4,0 55 tys. ocen
4,0 10 1 54973
2,5 30 krytyków
Wiedźmin
powrót do forum filmu Wiedźmin

ale zmarnowany! Nie czytałem jeszcze książki, nie grałem też póki co w żadną z dwóch gier komputerowych, lecz słyszałem co nieco o Wiedźminie i mimo nieprzychylnych opinii byłem ciekaw filmu.
Po obejrzeniu tego "dzieła" w reżyserii pana Brodzkiego utwierdziłem się w przekonaniu, że muszę wreszcie znaleźć czas i zapoznać się z opowiadaniami i sagą Sapkowskiego. Jednak nie dlatego, że zachwyciła mnie ekranizacja prozy pana Andrzeja S., a z powodu wspaniałego klimatu który wprost wylewa się z ekranu, oraz bardzo ciekawego świata zbudowanego wokół postaci Geralta.
Niestety wspomniany klimat i namiastka intrygującej rzeczywistości otaczającej głównego bohatera są jedynymi pozytywnymi aspektami filmu pt. Wiedźmin. Cała reszta niemal w komplecie zawodzi.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to plejada rodzimych gwiazd grających mniejsze bądź większe role, z których jedynie Żebrowski, Dymna i śp. Kozłowski wypadli całkiem przekonująco. Cała reszta zagrała bez przekonania, niejako po swojemu, kopiując własne zachowania z innych ról i nie siląc się aby nadać postaciom jakikolwiek charakter. Czułem się, jakbym oglądał kolejną reklamę z Zamachowskim, kolejny odcinek "Kiepskich" z Kotysem itp. itd.
A propos reklamy. Cały film zmontowany był niczym telewizyjna reklamówka, bądź kolejny teledysk do jakiejś piosenki. Bardzo źle się to oglądało. Oczywiście, domyślam się i rozumiem, że mnogość wątków które chcieli/musieli pokazać panowie filmowcy niejako nie pozostawiła im wyboru co do obranej konwencji, jednak zwykła przyzwoitość nakazywała by chociaż nadać jakiekolwiek ramy czasowe, aby niezorientowany w tematyce widz mógł nieco łatwiej ogarnąć jaki etap z życia Geralta z Rivii jest aktualnie prezentowany. Nie od rzeczy było by również wydłużenie filmu do powiedzmy około trzech godzin, aby pokazać nieco dokładniej kluczowe wątki fabularne, oraz pozwolić widzowi nieco zaznajomić się ze światem i postaciami. Szczególnie, iż odniosłem wrażenie, że przez połowę filmu jestem do tego jakże ciekawego świata wprowadzany, zaznajamiany z kolejnymi postaciami, a następnie cała opowieść leci z górki, ciach i pojawia się wszystko mówiący napis "koniec", a ja mogłem zadać sobie tylko pytanie "jak to, już?". Jasne, rozumiem, że może ramy budżetowe nie pozwoliły na dłuższą produkcję. Tylko pytanie po co robić film na przysłowiowe "odwal się" na podstawie TAKIEGO materiału?!
I znów mogę kontynuować wątek rozpoczęty w poprzednim akapicie. Rozumiem, że polska kinematografia cienko przędzie i budżetem nasze hity nie mogą się równać nie tylko z tymi amerykańskimi, ale też z tymi zachodnioeuropejskimi, rozumiem nawet iż Wiedźmin jest filmem sprzed ponad dekady, tyle że oglądając go zasadne wydaje się być pytanie - po co robić taki film z tak małym budżetem? To jednak film fantasy, który aż prosił się o dobre efekty specjalne, ciekawe scenerie, niepowtarzalne kostiumy, dobrą choreografię w scenach walk... Nie, wcale nie oczekiwałem hollywood'zkiej pompatyczności rodem z Władzy Pierścieni, a wręcz śmiem twierdzi, że nie pasowała by ona zupełnie do klimatu Wiedźmina, ale jednak przydało by się nieco rozmachu. A czym raczy nas ekranizacja Wiedźmina? Gumowymi strzygami w stylu tych z lat 70., animacjami smoków wyglądającymi jakby żywcem były wyciągnięte z pierwszego lepszego filmiku z gry na PSX'a, walkami Geralta z tymi potwornymi (w sensie ukazania ich) potworami które pokazują nam szamotającego się przez 20 sekund na ekranie Żebrowskiego i na tym koniec walki. Widzimy też sceny bójek i pojedynków na miecze które rozmachem i choreografią przypominają te z ekranizacji lektur, np. z Krzyżaków. Oczywiście mamy też nienaturalnie i śmiesznie przewracających się oraz odskakujących po ciosach ze znacznym opóźnieniem kaskaderów. Zresztą scenografie i kostiumy też wyglądają na żywcem zapożyczone z ekranizacji lektur, których akcja dzieje się w średniowieczu. Szczytem szczytów była natomiast moim zdaniem scena królewskiego przyjęcia nakręcona w pomieszczeniu niewiele większym od pokoju w blokach. To naszych filmowców nie stać na wypożyczenie pięknej sali balowej w jakimś zamku, czy władcy w świecie Geralta wydawali oficjalne przyjęcia z pompą porównywalną z podrzędną parapetówką?
Do gustu nie przypadła mi również oprawa muzyczna. Udźwiękowienie w scenach akcji to istna zgroza i przypomina dokonania amatora bawiącego się syntezatorem! Nie spodobały mi się również liczne bardowskie pieśni śpiewane w tle np. podczas podróży Geralta, ale to akurat kwestia gustu.
Mógłbym wymienić jeszcze zapewne kilka przywar trapiących filmową adaptację Wiedźmina, jednak z uwagi na i tak ogromną rozległość mojego wywodu pominę je. Dobre oddanie klimatu i zarysowanie intrygującego świata Geralta zaciekawiły mnie i z pewnością prędzej niż później zachęcą do przeczytania książek Andrzeja Sapkowskiego, a to już coś. Kwestią sporną którą do tej pory pomijałem jest też sama fabuła filmu. Nie jest ona ani zła, ani też nazbyt wciągająca. Na pewno natomiast jest bardzo przewidywalna. Mam jednak nieodparte wrażenie graniczące z przekonaniem, iż historia ukazana w tym filmie nie jest nawet małym kawałkiem znacznie większej i o wiele bardziej rozbudowanej układanki przedstawionej w książkowej wersji, tak więc nie podejmuję się jej oceniania.
Reasumując zabrakło bardzo wiele, abym mógł z czystym sumieniem polecić komukolwiek Wiedźmina jako chociaż średni film. Jest zwyczajnie słabo. Można jednak uznać tą adaptację jako ciekawostkę, zapoznanie się z historią Geralta na zachętę. Proszę jednak pamiętać, że piszę to z perspektywy osoby niezapoznanej (jeszcze!) z sagą powieści o Wiedźminie z Rivii.