Jestem fanem Sapkowskiego i jego twórczości, ale film był dla mnie średni. Oddawał on klimat słowiańskich baśni i wiedźmina, ale obsada.......kiedy zobaczyłem to coś komputerowego co miało wyglądać jak przerażający smok i Stępnia z 13 posterunku w roli Eycka z Denesle (rycerza) to myślałem, że padnę ze śmiechu. Rębacze z Crinfrid wyglądali, jak grupa obdartusów z rynsztoku, a nie jak Burneika pomnożony przez cztery. Sceny walk wyglądały bardzo sztucznie. Równie dobrze wszyscy mogli sobie miecze wpakować w kichy i krzyczeć, do Geralta żeby ich mocniej nie bił. To alternatywne przedłużenie histori Geralta przez scenarzystę nawet mi się spodobała, ale Geralt zmienił się wtedy z książkowego pozbawionego lub kontrolującego emocji, szanującego kodeks wiedźmiński wojownika w zwykłego impulsywnego człowieka, którego obchodzi życie innego człowieka. Książkowy Geralt nie wierzył w przeznaczenie albo bardzo chciał w nie uwierzyć, ale nie potrafił. Scenarzysta też tak chciał postąpić, ale oglądając film odniosłem zupełnie odwrotne wrażenie. Muzyka trzeba przyznać jest świetna. Bardzo wciąga swoją tonacją i nutką gracji w zależności od sytuacji. Uwielbiam Sapkowskiego, ale reżyserowi należy się opieprz za spartaczenie tak dobrego tytułu, jak Wiedźmin. Nie wspomnę już o niezgodnościach pomiędzy książką, a tym czymś co zwie się "ekranizacją". Według mnie bardzo, ale to bardzo nieudolną próbą ekranizacji.