Ta druga za powalającą kreację cieciowatego maga gdzieś z początku :> Przysięgam, kostium,
fizjonomia i poza dosłownie rozsmarowały mnie po pokoju - już widzę, jak wyjęli woźnemu
miotłę z łapy, rzucili czerwonego łacha i "ubieraj pan, postoisz trochę na planie, to będzie na
flachę". Mioooodek ;]

A serio - aktorzy powyjmowani z dziur w chodniku, praca kamery skupiona na tym, by nie łapać
słupów telegraficznych, ZERO dubbingu (a aktorzy mówili tak niewyraźnie, że mając
przykręcone na maksa głośniki rozumiałam tylko Geralta - reszta równie dobrze mogłaby
mówić po chińsku, na to samo by wyszło ;/), potworki z gumy i jeżdżący na szynach mały smok
(raczej nie było to tańsze niż grafik komputerowy, więc nawet nie warto zwalać winy na budżet) i
beznadziejne rozwiązania techniczne tworzą wyjątkowy obraz filmu, który jest świetną farsą na
temat filmu fantasy jako takiego. Niestety, ale mam wrażenie, że ZF Skurcz (który swoją drogą
bardzo lubię) nakręciłby ten film 10 razy bardziej profesjonalnie. Sory chopaki.