Praktycznie w każdej scenie widać niewykorzystany potencjał. Film ładny, dobrze ułożony, z fajnymi sceneriami, ciekawym podłożem historycznym, kilkoma żartami, ale ciągnie się jak flaki z olejem. Wątek "romantyczny" Roosvelta to najsłabszy element filmu. Roosvelt nie ma tego "czegoś", co sprawiało, że z łatwością ogarnął sobie tyle kochanek. Tylko tyle, że był prezydentem? Bez jaj :/

Roosvelt pokazany jest bez polotu, bestroski alkoholik mieszkający z mamą. Takie są moje odczucia. Film można obejrzeć, ale stosunkowo szybko się nudzi.

Wg mnie Samuel West zagrał tutaj dużo lepiej niż Murray.

Film nie jest "kontynuacją" "Jak Zostać Królem" i za to należą się baty ludziom od marketingu bo zagrywka jest wyjątkowo tania.