Odebrałem film jako bardzo celną krytykę gier fabularnych. Kto nie gra w RPG może mieć
problem z rozpoznaniem dziesiątek smaczków jakie występują w Your Highness. Co mam
na myśli? Na przykład postać służącego leniwego księcia to typowy NPC, którym mistrz gry
pcha fabułę do przodu. Niby paź, niby nic nie umie, ale w krytycznych sytuacjach to on ratuje
drużynę - na przykład przypomina swojemu panu, że ów zna akurat potrzebny język z wrót do
labiryntu :P. Inny przykład to chociażby niezręczne lub kretyńskie sceny, które bardzo
przypominają nieudaną improwizację graczy, dziwna, przerysowana scenografia pokazująca
chęć mistrza do wplatania arcyoryginalnych elementów albo absurdalne uzasadnienia
kompletnie bezsensownych motywów, które wyglądają jak wymyślone podczas trwania
sesji w ciągu minuty.
Ciekawe...
Ja nie znam gier fabularnych, więc oczywiście nic podobnego nie skojarzyłem. Ale jeżeli jest tak jak mówisz, to w pewnym stopniu wyjaśnia dlaczego jest w tym filmie wiele nieśmiesznych dla przeciętnego widza scen. Ja przez cały film czułem, że jest w tym jakiś potencjał i być może drugie dno, ale ja tego nie łapię. Bo jeżeli to traktować jako parodię filmów o rycerzach, to wypada blado. Jest niby parę klisz sparodiowanych, ale cała reszta wyda się od czapy. W dodatku nie jest to na tyle absurdalne by śmieszyć samym absurdem (jak u Monthy Pythona na przykład).
Jako zapalony gracz RPG - w pełni się zgadzam. :) Poza tym odnoszę wrażenie, że humor, może właśnie przez wymienione przez Ciebie elementy, nie jest tak toporny i nachalny, jak w większości podobnych parodii.
Chociaż do subtelności mu "trochę" brakuje, to raczej nie o to chodziło. ;)
Całkowicie się nie zgadzam, to typowa komedia nowoczesna z bezsensownymi scenami i z nawiązywaniami do spraw bardziej tabu. Twój opis można doczepić do każdego filmu tego typu, bo każdy opiera się na podobnym wzorze.
Moze, choc w innych filmach jest to zwyczajnie glupie. Tutaj ze wzgledu na konwencje zyskalo uzasadnienie swojej glupoty przez co jest calkiem smieszne :P
Dokładnie tak jak piszesz. Ja podczas oglądania cały czas się uśmiechałem do siebie ile tam było dodatkowych "smaczków" dla fanów fantasy. W ogóle ten film wygląda tak jakby był zrobiony przez totalnych RPG/fantasy geeków dla takich właśnie odbiorców. I w sumie nie dziwię się wielu negatywnym komentarzom ludzi, którzy nie za bardzo orientują się w takich klimatach. Po prostu w filmie zbyt często było puszczane oko do fanów i dla nich było to śmieszne, ale dla zwykłych odbiorców, którzy liczyli po prostu na dobrą komedię, już nie do końca takie musiało być...
A swoją drogą przyjemnie było patrzeć na aktorów, którzy często dawali się ponieść konwencji filmu i grali z przesadnym patosem (przede wszystkim Franco i Portman) i często tak sztucznie, że było to naprawdę zabawne. W ogóle wyglądało to tak jakby wszyscy sobie robili jaja na planie i dobrze się bawili kręcąc ten film. "Hej przecież wszyscy wiecie, że ten film jest dla beki, ale zaraz was czymś jeszcze zaskoczymy czego się nie spodziewaliście" i nagle jeb wyskakuje główny bohater
--------------------------------------------------UWAGA SPOJLER-------------------------------------------
z penisem na szyi, bo nie mógł odciąć rogu Minotaurowi...