Kocham ten film. Kocham go za wszystko. Za jego prostotę i piękno.
Za cudowną muzykę. Za uczucia, które w mnie budzi.
Za ból i tęsknotę rozstania, które przeżywam gdy go oglądam.
Za namiętność i siłę, którą mnie napełnia.
Za powiew wiatru we włosach, zapach pól i otaczających łąk.
Za tę ucztę dla zmysłów, zaklętą w obrazach, scenach i dźwiękach, za którymi
podąża moja dusza.
W filmie tym Julia Ormond jest najpiękniejszą, najcudowniejsza osobą na świecie.
Jak straszne jest jej cierpienie zespolone w niespełnionej miłości.
Czy są na świecie jeszcze takie kobiety? Ech...
Wystarczy, życzę Wam przyjemnego seansu.