Bez zająknięcia należy tak go określać. Wybitny przykład filmu kultowego, może bez większego sensu fabularnego, natomiast bardzo intensywnie działającego na emocje widza (przynajmniej moje). Kiedy na ekranie panuje spokój, to aż nie można się doczekać, kiedy pojawi się Bruce Lee i zacznie swoje "wejście smoka". Facet na ekranie zaiste był niesamowity i bardzo opanowany, nawet w scenach walk wykazywał się nad podziw dużym spokojem. Nic, tylko podziwiać.