Są filmy, które ocenia się za każdy najmniejszy aspekt rzemiosła i są takie, które wciskają w fotel poprzez historię i emocje, które widzowi dostarczają. Whiplash wpisuje się zdecydowanie w tą drugą kategorię, choć i w tej pierwszej radzi sobie całkiem dobrze.
Największą wartość stanowi wg mnie otwarta kompozycja, będącą wynikiem zarówno samego scenariusza, jak i niesamowitej gry aktorskiej Tellera i Simmonsa. Po stronie scenariusza – osadzenie akcji w środowisku zawodowych muzyków (nie kojarzących się powszechnie z dążeniem do sławy, jak choćby politycy), po stronie aktorstwa – mocne i niejednoznaczne w ocenie kreacje bohaterów. Wynik tej kombinacji daje widzowi szerokie pole do indywidualnej oceny kwestii dążenia do doskonałości, budząc emocje i trzymając w napięciu do samego końca.
Porównując do Black Swan, który jest z wielu przyczyn podobny do Whiplash wybieram Whiplash i trzymam kciuki za Oscara dla Simmonsa:)