Czytacze,

Moim bardzo skromnym zdaniem Wiedźmin nie jest filmem złym. Postaram się to w mniej czy też bardziej pokręcony sposób udowodnić.

Jako punkt wyjścia opiszę swoją sytuację, czy też mój stosunek do Wiedźmina jako utworu literackiego. Kilka lat temu próbowano mnie namówić to przeczytania książki, lecz po przejrzeniu pierwszych stron zrezygnowałem -- to nie dla mnie. Fermentowi jaki towarzyszył powstawaniu filmu przyglądałem się raczej z boku, jako nieoczytany.

Pierwszy, bardzo często podkreślany zarzut, to: film jest nieskładny, ten kto nie przeczyta książki nic nie zrozumie, co za mętlik. Zastanówmy się; czyżby widzowie wychowanie na amerykańskiej papce utracili cały intelekt? Czy ich górnym lotem pod względem fabuły ma być ,,Król lew`` a może ,,Park jurajski``? Czy ja jestem tak inteligentny, że film był dla mnie całkiem spójny? Pocieszam się tym ostatnim, chociaż patrząc się na bywalców kin, nie zdziwiłbym się pierwszym...

Następny zarzut, to słabe efekty specjalne. O wielcy domorośli graficy, zróbcie takiego smoka, co? Stwory są według mnie całkiem przyjemne, jeśli znów wymagamy FX na poziomie PJ to nie ten rodzaj filmu. Rozumie, że Władca Pierścieni, który jest punktem odniesienia, będzie miał o wiele wyższej klasy efekty specjalne, ale zarazem innej klasy budżet.

Trzecia sprawa to słaba gra aktorów. Tu już gorzej, ponieważ jak niektórzy grali przekonywująco, tak inni byli wprost śmieszni. Pomińmy marny aspekt polityczny, ale przyznacie, że pan Żebrowski i Zamachowski pokazali klasę?

Mogę starać się bronić dalej film, ale czuję, że i tak jestem na przegranej pozycji. Puryści FX, maniacy Sapka i podobne potwory przyjdą na żer, aby zapolować na biednego odmieńca.

Film naprawdę jest DOBRY.

O.