunki, a Źródełko własnie nazwałem filozoficzny sf`em. Pozdro

ocenił(a) film na 5
fwank

Dziękuję za wnikliwą analizę mojego "pojęcia". Zajrzałbyś przynajmniej do moich ulubionych przed napisaniem takiego posta.

Proszę zatem o przykłady "science-fictionowatości" "Źródła"? Bo dla mnie to raczej zahacza gatunkowo o fantasy (motyw drzewa życia wyciągnięty wprost z biblijnego Genesis).

pozdrawiam

R_U_R_

Wiesz, nie zglądam do ulubionych czy w ogóle na czyjesz konto, by odpowiedzieć na posto, bo wg mnie to nie ma to nic do rzeczy.

Wracając do jak to się kiedyś modnie mówiło meritum. Bez urazy ale chyba Ci się fantasy z fantastyką pomyliło... Może i masz rację z tą mitologią, jakkolwiek do fantasy ma się bardzo daleko. Nieważne.
Chcesz przykładów... No przecież każdy z wątków Źródełka jest ich pełen. Teraźniejszość - badania naukowe, Ameryka Południowa - nadnaturalne zjawiska, Przestrzeń kosmiczna - sam fakt - czyli ów przestrzeń i "pojazd kosmiczny", do tego drzewo dające nadnaturalne zdolnośći.
Wszystkie wątki się melanżują i praktycznie są o tym samym.
Szczerze powiem, że Źródełko jest zrobiło na mnie jakiegoś super wrażenia, ot co przepompowany balon, ale dobry wizualnie. Może doszukałeś się w nim czegoś więcej, czegoś fantasy, a nie średnio udanego sf`u, to spoko, ja widziałem go raz i już raczej więcej nie będę oglądał. Pozdro.

ocenił(a) film na 5
fwank

A zatem polecam mimo wszystko przemóc się i obejrzeć "Źródło" ponownie, ponieważ ten film niesie znacznie więcej, niż widzi się na pierwszy rzut oka...

Uwaga! Spoilery dotyczące "Źródła"!

ad Ameryka południowa - wydarzenia dzieją się tylko i wyłącznie na kartach książki pisanej przez umierającą Izzy... a zatem nic "rzeczywistego" dla fabuły filmu - zauważ, że książka ta była tylko próba uświadomienia bohaterowi pewnych rzeczy, które w swych ostatnich dniach Izzy zaczęła rozumieć. Posługiwała się przy tym metaforami, nawiązaniami, wykorzystaniem pewnych wątków biblijnych będących raczej gatunkowo bliższymi fantasy/fantastyce niż fantastyce naukowej...

ad Przestrzeń kosmiczna - mimo, że wizualnie nawiązuje do kina SF, wątek ma z nim tyle wspólnego, co "12 gniewnych ludzi" z kinem akcji... Wg mnie to tylko próba zwizualizowania pewnych prawd na temat bohatera, na temat człowieka w ogóle. Podróż w "bańce" jest jakby ukazaniem procesu poszukiwania przez Tommy'ego cudownego lekarstwa, jego zamknięcia przed rzeczywistością, przed tragicznymi wydarzeniami, które się dzieją w jego otoczeniu. Postaraj się przypomnieć sobie jak często ten wątek miesza się z rzeczywistością, w której Tom próbuje ratować żonę - te dwa motywy wręcz dzieją sie równocześnie, jedna z nich na jawie, druga tylko w jego głowie... To tylko metafora - kosmos jest wspaniałym medium do ukazania naszego zamknięcia w sobie, więzienia we własnym ciele i tego jak na naszą świadomość wpływają inni... Poza tym gdzie tu science w tym fiction? ;)

[cytat]Wszystkie wątki się melanżują i praktycznie są o tym samym[/koniec cytatu]
Jak najbardziej :) film ten opowiada przecież jedną i tylko jedną historię, pokazaną na trzy sposoby by dogłębniej ją zrozumieć, by ukazać jak najwięcej niuansów i wraz z bohaterem dotrzeć do zrozumienia... A wszystko to w tak niezwykłym opakowaniu...

pozdrawiam

PS odbijam piłeczkę terminologiczną - poczytaj sobie definicje fantasy, fantastyki i fantastyki naukowej na Wikipedii, a potem możemy podyskutować :)

R_U_R_

świetna sprzeczka urażonych:-D

A co do sf, fantastyki i fantasy - gatunki (czy to muzyczne, czy to filmowe, czy to literackie) mają to do siebie, że rzadko mieszczą się w ramach definicji. Pojęcia te maja tylko uzmysłowić potencjalnemu czytelnikowi czego może się mniej więcej w książce, filmie spodziewać.

ocenił(a) film na 2
_dominic_

No to i ja sobie porozmawiam...
Podstawy jezyka pasowaloby przypomniec sobie...

Science fiction to inaczej (po polsku) fantastyka naukowa. Akcja nie musi sie toczyc w przestrzeni kosmicznej, wystarczy ze film lub ksiazka traktuje o (w przyblizeniu) przyszlosci w nauce, czyms nierealnym ale w swiecie rzeczywistym a nie tzw bajkowym (czyt. fantasy np hobbit, trylogia, marny eragon itp)

Pisales/as o myleniu pojec??

Pozdr.
Hek.

_dominic_

O ludzie... co za pojęcie. Science Fiction to nie tylko filmy których akcja toczy się w kosmosie. Filmy tego gatunku to filmy które "gdybają" na temat przyszłości czy też na temat teraźniejszości - co by było gdyby nauka poszła w inną stronę. Najlepszy dowód... jeśli nie znasz angielskiego spójrz do słownika. Tak, to jest "naukowa fikcja" a nie "kosmiczna fikcja" czy też temu podobne. Nie rozumiem jak można porównywac fantasy do s-f. Mogę zrozumieć porównanie baśń i fantasy ale nie w tę stronę. Urok science fiction polega na tym że wszystko da sie naukowo wyjaśnić, wszytsko jest prawdopodobne... fantasy natomiast niewiele odbiega od baśni - magia, czary, smoki itp. to jest właśnie wątek fantasy. Jak dla mnie ta dyskusja nie ma większego sensu... bo nikt mi nie wmówi że s-f to tylko lot w przestrzeń kosmiczną...

ocenił(a) film na 8
kwadracik

Film ten był co najmniej dobry. Zwiastuny mówiły nawet coś zupełnie innego od tego, co zobaczyłem w kinie. Czyli, że film mnie zaskoczył; na szczęście pozytywnie.
Idąc na niego (a przyznam, że nie chciałem iść...zbieg różnych wypadków) myślałem, że wkroczę w świat patosu i nudy, jaki był w "Armageddonie" i "Jądrze ziemi". Po prostu z nimi porównywałem tę produkcję. Ale okazało się inaczej. W stronę słońca jest innym filmem. Ma w sobie coś z głębi psychologicznej (której jeszcze nie rozwikłałem...jeżeli ta głębie rzeczywiście jest); w każdym bądź razie jest w pewnej części psychologiczny. Zachowanie załogi Icarusa nie jest normalne; a i sama akcja (zauważmy, że od samego początku jesteśmy w kosmosie) ma za zadanie zobrazować nam klimat przebywania w przestrzeni.
Aby ten film w pełni docenić trzeba na prawdę co najmniej dwa razy go zobaczyć.

Paveluss

Sunshine można porównywać z innym filmem... Są to dzieła tak do siebie zbliżone, że aż można się tutaj dopatrywać plagiatu.

Mam na myśli Event Horizon (Ukryty Wymiar). Tzw. thriller s-f z podtekstami filozoficzno-psychologicznymi. Jednak wg mnie EH jest obrazem sporo lepszym. Oglądając Sunshine można mieć wrażenie 'gdzieś już to widziałem' i to właśnie Ukryty Wymiar przychodzi wtedy człowiekowi do głowy :)

Mithrill

Zwłaszcza końcówka Sunshine, przechodzi w totalny i chaotyczny horror.
Ale EH, ma jednak klasę i niezłe aktorstwo, zwłaszcza w osobie patriarchalnego kapitana (Fishburne). Jedna z jego najlepszych ról.

ocenił(a) film na 9
kwadracik

Ja bym jednak Sunshine zaliczył do udanych filmów właśnie ze względu na podobieństwo do Event Horizon, zwłaszcza zbliżenie się do klimatu.

Oczywiście analiza fabuły doprowadza do druzgocącej krytyki:
- bomba ma rozpalić na nowo słońce? no bez sensu.
- wysyłamy ludzi w statku po to, żeby wysadzili bombę? No jak to, czy bomby nie można po prostu wystrzelić? Nie, lepiej jest dwukrotnie posłać statek z ludźmi, żeby mogli popełniać błędy i popadać w paranoje.
- czy uruchomienie bomby musi być tak skomplikowane? Kluczyki, przyciski, kod? Wydaje mi się, że to też było nonsensowne tak jak sam fakt, że fizyk był jedynym załogantem, który widział jak uruchomić bombę.
- dlaczego fizyk będąc w środku słońca jeszcze żył? Co z wielkim ciśnieniem i temperaturą?
- itd.. nie chce powtarzać Twoich uwag.

Ale, ale, ten film ma według mnie świetny klimat. Zresztą fabuła zawiera wszelkie elementy układanki składającej się na trafioną produkcję tego typu (SF-horror/thriller):
- statek jest wysyłany w odległą przestrzeń kosmiczną. Traci kontakt z ziemią, a załoga jest zdana na tylko na siebie.
- po drodze spotkany jest inny statek, do którego należy wysłać misję zwiadowczo-rantunką.
- okazuje się, że na tym innym statku zdarzyło się coś dziwnego, strasznego, nie wiemy co.
- w następnych minutach nasza załoga ginie od ciosów nieznanego napastnika.

Według mnie reżyser biorąc taki schemat na warsztat świetnie wykreował klimat filmu. Dobrze się do tego komponuje otoczka oparta o:
- scenografię - wnętrze Ikarusa było świetnie opracowane,
- wybrane sceny - wyjście w przestrzeń w celu naprawy osłon.

Bardzo mi się podobało jak w końcowych minutach miotał się nasz fizyk. Rzeczywiście trochę chaotycznie została zakończona scena walki ze spalonym kapitanem z Icarusa I, ale to nie wpłynęło bardzo na mój odbiór filmu.

Podsumowując, Sunshine to takie SF jakie chętnie bym częściej oglądał. Trudno jest mi wymienić jakieś inne produkcje tak bardzo bliskie klimatowi z Event Horizon. Oczywiście podczas oglądania Sunshine trzeba wyłączyć sobie niektóre części mózgu, żeby ich nie uszkodzić.

ocenił(a) film na 8
kwadracik

Sunshine Bije o Klase Juz Słynny ARMAGEDON.

Finalny_Odbiorca

No nie przeczę, że nie można go porównywać do badziewia ze "słynnym" Brucem W.

ocenił(a) film na 8
kwadracik

Panie fizyku atomowy, po co pan oglądasz takie filmy? Przecież było wiadomo że lecą z misją ratowania słońca i jakoś muszą to zrobić! Miałeś nadzieje że jednak spali ich wszystkich gdzieś zaraz za orbitą merkurego? Podobały Ci się tylko 3 filmy s/f w ciągu ostatnich 10 lat? To przeczytaj jeszcze raz moje pierwsze zdanie. Po co się tak męczyć?

Bartulec

Gdygyś przeczytał moje "ulubione", tobyś wiedział, że nie 3, tylko więcej.
Zresztą to świadczy o tym, że mimo postępu w grafice komputerowej i efektach specjalnych filmowa sf schodzi na psy :(

kwadracik

Kwadracik, proszę Cię ... rzeczywiście na siłę się czepiasz. Rozumiem wątpliwości od strony merytorycznej, ale to film, należący do gatunku sf. A tak na marginesie :dlaczego zakładasz, że Twoje przemyślenia dotyczące fizyki są prawdziwe?
Ale wracając do samego filmu uważam, że ten obraz stanowi właśnie powrót do dobrych tradycji kina sf. Mnie urzekł atmosferą, podkładem muzycznym i tajemniczością kosmosu. Aktorstwo zostawmy na marginesie - może się podobać lub nie. Myślę, że razi Cię przede wszystkim niezgodność tego co film przedstawia z Twoim wyobrażeniem wrzechświata i praw w nim rządzących (przecież człowiek jeszcze ich nie zgłębił, a o niektórych pewnie się dopiero dowie, albo i nie). Z moim też się nie zgadza, ale co my o tym wiemy? Trochę przymrużenia oka dla fizyki tego rodzaju filmów. To nie jest film popularno-naukowy.
Pozwoliłem sobie zerknąć na Twoje ulubione i jest tam masa dobrych filmów sf. Czy fizyka każdego z nich jest zgodna z dzisiejszym stanem wiedzy i możliwości człowieka?
Pozdrawiam.

And_And

a co realistycznego byla w the core czy kronikach rydika
a niby odyseja 2010 miala byc realstyczna.
Takie kino zawsze jest pelne bzdur

danceboyy

To ich nie oglądaj i nie męcz się dalszym czytaniem.
A propos, sprawdź pisownię, przed wysłaniem posta.

And_And

Nie chodzi mi o dzisiejszy stan wiedzy, czy możliwości człowieka, jedynie o dobrą wolę twórców takiego "dziełka" i trzymanie się przedstawionych realiów.
Proszę bardzo, można mieszać gatunki filmowe, ale trzeba być w tym konsekwentnym do końca, więc podtrzymuję swoje zdanie o 'Sunshine'.
Po bardzo dobrym początku i niezłym rozwinięciu, mamy cienki horror i papkę dla oczu do samego końca.
I fajna atmosfera fimu, przynajmniej ta z pierwszej połowy nie ma z tym nic wspólnego.
Pozdrawiam.

kwadracik

Muszę przyznać rację z tym cienkim horrorem - to rzeczywiście było niepotrzebne. Ale jestem jednak zauroczony atmosferą filmu, która pomimo żałosnego wątku horrorowego, przetrwała u mnie do końca filmu. To własnie ona, podtrzymywana pasującym podkładem dźwiekowym, zadecydowała o mojej ocenie filmu. Jak na dzisiejsze czasy, całkiem niezły reprezentant gatunku sf - to oczywiście moje zdanie.
Pozdrawiam.

kwadracik

Gdyby rezyserzy mieli spelniac wszystkie oczekiwania widzow i w pelni oddawac realizm zjawisk fizycznych to wiekszosc filmow SF konczyla by sie po 20 min. Prawda jest taka ze trzeba wprowadzic pare naciagniec, tu dac mega oslone przeciwsloneczna ktora wytrzymuje duuuze temperatury i tam wprowadzic ultramocne oslony. Wspolczuje osobom ktore nawet podczas takiego filmu jak ten musza wysilac szare komorki zamiast zrelaksowac sie w kinie. Prawda jest taka ze gdyby to sie odvywalo po waszej mysli to filmy byly by nudne. Zero filmow o wyprawie do slonca, zero filmow gdzie mutanty atakuje ziemie - bo to przeciez nie trzyma sie logiki. Jak tak pastwicie sie nad tym scenariuszem o ocencie moze film od strony wizualnej? Bo tu wedlug mnie Boyle sie postaral i to bardzo. Muzyka rowniez stoi na wysokim poziomie (wg juz dlugo nie bylo tak dobrego soundtracku).Zreszta film ma miec inne przeslanie, a to ze ktos wyraza swoje niezadowolenie spowodowane brakiem realizmu to jego strata. Ja sie dobrze bawilem i niech zyje SF:) pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
kot_behemot85

Film był bardzo dobry,bo jest brytyjski.Ciekawy ,bo coś nowego wymyślili z tym ładunkiem nuklearnym dla słońca. Nie była to jakaś amerykańska bzdura że weszli na słońce i im się podeszwy od butów spaliły.Każdy z załogi zginął za coś.Kapitan popełnił błąd ,inni członkowie załogi też.Poza tym muzyka do filmu jest super,nadaje zgrozy.Naprawdę polecam.

wojtede

Tak to już jest na Filmwebie, każdemu wolno wyraźić swoje zdanie. :)