problem tego filmu jest taki, że przychodzi spóźniony o jakieś cztery dekady. za cinematograficznych rządów jakiegoś tam na przykład Uciekiniera - skądinąd autorstwa tegoż samego bachmana - byłby i może coś większego znaczył. wpisany w tę opowieść dystopijny klimat wyprzedzający swoje czasy, w erze przedinternetowej alarmujący i proroczy, obecnie marginalizuje się i ginie zalewany kolejnymi sprawnościówkami spod znaku squid-game-starcie-stu-ninja-warrior-survivor-netflix-reality. rzeczywistość nie tylko dogoniła fikcję, ona ją przegoniła i dwukrotnie zdublowała śmiejąc się w twarz z jej ostrzeżeń. serio, kogo dziś obchodzi nieistniejący strzał z nieistniejącego karabinu w nieistniejącą głowę nieistniejącej postaci odgrywanej przez jakieś tam nieistniejące istnienie aktorskie? bo ja też nie wiem. odkąd fikcja literacka stała się literaturą faktu, na strumykowej rozdzielni konfliktów, sojuszy i wytrzymałości niezmiennie rządzi: andy z Battle Camp, trey i jego matka ze Squid Game Wyzwanie, stifler z Good Luck Guys, agnieszka głowacka z Azja Express, i tak dalej, i tak dalej.. należało tedy odbić się od tego, wybrać przegięcie przysłowiowej rureczki wędrownej w przeciwną efekciarstwu stronę. osobiście chętniej widziałbym tę cinematograficzną ofiarę losu jako na przykład stworzoną na pustynny obraz i bezzdarzeniowe podobieństwo vansantowskiego Gerry'ego - to jest idącą w demonstracyjnie tendencyjny minimalizm formuły - wygrywaną samymi tylko zbliżeniami, na pocie i oddechu, bez muzyki, bez dialogów, z kolejnymi odgłosami wystrzałów jedynie dochodzącymi bohaterów z zamglonego uwidzenia peryferyjnego. jako cinematograficzne nic de la nic de fakto, same tylko sakramentalne aspekty przenoszenia ziemskiej powłoki cielesnej z miejsca na miejsce przy pomocy stawiania kroków posunięte do granicy extremum. ale oczywiście nie. zamiast exponować, twórcy tuszują braki wizualnej narracji w sposób desperacki i prostacki, osiągając efekt wprost przeciwny do zamierzonego. obraz - wbrew ambicji twórców - nie ogdrywa tu żadnej roli. ten film jest antyfilmem właśnie dlatego, bo tak usilnie i za wszelką cenę stara się nim nie być. nie szanuje się, wyrzeka, wstydzi się siebie samego, więc i my (ja) powinniśmy wyrzec się go i wstydzić.