Staram się zwykle nie porównywać filmów z pierwowzorami literackimi, no ale jak ktoś z naprawdę mądrej książeczki robi lekkie straszydełko dla niegrzecznych dzieci to się denerwuję. Najbardziej wkurzyło mnie cukierkowe zakończenie - a to właśnie ono w książce Dahla najbardziej mnie urzekło. Twórcom czy producentom zabrakło odwagi na historyjkę z nieco "przewrotnym" happy endem?