6,7 44 tys. ocen
6,7 10 1 44308
6,5 19 krytyków
W stronę słońca
powrót do forum filmu W stronę słońca

Ten film to po poprostu dno(scenariusz)!
No, może nie w całości, ale o tym za chwilę.
Już przesłanka, że ludzie mogliby cokolwiek dostarczyć na Słońce jest bez sensu, bo:
NIC, absolutnie NIC nie przetrwa w stanie stałym przechodząc przez koronę słoneczną (1 mln stopni). Wszystko musi wyparować! Wszystko z wyjątkiem Icarusa i jego załogantów, jak przekonują nas twórcy filmu.
W porównaniu do atmosfery słońca lub też zewnętrznych jej warstw, "powierzchnia " gwiazdy jest przyjemnie "chłodna" do 6 tys. stopni.(W końcu Słońce jest kulą gazów - o różnym stopiu "upakowania" - ciśnienie do 400 mld atmosfer ziemskich).
Powiecie - czepia się! No dobrze, bez tego film nie miałby racji bytu, mamy w końcu wyprawę na...Słońce.
W porządku - ludziom udało się skonstruować materiał osłony, która przetrwa wszystko :).
Jedno pytanie, dlaczego obudowali nią tylko osłonę bomby, a nie kadłub staku(dzięki czemu ma on możliwość spłonąć malowniczo pod koniec filmu).
Następna sprawa sama...BOMBA!
Bomba, jak bomba. Amerykanie bardzo lubią bomby i ładują je z sensem lub bez do różnych filmów (vide: "Jak pokochałem Bombę...", "Jądro Ziemii" itp.) W tym wypadku akurat "zrzucenie" bomby byłoby na miejcu, chociaz żeby gwiazdka jaśniej się do nas uśmiechnęła, potrzebaby nie przymierzjac 100 takich bombek(wielkości Manhattanu, jak mówi na wstępie główny bohater). Wtedy może udałoby się "mile połechtać" naszą gwiazdę. A tyle materiału rozszczepialnego to i w całym Ukł. Słonecznym byśmy chyba nie znależli.
Teraz rzecz kolejna scenariusz i dialogi!
Dialogami zajmę się za chwilę.
Kolejna sprawa: zmiana kursu (a więc i priorytetów misji)nie dość, że decyzja podjęta dość kolowialnie na podstawie skąpych przesłanek (kapitan - chyba niezdolny podjąć jakiejkolwiek decyzję
samodzielnie), to realizacja jej pozostawiona nawigatorowi(sic!), który ("głupi chinol") nigdy nie słyszał o "osławionych" amerykańskich procedurach.
Tak ważny rozkaz powinien być wykonany w przytomności (w tym przypadku niemożliwe)kapitana i to przez pierwszego pilota (w tym czasie umizguje się do fizyka), pod juryzdykcją komputera pokładowego (zasnął?!he,he).
Ten film byłby naprawdę śmieszny, gdyby nie był tak strasznie nudny.
Kolejna rzecz: Chief i płyn chłodniczy.
Czy główny mechanik musi się taplać w płynie chłodniczym i w końcu w nim zamarznąć, machając "starożytnymi" kluczami???
Czy agencji, która za ciężkie milirdy zielonych wybudowała statek międzyplanetarny nie stać na kombinezon ochronny, albo przynajmniej na parę rękawic???
Kolejna wpadka, albo całe morze najeżone gafami - Icarus I:
1.Prawie wszyscy załoganci Icarusa II przechodzą na pokład obcego statku, także i ci potrzebni do wypełnienia właściwej misji (fizyk)
2.Cała powierzchnię pomieszczeń mieszkalnych zajmuje naskórek(sorry - kurz)równomiernie powlekający każdy przedmiot. To bardzo ciekawe biorąc pod uwagę to, że główny komputer nie działa, a więc i zasilanie padło, a z nim systemy podtrzymywania życia: wentylacja, ogrzewanie, grawitacja wew. statku.
Jak u licha mógłby tu ktoś przeżyć i to 7 lat?!
O.K.- żarcie dla 1-go w spadku po pozostałych załogantach jest.
Tlen też, produkuje go zdziczała w dżunglę roślinność przedziału-szklarni. Ale system wentlacyjny padł! - powietrze stoi w miejcu, ale kurz unosi się wszędzie!
Coś tu mocno nie gra!
3.Kolejna rzecz żeby wytworzyć takie ilości naskórka przez 7 lat, potrzeba nie jednego człowieka (świecącego gołym tyłkiem), ani też całej załogi, ale chyba z 8 mln ludzi. (W końcu Icarus to b. duży okręt jak mówią bohaterowie).
4.Żeby dobić wielbicieli tego jakże ambitnego filmu, jeszcze jeden gwożdzik do latajacej trumny.
A nazywa się on Pinbacker - monstrum z horroru (to chyba ukłon w stronę pamiętnego Pinheada? - a może się mylę? W każdym razie wygląda jak Freddy Kruger z ulicy Wiązów. Tyle można wywnioskować z niewyrażnych, psychodelicznych zdjęć Alwina Kuchlera).
Do chwili pojawienia się tej kuriozalnej postaci, film można jeszcze traktować jako space operę, a tu poczwara z zupełnie innej bajki.
Jak u diabła zdołał przeżyć na martwym statku(zimno jak w psiarni)przez 7 lat! i to bez grawitacji,(może korzystał z grawitacji słonka, co w tak małej od niego odległości, czyni przeżycie niemożliwym), no i wreszcie jak zdołał przedostać się niezauważony na drugi statek i dokonać sabotażu(komputer Icarusa II znowu spał?)
To już horror,jakkakolwiek logika traci sens(dużo lepiej wybrnęli z tej sytuacji twórcy "Ukrytego Wymiaru"). Najmniej ważne dla realizatorów filmu jest to, że Pinbacker doznał takiego poparzenia, że nie ma nie tylko wspomnianego naskórka, ale i kawałka zdrowej skóry wogóle(rak skóry chyba mu już nie grozi i masywna infekcja również).
No i na koniec najlepsze "zrzutka" bomby dokonana ręcznie jest po prostu super! - Czysty horror-show!
Poza wspomnianym już Pinbackerem, który morduje pozostałą przy życiu załogę i porywa pilotkę (silny jak lew - w jednej chwili unosi do góry fizyka, a w następnej odpada mu ręka, a fe! - toż to się kupy nie trzyma), na Capie kończąc, który jest zdolny..?! Właśnie zdolny jest do czegokolwiek: poruszyć się i odbezpieczyć bombę przy ciśnieniu rzędu kilkuset mln atmosfer(które całą bombę sprasowałoby do grubości kartki papieru) o temperaturze nie wspominając, to nie lada wyczyn.
Poprostu rodeo na Bombie - Yeaaaa!(w stylu wspomnianego już filmu Kubricka).
I jeszcze jedno nie zdziwiło was, że Mace w po bijatyce z Capą (tej drugiej) ciężko dyszy (niby powietrze się kończy), ale wewnątrz bomby można swobodnie oddychać - tam jest dużo powietrza, całe hektolitry. W miejscu ,w ktorym nie powinno go być wcale!
Nawet taki jak ja laik zgrzyta zębami!
No dobrze zostawmy już tą fizykę!
Przecież scenarzyści hollywoodccy za nią nie przepadają.
No to teraz dialogi i postacie.
Dialogi jakie są każdy kto oglądał słyszał wie.
I czterolatek by im podołał.
A postacie papierowe i pozbawione życia.
Główny bohater - Capa (Cillian Murphy) może i się sprawdza w roli outsiderów i transwestytów ("Śniadanie na Plutonie", "Jak Harry stał się drzewem"), ale postać fizyka wcale mnie osobiście nie przekonuje.
Podobnie jest z pilotką - wymoczkowata Cassidy(Rose Byrne), coraz to bledsza(im bliżej Słońca)i bardziej sperlona zimnym potem (nic dziwnego, w końcu ściga ją potwór-psychopata :))
Powinna wrócić do niańczenia Brada Pitta (Troja).
Nie lepiej ma się rzecz z resztą załogi:
Searle (Cliff Curtis) - etatowy hollywoodzki psychiata(psychopata)- to on najszybciej spośród członków załogi ulega hipnotycznej sile Słońca (poparzona twarz),gdyby dać mu trochę czasu przemieniłby się w drugiego Pinbackera
O nijakim kapitanie nie warto wspominać(ot zapatrzył się za mocno i...wyparował).
Najciekawiej wypadają biolog i mechanik, ale aktorom nie udało się wykrzesać wiele ze schematycznego scenariusza i wytartych klisz. Są to w dalszym ciągu postaci płaskie (o trzecim i innnych wymiarach nie ma tym filmie SF mowy :))
Reasumując: To czy bohaterowie przeżyją czy zginą, ni ziębi, ni grzeje.
Na koniec wreszcie po tylu przytoczonych minusach i utyskiwaniach chciałbym dodać coś in plus (no bo na coś te 45 mln baksów poszło)
Przede wszystkim muza rewelacyjna i psychodeliczna i liryczna, bardzo miejscami elektroniczno-mistyczna. Postarali się panowie John Murphy i Paul Oakenfold (motyw z "Requiem dla snu"), że o Underworld nie wspomnę.
No i jeszcze zdjęcia i efekty specjalne.
O ile zdjęcia Alwina Kuchlera są miejscami irytujaco niewyraźne, o tyle ogólnie rzecz biorąc podkreślają nieziemską atmosferę.
I te rewelacyjne efety - aż sie chce "łyżkami jeść i pochłaniać wzrokiem". Świetnie wygląda też scenografia i kostiumy.(Coś jak: "Gwiezdne Wojny - Mroczne Widmo" - wszystko doskonałe poza samym filmem :D)
Gdyby panowie reżyser i scenarzysta odawlili taki kawał dobrej roboty jak ci wymienieni powyżej powstałby film doskonały!
Gdzie te świetne filmy SF z dawnych lat???
Z ostatniego 10-lecia Może wybrałbym "Supernovą" i 2 "Riddicki" (całkiem niezły space-western).
A może ktoś z was zna coś, co można bez wstydu za scenarzystów spokojnie obejrzeć?
Kończąc dla tych zmęczonych moim przydługim wywodem-recenzją polecam
na poprawę humoru posłuchajcie sobie "W stronę Słońca" 2+1

ocenił(a) film na 7
wojtede

Film ogląda się przyjemnie i to chyba jest najważniejsze...

kot_behemot85

Luuudzie!
Wogóle nie czytacie co się do was pisze, albo czytacie b. nieuważnie!
Jak już wcześniej pisałem, lubię zróżnicowane kino SF, również takie, które nie stosuje się do znanych nam obecnie praw fizyki (vide filmy o Riddicku, czy stara trylogia Gwiezdnych Wojen). Również nie potrzeba w nich nic "naciągać", ale realizatorzy od początku trzymają się z góry przez siebie przyjętej konwencji!
Gdyby Sunshine od początku był bajką, trzebaby go traktować jak bajkę, ale tutaj im dalej do końca tym wszystko zaczyna się sypać i pozłaźić w szwach.
Odnośnie muzyki i zdjęć już pisałem, ja i nie tylko!
Ale z tym przesłaniem to już naprawdę nie kumam, oświeć mnie!

kwadracik

zbadaj sie.. science-fiction (fikcja) podkresle - fiction

MovieMike

Sam się zbadaj i jak najszybciej rozpocznij leczenie!
Przetłumaczyłeś tylko pół formułki - sience (dla niewtajemniczonych - nauka, więc idź się doucz i nie zabieraj głosu jak nie masz nic sensownego do powiedzenia.

kwadracik

zazwyczaj sie nie wypowiadam na filmwebie, ale wlasnie obejrzalem ten film, przeczytalem pozniej twojego komenta i naszla mnie jedna mysl:
owszem, zgadzam sie z wiekszoscia tego co napisales, ale...
skoro tak, to po jakiego uja ogladac filmy?? czlowieku, maja byc one czysta rozrywka, czyms do odprezenia sie po pracy, szkole itp. mnie ten film sie podobal i nie zaluje, ze go ogladalem. ale ty, z tego co czytam to nie wiem w ogole w jakim celu ogladasz te wszystkie okropne filmy. ja na twoim miejscu juz dawno bym popelnil samobojstwo, wszystkie filmy jakie bym ogladal sa katastrofa (3 dobre przez ostatnie 10 lat). no, chyba, ze po prostu tak malo filmow ogladasz i nie masz szczescia do tych dobrych... ale zaraz zaraz, przeciez wypowiadasz sie jakbys byl rezyserem z najwyzszej polki! skoro jestes taki madry, to sam sprobuj nakrecic taki film! ok, wiem ze rezyser to rezyser i powinien robic swoja prace jak najlepiej, ale ty wypowiadasz sie, jakbys nakrecil juz ze 100 lepszych filmow (chyba, ze tak jest). naprawde, jedyne co Ci moge doradzic to zaprzestanie ogladania filmow, jezeli masz dalej ogladac je pod takim katem
pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
dnl_

Nie pozwalam się obrażać. Po prostu twierdzę ewidentnie że , wśród filmów fantastycznych był całkiem niezły. Jakie okropne filmy? O czym ty mówisz? A skąd ty wiesz co ja za filmy oglądam? Co ja niby takiego powiedziałem. A ty jesteś mądrzejszy? Znalazł mi się ekspert. To skoro nie wypowiadasz sie na film webie to sie zamknij i nie krytykuj czyiś poglądów bezpodstawnie jakbyś ty był ideałem. A poza tym te amerykańskie bzdury są po prostu nudne i wszystkie tak samo kręcone.Ja po prostu chciałem podkreślić że W Stronę słońca był nieco odmienny (pozytywnie) od pozostałych ekranizacji tego typu.

ocenił(a) film na 5
wojtede

Nie wiem czy mas niskie poczucie wartości, czy może nie czytasz uważnie:
1. Danielek odpowiada na post kwadracika
2. w żaden sposób go nie obraża...
Radzę przystopuj i następnym razem czytaj i obserwuj hierarchię postów znacznie uważniej.

wojtede

czytaj ze zrozumieniem chlopaczku, bo widze, ze z tym u Ciebie nie najlepiej:)

dnl_

1.Co do samobójstwa, to droga wolna nikt nie będzie Cię powstrzymywał.
2.Co do rozrywki, to też powinna być na poziomie, ale skoro masz tak niskie wymagania...
3.Już pisałem o dobrych filmach sf, te możesz znaleźć wymienione na moim blogu.
4.Owszem będę dalej oglądał dobre kino sf i nie tylko.

kwadracik

generalnie to wszystko prawda co napisales, ale ja to jeszcze potrafie przelknac. co naprawde mnie rozwalilo to postac pinbackera. ok - dla wiekszosci niewatpliwie byl popaprany i nie ma sie nad czym zastanawiac. jednakze sposob w jaki zostal w filmie przedstawiony nadaje jego szalenstwu o wiele glebszego znaczenia. w zasadzie pinbacker jest wrecz jakas istota nadprzyrodzona, jakims takim nadczlowiekiem. moim zdaniem to postac w zamierzeniach tworcow kluczowa dla filmu, wobec czego utyskiwania wielu komentatorow obrazu na jej w nim obecnosc sa wydaje mi sie nie do konca przemyslane. rozumiem ze final filmu mial byc w zamierzeniach konfrontacja pomiedzy czlowiekiem w postaci capy oraz jego dziolchy i ... no wlasnie czym? co uosabia pinbacker? o co mu w ogole biega? slucham tych jego bezsensownych tekstow i coraz bardziej marszcze brew - o co tutaj chodzi??? i kiedy tak sie glebiej zastanowic nagle cala ta na sile zbudowana otoczka mistycyzmu rozpada sie wsrod pierdniec. no bo po kiego grzyba siedzial ten biedny pinbacker przez tyle lat w ikarze? wrobelki mu powiedzialy ze bedzie kolejna misja? czym byla jego absurdalna fantazja o byciu ostatnim czlowiekiem? a co z ludzmi ktorzy pozostali na ziemi? nie licza sie juz? tu tkwi najwiekszy bezsens tego filmu. cala reszta to bzdety. coz moze byc bardziej przykrego jak dzielo z ktorego mialo wynikac COS a nie wynika absolutnie nic? tak na koniec musze dodac ze film obejrzalem z zainteresowaniem i wcale nie bylo to dla mnie nieprzyjemne doswiadczenie :) po prostu taka nasunela mi sie konkluzja. podsumowujac - film z ambicjami, tyle ze niestety nie wyszlo :)

ocenił(a) film na 8
kwadracik

@kwadracik
Nistety, ale musiałeś mieć zły dzień albo masz błędne podejście do takich filmów. Uważam, że owo naukowe podejście tak Cię nastawiło na początku, że dalej zostało już tylko czepianie się szczegółów. Nie wolno oglądać filmów sci-fi z podręcznikiem współczesnej fizyki na kolanach. Grawitacja, jej brak lub nadmiar, statek kosmiczny za długi bądź za krótki, temperatura, ciśnienie. I oglądać musiałeś nieuważnie, ponieważ piszesz o rzeczach których w filmie nie było.
2 przykłady.
"W tym wypadku akurat "zrzucenie" bomby byłoby na miejcu, chociaz żeby gwiazdka jaśniej się do nas uśmiechnęła, potrzebaby nie przymierzjac 100 takich bombek(wielkości Manhattanu, jak mówi na wstępie główny bohater)."
Nigdzie nie było takiego tematu.

"A tyle materiału rozszczepialnego to i w całym Ukł. Słonecznym byśmy chyba nie znależli."
Nigdzie nie było podane, że to jest bomba jądrowa. Po prostu Bomba. Można założyć, że w przyszłości zostanie wynalezione bardzo wydajne źródło energii użyte m.in. do budowy takich bomb.
Itd.

Jeszcze jedna sprawa, która powtarza się w wielu postach.
"zmiana kursu (a więc i priorytetów misji)nie dość, że decyzja podjęta dość kolowialnie na podstawie skąpych przesłanek (kapitan - chyba niezdolny podjąć jakiejkolwiek decyzję
samodzielnie), to realizacja jej pozostawiona nawigatorowi(sic!), który ("głupi chinol") nigdy nie słyszał o "osławionych" amerykańskich procedurach."
Na statku było tylko 8 osób, założono każdy jest odpowiedzialny i kompetentny. Nie było potrzeby autoryzacji przez innych członków.

"Tak ważny rozkaz powinien być wykonany w przytomności (w tym przypadku niemożliwe)kapitana i to przez pierwszego pilota (w tym czasie umizguje się do fizyka), pod juryzdykcją [powinna być "jurysdykcją", ale to szczegół] komputera pokładowego (zasnął?!he,he)."
A to niby dlaczego? Odpowiem sam sobie. Ponieważ ten motyw gdzie komputer pokładowy rządzi i dzieli powtarza się w poprzednich filmach i teraz wielu zakłada, że tak musi być w każdym filmie ze statkiem kosmicznym. Narzekasz na "schematyczny scenariusz i wytarte klisze" a samemu trudno Ci się oderwać od schematycznego myślenia.

Lubie filmy sci-fi, ale nie będę bronił Sunshine to utraty życia. Dla mnie jest na 8/10 ze względu na kilka dłużyzn, motyw z Pinbackerem i końcówka zmontowana w takim tempie, że może rozboleć głowa.

ocenił(a) film na 8
Cavaan_2

Dodam tylko, że Sunshine jest przykładem jak można wspaniale wykorzystać w filmie efekty komputerowe w przeciwieństwie np do takich Transformers gdzie na wspomnienie głupoty tego "dzieła" i jego fanów gotuje mi się krew w żyłach (patrz: szczający robot).

ocenił(a) film na 7
Cavaan_2

""szczający robot" ?? hahahaa, aż sobie obejrzę ten filmik ;)

co do "Sunshine" to miał to co powinien mieć dobry film sf - Wspaniałe efekty wizualne i klimat wsparty znakomitą muzyką.

ocenił(a) film na 7
martinn571

i oczywiście w miarę logiczną fabułę ;)

ocenił(a) film na 4
kwadracik

Osobiście uważam, że nie ma co się tak rozwodzić nad tym filmem. W jego miejsce można obejrzeć sobie coś o wiele lepszego z podobnego gatunku. Podajcie jakieś przykłady filmów, które zrekompensują niesmak po "sunshine". Ja polecam wam "Kontakt" - naprawdę rewelacyjny.

Moja ocena dla tego filmu to 4/10 i myślę, że zasłużył na taką notę! Reszta niech będzie milczeniem ;)

Pozdrawiam fanów klątwy 4 ;)

e_robertos

najbardziej rzeczowe wydaja sie argumenty "nic nie przetrwa w temperaturze miliona stopni"-film SF..- ja znienawidzilem matrixa za to, ze Neo zatrzymywal kule, a maszyny nigdy nie wpadly na to, by pozbyc sie chmur grodzacych je od slonca- przeciez to takie nierealne! A wladca pierscieni! Przeciez elfy nie istnieja, ani jakies tam ogniste oko. Kurde, film do bani! Slowem podsumowania powiem, ze nie lubie komedii. No bo, jak to? Czlowiek chce obejrzec film ,a tam zmuszaja go do smiechu humorem. W glowie sie nie miesci. Zanim wiec bedziesz komentowal jakikolwiek film na takiej plaszczyznie, zmierz sobie iloraz inteligencji. Ze wyjdzie ponizej 120 to, jak dla mnie, nie masz prawa glosu.

ocenił(a) film na 1
kwadracik

Cóż, jeszcze jedno bym dodał: Po co wysłali tam ludzi? Przecież wszystko działało idealnie aż zachciało im się zmieniać kurs. Reszta to naiwne wciskanie kitu do mózgu. Ikarus I też nie wypełnił misji przez ludzi. Tylko takie racjonalne wnioski można wysnuć z tego całkowicie nielogicznego filmu.

Może i Einsteinem nie jestem, ale jak widzę takie filmy jak "W stronę słońca" tylko odechciewa się s-f, bo te filmy aż bolą.

ocenił(a) film na 8
kwadracik

ehhhh no cóż... temat niewątpliwie ciekawy, aczkolwiek od razu mi sie nasuwa to juz tutaj cytowane "czepia się". I podoba mi sie wypowiedż jednego pana/pani ( nie zwrocilem uwagi na nick ), że najzwyczajniej w świecie mi Ciebie szkoda, jeśli nie potrafisz wczuć się w film i tylko krytykować. Może być tak, że film Ci się najzwyczajniej nie podobał, żeby nie było że ja Cię krytykuję, zagadzam się że film jest PEŁEN braku logiki, zgodności z nauką. Film naprawdę mnie wciągnął, podkreślę wspaniałą muzykę ( zapadaly mi w pamięć dwa ładne motywy: gdy reperują osłonę i mają uciekać, gdy Capa przedostaje się na bombę ), podobała mi się rola pana fizyka, Mace też niezły, mimo że śmierdziało troche hooliwoodem w chwili jego śmierci ( troche mi nie pasowało to co chwile "zrób to Capa....zrób ). Jeżeli chodzi o takie niezgodności z nauka to mnie najbardziej ugodziło przedostanie się kosmonautów z icarusa I na II ;), niesamowite w jaki sposób oddychali w przestrzeni kosmicznej bez skafandra ( o ile dobzre pamiętam, padło tam zalecenie by oddychać, jeżeli nie to przepraszam ), no i sam fakt temperatury panującej w kosmosie ( ale czego nie zrobi izolacja hehehe ). Ogólnie film mi się podobał, właśnie skończyłem 2x raz ogladać (DVD). Dałem bodajże ocenę 7/10 lub 6/10 nie pamiętam dokładnie :P

Pozdrawiam.

Wojt4s

"jeżeli chodzi o takie niezgodności z nauka to mnie najbardziej ugodziło przedostanie się kosmonautów z icarusa I na II ;), niesamowite w jaki sposób oddychali w przestrzeni kosmicznej bez skafandra" - pozwolę się odnieść, tam było chyba powiedziane żeby nabrali powietrza :) ale pewności nie mam bo nie skupiałem się na oryginalnym tekście tylko na tłumaczeniu ;) Zgadzam się z Twoją oceną muzyki, jest bardzo dobra :)

ocenił(a) film na 10
kwadracik

W zupełności masz racje, i zazwyczaj maja tak ludzie małej wiary. Nie jesteśmy pewni niczego co nas potka kolejnego dnia, nie mowie tu o wyprawie na słońce, ale o tym ze nie jesteśmy świadomi tego co nas spotka dnia kolejnego, nie wiemy co odkryjemy i jaka to będzie mieć wartość. W latach powstawania światowego kina, w latach gdzie generalnie podróż na księżyc była fikcja, znalazł się ktoś taki jak Ty, który nie mówił o wyprawach na słonce, ale dementował ze wyprawa na Księżyc jest niemożliwa, oczywiście na naszym naturalnym satelicie, panuje całkowicie inna „atmosfera”, ale kto wie czego jeszcze człowiek dokona…

kwadracik

"Czepia sie" maksymalnie widać brakuje Ci wyobraźni - jeszcze 100 lat temu ludzie uważali że człowiek nie może się przemieszczać z prędkością większą od 60 km/h (bo tyle udało się jechać na koniu). Dlaczego więc piszesz "NIC, absolutnie NIC nie przetrwa w stanie stałym przechodząc przez koronę słoneczną (1 mln stopni). Wszystko musi wyparować!" skąd wiesz jakie technologie zostaną odkryte w ciągu 50-lat ? Z kolei inne Twoje wnioski nasuwają mi myśl że nie do końca uważnie oglądałeś film bo: "Tak ważny rozkaz powinien być wykonany w przytomności (w tym przypadku niemożliwe)kapitana i to przez pierwszego pilota (w tym czasie umizguje się do fizyka), pod juryzdykcją komputera pokładowego (zasnął?!he,he)." Choć faktycznie też uważam że poczynania "chinola" (jak go nazwałeś) powinny być przynajmniej sprawdzane przez kogoś z załogi jednak już czepianie się "śpiącego komputera" to dowód na moje stwierdzenie że nie oglądałeś uważnie. Wyraźnie było powiedziane, że trzeba było zmianę kursu wykonać ręcznie (obejść komputer) gdyż nie pozwolił by on na zmianę celu... mi film się podobał, i choć faktycznie ma trochę niedociągnięć trzeba ruszyć odrobinę wyobraźnią, bo nie masz pewności co będzie możliwe za 50-lat...

ocenił(a) film na 2
maddox84

"Dlaczego więc piszesz "NIC, absolutnie NIC nie przetrwa w stanie stałym przechodząc przez koronę słoneczną (1 mln stopni)"

Jedynym rzecz, która by mogła to wytrzymać to po prostu idealne zwierciadło odbijające całość promieniowania a wykonanie czegoś takiego jest niemożliwe.

Borat

Jak już napisałem wyżej, trzeba mieć bardzo ograniczony umysł żeby nie zdawać sobie sprawy że za 10 lat będzie właśnie MOŻLIWE to co teraz wydaje się niemożliwe... poza tym skąd wiesz że "Jedynym rzecz,..." ?? Kończyłeś jakiś kierunek pt. inżynieria materiałowa ?? Oczywiście rozwiązanie ze zwierciadłem jest zastosowane w filmie ale skąd masz pewność że tylko "idealne zwierciadło" ?? Może oni mieli zwierciadło bliskie doskonałości... gdybyśmy wszyscy myśleli jak Ty lub założyciel wątku, cywilizacja od tysięcy lat stała by w miejscu bo przecież "to niemożliwe"...

ocenił(a) film na 2
kwadracik

Zapomniałeś jeszcze wspomnieć o wyjściu w przestrzeń kosmiczną bez skafandrów - mistrzostwo świata :)

Borat

A tutaj coś żebyś wreszcie zrozumiał, że wiesz mniej niż Ci się wydaje:
http://baza.polsek.org.pl/faq/atyka_topic_1.html#_1_8

ocenił(a) film na 3
kwadracik

Kolega zapomnial o najbardziej razacej gafie czyli DŹWIĘKACH w kosmosie, Jak waidomo gdy nie ma atmosfery to dzwiek nie ma jak sie rozchodzic a my wszystko slyszym wszsytko jak na Ziemi.

Aż dziw bierze, że nie widziałeś najbardziej science i najmniej fiction filmu czyli SERENITY. Film ten jest jakby ostatnim odcinkiem serialu o tytule FireFly. To chyba jedyna produkcja w ktorej gdy kamera jest w kosmosie mamy absolutna cisze.

ocenił(a) film na 8
MakoR

Hehe pomyśleć jakby wyglądały Gwiezdne Wojny gdyby usunąć odgłosy laserów, wybuchów itp podczas walki rozgrywającej się w kosmosie.

ocenił(a) film na 3
Bartulec

Jak? O wiele lepiej :)
Takie ewidentne niedorzecznosci obrazajace inteligencje widza tylko irytuja.

ocenił(a) film na 7
kwadracik

wszystko sie zgadza, a mnie zastanawia jeszcze jedna rzecz, moze ktos mi to wytlumaczy.
dlaczego niemal we wszystkich filmach o wyprawach w kosmos, na zaloge sklada sie tylko kilka osob, po jednym przedstawiecielu danej specjalizacji? ja rozumiem, ze ilosc osob musi byc ograniczona ze wzgledu na ograniczone zapasy tlenu itp, ale co by sie stalo gdyby nagle taki Mechanik, albo co gorsza Pilot, przypadkiem zginal? moze wtedy pani Biolog by go zastapila? co do samego Sunshine, dziwne ze tylko fizyk znal procedure uruchamiania bomby. przeciez w trakcie wyprawy moglby np udlawic sie jedzeniem, i wtedy co, caly misterny plan w pi... szlag trafia :)))

ocenił(a) film na 2
horovitz

To tak jak kiedyś w grze komandos. Na 4 komandosów tylko jeden umiał pływać pontonem jak go zabili to było po misji :)))