Urzekająca scena, gdy syn Ray'a biegnie wprost na 'kosmitów', następnie prawdopodobnie ginie w wielkim wybuchu. Ale przecież tak być nie moze! Oczywiście, jakims cudem uniknął śmierci i spokojnie dotarł sobie piechotą do Bostonu do matki, by tam, cały i zdrowy, a nawet wypoczęty powitać ojca, gdy ten staje przed drzwiami z córką. Ponadto wizja 'mielenia' ludzi i podlewania ich krwią ziemi, dość abstrakcyjna. Scena pokazująca ziemię zalaną krwią jest dość groteskowa i wydaje mi się, że rzuca się w oczy jej 'sztuczność'. Początek filmu bardzo dobry, wciągający. Potem jednak było gorzej.
"Ponadto wizja 'mielenia' ludzi i podlewania ich krwią ziemi, dość abstrakcyjna."
W kontekście tego, że naziści przerabiali ludzi na mydło, nie widzę w tej wizji nic abstrakcyjnego.
To o czym piszecie to nic. Moim zdaniem największym minusem tego filmu jest zakończenie. Oglądam ,a gdy robi się ciekawy to nagle kończy się. Tak jak niedopowiedziana historia w momencie kluczowym dla danej historii.
Dla mnie jedynym największym minusem tego filmu, który jednocześnie kompletnie go dyskredytuje jest scena w domku ich matki. Podczas feralnej nocy chowają się głęboko w piwnicy podczas gdy kosmici atakują i zrównają całą okolicę w drobny mak. Rankiem okazuje się jednak, że wszystko jest powywracane i zniszczone JEDNAK MAGICZNYM SPOSOBEM OCALAŁ ICH SAMOCHODZIK, który stał sobie przed domkiem, ba! Nawet jest sprawny i może jechać dalej... takie scenariusze powinni palić.
Mylisz się to krew. Najwyraźniej ominąłeś krótki moment kiedy główny bohater podczas schronienia u tego gostka ze strzelbą wygląda kilka razy przez piwniczane okno w celu rekonesansu. Za którymś razem spostrzega jak jeden z trójnogich łapie człowieka następnie wyciąga wielką rurkę, wysysa z niego krew a potem nagle "podlewa" nią te dziwne pnącza wytryskując krew na wszystkie strony niczym wąż ogrodowy wodę. Do tego też potrzebne były te kosze z ludźmi, które nosił jeden trójnogi i wysysał pojedynczo ludzi by podlewać ich krwią te pnącza.
Jemu chodzi o to, że założyciel tematu pomylił się twierdząc, że Trójnogi ot, tak sobie zabijały ludzi i zraszały krwią gołą ziemię.
nic nie ominąłem - w tym samym momencie o którym piszesz - gł boh rozgląda się po piwnicy i patrzy na to coś czerwone jak rośnie na naszych oczach - krew powiększa się jak roślina ?
A mi się od razu przypomniała inna scenka - początek filmu, padł prąd, padła komórka, ba... nawet zegarek się Tomowi zatrzymał. Gdy idzie sprawdzić co się stało, wszędzie stoją unieruchomione samochody, ale jakiś koleś w tłumie spokojnie filmuje wychodzący trójnóg kamerką - w tym miejscu pomyślałem, że oglądanie tego będzie straconym czasem i niestety się nie pomyliłem...
Jak tu wspomniano - zakończenie... To była już wisienka na torcie. Nie dość, że z każdą minutą film był coraz słabszy, to scena, gdy synalek (jak gdyby właśnie zjadł deser i wypił herbatkę) wychodzi z domu, by położyć rękę na ramieniu (tak ukochanego i szanowanego przez siebie) ojca i spojrzeć mu w oczy... Po tym zakończenie - śmierć kosmitów - było już... hm... brak mi słów...
To chyba najsłabszy film jaki w życiu widziałem, a najgorsze jest to, że na ten rozmach poszła pewnie kupa kasy i wszystko było kręcone na poważnie...
Masakra.