Pierwszy raz w wieku 13 lat, ostatni raz chwilę przed 30tką. I wiecie co jest w nim najlepsze? Że w trakcie każdej projekcji dostrzegam coś innego, coś nowego...nie ma podziału na czarne/białe, niemożliwym jest sprawiedliwa ocena któregokolwiek z bohaterów. Każda postać jest w gruncie rzeczy tragiczna... kieruje się miłością i każda cierpi na swój sposób. Ostatnio najbardziej wzrusza mnie scena pogodzenia się ojca z synem. I muzyka. Kto nie widział, niech nadrabia zaległości.