Czy ktoś może mi podać tytuły innych filmów fantasy polskich, które powstały do 2001r.?? Takich
lepiej nagranych niż wiedźmin jego zdaniem??
Dlaczego mielibyśmy porównywać do innych polskich produkcji fantasy - wiesz, że praktycznie ich nie było (chociaż już Przyjaciel wesołego diabła - lepszy i O dwóch takich - również lepsze, choć tylko baśniowe). Na świecie powstało dużo filmów fantasy, o różnych budżetach (np. Beowulf z Lambertem wcale wystawny nie był). Nie tworzymy już tylko we własnej chacie, więc podobny samogwałt nie uchodzi. Ludzie porównywać będą - nie tylko budżet, ale także zaangażowanie reżysera w książkę, próbę stworzenia przekonującego, alternatywnego świata, szacunek dla fanów - przecież to wszystko było 1/10!
Tym większe powinno być zaangażowanie, jeśli kręci się pierwszy film fantasy i ekranizuje się głośną książkę.
przelej mi 2 miliony, a ja zrobię pierwszą produkcję polską w kategorii Cyberpunk i też nikt nie będzie mógł ocenić. Lepszych nie będzie - Polska jest nasza!
Wymieniłem 2. Raczej baśnie, ale do fantasy z krainy baśni tylko miedza i to swobodnie w obie strony przekraczana.
Może jeszcze "Akademia Pana Kleksa" i tegoż "Podróżne" - o niebo lepsze od Wiedźmina.
Nadal nie wiem, czemu to ma służyć. To, że biorę się za robienie czegoś jako pierwszy, to znaczy że mogę odwalić to najgorzej jak się da? Dla pionierów musi być jakaś tolerancja błędu, ale co to za pionier, skoro fantasy u najbliższych sąsiadów kręci się od lat? Nie można uczyć się na cudzych osiągnięciach.
Sapkowski też nie miał wielu naśladowców w kraju (właściwie tylko Nienacki tworzył jakiś cykl powieściowy fantasy). Skorzystał z doświadczeń zagranicznych, dodał wiele lokalnego klimatu, własnych pomysłów - i wstydzić się nie ma czego.
Więc można być i pionierem, i twórcą wyśmienitym.
A ja nie żądam wiele - The Times nakręcił w latach 80. serial o Robin Hoodzie (Michael Prett i inni). Budżet minimalny, niemal chałupnicza produkcja (drogi ze śladami opon traktorów!), ale efekt znakomity. Też nie mieli poprzedników. Więc czemu nie można robić dobrze?
Ogólnie chodziło mi o to by zobaczyć gust innych osób. I może samemu coś ciekawego obejrzeć więc dzięki za parę tytułów i obszerną wypowiedź. A nie będę oceniał twojej oceny przecież bo każdy ma swój własny indywidualny gust. Mi osobiście Wiedźmin nie wydawał się aż taką katastrofą bo widziałem wiele innych znacznie gorszych. Jedyną katastrofą dla mnie są w nim efekty specjalne. A jeśli to nie problem to byś mógł odpowiedzieć mi na pytanie: Jaki jest według ciebie najlepszy film fantasy jaki kiedykolwiek nakręcona i dlaczego akurat ten? I jaki jest najgorszy i dlaczego? Jeśli oczywiście nie był by to dla ciebie problem...
Nie jest problem - a jeśli pytanie odebrałem jako atak na krytyków, to przepraszam.
Nie będę pewnie oryginalny, ale ekranizacja Władcy Pierścieni Jacksona jest dla mnie tym, czym Siedmiu wspaniałych dla mego ojca - najwybitniejszym osiągnięciem kina widowiskowego, popkulturowego. Dlaczego? Niekoniecznie z powodu efektów specjalnych (Jackson często stosował też rozwiązania tradycyjne, np. scenografie, wykorzystanie miniaturowych miast następnie odbijanych we wklęsłym lustrze). Ta ekranizacja doskonale moim zdaniem łączy wierność książce, a także całemu fandomowi Tolkienowskiemu i kulturze - z wymogami kina komercyjnego, pełnego akcji i wizualności. Postaci, akcję niejednokrotnie wzbogacono, dodano rysy psychologiczne (kapitalny Theoden!), ale reżyser nie wychylił się poza szacunek należny dziełu obrosłemu tak olbrzymią kulturą.
Inne ciekawe filmy: Willow (kult!), Konan Barbarzyńca, Niekończąca się opowieść (bardziej baśń), Jabberwocky (parodia Monthypytonowska), Labirynt J. Hensona (Baśniowa), Ciemny kryształ, (Henson - Oz), Ostatni smok, Beowulf (z Lambertem podobnym do Geralta), Legenda (R. Scott - duża satysfakcja!), może jeszcze coś mi się przypomni...
Ech, Willow - kto z młodych w ogóle słyszał o tym zacnym filmie? Czy to nie tam było pierwsze zastosowanie morphingu w efektach?
Można powiedzieć że w dużej mierze mamy podobny gust... A jakie filmy uważasz za totalne porażki kina fantasy??
Chyba (poza, jak wspominałem, Wiedźminem) Red Sonia (głupie, chociaż niby już kultowe), Harry Potter i kamień filozofów (to na tle całego cyklu dla mnie najmniej udana część), Nieśmiertelny II (ale syf!!!), Władca Pierścieni - psychodeliczna animacja z 1978 Bakshiego (porażka artystyczna), Podróż Wędrowca do Świtu (III cz. Opowieści narnijskich), czy coś jeszcze?
Wciąż pamiętam jakiś film z dzieciństwa, o porwanej królewnie i księciu jadącym na odsiecz na latających jednorożcach (z całą bandą pomocników, m.in. cyklopem). Trup ścielił się gęsto, wszystko było nieźle pojechane, zbyt naiwne na fantasy dla dorosłych, zbyt krwiste na baśń dla dzieci.
Z kolei do dobrych trzeba by dodać Nieśmiertelnego (choć czy to fantasy?), pamiętam też ciekawą baśń o księciu ratującym ukochaną (po raz kolejny!!!) w towarzystwie Hiszpana - mistrza szermierki i Olbrzyma. Wszystko w tonacji ironicznej, jako opowieść snuta przy łóżku chorego, znudzonego chłopca. co to mogło być? - może pamiętasz...
Pozdrawiam!
ravQ, jeśli chodzi o ten film opowiadany chłopcu, to mogła to być "Narzeczona dla księcia":
http://www.filmweb.pl/film/Narzeczona+dla+ksi%C4%99cia-1987-8025
Tak, to jest dokładnie ten film, dzięki! No, widzę że nie typowałem tak źle, w końcu Rob Reiner, choć nie geniusz, to nie byle reżyser. Pamiętam też fajną muzykę lidera Dire Straits.
Red Sonia nie pochodzi mniej więcej z tego samego okresu co Conan? Te filmy fabularnie i aktorsko są na podobnym poziomie, więc nie rozumiem, czemu Conan kultowy, a ten do niczego :P.
Aktorsko jak aktorsko, ale Conan opiera się jednak na niezłej i krwistej prozie Roberta E. Howarda, a Red Sonia... ech, po obejrzeniu nie pamiętam zbytnio, o co chodziło. Żeby zabrać talizman jakiejś królowej, która go zabrała najpierw. Co pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami - doprawdy nie pamiętam. Rąbanka bez polotu i talentu.
Na aktorstwo Conana też bym nie narzekał aż tak - w Conanie Niszczycielu mogliśmy zobaczyć Grace Jones, sławną czarnoskórą piosenkarkę, modelkę, muzę Warholi i Altmana. W niewielu filmach można się nią nacieszyć (jak pamiętam, grała też w b. słabym Bondzie u boku T. Daltona)>
Jednak nie porównujemy prozy, tylko filmy - a jak zapewne wiesz, oba Conany dość swobodnie na owej prozie były oparte, więc fabularnie wychodzi to na dość podobnym poziomie. Co do Grace Jones - owszem sławną piosenkarkę, niekoniecznie dobrą aktorkę :D.
Chyba wtedy Jones jednak przewyższała Schwarzeneggera, a poza tym wolę popatrzeć na nią ;) Aktorką była okazyjną i raczej bawiła się rolami. Nie twierdzę, że Conan Barbarzyńca był filmem wybitnym. Po prostu był dobrze zrobionym filmem jak na fantasy (gdzie, jak wiesz, wielu dzieł nie ma) i stworzył pewien model kinowy fantasy o spoconych mięśniakach - heroic fantasy. Wcześniej nurt nie istniał. Film poradził sobie i tyle.
Red Sonia natomiast... no nie. Dla mnie to Xena, wojownicza księżniczka w wersji pełnometrażowej. Schwarzenegger jest najlepszym aktorem tego filmu, a to już o czymś świadczy (!). Moim zdaniem obecnie można to obejrzeć do pośmiania.
Małe sprostowanie się należy - Grace Jones grała w Conanie Niszczycielu, a nie Barbarzyńcy :-). Xena, nie Xena, nawet teraz porównując oba filmy (choćby pełnometrażową Xenę z Red Sonią) widać ogromne różnice w budżecie i mimo wszystko w swobodnie pojętej jakości dzieła. Co prawda Arnold wybitnym aktorem nigdy nie był, ale Conan to jeszcze jego początki - niewątpliwie w późniejszych filmach widać progress w jego umiejętnościach aktorskich. A Grace Jones mnie niestety nie pociągała :D.
Poza tematem, niewątpliwie interesujące jest porównanie obu Conanów - tutaj też widać ogromną różnicę w podejściu do filmu - mimo wszystko ten drugi (z Grace Jones) jest taki bardziej Hollywódzki, więcej akcji, po prostu ciekawszy - ciekawsi bohaterowie. Polecam obejrzeć dla przypomnienia oba na raz, jeden po drugim - różnice praktycznie na każdym polu realizacji obrazu robią wrażenie.
A ja pisałem, że Jones grała w Niszczycielu (drugim filmie). A Arnold to się w pełni wyrobił chyba gdzieś w "Pamięci absolutnej" (poza tym, że jest to chyba najbezczelniej popsocamerykańskie zje..anie wybitnej prozy Dicka).
Co do Red Sonii - uczciwie - budżet nie budżet, to jest zapis sesji RPG średnio pijanej. Sam myślę napisałbym lepszy scenariusz (co nie przynosi akurat wielkiej chluby). To po prostu baju, baju z seksownymi dziewczynami i spoconymi chłopami - Czerwony Kapturek bije tę fabułę na głowę. Film który można obejrzeć raz dla śmiechu. Zrobiłem to, udało mi się nawet wytrwać drugi, ale aż takim fanem fantastyki nie jestem.