Najbardziej zastanawia mnie jak można robić w ciula tyle osób, przez tyle lat. To się nie rozniosło po ludziach: "nie inwestujcie u Belforda, bo typ kantuje"? Czy chociażby: "Przepierd***łem sporo hajsu u Belforda, uważaj na typa". Gość zarobił kokosy na dzwonieniu do ludzi w stylu: "Zainwestuj pan w to 8 patoli" "Nie, zainwestuje 10, a co mi tam". Czy Jankesi to tacy idioci, że wystarczy do nich zadzwonić i zaufają Ci na takie kwoty? Niesamowite.
Pomijając walory estetyczne "zabaw" głównego bohatera, monologów, czy "zagrzewających" speechy do watahy w stylu: "nie stać was na coś, zawsze możecie u mnie kogoś wydymać i wyjdziecie na prostą". Najgorszy ból poczułam kiedy zdałam sobie sprawę, że to film Scorsese. Popłakałam się, centralnie. O drugiej w nocy. Geniusza od "Kasyna" i "Chłopców z ferajny". Trauma do końca życia :(
dzisiaj w dobie internetu takie opinie o maklerach szybko by się rozniosły ale patrz kiedy dzieje się akcja. w tamtych czasach naiwniakow nie brakowalo.
Nawet nie chodzi o internet, ale o zwykłą rozmowę międzyludzką (od znajomego do znajomego). Plus to że gość zarabiał na klasie bardziej zamożnej (no chyba że w tamtych czasach taka inwestycja to był pikuś), więc co-niekórzy się znali chociażby z pracy. Ja rozumiem, że jak ktoś został wyrolowany to się nie przyznawał, ale na pewno słyszał cokolwiek o Belfordzie (chociażby z Forbesa). I nie zastanowił się jakim cudem gość nagle pływa w gotówce gdy on stracił grube dolary. No chyba, że inwestowanie nie wiązało się im ze znajomością chociażby podstawową działania giełdy. Albo 10k to nie była żadna suma i można ją było "podarować" każdemu kto Ci telefonicznie próbował coś za nią wcisnąć.
Może to był taki urok tamtych czasów i modna była inwestycja na giełdzie, stąd taki boom.
W ogóle poszły przeciw niemu jakieś pozwy cywilne? Chyba muszę doczytać trochę o historii tego biznesu, bo to jest najbardziej fascynujące (a zostało trochę po macoszemu potraktowane w filmie).