Tak sobie myślę, że ilość filmów o tematyce mocno erotycznej i szeroko pojętym ,,puszczaniu się" zrobiła się ostatnio bardzo popularna (,,Galerianki", ,,Sponsoring", ,,Nimfomanka" itp.), więc czemu by nie nagradzać pornoli? W końcu to też kosztuje aktorów nieco wysiłku. No a może w ogóle pokazujmy to dzieciom? Jak bardzo trzeba być zdesperowanym, żeby nakręcić taki film, bazując jedynie na odważnych scenach. Wciąż się zastanawiam, czy są jakieś granice prowokacji i szoku jaki próbuje część reżyserów wywołać u widza? Oglądając taki film mam wrażenie, że producent rzuca we mnie gównem, podając mi na tacy gównianą produkcję. Nagroda publiczności OFF PLUS CAMERA? To jakiś żart. I jak tu inteligencja i świadomość społeczeństwa ma nie spadać, skoro wrzuca się w nie, raz bełkot telewizyjnych wiadomości, a dwa podane wyżej ,,dzieło".
"Idąc tokiem myślenia tych moich przeciwników (broń Boże nie mam nic przeciwko ich poglądom, niech sobie mają), powinnam nakręcić film o historii Trynkiewicza i jego miłości do dzieci, bo przecież jego zboczenie też ma podłoże psychologiczne i jest spowodowane patologią albo innymi przykrymi przeżyciami. I tak miałabym scenę, w której porywa chłopca spod szkoły i w domu zabawia się jego interesem, nagrywa seks, gwałci małolata warzywami, każe mu ssać to i owo, a na koniec morduje dzieciaka w jakiś przedziwny sposób"
Dokładnie o tym samym pomyślałam. Bo przecież musi być ukazana surowa, nieściemniona rzeczywistość, żadnych tam domysłów, metafor, czy oddziaływania na wyobraźnię. Jeśli nie zobaczysz pedofila w akcji - przez pół filmu! - co Wiesz o nim i o pedofilii? Nic!
A potem idziesz do kina na nagradzany i "szokujący" film i nie wiesz, kto siedzi obok Ciebie...
"Człowiek, który otwarcie mówi, że coś mu się nie podoba jest zakrzykiwany, traktowany jak imbecyl i na końcu się słyszy: jesteś NIETOLERANCYJNY!!" Ten argument zrobił się modny. A skoro jesteś nietolerancyjny, musowo jesteś zaściankowcem i masz ograniczony umysł. Skoro masz odmienne zdanie, nie wiesz nic na ten temat. :)
Bernee: Jeśli jesteś nietolerancyjny to jesteś zaściankowcem i masz ograniczony umysł, nie można było tego lepiej ująć.
Selene: Jeśli napisałabyś tu że lubisz małych chłopców (zostając przy tym głupim przykładzie, choć dość wymownym) to uznanie Cię za osobę o skłonnościach pedofilskich byłoby nadużyciem, bo przez internet nie można, po takim wpisie, określić i ocenić daną osobę? A Twoja ocena filmu jest na tyle prymitywna z prostego powodu, który sama tu wyłuszczyłaś - nie wiesz o czym piszesz, ale robisz to nad wyraz namiętnie.
Tekst z klipami Rihanny jest świetnym dowodem powyższej teorii. Rihanna jest "oskarżana" o satanizm, NWO, Iluminati, żydokomunę i inne twórcze teorie spiskowo-dziejowe.
Bernee: "Fanatyzm jest niebezpieczny, zgoda, ale ludzie, którzy mają zaufanie do przykazań?" Których przykazań i co oznacza "zaufanie do przykazań". Podejrzewam, że chodzi o dekalog. Ale ten pierwszy (rzekomo nadany przez Boga), czy te po zmianach? I w którym przypadku przykazania te odnoszą się do produkcji filmów?
"Mam założyć, że to sumienie ich tak drażni, więc bronią się kpiną?" Drażni nie sumienie (które jest wytworem mózgu, więc spokojnie może być oceniane jak każde zjawisko wytworzone przez ludzki mózg), ale jego wpływ na wszystkie dziedziny życia.
"Analogicznie uznaje się też, że horror jest bardziej wartościowy, gdy drobnymi sztuczkami buduje się napięcie, zamiast wylewania krwi hektolitrami i wciskania między oczy najbardziej drastycznych scen, ale nie mam do nich takich pretensji, jak do filmu, który określa się jako "komediodramat"." Bzdura - slashery są osobnym podgatunkiem i jest mnóstwo fanów takiego kina. Wartościowanie różnych gatunków jest związane właśnie z takim zerojedynkowym pojmowaniem świata. Romans może zazwyczaj nie jest ambitny, ale czy oznacza to, że jako gatunek jest z góry zły? Czy nie może powstać w jednym roku 10 ambitnych romansów a dramatów tylko 5? Jest to teoretyzowanie, ale może choć trochę skłoni do myślenia.
"A ta dziewczyna z oddaniem i dumą tarza się w brudzie!" ale filmu nie oglądałam. Tak mi się wydaje.
selene:
"Mnie takie ,,wyzwolenie" i zakłamana tolerancja obecnie drażni, bo jak ja to mówię, nastąpiło takie przewartościowanie wartości".
>konkretnie, nazwiska!< będziemy wiedzieć co masz na myśli, a nie zastosujesz unik z kategorii wiem, ale nie powiem, powinniście wiedzieć co mam na myśli.
"Ale to zakrzykiwanie już w żadnym wypadku nietolerancyjne nie jest:)" Kazus tolerancja dla nietolerancji, książkowy przykład, można by było się w końcu tego nauczyć.
"Idąc tokiem myślenia tych moich przeciwników (broń Boże nie mam nic przeciwko ich poglądom, niech sobie mają), powinnam nakręcić film o historii Trynkiewicza i jego miłości do dzieci, bo przecież jego zboczenie też ma podłoże psychologiczne i jest spowodowane patologią albo innymi przykrymi przeżyciami. I tak miałabym scenę, w której porywa chłopca spod szkoły i w domu zabawia się jego interesem, nagrywa seks, gwałci małolata warzywami, każe mu ssać to i owo, a na koniec morduje dzieciaka w jakiś przedziwny sposób. A potem OFF PLUS CAMERA i heya:)" - ciekawymi ścieżkami chodzą myśli. Jak już tak się oburzasz na badanie kogoś po jego wypowiedziach to można dodać jeszcze Freuda :)
Bernee: "Dokładnie o tym samym pomyślałam." oh
"A potem idziesz do kina na nagradzany i "szokujący" film i nie wiesz, kto siedzi obok Ciebie..." to się ładnie nazywa mokrymi snami na prawicy.
*Bernee: Jeśli jesteś nietolerancyjny to jesteś zaściankowcem i masz ograniczony umysł, nie można było tego lepiej ująć.
A zabijanie powinno być tolerowane? Cokolwiek, co może przeważyć szkodliwymi konsekwencjami, powinno być pominięte bez słowa, nawet, jeśli nikły procent na tym skorzysta? Pozwoliłbyś swoim dzieciom na wszystko? Podarowałbyś sobie nawet najmniejszy komentarz na temat tego, co złego i destruktywnego robi sobie Twój przyjaciel? Dzięki temu jesteś otwarty i tolerancyjny? Gdzie życzliwość dla ludzkiej przyszłości?
Poza tym jestem kobietą. Biologiczną i psychiczną.
"Bernee: "Fanatyzm jest niebezpieczny, zgoda, ale ludzie, którzy mają zaufanie do przykazań?" Których przykazań i co oznacza "zaufanie do przykazań". Podejrzewam, że chodzi o dekalog. Ale ten pierwszy (rzekomo nadany przez Boga), czy te po zmianach? I w którym przypadku przykazania te odnoszą się do produkcji filmów?"
Istnieje coś takiego jak godność, co jest granicą, której ludzie nie przekraczają. Niektórzy biorą odpowiedzialność za to, co piszą, robią, pokazują, bo może zdarzyć się półgłówek, który bezwarunkowo uwierzy i naśladuje i może przez to zrobić sobie lub komuś krzywdę.
Skrzywdziłbyś kogoś, gdybyś przestrzegał dekalogu?
Wiele wspólnego nie ma, chodzi o to, jak oceniacie ludzi, którzy kierują się pewnymi zasadami. Czy robią komukolwiek krzywdę, poza tym, że krytykują Wasze postępowanie? Tak samo, jak krytykujecie ich wierzenia? To zresztą nieważne. To tylko dodatek; człowiek wierzący to nie to samo, co głupi. W mojej skromnej ocenie.
"A ta dziewczyna z oddaniem i dumą tarza się w brudzie!" ale filmu nie oglądałam. Tak mi się wydaje.
Wyczytałam przykłady jej rozrywek, obejrzałam klipy. Jeśli tak nie jest, zaprzecz. Prosiłam o usprawiedliwienie merytoryczne środków wyrazu tego filmu wiele razy.
"Bernee: "Dokładnie o tym samym pomyślałam." oh"
?
"A potem idziesz do kina na nagradzany i "szokujący" film i nie wiesz, kto siedzi obok Ciebie..." to się ładnie nazywa mokrymi snami na prawicy."
???
"Analogicznie uznaje się też, że horror jest bardziej wartościowy, gdy drobnymi sztuczkami buduje się napięcie, zamiast wylewania krwi hektolitrami i wciskania między oczy najbardziej drastycznych scen, ale nie mam do nich takich pretensji, jak do filmu, który określa się jako "komediodramat"." Bzdura - slashery są osobnym podgatunkiem i jest mnóstwo fanów takiego kina. Wartościowanie różnych gatunków jest związane właśnie z takim zerojedynkowym pojmowaniem świata. Romans może zazwyczaj nie jest ambitny, ale czy oznacza to, że jako gatunek jest z góry zły? Czy nie może powstać w jednym roku 10 ambitnych romansów a dramatów tylko 5? Jest to teoretyzowanie, ale może choć trochę skłoni do myślenia."
Proszę, bądź taki miły i powiedz, co ujęło Cię i zachwyciło w filmie "Wilgotne miejsca"?
"A zabijanie powinno być tolerowane? " Ciekawe masz dylematy moralne.
"Cokolwiek, co może przeważyć szkodliwymi konsekwencjami, powinno być pominięte bez słowa, nawet, jeśli nikły procent na tym skorzysta?" hę?
Ale bez złośliwości - padł już zwrot o kazusie (nie)tolerancji dla nietolerancji. Proste, można o tym poczytać, ale tego powinni uczyć w szkołach lub domach. Drugim przykładem jest liberalne pojmowanie wolności - wszystko to co nie wyrządza szkody innym ludziom (zwierzętom, środowisku itd w przyjęty sposób), jest dozwolone. To również bardzo proste i niezwykle logiczne.
"Poza tym jestem kobietą. Biologiczną i psychiczną." I? Choć bardzo miło, że dostrzegasz różnicę.
"Istnieje coś takiego jak godność, co jest granicą, której ludzie nie przekraczają." Musi tu być przerwa, bo pewne jest, że godność rozumiesz przez własne standardy dla innych. :)
"Skrzywdziłbyś kogoś, gdybyś przestrzegał dekalogu?" Jeszcze nie, ale dalej czekam na rozwinięcie "godności". A co do pytania oczywiście, że tak. Dekalog co do zasady ma ze 2 dobre przykazania. Co więcej te dwa przykazania są dobre w obecnej formie. Wiesz, że odnosiły się one tylko do ludu Izraela? Doskonale to widać choćby w podbojach ziemi tzw. świętej (trzeba przyznać, że bić to oni się potrafili). Później oczywiście kościół wydał zezwolenie na mordowanie w dość podobny sposób (nie mordować spokojnych chrześcijan, a nawet tych można - Bóg rozpozna swoich :)).
"Wiele wspólnego nie ma, chodzi o to, jak oceniacie ludzi, którzy kierują się pewnymi zasadami. Czy robią komukolwiek krzywdę, poza tym, że krytykują Wasze postępowanie? Tak samo, jak krytykujecie ich wierzenia?" Dziękuję, trzeba było czekać akapit :)
Wszystko podlega krytycznej ocenie - w punkt. Jest jednak pewna różnica - Ty masz "zasady", inaczej myślący mają "postępowanie". Twoje zasady mają wpływ na inne zasady, inne zasady co do zasady (:)) nie mają wpływu na twoje "postępowanie".
"Wyczytałam przykłady jej rozrywek, obejrzałam klipy. Jeśli tak nie jest, zaprzecz. Prosiłam o usprawiedliwienie merytoryczne środków wyrazu tego filmu wiele razy." - jakie są usprawiedliwienia merytoryczne dla produkcji wymienionego już slashera? Przecież to komiczne żeby "tłumaczyć" film.
"Bernee: "Dokładnie o tym samym pomyślałam." oh" "?" - pedofilia on my mind. Serio to jest to co zajmuje młody umysł?
"A potem idziesz do kina na nagradzany i "szokujący" film i nie wiesz, kto siedzi obok Ciebie..." to się ładnie nazywa mokrymi snami na prawicy." "???" - Wybierasz się na taki film? Wszyscy napadają na Ciebie? Kto wie kto stoi za rogiem? itd Paranoiczne marzenia o własnej wielkości przez pokonywania zła tego świata.
"Proszę, bądź taki miły i powiedz, co ujęło Cię i zachwyciło w filmie "Wilgotne miejsca"?" absolutnie nic, podobnie jak Wy film czeka (no może nie podobnie) na obejrzenie. A dlaczego - chcę zobaczyć czy ten wątek ma przełożenie:
http://www.filmweb.pl/person/Lars+von+Trier-217/discussion/wszystkie+jego+filmy% 2C+które+dotąd+zobaczyłam...-1370496
-
Dyskusja skończona. Nie obraziłam w tym temacie nikogo poza twórcami tego filmu, Ty natomiast obraziłeś mnie i moje poglądy - choćby najgłupsze - wiele razy. Gratuluję.
Jeszcze raz szybki rzut okiem. W tym poście akurat nie było niczego obraźliwego per se. Przykład i wyjaśnienie mile widziane. Choć łatwo można się domyślić, że nie będzie czegoś takiego, w tym wątku tylko jedna strona jest zobowiązana do pisania z sensem (proszę tu można się poczuć obrażanym :)).
A w żadnym razie nie można uznać, że obrażasz twórców - nie widziałaś filmu trudno więc coś na jego temat powiedzieć.
Wiesz w ogóle czym zajmuje się ta dziedzina filozofii? Jeśli chodzi o estetykę, to jest najbardziej odpowiednia dziedzina starająca się zrozumieć dzieła i ,,dzieła" tego typu.
Mam z Ciebie Selene straszliwą bekę. Przez kilka sekund zastanawiałem się, czy powinienem Ci odpisywać - boję się bowiem, że w przypływie braku merytorycznych argumentów obrazisz mnie, ewentualnie skrytykujesz mój gust, nazwiesz mnie pruderyjnym i jeszcze oskarżysz o zło tego świata. Jednak nuda i marazm poszkolnego siedzenia przed komputerem przezwyciężyły strach i postanowiłem poświęcić te 10 minut dlaczego każda kolejna Twoja wypowiedz, przyprawia mnie o spazmy śmiechu. Ale do rzeczy...
Krytykujesz film, którego nie widziałaś. Nie będę nawet rozwijał tego punktu, bo dla mnie to sprawa tak samo oczywista jak to, że każdy ma prawo do własnego zdania. Widziałaś - oceniasz, nie widziałaś - milczysz.
Nawet jeśli starasz się włączyć powyższy film do jakiegoś rzekomego trendu dzisiejszego kina, które ma za zadanie obrazić (sic!) i zaszokować widza, to wciąż jest bez sensu. Nikogo już nie szokuje widok nagiego ciała na ekranie, a granice dawnej "moralności" i "konwenansów" zostały wieki temu przekroczone. Wobec powyższego pierwszy Twój argument już jest inwalidą, bo równie szokująca Nimfomanka nie jest uznawana za gniot i ma przekaz. Fakt, że to film średni i przekaz jest taki sobie nie zmienia faktu, że nie jest to na pewno pornos, bo ma choćby szczątkową fabułę i głębszą treść i jeśli tego nie widzisz to bardzo mi przykro, ale nie mamy o czym rozmawiać.
Argument o pokazywaniu tego dzieciom, to już w ogóle bzdura. To co oglądają dzieci, leży w gestii rodzica. Nie jesteś strażniczką moralności i nie masz żadnego prawa by decydować o tym kto co ogląda. Zajmij się swoim życiem, swoimi dziećmi jeśli je masz i nie wtrącaj się w sprawy cudzych.
Argument o rzekomym chwytaniu się brzytwy przez twórców filmu jest kolejnym wyssanym z palca - dewiacje seksualne były, są i będą obecne w ludzkim życiu. Zaręczam Cię, że zdziwiłabyś się co połowa adwersarzy tego forum robi gdy nikt nie patrzy, albo co robili w dzieciństwie. Czas sobie uświadomić, że ludzie czasem walą konia, robią sobie loda, minetę, chodzą do łóżka w trakcie miesiączki czasem nawet się drapią, biją, tną i niektórych to nawet podnieca. Jeśli nikomu nie dzieje się krzywda, to nie masz prawa decydować o tym, czy to jest normalne. Następna prawicowa minister myśli. Wolność mojej pięści kończy się na Twoim nosie. Jeśli nie robię Ci krzywdy - wara od tego co robię. Nawet jeśli jest to prostytucja, czy robienie obrzydliwych rzeczy w łóżku.
I ostatnia, chyba najistotniejsza rzecz - Twój prywatny światopogląd jest niewiele warty w kontekście obiektywnej oceny filmowej. Wiadomo, że ksiądz czy zakonnica nie ocenią pozytywnie filmu, gdzie pokazywane są takie dewiacje, ale nikt nie traktuje ich opinii poważnie. Jeśli chcesz być traktowana jak równy innym przeciwnik w dyskusji, to staraj się stosować do prostych zasad każdego recenzenta - film o każdej tematyce może być dobry, bez względu na to jakie promuje wartości i jaka jest jego moralna wymowa. Życie to nie bajka i bardzo często jest pozbawione jakiejkolwiek moralności - pokazywanie tego w kinie nie jest żadnym przekroczeniem granic, tylko spojrzeniem prawdzie w oczy i uświadomieniem sobie, że ludzie to zwierzaki i bardzo często się tak zachowują.
A no i byłbym zapomniał. Szopką którą wywołałaś sprawiłaś, że przynajmniej jedna z osób, które nie widziały tego filmu zobaczyły go czyli - nie osiągnęłaś swojego celu. Jeśli jestem niewierzący - nie chodzę do kościoła. Jeśli brzydzi mnie prostytucja - nie korzystam z usług prostytutki. Jeśli jestem smutasem, nie oglądam komedii, a jeśli filmy o wkładaniu sobie marchewki w dupę wywołują u mnie odruch wymiotny - nie oglądam, nie dyskutuję, nie krytykuję, zapominam i zajmuję się sobą. To nie żadne ignorowanie jakiegoś zła na świecie, tylko zwykłe logiczne działanie. Im mniej osób słyszy o filmie (A takie działania jak Twoje sprawiają, że wie o nim dużo więcej, niźli bez nich) tym większe prawdopodobieństwo, że ludzie go obejrzą. Gdybyś dała sobie z tym spokój, to prawdopodobnie dużo więcej osób nigdy nie zetknęłoby się z tą, według Ciebie, wątpliwą sztuką.
PS. Nie oglądałem filmu, dlatego nad jego fabułą się nie wypowiadam. Wiem jednak, że osoba która nie widziała filmu nie ma prawa wypowiadać się ani na temat jego fabuły, ani na temat wartości które film za sobą niesie.
Odnośnie PS.
Kiedyś sama tak twierdziłam i teraz weryfikuję swoje poglądy.
Podobnie jak surowy profesor, gdy, oceniając zadanie matematyczne ucznia i sprawdzając wynik, stwierdzi, że jest błędny, uwala całość na zero punktów, mimo, że tok rozumowania był prawidłowy,
jak polonistka, która znajduje w czyimś wypracowaniu wulgaryzmy, stawia jedynki za niedopuszczalny błąd według jej standardów,
i jak moderatorzy filmwebu, którzy cenzorują całą wypowiedź nie bacząc na jej sens, jeśli tylko padło tam wulgarne słowo,
czy nie mamy prawa do własnych progów i wymagań, by filmy stosowały bardziej eufemistyczne środki wyrazu dla przekazania tej samej treści?
Nie, bo to jest subiektywne. Ty masz życzenie, żeby były eufemistyczne - dobrze, oglądaj sobie mniej inwazyjne dla Twojej psychiki filmy. Ja chciałabym i życzę sobie, aby filmy były rzeczywiste i pokazywały zjawiska, jakie mają miejsce na świecie w najbardziej zbliżony im sposób i na takie filmy będę sobie chodzić. Każdy ma wybór. Masz prawo nie oglądać tego filmu i nikt Cię za to nie potępia. Nikt nie potępia również Twoich poglądów czy wartości, a to tylko, że masz ból (...) o coś, o co go mieć niepowinnaś. Film nikogo nie obraża, nie ma w nim treści niedozwolonych, każdy człowiek może na własne życzenie kupić sobie bilet i na niego pójść. Naprawdę nie potrzebujemy Twojego wstawiennictwa.
Administrator usuwa wpis, kiedy jest on niezgodny z regulaminem serwisu.
Te działania nie są podyktowane moralnością admistratorów filmweb, nie usuwają komentarzy bo im, osobiście, się nie podobają i godzą w ich uczucia. Mają jasny system zasad, według którego mechanicznie działają.
Chyba jest oczywiste, że film nie ma jasno sprecyzowanego regulaminiu i schematu toteż rządzi się trochę innymi prawami, niż schematyczne i rozpisane pod klucz wypracowanie z polskiego w szkole.
Dla przykładu w esejach i książkach, ba! w wartościowej literaturze klasycznej, która jest sztuką, przekleństwa występują i są zasadne.
Twoje porównania są zatem nietrafione.
@Selene91, daruj mi proszę lekcję filozofii. Nie to, żeby mnie nudziły, ale z racji studiów mam ich trochę, więc nie potrzebuję doszkalać się na filmwebie.
A krytycy nie są subiektywni? Gala Oskarów? Nie sądzisz, że obiektywizm jest pewną ideą nie do osiągnięcia?
A ja mam własny regulamin oceniania. Doceniam wulgaryzmy, jeśli dodają pikanterii i realizmu i są używane ze swobodą i wyczuciem. Natomiast nie toleruję bezsensownego przeładowania wulgarnymi słowami i scenami. Jedną wybaczę, drugą wybaczę. Trzecia rozstrzyga sprawę - film jest tanią prowokacją.
Chyba, że dostanę w zamian coś naprawdę, ale to naprawdę wartościowego i ciekawego. Pytam z grzeczności i zapobiegliwości, czy ten film coś takiego przekazuje. Bo jeśli się nie doczekam, z olbrzymią satysfakcją wystawię temu pałę, ot co. Szajs powinno się tępić, nie promować.
Bernee, jeśli chcesz by ktokolwiek tutaj traktował Cię poważnie, to nie wygłaszaj osądów na podstawie opisów filmu. Obejrzyj, wystaw ocenę. Nikt tutaj nie powie Ci czy warto zobaczyć ten film bo niesie głębsze przesłanie. Z tego co zdążyłem przeczytać, to perwersyjne działania dziewczyny usprawiedliwione są przez rozwód rodziców. To bardzo złożony temat i ktoś kto nie przeżył rozstania rodziców i wychowywania tylko przez jednego z nich, nie może się na ten temat wypowiadać, bo się nie zna. Każdy człowiek jest inny i inaczej reaguje na taką sytuację, a zaręczam Ci, że to nie jest przyjemne. Wiem, bo pochodzę z takiej rodziny i choć generalnie wyszedłem na prostą, to ukształtowało mnie to w znaczący sposób. Dla jednych praca i godność będą sposobem na poradzenie sobie z trudną sytuacją, a dla innych ucieczka w świat perwersji. Nikogo nie będę potępiać, ani traktować jego interpretacji jako złej, bo każdy ma prawo do swojej. Tym bardziej, że w filmie jak rozumiem, wyraźnie jest zaznaczone, że to właśnie przeszłość bohaterki powoduje u niej taki sposób bycia. Dlatego najlepiej, gdybyś sam zobaczył film, ocenil, czy jego estetyka, bezpośredniość i przekaz Ci się podobają. Jeśli nie, wystawiasz z czystym sumieniem 1, argumentujesz dlaczego i bez moralizatorstwa i zarzucania innym, że nie znają się, bo oceniają to pozytywnie.
Już napisałam, że też pochodzę z rozbitej rodziny, znam wiele osób w podobnej sytuacji i usprawiedliwianie takiego zachowania rozwodem rodziców jest żałosne i durne. W mojej opinii.
Jeśli uciekała w ten sposób od problemów, dlaczego nie zastosowano zastępczo narkomanii? Musieli bawić się w rozbieranie aktorki i notoryczne wywoływanie torsji u widzów? Jest jakiś powód?
Wystarczająco niebezpieczne jest sypianie gdziekolwiek, z kimkolwiek i bez zabezpieczenia. Musieli to dokładnie pokazywać? Podkreślając najbardziej odrażające szczegóły?
Wiesz, ja po prostu doświadczalnie sprawdzam, czy ktokolwiek tu jest w stanie wybronić film i jego konwencję. Proszę o spoilery. Jeśli się nie uda - a teraz nikt nawet nie próbuje, poza gadaniną, że "nie wolno, bo nie widziałaś", następnym razem nie będę się nikomu tłumaczyć, bo nie muszę; po prostu zacznę wystawiać jedynki na podstawie paru scen znalezionych w internecie, zwiastunie, zdjęć z galerii i własnych przeczuć, które rzadko mnie zawodzą. Jeśli te sceny uznam za niedopuszczalne i łamiące granice dobrego smaku. Również pojęcie względne - a jednak istnieje.
Nikt nie każe stosować Ci się do ogólnie przyjętych zasad, ale tutaj, żeby prowadzić z kimś dyskusję, by być uznawanym za godnego czasu adwersarza, należy oceniać zgodnie z kanonem który został wypracowany przez szereg lat w środowisku recenzentów.
Burzysz się z powodu filmu, który Twoim zdaniem przekracza granice dobrego smaku, a dużo bardziej niż ten film, drażnią mnie ludzie jak Ty, którzy tak jednostronnie i bezpłciowo patrzą na film jedynie przez pryzmat swojego rozdmuchanego do granic wyobraźni ego. Jeśli uważasz, że Twój przypadek życiowy, jest jedynym na świecie i możesz patrząc na niego ocenić każdego człowieka w podobnej sytuacji, to nie mamy o czym dyskutować. Wolę oglądać wsadzanie sobie marchewek w dupę i wrzeszczenie aktorki, że przeżywam orgazm, niż czytanie, jak ktoś próbuje mi insynuować, że ma jakieś moralne prawo do wystawiania filmowi ocen broniąc to poczuciem sprawiedliwości? estetyki? cholera wie czego. Prawo formalnie masz, ale dopóki nie obejrzysz filmu, Twoje zdanie jest... jakby Ci to powiedzieć, gówno warte. Obniżasz tylko jakoś tego forum sprowadzając dyskusję na grunt aksjologicznych rozważań o moralności filmów, kompletnie ignorując przy tym zasady obiektywizmu. Mam wrażenie, że ta dyskusja brnie donikąd, bo cokolwiek bym nie powiedział, jako rycerz w białej zbroi na karmazynowym kucu z mieczem moralności i włócznią pokoju będziesz uzasadniała swoją ignorancję i laickość obowiązkiem prowadzenia krucjaty przeciw filmom, których nie widziałaś, ale według wykresu Konchoid de Sluzy dla różnych wartości zmiennych, starożytnej nauce Króla Pseudoznawcy Pięknego IV i radom żula spod najbliższego monopolowego jesteś w stanie ocenić ich wartość jako gówno. Zatem oceniaj dalej według swoich standardów, ja będę oceniał według swoich i tak długo jak będę widział, że ludzie oceniają bez zobaczenia film, tak długo będę uzurpował sobie prawo do traktowania ich jako podrzędnych znawców.
Chcesz dostać odpowiedź na pytanie-obejrzyj film. Nie chcesz oglądać filmu-nie wystawiaj oceny. A skoro nie chcesz "szajsu" promować, to po prostu ignoruj. Takie wypowiedzi tylko robią mu większą reklamę.
Powinno się tępić ciemnotę i takie portale, bo robisz krzywdę twórcy i (nie daj borze jeśli są jeszcze tacy ludzie na tym świecie) potencjalnym odbiorcom, którzy sugerują się oceną na filmwebie.
Ale cóż, nie Ty pierwsza i nie ostatnia, już jestem za duża co by walczyć z wiatrakami.
Oceniać coś, czego się nie zna i o czym się nie ma wiedzy, to częsta sposobność ludzi.
Im mniej ktoś wie, tym ma więcej do powiedzenia. Banalna, ale szalenie intrygująca zależność!
Życzę Ci, żeby Ciebie nikt w taki sposób nie oceniał, bo najpewniej ocena byłaby zbliżona do Twojej tego filmu.
Co do subiektywnych recenzji i opinii - tak, wszytsko jest w jakiejś mierze subiektywne, dlatego aby ocenić film samemu, należy go samemu obejrzeć.
*Życzę Ci, żeby Ciebie nikt w taki sposób nie oceniał, bo najpewniej ocena byłaby zbliżona do Twojej tego filmu.
Bejbe, mówiłam przecież, że film to nie człowiek.
Robię krzywdę twórcy? To wspaniale! Myślisz, że dzięki mnie następnym razem będzie ambitniejszy?
Masz rację, źle to ujęłam. Nie robisz mu krzywdy, bo ma Cię totalnie gdzieś, dlatego nakręcił ten film:) i pewnie gdyby było mu dane nakręciłby film raz jeszcze mimo Twojej opnini a może właśnie ze względu na nią!
Mówimy o strukturze budowania oceny na podstawie błędnych/niewystarczających przesłanek.
Chyba człowieka też można ocenić, czy się mylę?
Niby można. Chrześcijanom nie wolno. Wolno za to decydować, z kim chcemy mieć bliżej do czynienia, a kogo lepiej unikać. Czasem na podstawie powierzchownych cech.
Czy powiesz mi, miła, tolerancyjna duszo, co zachwyciło Cię w tym filmie? Proszę, czy mogłabyś wybrać i opisać mi choć jedną scenę lubieżnej praktyki bohaterki poddając ją analizie?
To w takim razie otwórz raz jeszcze podręcznik i doczytaj, bo mnóstwo w Twoich wypowiedziach treści o wolności i wolnym wyborze filmowym widzów, a jednak te opinie bardzo odbiegające od Twoich, Cię jakoś dziwnie denerwują. Skoro estetyka mówi o subiektywnym odbiorze dzieł, to nasze jest takie a nie inne. Poza tym: obiektywność w sztuce? Eeeee ... chyba nie bardzo. Sama zauważyłaś, że ile osób, tyle opinii, więc wyluzuj, nikt nikogo nie chce obrażać, tylko nie zgadzamy się w pewnych kwestiach.
Opinie o filmie nie odbiegają od mojej, bo wasze go nie dotyczą. Denerwuje mnie nie inny odbiór filmu niż mój :) czytaj uważnie. Nie mogę zrozumieć i drażni mnie, że ktoś ocenia w tak jednoznaczny sposób film, którego nie widział.
O obiektywności w sztuce też nie mówiłam. To ja właśnie tłumaczę, że sztuka nie ma jasnego schematu i linijki, pod którą należy ją tworzyć, dlatego postulat Bernee, aby takich filmów zabronić, jest absurdalny.
Wybacz Bernee, ale dla mnie relacja ze sztuką jest zbyt osobista, abym dzieliła się swoją wrażliwością akurat z Tobą. Nie będę też opisywać szczegółowo fabuły. Film jest w kinie, jak Cię interesuje treść i jego wartość, możesz się z nimi skonfrontować.
Jak już dostrzegłyście, każdy ocenia film przez pryzmat swoich doświadczeń, poglądów i osobistej wrażliwości, więc obejrzyjcie go i wtedy oceńcie, albo zajmicie się czymś pożyteczniejszym niż spamowanie na forum jego dotyczącym.
Ponieważ widzę Selene91, że jesteś bardzo mądra i lubisz mieć ostatnie słowo, poddaję się w tej nierównej walce. Wybaczcie mi, jeśli nie będę już kontynuować wątku.
Chciałabym również zaznaczyć, żebyś czytała uważnie, bo wciąż jedynym argumentem jest to że nie oglądałyśmy filmu, ale nikt tego nie ukrywa. Problem polega nie na tym, że nie rozumiesz różnicy między dyskusją na temat trendów - czy jak to sobie nazwiesz (co zaznaczyłam na początku, nie nawiązując do fabuły tej pozycji), a opinią o filmie. Bardziej nas interesuje cel tych filmów, bo specjalnie jakiegoś nie widać, oprócz szokowania.
Nie uważam się za nie wiadomo jak mądrą, ale lubię rozmawiać z kimś, kto rozumie co czyta, nie musząc się przy tym powtarzać w co drugim poście i bez zbędnego szufladkowania ludzi do różnych grup społecznych.
Nie będzie mi żal jeśli nie odpiszesz, jakoś Twoje argumenty nie przekonały mnie na tyle by zmienić zdanie, a szkoda, to się czasem zdarza. Pozdrawiam.
Zabronić może nie, ale żeby od razu dopuszczać do kin, promować i nagradzać? Ja bym się wstydziła.
"Wybacz Bernee, ale dla mnie relacja ze sztuką jest zbyt osobista, abym dzieliła się swoją wrażliwością akurat z Tobą."
Czy jestem niegodna!? O rozpaczy!!!
Ok. Anyone?
Nie ma się czego wstydzić, jesteście tu anonimowi, obiecuję, że Waszej wrażliwości nie obśmieję, najwyżej dopytam o szczegóły, jeśli czegoś nie zrozumiem.
Wróć do pierwszego posta i przeczytaj dokładnie, bo o fabule niczego nie napisałam. Wychodząc z podobnego założenia co Ty: nie oglądasz, nie oceniaj; oprócz kilku wpisów osób opisujących pewne sceny, nie odnoszę się konkretnie do tego filmu (równie dobrze to forum mogłoby się znaleźć pod ,,Nimfomanka").
,,Argument o pokazywaniu tego dzieciom, to już w ogóle bzdura. To co oglądają dzieci, leży w gestii rodzica. Nie jesteś strażniczką moralności i nie masz żadnego prawa by decydować o tym kto co ogląda. Zajmij się swoim życiem, swoimi dziećmi jeśli je masz i nie wtrącaj się w sprawy cudzych. " - chyba nie jesteś aż tak naiwny, przypomnij sobie wszystkie rzeczy, które robiłeś bez wiedzy i pozwolenia rodziców.
,,Argument o rzekomym chwytaniu się brzytwy przez twórców filmu jest kolejnym wyssanym z palca - dewiacje seksualne były, są i będą obecne w ludzkim życiu. Zaręczam Cię, że zdziwiłabyś się co połowa adwersarzy tego forum robi gdy nikt nie patrzy, albo co robili w dzieciństwie. Czas sobie uświadomić, że ludzie czasem walą konia, robią sobie loda, minetę, chodzą do łóżka w trakcie miesiączki czasem nawet się drapią, biją, tną i niektórych to nawet podnieca. Jeśli nikomu nie dzieje się krzywda, to nie masz prawa decydować o tym, czy to jest normalne. Następna prawicowa minister myśli. Wolność mojej pięści kończy się na Twoim nosie. Jeśli nie robię Ci krzywdy - wara od tego co robię. Nawet jeśli jest to prostytucja, czy robienie obrzydliwych rzeczy w łóżku." - owszem robią, ale to nie moja sprawa z czym eksperymentują w sypialni. Nie widzę powodu, żeby to pokazywać w tak ohydny sposób na ekranie. Jeśli w tym filmie był przekaz, to przykro mi ale nie jest mi żal głupich nastolatek i jeszcze głupszych rodziców.
,,I ostatnia, chyba najistotniejsza rzecz - Twój prywatny światopogląd jest niewiele warty w kontekście obiektywnej oceny filmowej. Wiadomo, że ksiądz czy zakonnica nie ocenią pozytywnie filmu, gdzie pokazywane są takie dewiacje, ale nikt nie traktuje ich opinii poważnie. Jeśli chcesz być traktowana jak równy innym przeciwnik w dyskusji, to staraj się stosować do prostych zasad każdego recenzenta - film o każdej tematyce może być dobry, bez względu na to jakie promuje wartości i jaka jest jego moralna wymowa. Życie to nie bajka i bardzo często jest pozbawione jakiejkolwiek moralności - pokazywanie tego w kinie nie jest żadnym przekroczeniem granic, tylko spojrzeniem prawdzie w oczy i uświadomieniem sobie, że ludzie to zwierzaki i bardzo często się tak zachowują" - Dwa pierwsze zdania się wykluczają. Nie ma takiej możliwości, żeby obiektywnie ocenić film, mając sprzeczne z nim poglądy. Nie ma obiektywnej oceny, bo sam masz już jakiś bagaż doświadczeń, który pozwala Ci na mniej lub bardziej krytyczne opinie. Dlatego korzystam z mojej wolności i z mojego prawa interpretacji nurtów, czy konkretnych produkcji (chociażby tych wymienionych w pierwszym poście). Możesz się ze mną nie zgodzić, prawda, ale mówienie o wartości mojego światopoglądu, to trochę za dużo.
Moim celem nie było zwiększenie oglądalności - niech oglądają proszę bardzo. Nigdzie też nie napisałam :Nie oglądaj, bo to szmira! Broń Was Boże przed tym!
To co oglądasz to Twoja sprawa.
Film jest ekranizacja ksiazki, wydanej zdaje sie w 2008 roku... Takze ciezkoowic tu o tematyce cyt. "ostatnio bardzo popularnej". Ksiazka nie byla pisana podyktowana moda czy zapotrzebowaniem rynku na pruderyjna powiesc tylko impulsem autorki. Pamietam, ze zaczytywalam sie nia dobrych kilka lat temu i faktycznie kwestia czasu bylo az ukaze sie ekranizacja... Szczerze, bardzo chetnie obejrze wersje telewizyjna. Ksiazka podobala mi sie bardzo, wiec film powinien byc tez ok.
Rozumiem, do niczego nie chcę Cię zniechęcać. Nie moja sprawa co oglądasz, więc skoro przeczytałaś książkę to normalne, że chcesz zweryfikować wrażenia:)
Tylko się właśnie zastanawiam, czy gdyby teraz nie było takiego wysypu filmów mocno szokujących, albo o tematyce bliskiej pewnym grupom społecznym, ten film cieszyłby się takim zainteresowaniem (skoro mówisz, że książka jest z 2008). Nie mam osobiście nic przeciwko erotyzmowi na ekranie, ale do pewnych granic.
"Tylko się właśnie zastanawiam, czy gdyby teraz nie było takiego wysypu filmów mocno szokujących, albo o tematyce bliskiej pewnym grupom społecznym, ten film cieszyłby się takim zainteresowaniem..."
Nie, nie. To nie tak, że dziś mamy wysyp takich filmów. Takie filmy (a raczej znacznie bardziej "hardcorowe" - w Twoim ujęciu) powstają od bitych 40 lat.
I od bitych 40 lat są wyświetlane na dużych ekranach (włącznie z Głębokim gardłem)
1956 - I Bóg stworzył kobietę (Brigitte Bardot i początek rewolucji seksualnej w kinie)
1972 - Głębokie gardło, Ostatnie tango w Paryżu, Opowieści Kanterberyjskie (pełna dowolność i brak granic)
1975 - Salo, czyli 20 dni sodomy (ze świetną muzyką Morricone, w którym orgie odbywają się w rytm muzyki m.in Chopina)
1976 - Imperium Zmysłów (kultowy obraz Nagisy Osghimy)
Dziś w Polsce mamy wysyp... ale pruderii. Coś, przez co zachodnia kultura przebrnęła już jakieś 40-30 lat temu, dziś wywołuje rumieniec na policzku i ślinotok na wargach rodzimych strażników moralności naszych dzieci.
Niestety dla Ciebie, te czasy właśnie mijają.
W Polsce nie było prawdziwego Woodstocku 60'-70' (takiego który miałby wpływ na całe społeczeństwo - były jakieś małe grupy). Może to jest powodem?
pornole sa nagradzane na osobnych festiwalach :)
co do tematyki - taki jest swiat, nie wiem dlaczego by o tym nie mowic. tacy ludzie byli, sa i beda. tu mamy mloda dziewczyne, ktora gra kobiete a tak na prawde chce zeby rodzice od nowa byli razem - chce powrotu do normalnej rodziny. czyli uklon w strone konserwatystow. :) ja interpretuje jej stan ciaglego podniecenia glebokim stanem nerwicy - wywolana potrzeba normalnosci. dzieciaki niestety tak odreagowuja rozbicie rodziny. zanim przykleimy latke puszczalskich, pustych, itd. pomyslmy co do tego doprowadzilo. ocenia sie z reguly najszybciej - ale czy najtrafniej?
mnie sie ten film nie spodobal. wrec momentami nudzil. jednak po ktoryms tam filmie niemieckim - dochodze do wniosku, ze nie lubie tego kina..
Najlepszy komentarz z całego wątku, gratuluję ! cieszę sie że jeszcze zdarzaja sie osoby, które potrafia samodzielnie mysleć...
Próbujesz ten film porównać do pornola. Jeżeli sceny zawarte w tym filmie wywołały u Ciebie podniecenie seksualne, to masz do tego pełne prawo. Dla mnie "erotyka" pokazana w tym filmie była w aspekcie seksualnym raczej zniechęcająca, wręcz odrażająca, a celem tych scen było pokazanie rozpaczy głównej bohaterki szukające szczęścia w wypaczonej seksualności (czasami miałem wrażenie, że Helen daje odczuć, że tej postawy w sobie nienawidzi).
Czy twórcy filmu mogli mniej szokować? Zapewne tak, ale znacznie spłyciliby jego wymowę. Ja osobiście oprócz zrozumienia filmu lubię go także poczuć.
Zgadzam się, że walanie pałą po łbie do przyjemnych nie należy, ale czasami tylko tak można zmusić niektórych do zauważenia problemów, co do których przyjęli założenie "nie będę ich zauważać dla zasady".
Ja te argumenty świetnie rozumiem, ku zdziwieniu niektórych, ale kompletnie do mnie nie przemawiają, bo dla mnie to jedynie opieranie się na tematach ,,na czasie" i wbijanie się kontrowersje jedynie ze względu na ich popularność. Wyraziłam tu jedynie moje zdanie, po czym zaczęto na mnie wieszać psy, a zapewniam, że na obronie moralności tych delikwentów absolutnie mi nie zależy. Ale widzę, że z Tobą można pogadać więc powiem Ci, że kręcenie takich pozycji ma według mnie dwojakie podłoże: albo brak pomysłów na trudny film o trudnej tematyce, ale poglądy skierowane bardziej na lewo.
Pokazujemy młodzieży w filmach takie zachowania i sami tworzymy sobie problemy. Oczywiście brak takich filmów nie będzie skutkował tym, że za dwadzieścia lat nałogi wśród młodzieży znikną. Problem w tym, że nie uczymy ich odpowiedzialności, myślenia czy logiki, a pokazujemy, że rozwiązaniem moich problemów jest seks w najohydniejszym wydaniu, po czym taki piętnastoletni Kowalski wychodzi z założenia, że musi upaść na dno, żeby znaleźć rozwiązanie na swoje problemy; później dochodzi do wniosku, że nic się nie zmieniło. Tak sztucznie zapewniliśmy pracę psychologom i psychiatrom.
Poza tym to nie jest film odpowiedni do kin, jeśli chcę perwery to ściągam z neta film pornograficzny i heja. Uważam, że kino nieco spłyciło poziom intelektualny filmów, które wyświetla, bo jest masa innych pozycji dotykających ten sam problem co powyższy z lepszym skutkiem i mniej obrzydliwie. Co więcej mnie bardziej ruszają filmy dokumentalne i twierdzę, że tego typu tematyka jest dla nich najbardziej odpowiednia, z prostego powodu - widzę prawdziwą osobę i nawet gdyby pokazywał coś brutalnego to w tym przypadku ten problem dosięga realnej osoby, żyjącej w prawdziwym świecie. A tu o realności głównej bohaterki możemy jedynie domniemywać, przez co to takie generalizowanie mnie nie przekonuje.
Zrobienie trudnego filmu, dającego do myślenia jest niesamowicie ciężkim przedsięwzięciem i trudnym do zrealizowania, co w tym przypadku doskonale widać. Nie wszystkim się udaje, no ale cóż nawet najlepszym zdarza się wpadka.
A co do ostatniego zdania: ,,walanie pałą po łbie do przyjemnych nie należy, ale czasami tylko tak można zmusić niektórych do zauważenia problemów, co do których przyjęli założenie "nie będę ich zauważać dla zasady" - tak szczerze? Nie jesteśmy równi i nigdy nie będziemy. Nie zmienisz ludzi na tyle żeby zaczęli myśleć, więc dlaczego film ma trafiać do każdego?
P.S. W ,,Ludzkiej stonodze" też można dorobić ideologię i sprzedać ją za krocie zatrudniając speców od marketingu, zapraszających ludzi do kin sloganem: " najbardziej kontrowersyjny i wyczekiwany film tego roku'.
Zadałem sobie trudu, aby przeczytać nieco więcej z tej dyskusji. Deklarujesz się jako osoba o poglądach prawicowych. Ja chyba też jestem z tej strony, chociaż podział na lewicę i prawicę w kwestii poglądów uważam za niepoprawne uproszczenie. Moja ideologia to liberalizm konserwatywny (tak dla uściślenia).
Ten film niesie dla mnie ukłon w stronę wartości konserwatywnych (wyrażoną przez tęsknotę Helen do normalnej rodziny i nieustanną próbę połączenia rodziców). Zakończenie to też pochwała normalności - związku dwojga ludzi opartego na uczuciu i wartościach.
Nie potrafię oceniać środków/metod/wyrazów użytych w filmie abstrahując od celu ich użycia. Nie oznacza to, że cel uświęca środki, ale nie mogę bronić artyście wyrażać czegoś dobitnie (to tak a propos walenia pałą). Niech mówi jak chce - jego celem jest do mnie trafić. Jak przegnie pałę ze środkami to do mnie nie trafi - jego strata. Próbować zawsze może (jak mawiał Kisiel w dziennikach: "Wszystkich kobiet nie zaliczysz, ale próbować trzeba"). Jak mu tego zabronię, to oznaczałoby, że jestem przeciwnikiem szukania nowych środków przez artystów, a to oznaczałoby przyzwolenie na stagnację. Jak artysta zacznie skręcać w złą stronę, to się szybko o tym dowie (z pustych sal kinowych).
Krew mnie zalewa, jak słyszę, od kogoś, że dzieło (książka,film,obraz) jest złe, bo takie są recenzje (choć sam się z nim nie zapoznał). Przecież do każdego z nas co innego może trafić - dlaczego nie mamy dać artyście szansy na to, aby spróbował.
Śmiechem mnie napawały protesty przeciwko "Golgota Picnic".
Z wywiadu radiowego:
-Dlaczego protestuje Pani przeciwko tej sztuce?
-Ksiądz mówił, ale nie zapamiętałam
-Widziała ją Pani?
-Nie, bo mnie obraża.
Czy to nie śmierdzi socjalizmem (faszyzmem, nazizmem, czy jak to jeszcze nazwiesz)?
Sam piszesz: "nie jesteśmy równi i nigdy nie będziemy". Jakże więc możemy dzieło obiektywnie ocenić?
"Pokazujemy młodzieży w filmach takie zachowania i sami tworzymy sobie problemy". Jestem ojcem i mam podejście takie: mam tak przygotować dziecko do życia, aby wiedziało, czym różni się dobro od zła, prawość od nieprawości, czy też przyzwoitość od nieprzyzwoitości. Nie uodpornię go na zło tego świata ukrywając jego istnienie przed nim - wręcz przeciwnie - powinien to zło zobaczyć i wiedzieć ode mnie, dlaczego to jest złe (nieprawe, nieprzyzwoite). To jak z odpornością fizyczną - nabywasz jej przez obycie się z chorobą (odporność, właściwe zachowanie w momencie zagrożenia), ale nie przez unikanie jej. Jeżeli mój syn będzie brał narkotyki, zachowywał się (powiedzmy) dziwnie w sferze seksualnej, czy też krzywdził innych, to będzie moja wina, a nie filmu, czy gry komputerowej. Piętnastoletni Kowalski wyjdzie z założenia, że musi upaść na dno, jeżeli nikt mu wcześniej nie przekazał mu pozytywnych wartości, nie pokazał innej drogi. Wolę, aby w takiej sytuacji upadło na dno, bo mu coś w (na razie pustej) łepetynie na przyszłość zostanie (nawet jak dojdzie do wniosku, że nic się nie zmieniło, to będzie wiedział, że nie było warto i drugi raz tego nie zrobi). Lepiej mieć do czynienia z dorosłym, który wie, że jak walnie łbem w mur to zaboli, niż takim, który tego nie wie, bo mama o tym nie powiedziała i próbować zakazała. Dlatego jestem przeciwnikiem walki z narkotykami, prostytucją i innymi tego typu pierdołami, na które idą pieniądze z moich podatków.
"Poza tym to nie jest film odpowiedni do kin". Kto miałby o tym decydować? Niebezpiecznie ocierasz się o cenzurę (socjalizm, faszyzm, nazizm, czy jak to jeszcze nazwiesz). Jest rating co do wieku (to w celu ochrony dzieci) i to wystarczy (wg mnie kino powinno postępować tak, że jeżeli 10-latek jest z rodzicem, to może iść na każdy film, nawet ten od 21 lat). Historia uczy - jak rozpoczniesz zabranianie, to nie wiadomo, kiedy i czym się skończy.
"Uważam, że kino nieco spłyciło poziom intelektualny filmów, które wyświetla, bo jest masa innych pozycji dotykających ten sam problem co powyższy z lepszym skutkiem i mniej obrzydliwie." Kino to instytucja komercyjna. Musi wyświetlać to, co się ludziom podoba. Jeżeli coś spłyca poziom filmów, to widzowie, ale czy można mieć do nich pretensję, że dokonują wolnego wyboru? Możemy im narzucić, co mają oglądać, ale znowu "niebezpiecznie ocierasz się o ...". Sam osobiście spłycenia nie zauważyłem. Trudniejsze jest może teraz znalezienie filmu "na poziomie", ale to ze względu na mnogość filmów.
"Nie zmienisz ludzi na tyle żeby zaczęli myśleć, więc dlaczego film ma trafiać do każdego?" Nie do każdego!!! Dość wyraźnie napisałem NIEKTÓRYCH (sporo o tym napisałem w akapicie o środkach). Poza tym chyba, popełniasz grzech pychy - ludzie myślą, być może po swojemu, być może nielogicznie, być może tego nie lubią, ale myślą, tylko trzeba do nich dotrzeć i to w nich obudzić (i co poniektórzy artyści używają do tego pały - chwała im za to, że próbują).
Jakiej ideologii byś nie dorobił, aby ludzi ściągnąć na film, to i tak liczy się sam film. Nie boję się dorabiania ideologii do filmu - dużo bardziej niebezpieczne jest robienie filmów pod ideologię (to nie to samo, co dla idei).
P.S. Nie przejmuj się tymi, którzy na Tobie wieszają psy - tak postępują głupcy kierowani strachem powodowanym brakiem argumentów. Zresztą - kto dziś uczy sztuki argumentacji.
Nie zaryzykowałabym stwierdzenia, że ocieram się o faszyzm, bądź cenzurę (w żadnym razie nie chcę nikomu mówić co ma oglądać - może źle to zabrzmiało, ale dlatego wciąż zastanawiam się co jest atrakcyjnego w takich filmach). Chodziło mi raczej o absurd popularności tego typu produkcji, bo ja to widzę tak: tytuł budzący skojarzenia, różowa okładka i dziewczyna pokazująca wymowny gest, a do tego nagłówki - Amelia już była ... Szykujcie się na Helen, a pod spodem Adaptacja kultowej i skandalicznej książki kogośtam. Czy tak promuje się film, który ma na celu wzbudzenie refleksji? Dla mnie to ma znaczenie (może niepotrzebnie zwracam na to uwagę), bo od razu widać cel producentów - czysta komercja. Nie przeczę przy tym, że film ma zarabiać, że twórcy liczą na zwrot kosztów i zysk, ale akurat przy Wilgotnych Miejscach kojarzy mi się to z przepychaniem ustawy - byle co napisane na trzystu stronicach, ale ważne że jest i trzeba to teraz opchnąć ludziom. Takie: nie mam pojęcia jak zrobić film, to niech będzie kontrowersyjnie, ludzie sobie dopowiedzą, wyszukają drugie dno.
Tak trudno znaleźć trudny film, na poziomie, ze względu na jedno i drugie: natłok różnych filmów i spłycone kino. Ono ma być rozrywką to fakt, ale kiedy nagradzamy taki film to ręce mi opadają, bo w ostatnim filmie (mam zamiar obejrzeć) Gwiazd naszych wina, choć film skierowany głównie do nastoletniej grupy odbiorców, to porusza dość istotny problem trudności jakie mają osoby chorujące na nowotwór tarczycy (bodajże). I takich filmów nie nagradzamy, choć Chce się żyć został doceniony, choć nie na arenie międzynarodowej. Dlatego zastanawiam się, tego chcą ludzie? To smutne, ale nie zabronię im tego oglądać.
Prawicowe poglądy wszak mówią o wolności i jej nie chcę zabierać, ale również ci sami ludzie wymagają pewnego poziomu i nie kryją tego, że ludzie jednak są różni i różnice te przekładają się na każdą dziedzinę życia (co za tym idzie film, który wybiera w kinie). Daleko mi do cenzury, bo ja tylko zadaję pytanie i mówię, że widzę to nieco inaczej, jeśli ktoś przeczyta i powie: no w sumie to coś w tym racji jest, to świetnie, choć może i w moim rozumowaniu jest błąd i za jakiś czas to zmienię.
Dzieła nie można ocenić obiektywnie, dlatego mam wrażenie, że to mi tu zarzucono, że jestem nieobiektywna. I racja nie jestem, nie muszę być. Większości tych ludzi nie obchodzi co mam do powiedzenia, ale takie mam prawo i je wyrażam, choć nic by im się nie stało gdyby sprawili sobie trochę trudu i pomyśleli nad tym o czym piszę, a nie, jak to się teraz mówi ,,hejtowali".
Ja obejrzałem film .Z początku ogląda się film ,dawałem mu niską ocenę , potem oglądam film i oglądam i na koniec chciałem dać mu 6 . Poczytałem opinię osoby ,która oceniła film na 8 ładnie uzasadnia .Ale potem patrzę ,że Ty masz dużo opinii ,wyrażonych na forum i poczytałem Ciebie . Dużo masz racji i zacząłem się zastanawiać nad sensem filmów które są . Nawet dałem ocenę 2 choć mam mieszane uczucia czy dobrze oceniłem zgodnie ze swoimi zasadami oceniania . Ten film można oceniać z różnych stron z Twojej i masz rację ,ale jeśli potraktować to jako studium psychologiczno -seksuologiczne to film będzie dobry .Zadajesz pytania jaki jest sens kręcenia takich filmów ? I też masz rację .Pytanie czy takie filmy i inne są potrzebne . Ale z drugiej strony co ma dać film widzowi . Film może mieć różne oblicza ,może uczyć , może dawać rozrywki . Ku końcowi ,jak pisałem wcześniej masz dużo racji ,ale myślę też ,że jakąś rację mają przeciwnicy Twoich poglądów . Od paru dni dałaś mi do myślenia wiele odnośnie filmu ,choć to tylko film.To problem pojawia się w nas w ludziach . Żeby pamiętali o wartościach takich jak dobro ,miłość,prawda ,uczciwość, sprawiedliwość ; bo w dzisiejszych czasach ludzie stali się albo stają się obojętni i jak coś jest pokazane nienaturalne ,dewiacyjne to jest fajne i dobre . Być może się zaprzeczam w tym co piszę . Ale ważne jest to co w naszych sercach jest ,a takie osoby jak Ty są potrzebne . Ja patrzę na filmy z różnych stron i wiem ,że wiele filmów choćby horrory są filmami złymi ,nie potrzebne bo ukazują ból ,cierpienie ,a mimo ludzie oglądają takie filmy i ja również i oceniają na wysokie noty .
Cieszę się, że dało Ci to do myślenia i zwróciłeś uwagę na nieco inny aspekt.
Oceniaj filmy według swojego gustu, jeśli film Ci się podobał daj wyższe noty, jeśli to co mówiłam bardziej do Ciebie przemawia to masz problem z głowy. A jest to moje osobiste zwycięstwo, że ktoś w końcu czytając moją opinię, zastanowił się przez chwilę i pomyślał.
Może i moi przeciwnicy mają gdzieś rację, mnie ich argumenty nie przekonują (na razie). Dla mnie film nie musi być kontrowersyjny, żeby był trudny i dobry, jak i nie musi być obrzydliwy żeby był kontrowersyjny.
,,Żeby pamiętali o wartościach takich jak dobro ,miłość,prawda ,uczciwość, sprawiedliwość ; bo w dzisiejszych czasach ludzie stali się albo stają się obojętni i jak coś jest pokazane nienaturalne ,dewiacyjne to jest fajne i dobre" - Dobrze powiedziane, ja sobie to tłumaczę przewartościowaniem wartości. Dzisiaj nawet tolerancja jest równoznaczna z obojętnością. Pozdrawiam i dzięki!