Wicked zajmuje szczególne miejsce w moim sercu bo to pierwszy w moim życiu musical, który obejrzałem na deskach teatru. Później opętany szaleństwem szukałem po internetach i oglądałem kilka jeszcze nagrań w różnych wariantach obsady.
No i przyznam szczerze, że po obejrzeniu zwiastuna i w drodze do kina byłem pełen obaw, że się zawiodę. Jakieś to takie kolorowo pierdzące było. Glinda zazbyt blondyńska, Elphaba wygląda jak ze Szreka... No i się zawiodłem, że się nie zawiodłem. Obejrzałem piękny obraz, surowy i przytłaczający, wzbudzający emocje, a szczególnie ulubioną przeze mnie złość.. Okej. Różu było za dużo, zdecydowanie za dużo ale w róż to się wszyscy zapatrzają, a jak już ktoś przyjdzie zielony to albo mają go w nosie, albo go wyszydzają. Więc oddanie istoty opowiadania wyszło reżyserowi świetnie.
Nie idź na film jeśli idziesz by obejrzeć baśń czy fantastykę. Idź jeśli chcesz zobaczyć uczucia te złe i te brzydkie i pięknych jeszcze trochę też. Idź jeśli chcesz zobaczyć jak łatwo odrzucić kogoś tylko dlatego, że jest inny niż wszyscy. Idź jeśli chcesz zobaczyć za co można go polubić czy pokochać nawet.
Nie mogę się doczekać drugiej części.