no proszę Cię, wcale nie. ile pierwowzorów przeczytałeś? czasami idę do kina i dopiero na filmie się dowiaduję, że jest na podstawie czegoś. myślę, że mogę się uważać za przedstawicielkę ludu nie do końca ogarniętego.
dobra nieważne, obejrzałam wczoraj ten film i nie czytałam książki, a mnie zauroczył, więc nie trzeba czytać książki, żeby się spodobał. aż mnie skręca, bo kierowałam się opinią tego społeczeństwa, które go krytykowało i żyłam tyle czasu myśląc, że polskie filmy to przede wszystkim dno.
film skłonił mnie do przeczytania książki, więc dzisiaj poszłam do biblioteki i wzięłam wszystko, co mieli Masłowskiej.
ostatecznie uważam, że w tym przypadku przeczytanie pierwowzoru nie jest konieczne, bo jak wszystko coś może się podobać lub nie podobać i przeczytanie książki wcale nie zmieni opinii po filmie, że np. był słaby, bo aktorzy byli źle dobrani.
muwisz głupoty...! KAŻDA normalna osoba zanim obejrzejrzy film, musi przeczytać pierwowzór na którym sie wzorowano.... to oczywiste, to było na lekcjach w podstawówce!!! Kto normalny ogląda władcę pierścieni bez przeczytania książki?!?! Kto normalny ogląda spajdermena bez przeczytania komiksu??!!?! Kto normalny ogląda truman szoła bez przeczytania scenariusza, no kto? KTO?!?! Dziwić się potem, że powstają takie filmy jak kac wawa....
Pokonała nie pokonała. Mówi ci coś nagroda literacka Nike? Powieść Masłowskiej zmiażdżyła swego czasu niebylejaką konkurencję.
Ja czytałam. Dla mnie to czyste grafomaństwo. Przerost formy nad treścią, z której właściwie nie wynika nic. Groteska i przerysowanie- ok, ale nie jeśli jest to robione na siłę. Męczyłam się lekturą tej "książki". A film... Chyba jeszcze gorszy.
Może i grafomaństwo, ale kiedyś na obrazy Picassa mówili zdaje się bohomazy a teraz to wielkie działa. Poza tym to grafomaństwo otrzymało kilka nagród tak więc chyba nie może być takie złe.
Ten film jest ewenementem w polskiej kinematografii. Może posiada jakieś braki reżyserskie i trochę przeciągnięć, ale ogólnie wyjątkowo .... wyjątkowy.
Sorry ,ale ja książki nie czytałem, a film mnie rozwalił w pozytywnym znaczeniu tego słowa :)
To że nagrody otrzymało wiem i nie kwestionuję. Ale jak dla mnie nie ma to żadnej wartości i nie wiem jak mogłabym to interpretować, szukać drugiego dna itp. Za dużo kiczu mnie przerosło. Z resztą o gustach się nie dyskutuję. Osobiście do mnie nie trafiło. A jeśli mogę spytać, co Tobie się podobało w tym filmie/ książce? Z czystej ciekawości chciałabym wiedzieć, co być może przeoczyłam :)
Polskiej literaturze potrzebna była świeżość - ktoś najwyraźniej uznał, że takim świeżym powiewem uzna się "Wojnę...". Ja książkę czytałem i twierdzę, jak koleżanka wyżej, że jest to czyste grafomaństwo. Nie należę do osób, które wartościują rzeczy na podstawie nagród, czy wyróżnień, tak więc nie ma dla mnie znaczenia Nike. Książka (proszę - nie nadużywaj w takich przypadkach słowa "dzieło" bo spowszednieje!) ją otrzymała. I co z tego?! Dla mnie język autora był językiem niewyedukowanego dzieciaka, nic więcej. Nie mam zamiaru doszukiwać się w tym czegoś więcej. Ktoś się doszukał? Hmm.. może nie? Może ktoś u góry stwierdził, że dość nagród dla Pilchopodobnych, więc dał ją Masłowskiej. Na horyzoncie żadnych innych gwiazd polskiej powieści nie widać (więc jak tu nagrodzić coś co prezentuje jakiś tam poziom ale w gruncie rzeczy jest przeciętne?), ta autorka z kolei jest tak słaba, że jeżeli dać jej Nike, każdy dwa razy się zastanowi zanim skrytykuje, podejrzewając, że to on sam jest niedouczony i niewrażliwy na literackie piękno, skoro tak (podobno) genialną książkę uważa za tandetę. Skutek - mamy świetną autorkę, nadzieję pokolenia (co, że nikt się nie zachwyca tylko na pytania czy czytał odpowiada "super książka, a ile nagród dostała, słyszał(a)eś?"). Co do filmu - żenada.